Strona główna Grupy pl.soc.rodzina co dalej

Grupy

Szukaj w grupach

 

co dalej

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 173


« poprzedni wątek następny wątek »

131. Data: 2007-12-17 21:05:40

Temat: Re: co dalej
Od: "Jagna W." <w...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:6b55.00000002.4765f727@newsgate.onet.pl...

> Z opowiesciami bywa roznie. Lepiej wiedze budowac na swoich
> doswiadczeniach.
> Skoro sama nie mialas zlych doswiadczen, to nie przykladaj wzrorcow z
> opowiesci, a swoje wlasne. Ja przykladam, i mam takie poglady a nie inne.

I efektem tego jest, że nie potrafisz sobie nawet wyobrazić, do czego zdolny
jest człowiek o toksycznym usposobieniu i jakie problemy wyniknąć mogą z
tego faktu.

> O rany, ales sie zafiksowala w postwie "zmiana decyzji=brak szacunku".
> Zrozum,
> zmiana decyzji bez udzialu panny mlodej to nie jest okazanie jej braku
> szacunku.

A i owszem. Jeśli ktoś samowolnie zmienia_wspólnie_podjęte ważne decyzje bez
porozumienia z drugą stroną, to trudno tu mówić o poszanowaniu tej drugiej
strony i jej opinii.

> To, ze pan mlody podjal ta decyzje, moim zdaniem NIE swiadczy o tym, ze
> jej
> nie szanuje, nie szanuje jej decyzji.

Ależ właśnie dokładnie o tym świadczy. Czy wg Ciebie ta wspólnie podjęta
decyzja jest zwykłą pierdołą, że można ją sobie po prostu "unieważnić',
zwłaszcza z tak nonsensownego w tej sytuacji powodu, jak histeria mamusi?

> no wlasnie, bez przesady. Bez przesady z ta decyzja, stanie sie jej cos,
> ze
> tesciowa przyjdzie, i tesc bez osob tow. bez jej decyzji w tym zakresie??

A może i się stanie. Co to obchodzi Ciebie, mnie, teściową i resztę świata?
To_ich_święto i mają prawo zaprosić nawet słonia z żyrafą.
Z kolei zadam Ci podobne pytanie - czy wg Ciebie teściowej coś się stanie,
gdy na ślubie jej syna będzie żona jego ojca? Kurczę, dlaczego ktoś
najważniejszy w całej tej sytuacji ma się poddawać szantażom toksycznego
babsztyla?

> trzymaj sie tak kurczowo jakies zasady, ta zasada nie dotyczy az tak
> waznego
> powodu, zeby teraz szaty drzec. Uwazam, ze robicie z igly widly
> niepotrzebnie
> wyolbrzymiajac samodzielna zmiane decyzji pana mlodego.

A ja uważam, że autentycznie nie wiesz, o czym piszesz. Ten powód może jest
błahy (dla Ciebie, bo dla młodych niekoniecznie), ale błahe powody gdy
zaczynają się powtarzać, stanowią już wielki problem. I od takich właśnie
błahych powodów, które olewa się na zasadzie "a dobra, niech będzie tak jak
ona chce" zaczynają się gigantyczne kłopoty. Na tym m.in. polega toksyczność
relacji w rodzinie. Powtórzę więc to, co pisałam - takim sytuacjom ucina się
łeb przy samym tyłku, jak tylko się pojawią. Zaniedbanie określenia własnych
granic, własnego terytorium, skutkuje potem tym, że to synowa (czy inna
osoba, która zawsze ustępowała, żeby nie potęgować konfliktów) - która
któregoś dnia będzie miała dość i odważy się zbuntować - określona zostanie
jako histeryczna wariatka, której nagle odbiło, bo przecież zawsze taka
normalna i bezkonfliktowa była. I niestety nie wymyśliłam sobie tego. To są
historie autentyczne, a zaczynały się dokładnie tak samo błaho, od pierdół,
jak tak tutaj historia.
Wiesz, pół biedy, gdyby mama tego chłopaka była zawsze zupełnie zwyczajną,
normalną kobietą i gdyby po prostu po ludzku poprosiła oboje młodych o taki
gest. Ale kobieta z tej opowieści ma (przynajmniej tak wynika z tego, co
zostało tu napisane) nierówno pod sufitem, więc tym bardziej należy dmuchać
na zimne.

