Data: 2001-09-12 18:29:34
Temat: Re: ...ale czego ONI chca?
Od: Joanna <c...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
in article 3b9fa0bb$...@n...vogel.pl, ognik26 at g...@g...pl wrote on
12-09-01 19:56:
>
> Joanna napisał(a) w wiadomości: ...
>
>
>> Niby tak - ale pies poglaskac sie nie da, predzej odgryzie ci reke:(
>
> Żadne zwierzę nie ma natury mordercy. Jeśli zabija, to tylko po to, żeby
> samemu nie zginąć. I tak naprawde od nich można sie wiele nauczyć.
> Nie wstrzyna konfliktów, i walczy tylko wtedy, gdy sam czuje się zagrożony.
> To tylko człowiek dla uzyskania władzy jest w stanie zgładzić wszystkich na
> tej planecie. Sięgnij więc do źródeł, a uzyskasz odpowiedź.
Dobra, pojde dalej obserwowac moje koty, ktore od tygodnia walcza z soba o
dominacje:) To nie jest wszystko jednowymiarowe - w koncu rozne rozni ludzie
maja poczucie bezpieczenstwa, dla niektorych aby poczuli sie bezpiecznie
potrzebny jest wlasnie wysoki stolek, albo tlumy wiwatujace w uniesieniu po
kazdym slowie.
>
>
>> Rozumiem, co proponujesz i zgadzam sie, ze wygrana w walce jest porazka,
> ale
>> w rzeczywistym swiecie sa jeszcze dydktowane przez wiekszosc reguly,
>> neurotyzmy, ambicje, zadza wladzy, fanatyzm itd.
>
> To prawda. Ataku ekstremalistycznych fanatyków i nacjonalistów nie można
> przewidzieć, a co za tym idzie, zapobiec temu. Zgadzam się całkowicie :-)
>
> Odmowa uzycia przemocy w
>> jakiejkolwiek postaci moze oznaczac koniec koncow przemoc wobec samego
>> siebie - zachowanie autodestrukcyjne w wyniku braku samoobrony.
>
> Człowiek już z samej definicji dąży do autodestrukcji. Nie widze więc w tym
> nic nadzwyczajnego :-)
Czekaj - jak dla mnie to troche sobie przeczysz. Czlowiek swiadomie nie dazy
bezposrednio do autodestrukji. Raczej destrukcja jest w nasze zycie wpisana.
Swiadome dazenie do niej to juz patologia. Oczywiscie - zycie to smiertelna
choroba etc. Ale mamy zakodowanych wiele mechanizmow obronnych, wsrod nich
tez jest agresja. Tak jak u zwierzat.
>
>
>> (...) bo ja po wielu probach zarzucilam obojetnosc
>
> I prawidłowo. Nie można stac z boku i okazywac jedynie beznamiętną
> obojętność.
>
> Bez walki zaczynalam tracic. A jednoczesnie widze
>> wszystkie negatywne konsekwencje podjecia rekawicy:(
>
>
> Tracisz tylko pozornie. W rzeczywistości zyskujesz. Jeśli okażesz tej
> "drugiej" stronie że jesteś gotowa na pełne pojednanie, wprawisz "ją" w
> osłupienie. Spodziewa się po tobie walki i zacietrzewienia równego co
> najmniej sobie. Jeśli okażesz maksymalną wolę pojednania, i przekonasz ją,
> że właściwie to dążycie do tego samego celu, a różnice polegają jedynie na
> sposobie osiągnięcia go (co jest bardzo trudne i wymaga ogromnego
> poświęcenia i zaangażowania) to sądzę i jestem pewien, że każdy konflikt,
> który jest w naszym zasięgu można rozwiązać. Nikt nam bowiem nie każe
> rozwiążywać międzynarodowych konfliktów zbrojnych, które wymagają wręcz
> geniuszu.
Mysle, ze nie kazdy konflikt mozna rozwiazac. Moja rola jest jedynie nie
wywolywanie swiadomie konfliktow, zapobiec wszystkim mnie dotyczacych nie
zdolam. Czasem na przekonanie po prostu nie starcza czasu. Jak przekonasz
takiego, co to zza wegla, z zaskoczenia?
>
>
>> Popieram.
>> Ale on sam w koncu walczyl.
>
> Inaczej sam by zginął. To już nie dyplomacja, to instynkt.
Wiec jednak walka wpisana w instynkt? Wiec jednak nie zawsze mozna sie
dogadac? Wybacz, ale widze pewna sprzecznosc w tym, co piszesz.
Jezeli chodzi ci o rezygnacje z bycia agresorem - to ja sie zgadzam. Ale
calkowite wyrzeczenie sie agresji jest dla mnie niemozliwe.
>>
>> Naprawde chcialabym sie dowiedziec, jak to wszystko pogodzic:)))
>
> Bądź wierna swoim zasadom.
Pytalam raczej o sprzecznosci, ktore widze w Twoim mysleniu, a nie w swoim
zyciu, ale dzieki - jestem wierna sobie, to chyba oczywiste:)))
>
>
> Pozdrawiam serdecznie, ognik
>
No to pa
Joanna
|