Data: 2009-04-20 11:12:09
Temat: Re: algorytm walki - zagadka
Od: "Redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
news:gsdj4c$hd8$1@news.onet.pl...
> jak to?
> przecież ten pierwotny bodziec to przypisanie do plemienia?
No wiadomo, że już od początku masz jakas własnątożsamośc
w tej grze, jakieś 'ciało', jakieś możliwości i jakieś ograniczenia.
Ale akurat do plemienia przypisany nie jesteś - możesz grać sam
ile chcesz, założyć własne plemię albo dołączyć do dowolnego
innego (jeśli Cię zechcą oczywiście). Więc startujesz teoretycznie
bez 'obciążenia nacjonalistycznego', a jedynie z jakąś tam
'miłością własnej wioski' ;)
> bo jest to zdrowe myślenie. praktyczne znaczy.
No z pewnością bardzo w duchu twardych praw ślepej ewolucji:
generalnie przeżyje najsilniejszy, z odchyłkami w tę lub tamtą ;)
Raz eksperyment 'agresji' się powodzi, raz nie. Raz się utrwala, innym
razem nie. Agresja kolonialna się opłaciła w krótkim okresie, ale też z
nierównymi
efektami (hiperinflacja w Hiszpanii po zalaniu rynku srebrem),
agresja z użyciem broni atomowej - cholera wie, czy się opłaci ...
(celowo w czasie przyszłym ...), ale bardzo niekoniecznie ...
> nie mówię że do końca maksymalnie efektywne i słuszne, ale jednak, w tzw
> jedności siła. i kiła tez czasem. owa siła odśrodkowa, bardzo pienie
> działa, jeśli uda jej się dokooptować "obcego" ale akceptując jego
> "obcość".
W teorii gier ponoć najlepiej sprawdza się taktyka 'udzielania kredytu
zaufania i rozwijania współpracy, a agresji wobec tych, którzy pierwsi
wykażą agresję'. Ale to zależy od ustawienia współczynników strat/zysków.
> pracowałem onegdaj w małej firmie, której szefowa była tzw suką kutą na
> cztery łapy. i ona dobierała ludzi do swojej firmy na zasadzie różnic -
> doskonale zdając sobie sprawę, że będą wewnętrzne napięcia.
> ale jak to fajnie jej działało! bo ona potrafiła to spoić w całość.
> btw - jestem zwolennikiem teorii, że to jednostki zmieniają świat.
He, he ... Ja widziałem coś, co nazwałbym tak: zarządzanie przez
manipulację opartą na wychwytywaniu i podtrzymywaniu słabości,
dzięki czemu własne słabości schodzą na plan dalszy ... Jeden szef
nasz świetnie to ćwiczył u nas w firmie (na nas ...), ale jak tylko
w końcu coś mocniej tąpnęło na samej górze (bo takie 'zarządzanie; kładło
kompletnie na plecy komunikacjępionową i nie bylo szans na efektywne
działanie firmy) i zaczęła się wymiana zarządu, to facet stracił wszelkie
punkty zaczepienia i poleciał jako jeden z pierwszych ... A razem z nim
kilku innych podobnych.
> a jak dla mnie chrześcijaństwo idealnie wpasowuje się w tę piękną siłę
> odśrodkową, jako clou wskazując na przykazanie miłości. bo to właśnie daje
> efekty - augustynowskie "kochaj i rób co chcesz". chrześcijaństwo
+ nawracaj(bądź misjonarzem). Taka drobnostka ... Ale o tym zaraz ...
> nie do końca zrozumiałem chyba to "symetryczne postrzeganie", ale odnosząc
> się tylko do samych zasad systemu, chrześcijaństwo wydaje mi się systemem
> całkiem życzliwie nastawionym do ludzi generalnie, z naciskiem na szacunek
> bliźniego swego, co chyba dość interesująco ukierunkowuje energię?
Ja nie mówię, że nie jest tak, jak mówisz, ale zauważ, że wspomniałem
o 'stabilności systemu'. Mówię o stabilności na przestrzeni wieków i
skłonnościach
do produkowania ekstremizmów/totalitaryzmów. Teraz jest może i sympatycznie
(ale na przykład nie dla homoseksualistów i nie dla innowierców - nie pasują
do ideologii), ale jak bywało onegdaj - każdy powinien dobrze widzieć.
A jak będzie w przyszłości - nie mam pojęcia.
Jak już osiadliśmy na tematach religijnych to może powrót do handlu. Fajny
handel to równowaga między podażą i popytem z jednej strony, to także
postawa otwartości stron, poszukiwanie, obserwacje. Na gruncie religijnym
wymianie podlegają idee, uczestnictwo w rynku to np. dialog międzyreligijny.
Postawa 'misjonarska' w moim odczuciu jest czymś w rodzaju próby
ratowania własnego towaru w sytuacji 'nadmiaru podaży' poprzez zabiegi
'rynkowo nieczyste'. Produkujesz za dużo własnych idei, które się same
nie zawsze i nie wszędzie chcą sprzedawać, więc np. atakujesz antyreklamą
ofertę konkurencji zarzucając jej np. braki w jakości podsuwając fałszywe
informacje (nawet JPII, taki prekursor dialogów międzyreligijnych,
wysunął kilka takich dziwnych tez na temat buddyzmu, że uszy wiedną,
ale kto to jest w stanie wychwycić ... O Ratzingerze nie wspomnę,
bo tu to już kompletna porażka). Stawianie się w pozycji nie tylko
uczestnika rynku ale także organu kontrolnego - fatalne połączenie ...
Ideał dialogu międzyreligijnego leży gdzieś pośrodku między skrajnością
'jedynej dopuszczalnej prawdy' (nasz produkt zawsze był, jest i będzie
najlepszy i wokół naszego produktu należy scentralizować cały rynek,
definicje i kontrolę jakości itp) a 'totalnym duchowym eklektyzmem'
(nie mamy własnego produktu, nie mamy własnej indywidualnej marki,
nie mamy własnej wartości i tożsamości, tylko oferujemy dynamiczną
mieszankę chwytliwych zlepków 'od wszystkich').
'Religie pokojowe' to będą takie, które umieją handlować ideami
religijnymi (a nie takie, które sprzedają towar o nazwie 'pokój' ;)
- umieją zarówno coś zaoferować jak i coś pobrać. Umieją zachować
tożsamość i 'markę', a jednocześnie nie budują tych elementów w opozycji
(czy wręcz na zgliszczach) altrnatywnych wartości. Idea misji od zawsze
ma duży problem z wejściem na rynek bez wytrącania go z równowagi ;)
To taka dużo łagodniejsza forma 'Świętej Wojny', która to od razu
pali wszystkie 'nie swoje' stragany i stawia strażników z mieczami przy
wejściu na plac ...
|