> a co to ma wspolnego z brakiem szacunku??

Ma to, że mąż idealnie pokazał żonie, że ma w d...e to, co razem ustalili.
Jeśli dla Ciebie nie oznacza to braku poszanowania dla żony oraz wspólnych
ustaleń to ja nie mam więcej pytań.

> czy tez w ogole paragrafem do ktorego sie odnosisz??

Z jakim paragrafem??

> co do spraw juz czysto czy mamusia/czy wieden, to raczej bylyby to kwestie
> orgaznizacyjne typu np czy aby na pewno urlop dostane kiedy indziej, czy
> aby
> na pewno nie stracimy forse, czy moze by jednak mamusia pozniej itpp itd

Nie można później - mamusia się uparła. Nie ma sensu przesuwać urlopu, bo
chodzi o wyjazd na Sylwestra. Kasę stracicie.
Nadal uważasz, że ta zbyt pochopnie podjęta decyzja męża nie ma nic
wspólnego z brakiem poszanowania dla Ciebie? Jeśli nie, to jak wyżej - nie
mam więcej pytań. Widocznie inaczej rozumiemy te rzeczy.

> uwazam, ze przesadzasz i wyolbrzymiasz. Az trudno uwierzyc, ze nie masz
> traumy :)

Nie mam traumy, ale mam bardzo bliską mi osobę, której właściwie w ostatniej
chwili udało się wyzwolić spod "władzy" pierdolniętej (nie zawaham się użyć
tego słowa) teściowej. Wyprowadzili się razem z mężem do innego miasta i nie
utrzymują z nią kontaktów. A uwierz - zaczynało się bardzo podobnie i
pozornie niewinnie i gdyby nie asertywność i stanowczość tej dziewczyny, to
byłoby krucho, bo synek w obecności mamy zachowywał się jak "zaczarowany" i
żadne argumenty żony do niego nie docierały.

> To co piszesz lekko brzmi dziecinnie. Oczywiscie opuszcza sie ojca matke,
> i
> zawiera zwiazek malzenski, ale nie oznacza to, ze sie ich wykopuje z zycia
> na
> cacy.

Nigdzie nie napisałam, że się ich wykopuje. Po prostu przestają być
najważniejsi, bo najważniejszy staje się partner.
Nie widzę w takiej postawie niczego dziecinnego.

> Poza tym, czy Ty mozesz zrozumiec, ze wybranie matki, nie oznacza ze jego
> przyszla zona nie jest dla niego najwazniejsza? kurde, ile Ty masz lat?
> 15?

Nie, troszkę wiecej, a to, co napisałaś wyżej jest zwyczajnym paradoksem.
Jeśli żona jest najważniejsza, to facet powinien zachować się jak na
lojalnego męża przystało, a nie jak guma od gaci uzależniona od kaprysów
mamuni.

> Priorytetem jest zona, zmiana decyzji na dobra sprawe zonie nie odejmie
> nic,
> poza jej chora duma.

No do licha, a mamusi "coś odejmie" pojawienie się żony swojego ex-męża na
ślubie syna?

>> Ach mąż pracował ... no tak, to wiele wyjaśnia.

> co wiele wyjasnia?

To, że nie musiałaś prosić nikogo o pomoc ani jej oczekiwać. Innymi słowy -
syty głodnego nie zrozumie.
Pożyczka niczego tu nie zmienia, ponieważ mówimy o polskich realiach.

>> Co do pożyczek studenckich na życie - pierwszy raz słyszę o czymś takim w
>> Polsce, ale może coś się zmieniło. Jednak trudno mi uwierzyć w
>> kredytowanie
>> kogoś, kto nie ma żadnego źródła dochodów.

> fakt, mam spatrzone poglad na ta sprawe.

No więc po co w ogóle podajesz takie argumenty, które nie mają racji bytu
tutaj, w Polsce?

> studiowalas stomatologie?

Nie, ale kuzyn mojego męża studiuje na wydziale lekarskim. A ponieważ
widujemy się bardzo często, to mniej więcej wiem, na czym to polega. Chłopak
nie jest ani leniwy, ani wygodny. A mimo to po prostu nie ma fizycznej
możliwości zarobkowania w takim stopniu, by się całkowicie samodzielnie
utrzymać. Co więcej - nie ma nawet zbyt wiele czasu na zwykłe życie
towarzyskie.

> ano wlasnie :) moze to lekka przesada z tymi studentami medycyny?

Tylko nie wiem, która z nas przesadza. Wiesz,_na_siłę_można wszystko, tylko
z takiego człowieka, który zasuwa po 14 godzin dziennie (studia + praca), a
potem jeszcze musi uczyć się do egzaminów czy kolokwiów, zostaje potem wrak.
Kwestia dokonania właściwego wyboru.

JW

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


132. Data: 2007-12-17 21:30:00

Temat: Re: co dalej
Od: "Jagna W." <w...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Stalker" <t...@i...pl> napisał w wiadomości
news:fk56uf$9cc$1@nemesis.news.tpi.pl...

> Ale to jest oczywiste. W tej sytuacji oczywiste są dwa fakty:
> 1. To że mamy do czynienia z rodzajem toksycznej rodzicielki
> 2. To że podjęcie przez syna takiej decyzji i w taki sposób nie jest miłe
> dla jego życiowej partnerki

> I pytanie jest: "Jak w tej sytuacji powinna zareagować przyszła żona"?

Już pisałam - moim zdaniem, w tej konkretnej sytuacji i przy założeniu (a
właściwie fakcie), że teściowa nie jest osobą potrafiącą utrzymywać zdrowe
relacje z innymi członkami najbliższej rodziny, dziewczyna powinna właśnie
teraz i w tym momencie wykazać się asertywnością, a więc jasno i wyraźnie
wyznaczyć granice swojego "terytorium" oraz swoich praw. Nie widzę w takim
postawieniu sprawy niczego niewłaściwego.

> > A więc odpowiedz na moje pytanie - gdzie w całej tej historii jest
> > Twoim zdaniem miejsce na szacunek dla panny młodej i jej decyzji?

> "...Bardzo niedobrze jest nie okazywać komuś szacunku, jeszcze gorzej
> wymagać go dla siebie..."

Twoje własne? Bo ja na potrzeby dyskusji stworzyłam inne:
" ... Bardzo niedobrze jest nie okazywać komuś szacunku, jeszcze gorzej jest
tolerować brak szacunku dla siebie samego ..."
Będziemy się teraz licytować, kto ma rację? ;-)

> Gdyby wszyscy na okrągło tylko wymagali szacunku, to życie byłoby
> straszne, bo z nikim nie szłoby sie dogadać.

Hmm... nie widzę związku przyczynowo-skutkowego.

> Po drugie: moim zdaniem "uszanowanie decyzji" niewiele ma wspólnego z
> samym pojęciem szacunku.

W takim razie mamy inne zdanie, bo ja uważam, że zlekceważenie wspólnych
ustaleń jest równoznaczne z brakiem szacunku dla osoby, z którą się te
ustalenia poczyniło.

> To jest tylko zgodzenie sie z czyimś zdaniem.
> IMO w tej sytuacji dziewczyna może* zdobyć szacunek chłopaka właśnie
> wyważoną reakcją na jego problem.

Ale ja kompletnie nie rozumiem dlaczego w tej konkretnej sytuacji, jaką jest
wielka, życiowa uroczystość, dziewczyna ma się poddawać (pośrednio) kaprysom
przyszłej teściowej? Podaj mi choć jeden racjonalny powód, dla którego
miałaby to zrobić. Ale racjonalny, ponieważ powód pod tytułem "dla świętego
spokoju" działa na mnie jak płachta na byka. Za dużo się takich historii
nasłuchałam i wiem jakie potem były skutki tych "dlaświętychspokojów", by
uznać, że faktycznie masz rację i warto ustąpić mamie chłopaka.

> Ten przykład to skrajność, każdą sytuacje można sprowadzić w ten sposób do
> absurdu.

Ale takie i podobne absurdy są "chlebem powszednim" w wielu rodzinach!
Tak, wiem, trudno w to uwierzyć, ale nic na to nie poradzę.

