Data: 2001-11-05 13:24:51
Temat: Re: behawioryzm a psychoanaliza
Od: "Mefisto" <o...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Agnieszko
Nie neguję tego, że można praktycznie działać na człowieka stosując kary i
nagrody. Uczepiłem się jedynie tego, że to ma wyłącznie i całkowicie
określać człowieka.
Nie tylko geny i tresura konstytuuja psychikę. Przynajmniej parę procent
ocen tego, co jest dobre i tego, co jest złe, wypracowuje się samodzielnie.
Nie czepiam się tego, ze behawioryści mogą przedkładać zajmowanie się
przyczynami ostatecznymi nad przyczyny bezpośrednie. Ale to nie upoważnia
nikogo do orzekania, że to jest jedynie słuszne pojmowanie natury ludzkiej i
że nic innego nie jest naukowe. Tym bardziej, że w moim odczuciu, wspartym
podanymi przez Ciebie przykładami, behawioryści sami sobie przeczą. Bo jak
można z jednej strony negować istotność autonomicznych przeżyć psychicznych,
a z drugiej dociekać, co w konkretnych przypadkach sprawia, że dane nagrody
są albo nie są skuteczne. Albo że ktoś odbiera jako karę coś co miało być
nagrodą. W momencie, gdy wchodzi się w dociekanie, które wzmocnienia się
znoszą, którym bodźcom nadaje się jakie wagi i wedle jakich reguł - zaczyna
się eksplorowac obszar autonomii ludzkiej.
Powiedz mi, jak się zakończyła sprawa z przywołanym przez Ciebie uczniem?
Poprzestano na zdiagnozowaniu niewłaściwego oddziaływania bodźcami przez
rodziców, zamieniono wpływ jednych osób na wpływ innych (nauczycieli), czy
też zalecano mu rozwój własnych umiejętnosci oceny tego, co dla niego
najlepsze? Zdaje się, że w naszej kulturze istnieje nacisk właśnie na to
ostatnie - a więc właśnie na szukanie własnej drogi, rozwijanie autonomii.
Jak behawioryści ustosunkowywują się do maslowowskiej potrzeby
samorealizacji, do pytań "kim ja jestem"?
Dla mnie mechanizm wzmocnienia to tylko jeden z filarów na których wspiera
się gmach ludzkiej psychiki. Jest mi bliższy niż psychoanaliza, dlatego do
niego się ustosunkowuję. Ale równie dobrze mógłbym patrzeć na świat przez
pryzmat genetyki populacyjnej i teorii gier oraz strategii ewolucyjnie
stabilnych. I miałbym niewątpliwie rację, odkrywając w postach ludzi i w ich
widomych zachowaniach postawy grożące i postawy uległości, zaloty, walkę o
prestiż i inne wrodzone mechanizmy i interakcje społeczne. Tylko że to nie
wyczerpuje całości ludzkich spraw.
Sporo ciekawych przykładów spojrzenia na podstawy ludzkich zachowań zawarte
jest w książce "Trzeci szympans". Jared Diamond upatruje na przykład w
naszej sztuce twórcze rozwinięcie tego samego popędu, który każe altannikom
budować okazałe gniazda, i pewnie ma sporo racji. Ale czy można sprowadzić
sens budowy katedr gotyckich wyłącznie do seksualnej reklamy architektów? Na
tej samej zasadzie można redukowac kobiety do chodzących macic a meżczyzn do
członków i jąder. A przecież niektórzy wpadli w tę pułapkę.
Wydaje mi się, że i Ty zaczynasz iść w tym kierunku.
Przyczyny bezposrednie i ultymatywne to dwa różne poziomy objaśnień.
Redukcja jednego z nich do drugiego daje takie same efekty jak redukcja np.
organizmów do zbiorów atomów. (W związku z tym biologia nie ma sensu, a
Mefisto jest po prostu ciekawym okazem skały, zaś Guniek zimną gwiazdą
emitującą promieniowanie elektromagnetyczne w zakresie podczerwieni.)
Redukcja to przyjemna rzecz, bo upraszcza obraz, ale zawsze coś sie gubi po
drodze.
Jestem ciekaw, kto teraz coś napisze o psychoanalizie.
Pozdrowienia
Mefisto
|