Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!warszawa.rmf.pl!newsfeed.tpinternet.
pl!news.internetia.pl!not-for-mail
From: "Yans Yansen" <v...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: czy net jest bezpieczny? (długie).
Date: Sat, 15 Dec 2001 21:17:47 +0100
Organization: Netia Telekom S.A.
Lines: 155
Message-ID: <2...@2...17.138.100>
References: <9vd4jk$2ti$1@news.tpi.pl> <3c1a2e3a$1@news.vogel.pl>
<9vfbjh$npc$1@news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: 213.17.138.100
X-Trace: news.internetia.pl 1008447600 2227 213.17.138.100 (15 Dec 2001 20:20:00 GMT)
X-Complaints-To: a...@i...pl
NNTP-Posting-Date: 15 Dec 2001 20:20:00 GMT
X-Tech-Contact: u...@i...pl
X-Server-Info: http://www.internetia.pl/news/
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2600.0000
X-MSMail-Priority: Normal
X-Priority: 3
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:117673
Ukryj nagłówki
W odpowiedzi na słowa Użytkownika "Mania" :
Widzę, że postów na ogłoszenie napłynęło już dość sporo, nie widzę
jednak żadnych konstruktywnych odpowiedzi na postawione pytanie. Jako, że od
ponad roku zajmuję się tym tematem właśnie, postaram się przedstawić moje
zdanie na zadane pytanie.
Otóż to, czy net jest bezpieczny, czy nie, zależy od indywidualnych
predyspozycji danego osobnika. Net tworzy między rozmówcami barierę, przez
którą łatwiej nawiązać kontakt. Nie trzeba się otwierać, żeby porozmawiać.
Skryci za literkami ludzie mają dwie możliwości. Być względem swojego
rozmówcy szczerymi, lub udawać kogoś innego. I jedno i drugie rozwiązanie
jest niesamowicie łatwe w realizacji. Odpowiednio dawkowany net nie jest
niebezpieczny, niemniej jednak nawet mając ku niemu podejście jak
najbardziej świadome nalezy uważać na ludzi, z którymi się rozmawia.
Zachować dla siebie prywatną gwarancję, na wypadek, gdyby osoba po drugiej
stronie okazała się kimś zgoła innym niż dała się poznać. Tak więc trzeba
się ostro pilnować, aby nie dać się ponieść emocjom i w pełni zaufać
literkom, bo naprawdę cienka jest granica między tym co dobre a tym co złe.
Dobrze dawkowany net jest przyczyną nawiązania naprawdę wartościowych
kontaktów z ludźmi nie tylko z całego kraju, ale i świata. Często te
znajomości materializują się w rzeczywistym świecie.
Po drugiej stronie zagadnienia stoi szkodliwość netu. Znam też takie
przypadki, kiedy 25 letni facet potrafił spędzać przed komputerem po 12-16
godzin dziennie tylko i wyłącznie rozmawiając z ludźmi. Widać było po nim
(zresztą sam to mówił), że uzależnił się od wirtualnej rzeczywistości.
Zarzucił niemal wszelkie kontakty w rzeczywistości na rzecz tych
wirtualnych. Rozmawiając z kimś na ulicy, czy w knajpie ciężko było z nim
zamienić kilka sensownych zdań. Za to rozmawiając z nim przez komputer widać
było, jak rozwijał skrzydła i zmieniał się naprawdę nie do poznania. To
tylko jeden przypadek szkodliwego działania netu, który ośmieliłem się
przytoczyć, ale nie jedyny jaki znam. W przeciągu roku zapoznałem się
naprawdę z dość dużą ilością ludzi, poznałem ich zapatrywanie na net,
obserwowałem zza rogu. I jestem pewien tego, że net jest bezpieczny, ale
TYLKO jeśli jest prawidłowo dawkowany.
Nieobce mi są również układy typu zdrada - rozwód - nowy związek, o
szukaniu kochanków przy pomocy sieci już nie wspomnę, bo wydaje się to być
oczywiste.
Nie ma sensu rozpisywać się w nieskończonośc, bo naprawdę jest o czym
dyskutować. Jeśli mógłbym polecić jakąś literaturę na ten temat, to chyba
tylko i wyłącznie książkę Particii Wallace "Psychologia Internetu"
(wydawnictwo Rebis www.rebis.com.pl ) Bardzo dobrze napisana ksiązka i w
pełni opisująca wirtualny świat i panujace w nim zależności.
Teraz krótkie odpowiedzi na postawione pytania.
> łatwość inwigilacji i właściwie niemoc ochrony przed nią
Inwigilacja to zbyt na wyrost powiedziane. Znalezienie jakiejkolwiek
informacji w necie na temat danej osoby nie przedstawia bynajmniej większego
problemu. Wystarczy w zasadzie znać imię, nazwisko, i miejscowość, w której
mieszka dana osoba, a wyszukanie jej to tylko kwestia co najwyżej kilku
godzin. Równo w grudniu zeszłego roku zrobiłem na ten temat mały
eksperyment. Znając nazwisko osoby (pozostawione w mailu) w ciągu 4 godzin
znalazłem się przed oknami jej domu. Podobnie i ja stałem się kiedyś
obiektem eksperymentu. Osoba znająca tylko moje imię i adres mailowy
przysłała mi mój własny adres domowy wraz z numerem telefonu, który to numer
jest zastrzeżony. Zapytana, ile czasu jej to zajęlo, odpowiedziała, że
niecałą minutę. I ja w to wierzę. Czasem wystarczy wiedzieć z kim pogadać,
żeby dowiedzieć się dowolnych rzeczy o danej osobie.
Nie można więc powiedzieć o inwigilacji w necie, bo to nie jest
inwigilacja. To tylko chwila szukania. Trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać.
Ochronić przez nią też nie ma możliwości. W zasadzie tylo jedna. Być
zameldowanym pod danym adresem, a mieszkać na przykład na sąsiedniej ulicy
;-)
> łatwość manipulowania
W necie jest jedna niepisana zasada. Nie zadaje się pytań, na które
odpowiedź byłaby niewygodna lub niepożądana dla zadającego pytanie. Tutaj
nie zadaje się zbędnych pytań. Jeśli już takowe się zadaje, to konkretne
pytania. Konkretne pod jakim względem ? Otóż takie, które pasują pytającemu.
Jeśli na przykład ktoś szuka kochanki, to nie pyta potencjalnej kandytatki,
czy ma faceta. Jeśli ktoś szuka żony, wystarczy mu deklaracja, że kandydatka
jest panną. I tak w koło Macieju. Pytania, na które sami pytający znają
odpowiedź. Aż korci, żeby poeksperymentować. Proszę bardzo. Facet przez pół
roku udający kawalera - ani jednego zbędnego pytania. Wystarczyła deklaracja
"jestem kawalerem" Wystarczyła. Kobieta przez 4 miesiące podająca się za
studentkę. Żadnego pytania. Dziewczyna szukająca w necie partnerów do seksu
na żywo. Ani jednego zbędnego pytania ani z jej strony, ani z potencjalnych
kandydatów. Chcesz mnie, proszę bardzo. Jestem Twoja i tylko Twoja. Zdanie
powtarzane na 3 chatach jednocześnie do 4 osób. Żadnego zastanowienia ze
strony facetów, czy dziewczyna mówi prawdę. I znów to tylko kilka
przykładów. Nawet nie sięgając w głąb pamięci mógłbym je mnożyć do znudzenia
włącznie. Ale nie o to chodzi.
> łatwość nawiązywania kontaktów z jego przykrymi konsekwencjami
Tak, w necie o wiele łatwiej nawiązać kontakt niż w rzeczywistości.
Wyobraźcie sobie, że idąc ulicą nagle zatrzymujecie przypadkowego
przychodnia i nawiązujecie miłą rozmowę. Możliwe, ale rzadko praktykowane. A
w necie ? W necie to norma. Główna droga do nawiązania znajomości. Zaczynam
rozmowę z całkowicie nieznaną mi osobą i dalej znajomość się ciągnie. Daleko
patrzeć. Na pewno wielu z Was tutaj, czytając listę nawiązało kontakt z
innymi osobami. Nawet odpowiadając na czyjegoś posta na grupie nawiązuje się
mimowolnie kontakt z tą osobą.
Konsekwencje tego mogą być przeróżne. W zdecydowanej większości ludzie w
necie mówią prawdę o sobie, ale czasem można się nieźle przejechać.
Osobiście uniknąłem przykrości z tego powodu, bo wszystkie moje netowe
kontakty przeniesione zostały do reala i raz od czasu są takie spotkania
uskuteczniane.
Przykrą konsekwencją może być zbytnie zaangażowanie emocjonalne względem
osób poznanych przez net. Net ma to do siebie, że sam istnieje i istnieć
będzie, ale ludzie są słabym ogniwem. Zjawiają się, są, dłużej, czasem
krócej, aż nagle znikają całkowicie. Czasem tylko zmieniają miejsce
zamieszkania, przenoszą się w inne miejsce, inny chat. W świadomości osoby,
która została opuszczona pozostaje pustka po zniknięciu osoby, której się
ufało, z którą przegadało się dziesiątki wieczorów, setki godzin. Na takie
sytuacje trzeba się niestety uodpornić, bo odejście zaufanej osoby jest
cierpieniem psychicznym dla osoby opuszczonej. Moim zdaniem, aby nie ponosić
przykrych konsekwencji nawiązywania kontaktów trzeba mieć cały czas w
świadomości fakt, że osoba może nagle zniknąć. Pożegnać się jak codzień i
już więcej nie zjawić. Takie odejścia spotkały mnie kilkukrotnie, ale nie
przeżywam tego, lecz mówię sobie wtedy: było fajnie, kiedyś musiało się
skończyć, świat idzie dalej, czas upływa. Trudno się mówi. To może jakaś
forma znieczulicy społecznej, ale twarde reguły internetu są niestety nie do
obejścia.
> (bo przecież jest cała masa pozytywnych :o) na szczęście)
O wiele więcej widzę w takich kontaktach cech pozytywnych. Ale tym razem
daruję, bo i tak już się rozpisałem.
> co jeszcze?
> znacie metody bezpiecznego surfowania?
Rozsądek i trzeźwość umysłu. I samokontrola w działaniu.
> - surfować tak by nie być atrakcyjnym obiektem dla potencjalnych
> invigilantów
To nie jest metoda. Jeśli w jakiś sposób nie ukażesz swojej atrakcyjności,
to z nikim długo nie utrzymasz kontaktu. A często nawet ciekawa rozmowa jest
dla rozmówcy oznaką, że obiekt z którym rozmawia jest dla niego atrakcyjny.
Tu niekoniecznie chodzi o atrakcyjność wizualną. Nigdy nie wiesz na kogo
trafiasz w necie i co dla niego jest atrakcyjne.
> - surfować tak by nie musieć bać się potencjalnych niebezpieczeństw
> tzn. - wszystko co robię jest uczciwe, szczere, nie wymaga kamuflażu
Szczerość i uczciwośc - tak, ale nie w 100%. Zawsze, ale to zawsze należy
sobie zostawić jakiś margines bezpieczeństwa. Niekoniecznie jakieś wielkie
kłamstwo, ale... no własnie. Jedyne, czego możesz się trzymać, to bycie
szczerą, ale tak rozmawiać ze swoim interlokutorem, aby mówić tylko to, co
chcesz, żeaby usłyszał. Nie umiem tego dokładniej wyjaśnić. Ja to widzę
przed sobą, w sobie, ale ja to po prostu stosuję. Nie umiem przekazać tej
recepty. Do tego trzeba dojść samemu.
Albo samej.....
Pozdruffska
Yans Yansen
|