> BTW. Przecież ustalanie listy gości to prawdziwe pole minowe :-)
> Postawienie sytuacji na zasadzie "Zrobimy jak chcemy, bo my rządzimy"
> to jest pakowanie się w nie po pijaku i na golasa :-)

Nie widzę absolutnie żadnego problemu. Kurczę, dlaczego my potrafiliśmy
powiedzieć - wesela nie będzie, na obiad po ślubie przyjdą tylko Iksińscy,
Igrekowscy i Zetkowicze. A na nieśmiałe protesty obu mam była krótka piłka
"O ile nam wiadomo, to_nasze_święto. Mamusie miały okazję poszaleć na
własnych weselach i myśmy się do tego nie mieszali" ;-) Koniec, kropka. I
podejrzewam, że wyjątkowi w tym względzie nie jesteśmy.

JW

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


133. Data: 2007-12-17 21:38:51

Temat: Re: co dalej
Od: "Jagna W." <w...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Stalker" <t...@i...pl> napisał w wiadomości
news:fk5hs3$5jo$1@nemesis.news.tpi.pl...

> Tak być POWINNO, ale nie zawsze tak bywa i trzeba sobie wtedy jakoś
> radzić...

Tylko dlaczego to "jakoś" ma polegać akurat na poddaniu się kaprysom matki?
Nikt, prócz niej samej, nie odniesie z tego powodu żadnych korzyści. To
nawet nie jest pójście na kompromis.

JW

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


134. Data: 2007-12-17 21:45:56

Temat: Re: co dalej
Od: "Jagna W." <w...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Stalker" <t...@i...pl> napisał w wiadomości
news:fk5l69$qi4$1@atlantis.news.tpi.pl...

> Poinformował rodziców, dostał informację zwrotną i jednak zmuszony był
> wybierać...

Wybacz Stalker za dosadność, ale zmuszony to by był, gdyby go ktoś w takiej
sytuacji cęgami za jądra chwycił.
Nikt nie ma obowiązku ulegać kaprysom* czy żądaniom* - nawet własnej
rodzicielki - przy podejmowaniu decyzji dotyczących tylko jego samego, a
jeśli mimo to ulega takim kaprysom, to dla mnie świadczy to tylko i
wyłącznie o nadal nieprzeciętej pępowinie.

* celowo to podkreślam, bo przecież można pójść na kompromis,
gdy_prośby_rodzicielki mają racjonalne uzasadnienie

JW

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


135. Data: 2007-12-17 21:50:24

Temat: Re: co dalej
Od: "Jagna W." <w...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Qrczak" <q...@g...pl> napisał w wiadomości
news:fk5nmr$lb0$1@nemesis.news.tpi.pl...

> jakbym ja została zaproszona przez własne dziecko bez rodziny tylko
> dlatego, że mój eks sobie nie życzy, to bym chyba lekko wściekła się.

Ja też. I w odwecie zażyczyłabym sobie, żeby na ślubie nie było pana
młodego, bo od początku mi się cosik nie bardzo podobał.
Ciekawe, czy córka by mi uległa ... W końcu kurna olek matką jestem, a to
jest chyba najważniejsze.

JW

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


136. Data: 2007-12-18 03:15:01

Temat: Re: co dalej
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

>
> Użytkownik "Stalker" <t...@i...pl> napisał w wiadomości
> news:fk5hs3$5jo$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> > Tak być POWINNO, ale nie zawsze tak bywa i trzeba sobie wtedy jakoś
> > radzić...
>
> Tylko dlaczego to "jakoś" ma polegać akurat na poddaniu się kaprysom matki?

bo dla niego nie sa to "kaprysy" i byc moze dla osoby z boku tez nie beda sie
takie wydawac. To Ty stale podwazasz jakiekolwiek argumenty matki, ktorych nie
slyszlas zreszta, jako z zalozenia "kaprysne", a na dodatek od razu zakladasz,
ze jak chlopak ulegnie tym argumentom to
a. nie szanuje dziewczyny
b. nie odcial pepowiny

i imo nie ma nic bardziej mylnego. Ale jak sie widzi we wszystkim diabla, to
potem rogi wystaja nawet tam gdzie ich nie ma.


> Nikt, prócz niej samej, nie odniesie z tego powodu żadnych korzyści. To
> nawet nie jest pójście na kompromis.

tego nie wiesz. Zakladasz tylko i wylacznie zla wole matki, stad masz tylko
takie wnioski.

i.


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


137. Data: 2007-12-18 03:44:30

Temat: Re: co dalej
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> jest człowiek o toksycznym usposobieniu i jakie problemy wyniknąć mogą z
> tego faktu.

dzieki temu nie widze we wszystkich "zlych" i "kaprysnych". Moze latwiej sie
wtedy otworzyc na wiecej argumentow, niz zafiksowanie sie na negatywach tylko
i wylacznie, bo kazda tesciowa potem jest "toksyczna".
BTW pamietam swego czasu kiedy na tej grupie byla dyskusja na temat rodzicow,
okazalo sie, ze wszyscy mieli toksycznych rodzicow :)) ot taka moda
na "toskycznosc".


> A i owszem. Jeśli ktoś samowolnie zmienia_wspólnie_podjęte ważne decyzje bez
> porozumienia z drugą stroną, to trudno tu mówić o poszanowaniu tej drugiej
> strony i jej opinii.

i owszem, ze nie. Problem ma tylko i wylacznie osoba tak myslaca. Mozna
zalozyc, przy odrobinie choc wyobrazni, ze moze istnialy ku temu jakies
powody, ale nie z kregu "brak szacunku". Doprawdy to troche zakrawa na
dzieciniade.


>
> > To, ze pan mlody podjal ta decyzje, moim zdaniem NIE swiadczy o tym, ze
> > jej
> > nie szanuje, nie szanuje jej decyzji.
>
> Ależ właśnie dokładnie o tym świadczy. Czy wg Ciebie ta wspólnie podjęta
> decyzja jest zwykłą pierdołą, że można ją sobie po prostu "unieważnić',
> zwłaszcza z tak nonsensownego w tej sytuacji powodu, jak histeria mamusi?

nie wiem czy mam sie powtarzac, i ile razy. Chyba sobie podaruje powtarzanie,
ze dokladnie nie musi swiadczyc :)

> > no wlasnie, bez przesady. Bez przesady z ta decyzja, stanie sie jej cos,
> > ze
> > tesciowa przyjdzie, i tesc bez osob tow. bez jej decyzji w tym zakresie??
>
> A może i się stanie. Co to obchodzi Ciebie, mnie, teściową i resztę świata?


no wlasnie, po co my tu piszemy. Co nas to obchodzi :))

> To_ich_święto i mają prawo zaprosić nawet słonia z żyrafą.

alez prosze bardzo, czy ktos, ja, im bronie?? zaprosili sobie kogo chcieli,
pan mlody zmodyfikowal zaproszenia, a panna mloda sie wyglupia jak mala
dzierlatka.



> Z kolei zadam Ci podobne pytanie - czy wg Ciebie teściowej coś się stanie,
> gdy na ślubie jej syna będzie żona jego ojca? Kurczę, dlaczego ktoś
> najważniejszy w całej tej sytuacji ma się poddawać szantażom toksycznego
> babsztyla?


rany ale Ty nie lubisz nieznanej Ci osoby :) musisz miec niezle przykre
doswiadczenia :D
Co sie stanie tesciowej?- zobaczy babke, ktora rozbila malzenstwo, i ktorej
zapewne z tego powodu srednio lubi. Wiec bardziej dotknie ta ja, niz panne
mloda. I prosze Cie niepisz mi teraz, ze miala czas, zeby jej przeszlo, czy
cos w ten desen, bo tylko popukam po glowie.
Pannie mlodej korona z glowki nie spadnie, ze maz bedzie mial na slubie
zadowolona mame. I _dla_ niego wlasnie, nie dla tego "babsztyla" powinna dac
mu spokoj.

>
> > trzymaj sie tak kurczowo jakies zasady, ta zasada nie dotyczy az tak
> > waznego
> > powodu, zeby teraz szaty drzec. Uwazam, ze robicie z igly widly
> > niepotrzebnie
> > wyolbrzymiajac samodzielna zmiane decyzji pana mlodego.
>
> A ja uważam, że autentycznie nie wiesz, o czym piszesz.

a Ty wiesz?


> Ten powód może jest
> błahy (dla Ciebie, bo dla młodych niekoniecznie), ale błahe powody gdy
> zaczynają się powtarzać, stanowią już wielki problem.

a gdzie sie powtarzaja, uswiadom mnie??


> I od takich właśnie
> błahych powodów, które olewa się na zasadzie "a dobra, niech będzie tak jak
> ona chce" zaczynają się gigantyczne kłopoty. Na tym m.in. polega toksyczność
> relacji w rodzinie.



znaczy Ty jestes wrozka, zagladnelas do szklanej kuli, i tam to zobaczylas??
pozwol, ze teraz sie usmieje :D

> Powtórzę więc to, co pisałam - takim sytuacjom ucina się
> łeb przy samym tyłku, jak tylko się pojawią. Zaniedbanie określenia własnych
> granic, własnego terytorium, skutkuje potem tym, że to synowa (czy inna
> osoba, która zawsze ustępowała, żeby nie potęgować konfliktów) - która
> któregoś dnia będzie miała dość i odważy się zbuntować - określona zostanie
> jako histeryczna wariatka, której nagle odbiło, bo przecież zawsze taka
> normalna i bezkonfliktowa była. I niestety nie wymyśliłam sobie tego. To są
> historie autentyczne, a zaczynały się dokładnie tak samo błaho, od pierdół,
> jak tak tutaj historia.

i dlatego ta na pewno sie tak skonczy.....:> Wiesz co moze jednak przestan
bawic sie we wrozke, i przypasowywac opowiesci swoich znajomych, do kazdej
napotkanej pary. Szczerze to chyba jednak nie ma co sie przekonywac, bo z
wrozkami nie gadam :) i diabla we wszystkim nie widze.
Dla mnie ta panna pozostanie histeyczka, a panu mlodemu wspolczuje.


> > a co to ma wspolnego z brakiem szacunku??
>
> Ma to, że mąż idealnie pokazał żonie, że ma w d...e to, co razem ustalili.
> Jeśli dla Ciebie nie oznacza to braku poszanowania dla żony oraz wspólnych
> ustaleń to ja nie mam więcej pytań.


nic nie pokazal. i rzeczywiscie nie pytaj sie nic, bo mi nic nie ubywa kiedy
moj tz sam decyduje w sprawach nas dotyczacych. Normlanie podchodze do tego
calkiem spokojnie. Az teraz patrze, na Ciebie z niedowierzaniem, jak sie
pieklisz przed monitorem "nierowno pod sufitem" miesza sie z "babsztylem"
relax :)




>
> > czy tez w ogole paragrafem do ktorego sie odnosisz??
>
> Z jakim paragrafem??

"do ktorego sie odnosisz"
>
> > co do spraw juz czysto czy mamusia/czy wieden, to raczej bylyby to kwestie
> > orgaznizacyjne typu np czy aby na pewno urlop dostane kiedy indziej, czy
> > aby
> > na pewno nie stracimy forse, czy moze by jednak mamusia pozniej itpp itd
>
> Nie można później - mamusia się uparła. Nie ma sensu przesuwać urlopu, bo
> chodzi o wyjazd na Sylwestra. Kasę stracicie.
> Nadal uważasz, że ta zbyt pochopnie podjęta decyzja męża nie ma nic
> wspólnego z brakiem poszanowania dla Ciebie?


NIE. Szkoda tylko forsy, i tylko o to by poszlo :))


> Jeśli nie, to jak wyżej - nie
> mam więcej pytań. Widocznie inaczej rozumiemy te rzeczy.

zdeeecydowanie :)

>
> > uwazam, ze przesadzasz i wyolbrzymiasz. Az trudno uwierzyc, ze nie masz
> > traumy :)
>
> Nie mam traumy, ale mam bardzo bliską mi osobę,

czyli jednak posrednia trauma. zaczynam rozumiec. Dobra, to na ten temat
pogadlasymy sobie, nie ma co w kolo Macieju o tym samym. :) dlatego juz (ciach)
(....)

> >> Ach mąż pracował ... no tak, to wiele wyjaśnia.
>
> > co wiele wyjasnia?
>
> To, że nie musiałaś prosić nikogo o pomoc ani jej oczekiwać. Innymi słowy -
> syty głodnego nie zrozumie.
> Pożyczka niczego tu nie zmienia, ponieważ mówimy o polskich realiach.

ale odnosisz sie z komentzraem, do moich realiow.

> > fakt, mam spatrzone poglad na ta sprawe.
>
> No więc po co w ogóle podajesz takie argumenty, które nie mają racji bytu
> tutaj, w Polsce?

bo maja. i to wiele. Moj tz w czasie swoich studiow dziennych, technicznych,
pracowal. Mial dosc dobra nawet z tego kase. Pozyczki- odnioslam sie tylko to
tego, ze nie musi to byc nienormalne dla kazdego, a z tego co wiem mamusia
mieszka poza Polska, byc moze ma juz inne spojrzenie na ta sprawe (jak ja, tez
mieszkajaca poza Polska)

> > studiowalas stomatologie?
>
> Nie, ale kuzyn mojego męża studiuje na wydziale lekarskim. A ponieważ
> widujemy się bardzo często, to mniej więcej wiem, na czym to polega. Chłopak
> nie jest ani leniwy, ani wygodny. A mimo to po prostu nie ma fizycznej
> możliwości zarobkowania w takim stopniu, by się całkowicie samodzielnie
> utrzymać. Co więcej - nie ma nawet zbyt wiele czasu na zwykłe życie
> towarzyskie.

no, niekiedy sa tacy, co sie musza duzo wiecej uczyc od innych.
>
> > ano wlasnie :) moze to lekka przesada z tymi studentami medycyny?
>
> Tylko nie wiem, która z nas przesadza. Wiesz,_na_siłę_można wszystko, tylko
> z takiego człowieka, który zasuwa po 14 godzin dziennie (studia + praca), a
> potem jeszcze musi uczyć się do egzaminów czy kolokwiów, zostaje potem wrak.
> Kwestia dokonania właściwego wyboru.


ano wlasnie.... i tu sie klania wygodnictwo vs ciezka praca. Roznie w tej
skali sie rozni ludzie znajduja....

i.


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


138. Data: 2007-12-18 06:47:12

Temat: Re: co dalej
Od: Stalker <t...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Jagna W. pisze:

> Już pisałam - moim zdaniem, w tej konkretnej sytuacji i przy założeniu
> (a właściwie fakcie), że teściowa nie jest osobą potrafiącą utrzymywać
> zdrowe relacje z innymi członkami najbliższej rodziny, dziewczyna
> powinna właśnie teraz i w tym momencie wykazać się asertywnością, a więc
> jasno i wyraźnie wyznaczyć granice swojego "terytorium" oraz swoich
> praw. Nie widzę w takim postawieniu sprawy niczego niewłaściwego.

Wcale nie musi tak robić...
Ba, jest do tego nawet cała podbudowa teoretyczna. Potraktujmy to jak
grę. Pannie Młodej proponuję strategię:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wet_za_dwa_wety

> Twoje własne?

No właśnie nie pamiętam...

> Bo ja na potrzeby dyskusji stworzyłam inne:
> " ... Bardzo niedobrze jest nie okazywać komuś szacunku, jeszcze gorzej
> jest tolerować brak szacunku dla siebie samego ..."

To postawa młodych, niedowartościowanych, niepewnych swojej pozycji
ludzi. Bardzo dużo takich spotkasz np. pod blokiem, a powyższa maksyma
brzmi u nich: "Czego sie k..wa gapisz?"

> Będziemy się teraz licytować, kto ma rację? ;-)

Nie musimy, bo to ja mam rację :-)

>> Gdyby wszyscy na okrągło tylko wymagali szacunku, to życie byłoby
>> straszne, bo z nikim nie szłoby sie dogadać.
>
> Hmm... nie widzę związku przyczynowo-skutkowego.

No właśnie. Jeśli obie strony konfliktu skupiać się będą tylko na
wymaganiu szacunku, to najczęściej się nie dogadają...

> W takim razie mamy inne zdanie, bo ja uważam, że zlekceważenie wspólnych
> ustaleń jest równoznaczne z brakiem szacunku dla osoby, z którą się te
> ustalenia poczyniło.

Jagna to jest bzdura.

> Podaj mi choć jeden racjonalny powód, dla
> którego miałaby to zrobić. Ale racjonalny, ponieważ powód pod tytułem
> "dla świętego spokoju" działa na mnie jak płachta na byka.

Racjonalne powody znajdziesz w opisie strategii "wet za dwa wety"

> Za dużo się takich historii nasłuchałam i wiem jakie potem były skutki tych
> "dlaświętychspokojów", by uznać, że faktycznie masz rację i warto
> ustąpić mamie chłopaka.

No to ja jestem żywym przykładem na odwrotność tego twierdzenia...

> Nie widzę absolutnie żadnego problemu. Kurczę, dlaczego my potrafiliśmy
> powiedzieć - wesela nie będzie, na obiad po ślubie przyjdą tylko
> Iksińscy, Igrekowscy i Zetkowicze. A na nieśmiałe protesty obu mam była
> krótka piłka "O ile nam wiadomo, to_nasze_święto. Mamusie miały okazję
> poszaleć na własnych weselach i myśmy się do tego nie mieszali" ;-)
> Koniec, kropka. I podejrzewam, że wyjątkowi w tym względzie nie jesteśmy.

Jagna jaka ty asertywna i niezależna jesteś :-)
Tylko uważaj, bo to jest strategia:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Gra_w_cykora

i przeciwnicy wyhamowali :-)

Stalker

--
Hania 2004-03-08, Antek 2006-07-07
http://picasaweb.google.pl/TomaszLaczkowski

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


139. Data: 2007-12-18 06:51:29

Temat: Re: co dalej
Od: Stalker <t...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Jagna W. pisze:

> Wybacz Stalker za dosadność, ale zmuszony to by był, gdyby go ktoś w
> takiej sytuacji cęgami za jądra chwycił.

Wybaczam Ci Jagna dosadność, a przychodzi mi to tym łatwiej, że się
mylisz... jak najbardziej był zmuszony podjąć jakąś decyzję, bo nie było
zgody jednej ze stron na zaproponowane warunki

Stalker

--
Hania 2004-03-08, Antek 2006-07-07
http://picasaweb.google.pl/TomaszLaczkowski

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


140. Data: 2007-12-18 06:59:31

Temat: Re: co dalej
Od: Stalker <t...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Stalker pisze:

>> Nie widzę absolutnie żadnego problemu. Kurczę, dlaczego my
>> potrafiliśmy powiedzieć - wesela nie będzie, na obiad po ślubie
>> przyjdą tylko Iksińscy, Igrekowscy i Zetkowicze. A na nieśmiałe
>> protesty obu mam była krótka piłka "O ile nam wiadomo,
>> to_nasze_święto. Mamusie miały okazję poszaleć na własnych weselach i
>> myśmy się do tego nie mieszali" ;-) Koniec, kropka. I podejrzewam, że
>> wyjątkowi w tym względzie nie jesteśmy.
>
> Jagna jaka ty asertywna i niezależna jesteś :-)
> Tylko uważaj, bo to jest strategia:
>
> http://pl.wikipedia.org/wiki/Gra_w_cykora
>
> i przeciwnicy wyhamowali :-)

Dopiszę, bo mi się za szybko "klikło".
W opisanej przez Ciebie sytuacji to moim zdaniem Wasi rodzice zasłużyli
na szacunek, a nie Wy. Wybrałaś strategię "gry w cykora", a oni
wyhamowali i nie dali Ci się zabić bo Cię kochają.

To nie ty wygrałaś swoją postawą, tylko oni dali Ci wygrać.
Teraz zastanów się co byś zrobiła, gdyby któraś z Waszych matek również
postanowiła zagrać w cykora...

Stalker

--
Hania 2004-03-08, Antek 2006-07-07
http://picasaweb.google.pl/TomaszLaczkowski

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 13 . [ 14 ] . 15 ... 18


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Praca praca prac a czas dla rodziny
Jak zarabiać korzystając z internetu i nie wychodząc z domu
Samotność w małżeństwie
Moja strona
upadek społeczeństwa

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »