Data: 2008-11-02 19:21:37
Temat: Re: co zobaczył luke skywalker?
Od: "Redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Przemysław Dębski" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:gekie3$fe0$1@inews.gazeta.pl...
> Użytkownik "Redart" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:gekb0c$kg2$1@news.onet.pl...
>
>> najoględniej:
>> kiedy wyruszasz na krucjatę przeciwko złu, wyruszaj w głąb siebie.
>> btw. z buddyjskiego punktu widzenia 'zło' jest projekcją, nie istnieje
>> niezależnie. Gwiezdne Wojny czerpały z tych idei dalekowschodnich,
>> podobnie jak potem Matrix. W taki 'komercyjno-kosmiczny' sposób
>> film amerykański stara się osłabić sztywność podziału na dobro i zło,
>> Boga i Szatana, silnie kreślonych przez Chrześcijaństwo. Jest to
>> odpowiedź na generalną potrzebę zachodnich społeczeństw chrześcijańskich,
>> które podział na "Dobro" i "Zło" postrzegają jako zbyt uproszczony
>> i traktowany zbyt 'zewnętrznie'. Idee dalekowschodnie operujace pojęciem
>> umysłu i jego projekcji zamiast zewnętrznego Boga, pozwalają zbliżyć
>> się do zła i wzięcia za nie odpowiedzialności, ale także uznania, że
>> są różne odcienie zła i wiele zależy od punktu widzenia. Luke odkrywając,
>> że walczył sam ze sobą jak z największym wrogiem, przygotowuje się do
>> tego,
>> by w największym wrogu rozpoznać swego ojca - osobę, którą kocha i która
>> tej miłości potrzebuje. Przygotowuje siędo tego, by nawet w największym
>> ferworze walki nie wpaść w pułapkę, kiedy ze zwalczajacego zło stanie
>> się jego kreatorem.
>>
>> BTW. To także takie symboliczne 'wyrywanie się nastolatka z domu',
>> ktory nosi w sobie rodziców i działa podług ich 'podpowiedzi' ;)
>
> To wiele wyjaśnia w kontekście twojej stronki pt. dzieci na psp :)
Jak nas ojciec zaczął zabierać na Gwiezdne Wojny do kina, to
ta scena z Lukiem walczącym z samym sobą zrobiła ogromne wrażenie.
To jedna z tych bezsprzecznie kultowych. Zdaje się, że mogła być
o tym jakaś 'poważniejsza rozmowa' po filmie (jak u Trena). Jej
wymiar symboliczny głęboko, ale to naprawdę głęboko zapadł mi
w duszę. Ciekawe, że ta scena właśnie tak oddziałuje na dzieci.
Pisano tony analiz fenomenu popularności gwiezdnych wojen,
w szczególności są takie, które konkretnie jadą wg archetypów,
choćby sformułowanych przez Junga.
Małe dziecko nie jest w stanie poradzić sobie z tematem
relatywizmu dobra i zła. Musi mieć kreskę postawioną jasno
i ufać, że rodzice tę kreskę dokładnie widzą. Musi przymykać
oko na zauważane niespójności. Tego wymaga prawidłowy rozwój.
Ale w końcu dojrzewa do tego, by wszystkie niespójności i wyparcia
'wypchnąć' na światło dzienne i jeszcze raz im sięprzyjrzeć.
Zauważyć, że 'zło' nie bierze się 'znikąd'. Ta scena,
poprzedzona znaczącymi słowami Jody, wg mnie dokładnie uderza
w tę nutę. Przekreśla ideę 'zło ma obcą twarz'. Przekreśla
także pogląd 'zło można zwalczyć bezmyślną walką ze złem'.
|