Data: 2001-05-25 06:20:31
Temat: Re: cos o studiach...
Od: "Asmira" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Tylko ilu jest takich pilnych studentow...
Szczerze?
U mnie na roku jakieś 25 %.
Totalna porażka, jak spotykasz się z osobami, które w połowie maja mają już
sesję letnią za sobą.
Można niezłego doła załapać. A jak trudno jest wytłumaczyć sobie, że nie
mogło się być jedną z tych osób, bo ma się dziecko, które czasem choruje, bo
samemu czasem się na coś zapadnie, bo trzeba zarabiać na życie, a czasem
jedynym terminem spotkania ze zleceniodawcą jest właśnie ten, kiedy odbywają
się jakieś ważne zajęcia.
Co prawda niektorzy obiecuja
> sobie spelnic przynajmniej polowe tych zalecen i chodzic na zajecia ale
cos
> zwykle przeszkadza:(((( Hmm, a co do sposobow na zdanie to IMO
najwazniejsza
> jest poczta pantoflowa i wywiad wsrod starszych studentow - nawet jesli
nie
> maja starych testow czy zadan to zwykle pamietaja jak wyglada sam egzamin
:)
> A tak na marginesie - pamietasz taka mila ksiazeczke Niziurskiego "Sposob
na
> Alcybiadesa"? Z niej tez wynika, ze jednak posiadanie wiedzy jest calkiem
> oplacalne :)
Pewnie, że czytałam :)))))))))))
To co napisałam w pierwszym poście, miało być żartem. Ja np. mam w tej sesji
dwa egzaminy z profesorem, na którego mam idealny sposób. Przygotowanie do
egzaminu u niego zajmuje mi jedno popołudnie. Ale mam też inne, np. nie mogę
uzyskać zaliczenia od kobiety, bo ona zgubiła jakąś tam kartkę, na której
miała mnie zapisaną, i nie chce nawet mnie przemaglować. Odsyła mnie do
dziekana, dziekan do niej - biegam więc półtora miesiąca z podaniami. To
dopiero osłabia.
Asmira
|