« poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2007-09-09 20:02:10
Temat: Re: co mam zrobić?siwa napisał(a):
> Lukasz Kozicki <R...@v...cy.invalid> napisał(a):
>
>> dlatego dzieci z rozbitych rodzin same maja
>> najczęściej rozbite rodziny.
>
> I mają nieszczęśliwe życie?
> Doprecyzuję: nie można mieć szczęśliwego życia bez samca/samicy
> na pokładzie?
Nie chcę się z Tobą spierać i nie chcę Cię przekonywać do moich
przekonań. Pewnie z zapałem lwicy będziesz udowadniać, że można
być szczęśliwym samotnie i Twoje dziecko ma szczęśliwe dzieciństwo.
Pewnie można - pustelnicy bywali(-ją) szczęśliwi. Ale człowiek nie
jest stworzony do samotnego życia, w każdym razie nie każdy.
A skąd chłopiec wychowywany bez ojca ma się nauczyć być mężczyzną,
dobrym ojcem, dobrym mężem? A dziewczynka wychowywana bez ojca ma
wiedzieć, jakich cech szukać u ojca dla swoich dzieci? I podobnie
w drugą stronę - skąd dziewczynka ma czerpać wzorce by być dobrą
matką i żoną? I jak dziecko wychowywane w rozbitej rodzinie nauczy
się rozwiązywania małżeniskch konfliktów, jak nauczy się kochać
wiernie, cierpliwie, w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli -
bez przykładu rodziców, choćby nawet był to przykład ułomny?
Nauczy się z - za przeproszeniem - harlequinów? Z TV albo z gier
komputerowych?
Pozdrawiam,
--
ŁK
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2007-09-09 21:32:33
Temat: Re: co mam zrobić?Lukasz Kozicki <R...@v...cy.invalid> napisał(a):
> I jak dziecko wychowywane w rozbitej rodzinie nauczy
> się rozwiązywania małżeniskch konfliktów, jak nauczy się kochać
> wiernie, cierpliwie, w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli -
> bez przykładu rodziców, choćby nawet był to przykład ułomny?
Identycznie jak nauczyli się nasi ojcowie i matki, kiedy dziadkowie
zginęli w kampanii wrześniowej, w powstaniu warszawskim, styczniowym,
listopadowym i na wojnie trzydziestoletniej.
Wychowywanie przez matki ma historię długą jak świat i jakoś mimo
wszystko gatunek od tego nie wymiera.
Wybacz, ale idylla którą roztaczasz to przywilej nikłego procentu.
Większość się kłóci, zdradza żony i spędza całe dnie w pracy.
--
s i w a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2007-09-09 21:39:41
Temat: Re: co mam zrobić?siwa twierdzi, że:
> Wybacz, ale idylla którą roztaczasz to przywilej nikłego procentu.
> Większość się kłóci,
Każdy się kłóci. IMO sytuacja nienormalna jest wtedy, kiedy w małżeństwie nie ma
sprzeczek - znaczy to, że ktoś coś przemilcza i przemilczane ma szansę powrócić ze
zdwojoną siłą. Sęk też w tym, żeby dziecko oprócz kłótni widziało i to, że rodzice
potem potrafią się ze sobą dogadać, przeprosić itp. i wtedy samo nauczy się jak
postępować w podobnej sytuacji.
> zdradza żony i spędza całe dnie w pracy.
A Ty za to przeginasz w drugą stronę. Nie każdy facet to świnia. Chyba, że mnie się
trafił ten nikły procent. Szczęściara widać ze mnie.
--
Jeder tut's auf seine Weise
Ewa (30.4), Julka (4), Zuza (3.1)
http://julka.gourl.org , http://zuza.gourl.org
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2007-09-10 10:05:14
Temat: Re: co mam zrobić?siwa napisał(a):
>
> Wybacz, ale idylla którą roztaczasz to przywilej nikłego procentu.
> Większość się kłóci, zdradza żony i spędza całe dnie w pracy.
>
czyli normą uczynić margines?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2007-09-10 10:06:51
Temat: Re: co mam zrobić?siwa napisał(a):
> Lukasz Kozicki <R...@v...cy.invalid> napisał(a):
>
>> dlatego dzieci z rozbitych rodzin same maja
>> najczęściej rozbite rodziny.
>
> I mają nieszczęśliwe życie?
> Doprecyzuję: nie można mieć szczęśliwego życia bez samca/samicy na
> pokładzie?
