Data: 2010-02-24 00:25:04
Temat: Re: chorobliwa zazdrosc
Od: "czerwony" <u...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Uzytkownik "Hakim" <g...@g...com> napisal w wiadomosci
news:eb70146b-ae3a-4ec6-9aeb-dc081bee60d9@s17g2000vb
s.googlegroups.com...
>nie, nie, najpierw przez 1,5 roku mieszkalismy w 1 akademiku i
>chodzilismy na imprezy, nasiadowki do kina itp.
>on wtedy mieszkal z zona ale mowil, ze im sie nie za bardzo uklada.
>pozniej sie przeprowadzili i zamieszkali osobno.
>ale pozostali w kontakcie.
Czyli wszyscy sie znacie, a on sie mlodo ozenil jeszcze jako student ?
>co macie na mysli mowiac "na zakladke".. przepraszam, ale od prawie 9
>lat nie mieszkam w polsce...
"Na zakladke" to znaczy, ze nie skonczyl jeszcze jednego zwiazku,
a juz zaczal drugi. I tworzy sytuacje przejsciowa, gdzie tkwi w dwóch
zwiazkach. Nie chcialbym tu zbyt szybko wchodzic z ocenami
- ale jest to pozycja uprzywilejowana i niestety nieuczciwa.
Sobie zostawia wybór, którego Wy - kobiety - nie macie.
Co najmniej jedna z Was jest przegrana, a obie jestescie
zmuszone 'czekac na jego wyroki'
Moim zdaniem jest to slaby punkt wyjscia do zaczynania
czegos od nowa. Od samego poczatku brakuje w tym zwylego
partnerstwa, za to jest bardzo duzo obciazen negatywnymi
emocjami typu wlasnie zazdrosc, lek, rywalizacja, poczucie
uwiazania bez pewnosci przyszlosci.
>> 'normalne' w sensie 'OK'. Rozumiem, ze dzieci nie maja ?
>nie
... no to jest jakis plus w tej sytuacji ...
>> Czy nie mozecie zamieszkac razem ?
>raczej jeszcze troche to potrwa. bo on pracuje a ja sie jeszcze ucze.
>> Skoro chce sie rozstac ze swoja zona 'po przyjacielsku', to sa
>> jakies przeszkody, zebyscie razem ja odwiedzali i ogladali filmy ?
>oni sie spotykaja w tygodniu...
>> Byc moze sytuacja wyglada tak, ze facet ma poczucie winy i próbuje
>> leczyc zone, pomaga jej przejsc przez 'okres przejsciowy'.
>> Ale imho - to jakas jednak bardzo slaba taktyka.
>hmm, sama nie wiem .. kiedys (kilka miesiecy temu) wspomnial cos o
>tym, ze ona cierpi na depresje. i to nawet nie bezposrednio do mnie
>tylko do kolegi, ktory akurat tez u mnie goscil. jak ja go wypytuje,
>to jest to prawie temat tabu...
Brakuje w tym wszystkim szczerej rozmowy i jakichs wyrazistych, realnych
planów na przyszlosc.
Moim zdaniem, choc to bolesne, warto rozwazyc w Twojej sytuacji
taki ruch: idziesz do niego i mówisz "Posprzataj. Przeprowadz
rozwód, pozamykaj stare sprawy, wyprowadz sie. Do tego czasu
zrywamy wszelkie kontakty. Jak bedziesz dwa miesiace 'po',
to daj znac." Moim zdaniem sa pewne sprawy, w których nie powinnas
uczestniczyc, które wrecz powinien zalatwic calkowicie samodzielnie
- jest to pewien etap w zdobywaniu przez niego dojrzalosci. Doroslosci.
Nie stawiaj siew pozycji atrakcyjnego cukierka, którego moze
lizac, zanim wykona wlasciwa - i ciezka - prace.
Ale to tylko taka moja rada. Nie znam jego problemów i Twojej
roli w ich rozwiazywaniu.
A Ty co wlasciwie zamierzasz ?
|