Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 11


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-07-30 07:44:14

Temat: Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?
Od: "Ania K." <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


> Haniu, a czy TZ Cie popiera - nie mowie o przeprowadzaniu rozmowy z mama,
> ale o samym fakcie popierania?

O właśnie. To jest BARDZO ważne. Bez tego poparcia/oparcia będą tylko same
zgrzyty, bo On może nie widzieć tych "wad", które Ty widzisz.
Mój TŻ zawsze stał i stoi za mną murem. Jak mi Teściowie robili przykrości
to TŻ zawsze był ze mną. Jak trzeba było (tzn. jak byli naprawdę
nieprzyjemni) to się do nich nie odzywał.

Pozdraiwam
Ania


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2002-07-30 08:19:04

Temat: Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?
Od: "Sokrates" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Ania K." <a...@w...pl> napisał w
wiadomości news:ai5g1l$ldp$1@pippin.warman.nask.pl...
> Mój TŻ zawsze stał i stoi za mną murem. Jak mi Teściowie
robili przykrości
> to TŻ zawsze był ze mną.

To bardzo dobrze. Masz dorosłego i dojrzałego mężczyznę,
który w pełni zasługuje na miano męża. Myślę tutaj o tym, ze
nie wszyscy z chwilą zawierania małżeństwa (tak kobiety, jak
i mężczyźni) są w pełni gotowi na "zerwanie" własnych więzi
rodzinnych, by stanowić faktycznie niezależną, nową własną
rodzinę. Znam różne przykłady, gdzie małżeństwa, przez dość
długi okres czasu nie potrafią stworzyć pełnej rodzinnej
jedności, warunkującej udane i bezkonfliktowe pożycie.
Często bywa, gdy mąż posiada w sobie duży zasób
"mamisynkostwa" przez co dokonuje wyborów między własną
matką a nadrzędną jakby nie było żoną. Często bywa, że żona
wychowywana pod rodzinnym kloszem nie potrafi w pełni
oderwać się od własnej matki, w której widzi jedyne źródło
bezpieczeństwa i tym samym nie wspiera własnego męża, nie
okazując mu tym samym odpowiedniego dla jego roli
autorytetu. Pisząc ten post zaczyna chodzić mi po głowie
nowy wątek związany z modelem rodziny. Partnerski, czy
tradycyjny? Kiedyś byłem za partnerskim, teraz coraz
bardziej skłaniam się ku tradycyjnemu, ale o tym w innym
odcinku. W każdym bądź razie gratuluję tobie męża, który
jest tylko twoim mężczyzną:-))
Darek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2002-07-30 08:23:59

Temat: Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?
Od: "Ania K." <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Sokrates" <d...@w...pl> napisał w wiadomości
news:ai5hqs$cv4$1@news2.tpi.pl...

(ciach jestem pod wrażeniem)

Chyba wydrukuję to TŻ-towi, bo zabrzmiało świetnie.
Żeby móc też pochwalić swoją osobę ;))))))))))) dodam, że ktoś z moich
znajomych powiedział, że zawsze z TŻ jesteśmy razem (nawet jak osobno) i
nigdy nie damy złego słowa powiedzieć na siebie nawzajem.
Co nie znaczy, że czasem nie ponarzekam przyjaciółce, ale tak też czasem
trzeba ;)))))))))))))

Pozdrawiam chłodniutko dla ochłody
Ania


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2002-07-30 09:01:50

Temat: Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?
Od: "Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Ania K." <a...@w...pl> napisał w wiadomości
news:ai5g1l$ldp$1@pippin.warman.nask.pl...
>
> > Haniu, a czy TZ Cie popiera - nie mowie o przeprowadzaniu
rozmowy z mama,
> > ale o samym fakcie popierania?
>
> O właśnie. To jest BARDZO ważne. Bez tego poparcia/oparcia
będą tylko same
> zgrzyty, bo On może nie widzieć tych "wad", które Ty widzisz.

