Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: Grendel <g...@h...gov>
Newsgroups: pl.soc.edukacja
Subject: Re: bezczelny nauczyciel
Date: Sat, 11 Jun 2005 10:06:56 +0200
Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
Lines: 79
Message-ID: <p...@h...gov>
References: <d8bn3h$9ik$1@achot.icm.edu.pl> <d8cvvd$h37$1@news.dialog.net.pl>
NNTP-Posting-Host: ip60.zabrze.net.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: inews.gazeta.pl 1118477213 7481 213.227.66.60 (11 Jun 2005 08:06:53 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Sat, 11 Jun 2005 08:06:53 +0000 (UTC)
X-User: dkrysiak
User-Agent: Pan/0.14.2 (This is not a psychotic episode. It's a cleansing moment of
clarity.)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.edukacja:23051
Ukryj nagłówki
Dnia Fri, 10 Jun 2005 23:16:48 +0200, Jotte napisał(a):
(ciach)
dziękuję za zabranie glosu, bo już miałem coś opryskliwego
powiedzieć, ale kulturalnie mnie ubiegłeś. Miałem ostatnio sporo
problemów z uczniem, którego wciśnięto mi na siłę do klasy - ojciec
zabrał syna z poprzedniej szkoły, bo "ta miała niewłaściwy klimat".
Wbrew mojej woli Dyrektor przyjął ucznia do mojej klasy i zaczęły się
cyrki - klasa go nie zaakceptowała (takiej wrogości dawno nie
widziałem! - ale jakże mogło być inaczej, skoro klasa już miała
problemy z frekwencją - raptem 2 dni wcześniej zrobiłem im straszną
awanturę o to, a tu przychodzi gość, który dołoży pewnie swoje
cegiełki do muru, skoro w poprzedniej szkole opuścił prawie wszystkie
lekcje w semestrze ;-)) ), a uczeń od pierwszych dni znów zaczął
opuszczać lekcje. Nie minęło wiele czasu, aż wiadomości z poprzedniej
szkoły przesiąknęły do uczniów mojej klasy - gość wagarował,
siedział w 'towarzystwie', które było zamieszane w jakieś
wymuszenia, a podejrzewano nawet dealowanie narkotyków - w każdym
razie 'lewe' towarzycho. Po 1,5 miesiąca postanowiłem zakończyć
zabawę i po prostu wyprosić gościa ze szkoły, bo ojciec podpisał
deklarację, że w przypadku wysokiej absencji to właśnie uczyni. No i
kiedy ojcu zaczęło się koło tyłka palić, zaczęły się cyrki -
nagle to SZKOŁA jest winna, może stwarza jego synowi "niewłaściwy
klimat" (czy to nie brzmi znajomo???), że liczył on na to, że zajmie
się nim tu psycholog, bo jego syn ma "na pewno jakieś problemy, które
szkoła powinna pomóc mu rozwiązać"... Wyszło nagle, że to szkoła
jest zła, wychowawca jest zły, a synalek jest do rany przyłóż...
Jest też problem z klasą, która od pierwszych tygodni bytności w
szkole była 'noszona na rękach', bo była pierwszą klasą w nowo
tworzonym profilu, przyszli z niezłymi świadectwami z gimnazjum - w
efekcie byli przekonani, że są debeściaki... Dziś kończą drugą
klasę i są bandą leniwych, roszczeniowo do świata
nastawionych osobników (w większości), która jest zadziwiona faktem, że
polonista chce 10 osób uwalić (oj, ma podstawy, ma!)...
Na szczęście w przypadku tej klasy rodzice już nie przyjdą marudzić,
że to wina nauczycielki, bo swoje już usłyszeli. Ktoś (ja ;)) był
chyba pierwszą osobą w ich życiu, która uświadomiła im, że ich
dzieci nie są mądre, piękne, inteligentne i ambitne jak to sobie
wyobrażali. Od tamtej pory słowa protestu nie słyszę.
Więc kiedy słyszę, jak ktoś zaczyna najeżdżać na nauczycieli, że
oni tacy, czy owacy, od razu włącza mi się sygnał alarmowy...
Oczywiście - nie neguję, że w zawodzie pracują czasami brardzo
znerwicowani ludzie, którzy raczej nie powinni pracować z młodzieżą.
Był taki przypadek w mojej szkole - nauczyciel mianowany, duże
doświadczenie, dorobek itd... A od pierwszych tygodni uczniowie zaczęli
dziwnie na nią reagować. Głupie komentarze w salę jako reakcja na
nazwisko nauczyciela, co raz większa absencja na jej lekcjach, a z
drugiej strony przedziwne reakcje i komentarze nauczyciela w rozmowach z
nami - odczuwało się jawną agresję.
W mojej budzie jest zwyczaj, że jak się jakiś ferment między
nauczycielem a uczniami robi i ktoś to zauważy, idzie do tego
nauczyciela i po prostu to mówi - spokojnie, rzeczowo, ale informuje
nauczyciela, że zauważa jakieś niepokojące symptomy. Wyjaśnia się
sprawę i reaguje - to takie proste i skuteczne. Poszedłem więc do
nauczycielki i delikatnie próbowałem zasugerować, że uczniowie dziwnie
się zachowują - zostałem natychmiast brutalnie zaatakowany, padły
zarzuty, że "rozmawiam na jej temat z uczniami" itd... Wycofałem się
natychmiast i spokojnie obserwowałem rozwój wypadków - 3 miesiące
później zespół wychowawczy, miesiąc później odebranie wychowawstwa
(najstarsi górale nie pamiętali tak drastycznego rozwiązania konfliktu
między uczniami i nauczycielami w tej szkole!) i praktyczne odsunięcie
od prowadzenia zajęć (oficjalnie - nauczyciel na L-4).
Tak więc sytuacje w szkole są różne, bo różni są w niej ludzie i to
po obu 'stronach barykady'... Ale doświadczenie uczy mnie każdego dnia,
że rodzice idą na łatwiznę w zrozwiązywaniu problemów ze swoimi
dziećmi - łatwiej jest oskarżyć szkołę i nauczycieli, niż przyznać
się, że nie ma się wpływu na własne dziecko, które nie jest tak
cudowne, jak chcielibyśmy w to wierzyć.
--
Grendel
|