Data: 2003-02-07 09:33:46
Temat: Re: dlaczego nie odchodzimy? dlaczego nie odchodzę?
Od: p...@o...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
> Byc moze nie odchodzisz, Pasjo, bo juz masz w sobie nabudowane poczucie
> winy. Bo juz dzis ciezar oskarzen Cie przerasta, a wiesz, ze pozniej bedzie
> jeszcze gorzej. I bedzie, przysiegam. Do meza dolacza inni. Dolacza Twoi
> bliscy. Dolaczy otoczenie. Plus samooskarzenia. Jakkolwiek bedziesz czula,
> ze czynisz dobrze dla siebie, bedziesz tez musiala widziec, ze krzywdzisz
> swoich bliskich. Ze krzywdzisz meza (a na pewno bedzie sie czul skrzywdzony,
> ma do tego prawo. W koncu to nie on odchodzi, a winny jest ten, po kim te
> wine widac. Taka jest obiegowa opinia)
masz rację.
może dlatego wciąż jestem.
myślę, jak wiele rozmów przeprowadziłam z TZ. ile razy komunikowała potrzeby
swoje, dzieci...
i cisza. cisza. cisza. z tłumaczeniem przedwczorajszym: "nie miałem
świadomości, że jest tak źle".
masz rację.
już stoję pod pręgierzem.
trwam.
> Zbieraj sily. Duzo sil. Albo do reanimacji, jesli kiedys w nia przypadkiem
> uwierzysz,
w reanimację nie uwierzę. może zdarzyć się tylko siła inercji, wynikającej z
mojego bezwładu i niemocy werbalnego i niewerbalnego zmagania się z TZ.
powiedziałam wszystko.
wyjasniłam wszystko.
chyba zamieszkam w piwnicy.
jak telewizor.
> albo do odejscia. Bedziesz ich potrzebowala bardzo, bardzo,
> niewyobrazalnie duzo.
wciąż więcej...
> Margola
>
>
>
>
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|