Trudne pytanie. Postawę TŻ można by krótko streścić w
następujący sposób: "ja rozumiem, że ci jest przykro, tylko nie
rozumiem, dlaczego" :) Z niewielką domieszką "moja mama juz taka
jest" i "weź to olej" oraz śladową ilością "wynajdujesz sobie
problemy tam, gdzie ich nie ma". Dlatego rozpaczliwie poszukuję
sposobu na ukazanie mu z pełną jasnością niewłaściwości
postępowania teściowej (;)). Bo obawiam się, że stan obecny
rzeczywiście nie wygląda specjalnie groźnie, a moje
katastroficzne wizje* mogą zostać uznane za panikarstwo.

Zaś wytłumaczenie TŻ, że coś faktycznie nie gra, wydaje mi się
absolutnie kluczowe. Inaczej skończy się na wspomnianym przez
Madzika "Mamo, Hania nie chce abyś się wtrącała", co mi się
wydaje mało skuteczne. Jasne, że TŻ powinien stać za mną murem,
pod warunkiem, że jest przekonany, że mam rację, nie?

A sytuacja komplikuje się trochę dodatkowo, bo TŻ to człowiek
wyznający zasadę "święty spokój ponad wszystko i jeśli coś
działa, to po co to naprawiać". Więc jeśli można uniknąć
konfrontacji, to będzie jej unikał. Tym bardziej, że zdaje sobie
sprawę, że ja nie będę się z nim bawić w gierki typu ciche dni,
szantaż emocjonalny i takie tam.

> Mój TŻ zawsze stał i stoi za mną murem. Jak mi Teściowie
robili przykrości
> to TŻ zawsze był ze mną. Jak trzeba było (tzn. jak byli
naprawdę
> nieprzyjemni) to się do nich nie odzywał.

No to gratuluję Ci TŻ - opisana postawa wcale nie jest wśród
facetów częstą przypadłością. Mam wrażenie, że TŻ też broniłby
mnie zdecydowanie, gdyby konflikt był ewidentny (w sprawie
karmienia mnie na siłę zadziałał całkiem skutecznie).

*Moje katastroficzne wizje: poziom katastroficzności rośnie
wprost proporcjonalnie do czasu spędzonego na rozważaniu
problemu. Obecnie zaczynam się poważnie zastanawiać, czy teoria,
którą na początku odrzuciłam, chcąc być grzeczną dziewczynką,
nie jest jednak słuszna. Teoria jest następująca: teściowa nie
potrafi się pogodzić z odejściem synów (dziewczynie brata TŻ
robi to samo) z domu, a dyrygując nimi i nami stwarza złudzenie
(mam nadzieję, że to złudzenie :), że w dalszym ciągu jesteśmy
małymi dziećmi, całkowicie jej podporządkowanymi, i to ona nadal
jest Kobietą Numer Jeden w zyciu swoich synów. Tak czy nie, a
jeśli tak, to co z tego wyniknie i jak uniknąć trzeciej wojny
światowej?

Dodam tutaj, że duży udział w powstaniu powyższej hipotezy miało
wspomniane karmienie na siłę, dla mnie mocno podejrzane
psychologiczne. Z drugiej strony z tego, co obserwuję, w
środowisku, z którego pochodzi TŻ, matriarchat i uczestnictwo
rodziców w życiu dorosłych dzieci jest silnie zakorzenione -
tutaj normą jest np. organizowanie imprez urodzinowych z
rodzicami, dziadkami i znajomymi jednocześnie, z dużym udziałem
mam w przygotowaniach; dla mnie na początku było to coś w
rodzaju szoku kulturowego.

Dzięki za dotychczasową pomoc, liczę na dalszą i pozdrawiam
Hanka, coraz bardziej zła i coraz mniej rozumiejąca ;)
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
a...@w...pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2002-07-30 09:26:26

Temat: Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?
Od: "Ania K." <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

(pociachałam tekst i zostawiłam co u mnie)

> Trudne pytanie. Postawę TŻ można by krótko streścić w
> następujący sposób: Z niewielką domieszką "moja mama juz taka
> jest" i "weź to olej"

Mój TŻ tak mi tłumaczy zachowanie swojego Ojca, ale z tym mogę się trochę
zgodzić, bo On ma 72 lata i pewnie już nic Go nie zmieni. Co nie zmienia
faktu, że porządnie mnie wkurza i TŻ-ta też.