>
Łukasz Kozicki pisze o rodzinie, czyli rodzicach i dzieciach. Łatwiej i
szczęśliwiej jest w życiu, gdy się ma kochających się rodziców.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2007-09-10 12:17:59
Temat: Re: co mam zrobić?Klara Bemol <h...@w...pl> napisał(a):
> Łatwiej i
> szczęśliwiej jest w życiu, gdy się ma kochających się rodziców.
Najzabawniejsze jest to, że nie mamy wzajemnego porównania.
W jakiej skali mierzysz łatwość? W izach?
Bo ja uważam, że jestem o 4 fany szczęśliwsza od Ciebie.
--
s i w a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
17. Data: 2007-09-10 12:53:11
Temat: Re: co mam zrobić?siwa napisał(a):
> Klara Bemol <h...@w...pl> napisał(a):
>
>> Łatwiej i
>> szczęśliwiej jest w życiu, gdy się ma kochających się rodziców.
>
> Najzabawniejsze jest to, że nie mamy wzajemnego porównania.
> W jakiej skali mierzysz łatwość? W izach?
> Bo ja uważam, że jestem o 4 fany szczęśliwsza od Ciebie.
>
ja Ci szczęścia życzę i nie wyliczam
a każdy ma takie szczęście, jakie sobie wypracuje i jakim obdarza innych
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
18. Data: 2007-09-10 13:31:57
Temat: Re: co mam zrobić?siwa napisał/wrote dnia/on 2007-09-09 23:32:
> Lukasz Kozicki <R...@v...cy.invalid> napisał(a):
>> I jak dziecko wychowywane w rozbitej rodzinie nauczy
>> się rozwiązywania małżeniskch konfliktów, jak nauczy się kochać
>> wiernie, cierpliwie, w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli -
>> bez przykładu rodziców, choćby nawet był to przykład ułomny?
>
> Identycznie jak nauczyli się nasi ojcowie i matki, kiedy dziadkowie
> zginęli w kampanii wrześniowej, w powstaniu warszawskim, styczniowym,
> listopadowym i na wojnie trzydziestoletniej.
Śmiem twierdzić, że dzieci wychowane tylko przez matki zawsze miały
kłopoty z adaptacją do "normalnego" życia, z tym że teraz jest im
jeszcze trudniej niż było 100 czy 200 lat temu.
> Wychowywanie przez matki ma historię długą jak świat i jakoś mimo
> wszystko gatunek od tego nie wymiera.
Wydawało mi się, że rozmawiamy o nieco wyższym poziomie komfortu
życia niż "groźba wymarcia gatunku".
> Wybacz, ale idylla którą roztaczasz to przywilej nikłego procentu.
> Większość się kłóci, zdradza żony i spędza całe dnie w pracy.
Idylla? Normalne życie. Myślę, że w typowej rodzinie (czyli z
wyjątkiem rodzin patologicznych) _więcej czasu_ przynajmniej zgrubsza
przypomina tę "idylle" czyli raczej *stan normalny* - niż stan wojny
między małżonkami.
Oczywiście wszędzie zdarzają się kłótnie, i wręcz źle by było gdyby w
ogóle się nie zdarzały - ale zwróć uwagę, że nie pisałem o "braku
kłótni" tylko o umiejętności rozwiązywania konfliktów. Powiedziałbym
wręcz, że każdy rozwiązany konflikt (kompromisem, zgodą, przebaczeniem,
zrozumieniem stanowiska drugiej strony, miłością czy wyrzerzeniem)
wzmacnia małżonków i małżeństwo, a każdy "zamieciony pod dywan" -
osłabia. Właśnie umiejętność rozwiązywania konfliktów, pokazanie
dzieciom, że jak rodzice się pokłócą, to potrafią się też pogodzić,
wybaczyć, przytulić i wspólnie żyć dalej, jest niesamowicie ważna w
wychowaniu dziecka. Pokazanie, że jak się kłócą, to się rozwodzą -
jest najgorszym możliwym wzorem konsekwencji kłótni... (Generalizuję
- nie myśl proszę, że chcę oceniać jakieś Twoje wybory życiowe).
Gdzieś widziałem jakieś statystyki z których wynikało, że ponad 60%
Polaków nigdy nie zdradziło żony, ale nie wiem na ile można tym
statystykom ufać. W innych widziałem, że ponoć 25 do 30% Polaków
"zdradza" swoją żonę, ale nie wiem jak w tym określeniu rozumieć
czas teraźniejszy w trybie niedokonanym. Myślę jednak, że z tą
większością trochę przesadzasz.
A co do spędzania całych dni w pracy (w wypadku mężczyzn mających pracę)
- to niestety się zgadzam, jest to smutna rzeczywistość w Polsce.
Rzeczywistość, która jednak ma pewnie wiele różnych powodów. Myślę, że
między innymi powodem jest sytuacja gospodarcza i presja na pracowników,
ale także przykład jaki im dali ich ojcowie, żyjący w znacznie
trudniejszej rzeczywistoścu PRL-u. Myślę, że kolejnym powodem jest to,
że (niebezpiecznie generalizując) współcześni mężczyźni nie nauczyli
się od swoich ojców jak być ojcami, nauczyli się natomiast pracować -
ale w swoim domu czują się bezradni, nie wiedzą jak sobie radzić ze swoim
"ojcostwem" i "mężostwem" - więc wolą robić to co robią dobrze (w swoim
mniemaniu) - czyli pracować. Nie jestem psychologiem, pewnie powodów
takiego stanu byłoby można znaleźć więcej. Ale tu właśnie może być bardzo
ważna rola żon, by uświadamiały swoim mężom, że i one same i ich dzieci
bardzo chcą, potrzebują obecności mężów/ojców w domu.
Pozdr,
--
ŁK
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
19. Data: 2007-09-10 13:37:46
Temat: Re: co mam zrobić?> Klara Bemol <h...@w...pl> napisał(a):
>
> > Łatwiej i
> > szczęśliwiej jest w życiu, gdy się ma kochających się rodziców.
>
> Najzabawniejsze jest to, że nie mamy wzajemnego porównania.
> W jakiej skali mierzysz łatwość? W izach?
> Bo ja uważam, że jestem o 4 fany szczęśliwsza od Ciebie.
szczescie sie ma w "glowie", dlatego jest nieprownywalne. Nie bron tak
zaciekle braku ojca/matki w rodzinie. Do pelnego wychowania dziecko potrzeba i
mamy i taty, ale nie oznacza to, ze dziecko bedzie czulo sie nieszczesliwe.
Ktos tu powil o wzorcach. Chocby nie wiem jakbys sie starala, wzorem ojca byc
nie mozesz dla swojego syna. Sama kiedys pisalas, ze jestes przyzywczajaona do
ukladu mama/dziecko i kropka. Innej mozliwosci nie widzisz. I o to wlasnie
chodzi. Czy to oznacza, ze _czujesz_ sie mniej szczesliwa? pewno nie.
Tylko czemu ojcowie walcza o swoje prawa w wychowaniu dzieci, podpierajac sie
wieloma badaniami nad wplywem braku ojca w wychowaniu. Gdyby nie mialo to
znaczenia, to nie bylo by takiej afery.
iwon(K)a
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
20. Data: 2007-09-10 13:49:35
Temat: Re: co mam zrobić?
Użytkownik "Lukasz Kozicki" :
> Gdzieś widziałem jakieś statystyki z których wynikało, że ponad 60%
> Polaków nigdy nie zdradziło żony, ale nie wiem na ile można tym
> statystykom ufać. W innych widziałem, że ponoć 25 do 30% Polaków
> "zdradza" swoją żonę, ale nie wiem jak w tym określeniu rozumieć
> czas teraźniejszy w trybie niedokonanym. Myślę jednak, że z tą
> większością trochę przesadzasz.
>
Chyba żyję w jakimś dziwnym środowisku bo wśród moich bliskich znajomych
45-50 latków z mojego kregu towarzystkiego (około 40 par) rozpadła się
_więcej_niż_połowa_ małżeństw_.
Większość po czterdziestce, kiedy dzieci dorosły.
To znaczy część z nich formalnie jest jeszcze małżeństwami, ale faktycznie
nie mają ze sobą wiele wspólnego, czasem trzyma ich razem wspólny
dom/majątek.
Ze swoim mężem - (niebawem 24 rocznica ślubu) stanowimy pod tym względem
wyjątek i jest to dla mnie dość dziwne, bo na początku wydawało mi się ze
jesteśmy raczej parą niedobraną, rządzą nami obydwojgiem bardzo silne
emocje.
Może to na tym polega - jak silne emocje - to jest związek, a jak emocje
"letnie" to łatwo wygasają ?
Nie wiem - nie jestem w stanie dać żadnej recepty na życie.
Pozdrowienia
Basia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |