Data: 2005-11-21 11:00:47
Temat: Re: ... a po slubie rozwod
Od: "Duch" <n...@n...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Marci" <m...@w...pl> napisał w wiadomości
news:dls3h4$rdd$1@atlantis.news.tpi.pl...
Od razu napisze ze nie jestem specjalistą, ale cos mi swita :)
Trop jest taki - czesc par zyjaca bez slubu czuje duzy opor
przed malzenstwem mimo ze deklaruja oni uparcie ze 'malzenstwo to tylko
papier'.
Jesli jednak zdecyduja sie na slub - nawet jesli jeszcze do niego nie
doszlo -
pojawiaja sie rozne perturbacje.
Bo calosc moze wygladac nastepujaco - para bez slubu pozostawia niekore
sprawy nie
do konca wyjasnione, niedograne. Myslenie bez slubu moze byc takie:
"jestem z nim/nią, część rzeczy mi nie
odpowiada, ale nie bede tego rozrzebywac, bo i tak nie wiem czy zawsze bede
z nim/nią".
Natomiast ślub, czy samo przygotowanie sie do niego, powoduje, ze czesc
spraw ktora
nie byla wyjasniona do konca, te sprawy zaczynaja byc nagle wazne. Okazuje
sie wtedy
ze zwiazek wymaga jakiejs przebudowy, takiej do ktorej para zyjaca "na
luzie" niekoniecznie
jest przygotowana. Bo niekoniecznie to przerabiala kiedykolwiek.
Co wynika zreszta z natury takiego zwiazku - zwiazek bez slubu ma byc na
luzie i juz.
(zreszta moze byc tez odwrotnie: sama chec slubu moze byc tez potrzeba
przebudowy zwiazku).
Proponuje nie załamywac sie tym - a wrecz przeciwnie potraktowac to jako -co
prawda troche trudne-
ale jednak zmiany na lepsze. Konkretnie: jesli "współ" nie odzywa się i
traktuje obco to trzeba go wreszcie zapytać:
"mam wrażnie, że jestem dla Ciebie ostatnio obcy, nie wiem dlaczego, a nie
chcialbym zeby tak było".
Mi to wyglada na jakies "boczenie sie", ale z jakiego powodu? Moze po prostu
musicie wypracowac sobie
nowy sposob dogadywania sie?
Pozdrawiam,
Duch
|