> Jasne, że TŻ powinien stać za mną murem,
> pod warunkiem, że jest przekonany, że mam rację, nie?

Tak, ale tylko jak jesteści sami może się z Tobą niezgodzić. Nigdy przy
Teściowej lub innych osobach. Oczywiście IMHO.

> A sytuacja komplikuje się trochę dodatkowo, bo TŻ to człowiek
> wyznający zasadę "święty spokój ponad wszystko i jeśli coś
> działa, to po co to naprawiać". Więc jeśli można uniknąć
> konfrontacji, to będzie jej unikał.

Mój TŻ również stara się unikać konfrontacji tzn. poważnych rozmów z nimi,
ale przez nasze wspólne lata od samego początku dawał do zrozumienia swoim
rodzicom, że jednak stoi po mojej stronie.

> No to gratuluję Ci TŻ - opisana postawa wcale nie jest wśród
> facetów częstą przypadłością.

To przyznam, że nie doceniałam w tej kwestii TŻ-ta dostatecznie (bo
oczywiście doceniałam). Wydawało mi się to normalne. Ja też nigdy nie
pozwalam złego słowa powiedzieć na TŻ-ta, ani stawiać Go w kłopotliwych
sytuacjach przez mioch rodziców.

> Mam wrażenie, że TŻ też broniłby
> mnie zdecydowanie, gdyby konflikt był ewidentny (w sprawie
> karmienia mnie na siłę zadziałał całkiem skutecznie).

O takich właśnie sytuacjach piszę. W mniej ważnych nie było sensu. Może
dlatego, że Teściowa nie starała się mną dyrygować, a jak coś mi się nie
podoba to staram się to delikatnie Jej przekazać. Jeżeli to faktycznie jakaś
głupota która mnie w danej chwili wkurzyła, a innym razem nie zrobiłaby
wrażenia to staram się przemilczeć i zagryźć zęby.

I nadal jestem zdania, że Ty powinnaś porozmawiać ze swoją Teściową (to jest
"trudna rozmowa"). Może Ty też boisz się konfrontacji???? Mężczyźni nie
zawsze rozumieją takie "głupoty, bo przecież to żaden problem". A Ty możesz
deliktnie przy podobnej okazji napomknąć Jej o swoich odczuciach. Może
rozwinąć się w ten sposób budująca rozmowa. Oczywiście nie mówię tu o
wyrzucaniu nagromadzonej złości.

> *Moje katastroficzne wizje: poziom katastroficzności rośnie
> wprost proporcjonalnie do czasu spędzonego na rozważaniu
> problemu.

I dlatego powinnaś (IMHO) załatwić tą sprawę.

> Teoria jest następująca: teściowa nie
> potrafi się pogodzić z odejściem synów (dziewczynie brata TŻ
> robi to samo) z domu, a dyrygując nimi i nami stwarza złudzenie
> (mam nadzieję, że to złudzenie :), że w dalszym ciągu jesteśmy
> małymi dziećmi, całkowicie jej podporządkowanymi, i to ona nadal
> jest Kobietą Numer Jeden w zyciu swoich synów. Tak czy nie, a
> jeśli tak, to co z tego wyniknie i jak uniknąć trzeciej wojny
> światowej?

Bardzo możliwe, że właśnie tak jest. Ale w takiej sytuacji to TŻ powinien
dać jasno do zrozumienia, że Ty Nią jesteś (Kobietą Nr 1).
Wracając do mandarynek to może na przyszłość TŻ powinien usadzić Teściową
przy stole, żeby nie chodziła Ci po kuchni. Na Jej protesty zawsze może
powiedzieć, że Ty sobie świetnie radzisz (pysznie gotujesz) i chciałaś
wszystko zrobić po swojemu. Co z tego, że u nich się je z mandarynkami??? U
Was się tak nie je i już.

> Dodam tutaj, że duży udział w powstaniu powyższej hipotezy miało
> wspomniane karmienie na siłę, dla mnie mocno podejrzane
> psychologiczne.

A to mnie zaciekawiło - karmiła Cię łyżeczką ;))))))))))))

To jest dziwne. Nawet bardzo. Jak można wmuszać jedzenie w dorosłą osobę.
Zresztą w dziecko też nie można to jest okropne brrr.

> Z drugiej strony z tego, co obserwuję, w
> środowisku, z którego pochodzi TŻ, matriarchat i uczestnictwo
> rodziców w życiu dorosłych dzieci jest silnie zakorzenione -
> tutaj normą jest np. organizowanie imprez urodzinowych z
> rodzicami, dziadkami i znajomymi jednocześnie, z dużym udziałem
> mam w przygotowaniach; dla mnie na początku było to coś w
> rodzaju szoku kulturowego.

Czy to znaczy, że Wy też tak musicie, jak Wam nie odpowiada????
Zresztą swoją drogą to rodzinna impreza odbywa się właśnie z rodzicami,
dziadkami itp. Więc nie rozumiem za bardzo szoku kulturowego. Chyba, że
chodzi o to, że musicie w tym samym czasie zapraszać swoich znajomych - ale
przecież nie musicie.

> Dzięki za dotychczasową pomoc, liczę na dalszą i pozdrawiam
> Hanka, coraz bardziej zła i coraz mniej rozumiejąca ;)

Robij kubek, albo kopnij w ścianę ;))))))
A myśl i załatwiaj sprawy na spokojnie, bo się jeszcze okaże, że TŻ wróci z
pracy, a Ty na Niego naskoczysz, bo będziesz tak nabuzowana ;)))

Tak swoją drogą to często spotykacie się z Teściami???? Jak daleko od nich
mieszkacie???? Może te spotkania trochę ograniczyć???

Pozdrawiam spokojnie
Ania


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2002-07-30 10:06:00

Temat: Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?
Od: "Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Ania K." <a...@w...pl> napisał w wiadomości
news:ai5m19$nm4$1@pippin.warman.nask.pl...
> [...]tylko jak jesteści sami może się z Tobą niezgodzić. Nigdy
przy
> Teściowej lub innych osobach. Oczywiście IMHO.

IMHO też. W domu się możemy kłócić do upadłego (tylko, kurczę, z
moim TŻ to się nawet pokłócić porządnie nie można ;), ale na
zewnątrz - nie tylko przy teściach - wspólny front :)

> [...]
> To przyznam, że nie doceniałam w tej kwestii TŻ-ta
dostatecznie (bo
> oczywiście doceniałam). Wydawało mi się to normalne. Ja też
nigdy nie
> pozwalam złego słowa powiedzieć na TŻ-ta, ani stawiać Go w
kłopotliwych
> sytuacjach przez mioch rodziców.

Bo widzisz, dla kobiet to normalne, a dla facetów - jakieś
pierdółki i o co w ogóle chodzi :) Niniejszym nakłada się na
obwinioną obowiązek pogłaskania TŻ i poinformowania Go, że jest
dzielnym chłopcem :)))

> [...]
> I nadal jestem zdania, że Ty powinnaś porozmawiać ze swoją
Teściową (to jest
> "trudna rozmowa").

Zaczynam myśleć, że w temacie dyrygowania rzeczywiście przy
następnej okazji po prostu grzecznie poproszę teściową, żeby mi
tego nie robiła, może zadziała; dodatkową motywacją będą zasługi
dla przyszłych pokoleń (czyt. dziewczyna brata TŻ :). W temacie
nalotów dywanowo-firankowych TŻ jest jakby skłonniejszy do
pertraktacji.

> Może Ty też boisz się konfrontacji????

Samej konfrontacji nie, coś ostatnio asertywna jestem (użeranie
się z budowlańcami kształci ;). Natomiast trochę boję się
skutków - póki co teściowa jest do mnie życzliwie nastawiona,
jeśli sie obrazi, to dopiero może być wesoło. No i jeśli moja
Hipoteza Katastroficzna jest prawdziwa, to teściowa może się
poczuć jeszcze bardziej zagrożona na swojej pozycji Kobiety
Numer Jeden i dopiero zacząć udowaniać... Ale przynajmniej będę
wiedziała, na czym stoję.

> [...]Oczywiście nie mówię tu o
> wyrzucaniu nagromadzonej złości.

E, to nie w moim stylu :)

>
> > *Moje katastroficzne wizje[...]
>
> Bardzo możliwe, że właśnie tak jest. Ale w takiej sytuacji to
TŻ powinien
> dać jasno do zrozumienia, że Ty Nią jesteś (Kobietą Nr 1).

Tia. Tylko najpierw musiałabym mu wbić do łepetyny, że
zagrożenie istnieje. Wiesz, co zrobi facet, jak mu zacznę wtykać
jakieś psychologiczne dyrdymały? ;)

> Wracając do mandarynek[...]

Tak dla porządku: mandarynki nie były moje, tylko Harmonny. Ale
teściową chyba mamy wspólną :)))

> > Dodam tutaj, że duży udział w powstaniu powyższej hipotezy
miało
> > wspomniane karmienie na siłę, dla mnie mocno podejrzane
> > psychologiczne.
>
> A to mnie zaciekawiło - karmiła Cię łyżeczką ;))))))))))))

Nie. Nakładała mi na talerz, nie zważając na moje zdecydowane i
wcale nie grzecznościowe (choć grzeczne) protesty, wołając
jeszcze "jedz, jedz, od tego nie zgrubniesz" :) U TŻ w domu
panował zwyczaj, że na talerzu się nie zostawia, a ja dostawałam
porcję przystawki, dwudaniowego obiadu, deseru i owoców w takim
samym wymiarze jak TŻtowy tato - górnik, więc możesz sobie
wyobrazić. W końcu pomyślałam sobie asertywnie "a dudek" i nie
zjadłam, namiauczałam TŻtowi pełne ucho i dokarmianie się
skończyło.

A w nieufności w stosunku do karmienia jako podstawowego
elementu matczynego archetypu nie jestem odosobniona, całkiem
poważni psychiatrzy pisali o tym problemie.

>
> To jest dziwne. Nawet bardzo. Jak można wmuszać jedzenie w
dorosłą osobę.
> Zresztą w dziecko też nie można to jest okropne brrr.

Ani mi nie mów o dziecku :))) To może jest śmieszne, ale nawet
jeszcze nie planując planowania dziecka, planuję już strategię
obrony przed dokarmianiem go przez babcię. Daje jakieś pojęcie o
skali problemu, nie?

> [...]
> Czy to znaczy, że Wy też tak musicie, jak Wam nie
odpowiada????

W żadnym wypadku nie musimy, zresztą w tej chwili nie mamy
warunków, tyle, że dla rodziców TŻ to norma i sam TŻ też
przyzwyczajony do takiego obrotu sprawy.

> Zresztą swoją drogą to rodzinna impreza odbywa się właśnie z
rodzicami,
> dziadkami itp. Więc nie rozumiem za bardzo szoku kulturowego.
Chyba, że
> chodzi o to, że musicie w tym samym czasie zapraszać swoich
znajomych - ale
> przecież nie musicie.

Nie musimy. Tyle że "tam" wszyscy tak robią. A dla mnie to było
zaskakujące, bo u mnie w rodzinie robiło się grzeczną (czyt.
drętwą) imprezkę dla cioć, a potem popijawę dla znajomych.
TŻtowe ciocie są jakieś bardziej rozrywkowe :) Zupełnie serio -
"tam" odległość między pokoleniami jest jakby mniejsza, przy
jednoczesnym wyraźniej okazywanym szacunku dla starszych (ja np.
mojej mamie mogę spokojnie powiedzieć, żeby nie zaglądała nam do
kątów, co u TŻ byłoby raczej nie do pomyślenia, ale z drugiej
strony mamy pijącej piwo z moimi kumplami ze studiów raczej
sobie nie wyobrażam).

> [...]
> Tak swoją drogą to często spotykacie się z Teściami???? Jak
daleko od nich
> mieszkacie???? Może te spotkania trochę ograniczyć???

Wiesz, gdybym miała w tej sprawie coś do powiedzenia... ;) Nie
no, żartuję, tak w ogóle spotkania z teściami sa raczej
przyjemne, zresztą wolę częste spotkania z nimi (u nas i u
nich - w sumie wychodzi raz na 8-10dni, to tylko 15km) niż
kontakty z moimi rodzicami, którzy owszem, wołają wielkim
głosem, że mamy do nich przyjechać, że tak rzadko u nich bywamy,
a ich się doprosić nie można, żeby raczyli się pofatygować.

>
> Pozdrawiam spokojnie

:) Pozdrawiam również
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
a...@w...pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2002-07-30 10:42:36

Temat: Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?
Od: "Ania K." <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl> napisał w
wiadomości news:ai5ntf$1jme$1@news2.ipartners.pl...

> Bo widzisz, dla kobiet to normalne, a dla facetów - jakieś
> pierdółki i o co w ogóle chodzi :) Niniejszym nakłada się na
> obwinioną obowiązek pogłaskania TŻ i poinformowania Go, że jest
> dzielnym chłopcem :)))

Ale to po prostu inna płeć i mózg. Oni zwracają często na inne rzeczy uwagę.
Dla nas są to ważne sprawy, a dla nich pierdółki. Tak już jest. Im z tym
jest na pewno dużo łatwiej niż nam zamartwijącym się z byle powodu.

> Zaczynam myśleć, że w temacie dyrygowania rzeczywiście przy
> następnej okazji po prostu grzecznie poproszę teściową, żeby mi
> tego nie robiła, może zadziała; dodatkową motywacją będą zasługi
> dla przyszłych pokoleń (czyt. dziewczyna brata TŻ :). W temacie
> nalotów dywanowo-firankowych TŻ jest jakby skłonniejszy do
> pertraktacji.

To wykorzystaj te pertraktacje i będziecie mieć Wasze firanki ;))))

> Samej konfrontacji nie, coś ostatnio asertywna jestem (użeranie
> się z budowlańcami kształci ;). Natomiast trochę boję się
> skutków - póki co teściowa jest do mnie życzliwie nastawiona,
> jeśli sie obrazi, to dopiero może być wesoło.

A co jest ważniejsze??? to, że się ciągle denerwujesz, czy to że się
obrazi??? A może wogóle się nie obrazi??? Wydaje mi się, że takie rozmowy
jednak są nieuniknione. Każda z Was pochodzi z innej rodziny=tradycji,
poczucia humoru itp. i możcie odbierać na innej fali. Żeby było lepiej
trzeba rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać (jeżeli tylko oczywiście
się da).

> No i jeśli moja
> Hipoteza Katastroficzna jest prawdziwa, to teściowa może się
> poczuć jeszcze bardziej zagrożona na swojej pozycji Kobiety
> Numer Jeden i dopiero zacząć udowaniać... Ale przynajmniej będę
> wiedziała, na czym stoję.

O to to

> Tia. Tylko najpierw musiałabym mu wbić do łepetyny, że
> zagrożenie istnieje. Wiesz, co zrobi facet, jak mu zacznę wtykać
> jakieś psychologiczne dyrdymały? ;)

Ale skoro nie istnieje to znaczy, że Ty jesteś Kobietą Nr 1, więc nie ma się
co martwić. Teściowa niech sobie pokazuje co chce.

> > Wracając do mandarynek[...]
>
> Tak dla porządku: mandarynki nie były moje, tylko Harmonny. Ale
> teściową chyba mamy wspólną :)))

Ups. Z wrażenia podobnych Teściowych pomyliłam osoby. Bardzo przepraszam.

> W końcu pomyślałam sobie asertywnie "a dudek" i nie
> zjadłam, namiauczałam TŻtowi pełne ucho i dokarmianie się
> skończyło.

Gratuluję, czyli jednak się da namiauczeć w to ucho ;)))

> > Ani mi nie mów o dziecku :))) To może jest śmieszne, ale nawet
> jeszcze nie planując planowania dziecka, planuję już strategię
> obrony przed dokarmianiem go przez babcię. Daje jakieś pojęcie o
> skali problemu, nie?

Oj tak.

> Nie musimy. Tyle że "tam" wszyscy tak robią. A dla mnie to było
> zaskakujące, bo u mnie w rodzinie robiło się grzeczną (czyt.
> drętwą) imprezkę dla cioć, a potem popijawę dla znajomych.

U mnie świąteczny obiadek z rodzinką, a potem impreza jak się patrzy dla
znajomych. Chociaż rodzice nie byli wypraszani z domu, bo u nas imprezy były
średnio raz na tydzień i moi rodzice znali wszystkich naszych znajomych (z
bratem mieliśmy jedno towarzystwo). Też czasem siadali z Nami popijając
piwko bawiąc się z nami.

Pozdrawiam słonecznie
Ania



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2002-07-30 13:12:48

Temat: Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?
Od: "kolorowa" <v...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Trochę to pocięłam, ale proszę, nie zrażajcie się:-)

Postawę TŻ można by krótko streścić w
> > następujący sposób: Z niewielką domieszką "moja mama juz taka
> > jest" i "weź to olej"
> > A sytuacja komplikuje się trochę dodatkowo, bo TŻ to człowiek
> > wyznający zasadę "święty spokój ponad wszystko i jeśli coś
> > działa, to po co to naprawiać".
Mężczyźni nie
> zawsze rozumieją takie "głupoty, bo przecież to żaden problem".

Wydaje mi się, że jednak w tym przypadku, dla TŻ Hanki, również jest to
problem. Tyle że zepchnięty gdzieś tam hen, żeby nie bruździł, nie kłuł po
oczach. TŻ w jakiś tam sposób przystosował się do takiego zachowania matki.
Przypuszczam, że nie raz próbował buntować się czy przeciwstawiać nadmiernej
kontroli. Ponieważ jednak te próby zawsze kończyły się fiaskiem, w pewnym
momencie stwierdził, że nie ma na to rady, że nic nie jest w stanie wpłynąć
na jej zachowanie, że nie ma więc sensu dalej próbować się wydostać. Jedyne,
co mu pozostało, to przystosowanie się. Tak jak większość z nas
przystosowuje się do narzucanych norm kulturowych, modowych czy podobnych i
nie widzi w tym problemu, nawet jeśli bywają absurdalne i uprzykrzaja życie
(vide: dziewictwo czy depilacja;-)).

TŻ proponuje Ci, Hanka, najlepsze z jego punktu widzenia rozwiązanie: chce
Ci oszczędzić długich prób z góry skazanych na niepowodzenie;-))


Więc jeśli można uniknąć
> > konfrontacji, to będzie jej unikał.
> > Mam wrażenie, że TŻ też broniłby
> > mnie zdecydowanie, gdyby konflikt był ewidentny (w sprawie
> > karmienia mnie na siłę zadziałał całkiem skutecznie).

I dlatego proponuję: może doprowadź jednak do otwartej konfrontacji? Albo
raczej przestań unikać konfrontacji. Powiedz nie. Bez krzyku, ale też nie
może to być zbyt delikatnie. Wydaje mi się, że Twoja teściowa delikatnych
sygnałów nie odbiera, gdyby było inaczej, to zareagowałaby już dawno.
Żresztą ona sama może nie być świadoma swoich dążeń.

> Może Ty też boisz się konfrontacji????

Powiedziałabym raczej, że Hanka nie jest przyzwyczajona do takich
konfrontacji:-))

> > Teoria jest następująca: teściowa nie
> > potrafi się pogodzić z odejściem synów (dziewczynie brata TŻ
> > robi to samo) z domu, a dyrygując nimi i nami stwarza złudzenie
> > (mam nadzieję, że to złudzenie :), że w dalszym ciągu jesteśmy
> > małymi dziećmi, całkowicie jej podporządkowanymi, i to ona nadal
> > jest Kobietą Numer Jeden w zyciu swoich synów.

Przychylam się do teorii, że teściowa coś musi sobie kompensować. A teraz
jeszcze przybyło jej jedno dziecko - ale ma fajnie;-)))

Tak czy nie, a
> > jeśli tak, to co z tego wyniknie i jak uniknąć trzeciej wojny
> > światowej?

Nie musisz przeprowadzać z nią żadnej specjalnej rozmowy. Wystarczy, że się
uprzesz, kiedy poczujesz, że teściowa próbuje narzucić Ci swoją wolę. Wydaje
mi się, że wtedy TŻ stanie po Twojej stronie. Jeśli jednak nie stanie,
będziesz przynajmniej wiedziała, czego się spodziewać. Jeśli TŻ będzie Ci
stawiał zarzuty, że sprawiasz przykrość, powiedz, że to Tobie jest bardzo
przykro i nie bardzo rozumiesz, dlaczego TŻ specjalnie się tym nie
przejmuje.

Wydaje mi się istotne, żeby TŻ zobaczył, że jednak wyrwanie się spod
kurateli mamy jest możliwe.
Powiedz mu, że kiedy jego mama o wszystkim decyduje nie czujesz się u
siebie, masz wrażenie, że to nie jest Twój dom. Że tak jak niedawno u
rodziców, tak teraz tutaj zaczynasz myśleć o tym, żeby jak najszybciej się
wyprowadzić. Że nie chcesz do końca życia być pouczana i kontrolowana jak
małe dziecko.
I chciałabyś żebyście byli prawdziwą rodziną.

Nie bój się, że teściowa się obrazi. To nie Ty bedziesz źródłem jej
przykrości, ale jej złudzenia. Poza tym nie obrazi się na całe życie, ale do
momentu, kiedy zacznie przyswajać sobie Waszą odrębność.

Mogę Ci napisać, co mi dało takie stawianie granic. Przede wszystkim spokój.
Nie święty spokój, bo ani tesciowie ani rodzice nie przestali mi tych rad
udzielać. Ale oni udzielają ich jakby mniej nachalnie ( a na nas żalą się
sobie nawzajem;-))), a ja umiem podejść do nich z dystansem. Nie wkurzam
się, nie mam żalu, a nawet je rozważam:-)))

Małgosia



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2002-07-30 13:30:56

Temat: Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?
Od: "Ania K." <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora




Użytkownik "kolorowa" <v...@i...pl> napisał w wiadomości
news:ai6345$qok$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl...

> > Może Ty też boisz się konfrontacji????
>
> Powiedziałabym raczej, że Hanka nie jest przyzwyczajona do takich
> konfrontacji:-))

Może inaczej. Wydaje mi się,że nie przyzwyczajona jest do takiego zachowania
i nie wie jak zareagować. Ale to tyko przypuszczenie, bo Hania to wie
najlepiej.

Pozdrawiam
--
Ania >:-)<-<
GG 1355764


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2002-07-30 13:47:39

Temat: Re: [długie]masz kłopoty z podejmowaniem decyzji?
Od: "Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Ania K." <a...@w...pl> napisał w wiadomości
news:ai64c7$t5r$1@pippin.warman.nask.pl...
> [...]
> > Powiedziałabym raczej, że Hanka nie jest przyzwyczajona do
takich
> > konfrontacji:-))
>
> Może inaczej. Wydaje mi się,że nie przyzwyczajona jest do
takiego zachowania
> i nie wie jak zareagować. Ale to tyko przypuszczenie, bo Hania
to wie
> najlepiej.

To może inaczej :) Hanka jest już odzwyczajona od konfrontacji,
bo fazę wychowywania rodziców ma już dawno za sobą, a z
normalnymi ludźmi idzie się dogadać w trybie niekonfrontacyjnym.
Niemniej jednak teoretyczną podbudowę do konfrontacji Hanka ma i
jakby co, da se radę. Natomiast obawia się poważnie, że teściowa
absolutnie nie jest przyzwyczajona do konfrontacji (z zeznań TŻ
wynika, że on z bratem radzili sobie albo siedząc cicho, albo
robiąc awanturę, tertium non datur) i może zareagować
niewspółmiernie. A tego byśmy sobie przecież nie życzyli.

Dlatego wydaje mi się, że bezpieczniej byłoby oddelegować TŻ, bo
ewentualną awanturę z jego udziałem wszystkim, a szczególnie
teściowej, łatwiej będzie przetrawić. No i na wizerunku Hanki -
uśmiechniętego, zgodnego słoneczka nie powstanie żadna rysa :)

Pozdrawiam
Hanka z zawartością głowy powoli sie układającą
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
a...@w...pl




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: Rocznica ślubu
Re: Rocznica ślubu
FOREVER
rozwod i rozliczenia finansowe
Procenty

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »