Data: 2004-08-30 10:10:27
Temat: Re: do Alla - o intencjach i nie tylko
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Albert w news:4131C1A8.4070009@pletwa.pl...
/.../
:)).
> > No to ja się Ciebie zapytam Albercie...
> > Jaki ogólnie jest Twój stosunek do "podreczników sukcesu"?
> na pewno nie wolno ich czytac wprost, poniewaz sukces jest w nich
> jednoznacznie utozsamiany z sukcesem materialnym, a opisane metody
> czesto zachecaja do "wyscigu". trzeba wiec uwazac.
Tak. To na pewno. Nikt nie jest doskonały.
Mnie jeszcze intryguje coś innego, mimo iż odciąłem się od zjawiska ;)).
Aby się jednak "odciąć" bez straty dla siebie, dobrze jest, moim zdaniem,
zjawisko zrozumieć możliwie głęboko. To coś jak z tym ...
- Lubisz krewetki?
- Błee... nigdy nie wezmę do ust tego świństwa :((..
- A próbowałaś?
- No coś ty! Nigdy w życiu!!!
- ....
> wszystkie natomiast mowia jedna wazna rzecz: "wez zycie w swoje rece"
> lub "wez pelna odpowiedzialnosc za wlasne zycie". i to jest meritum.
> nie wiem czy zauwazyles, ale wlasnie w naszym kraju mamy coś zupełnie
> przeciwnego.
> bardzo popularne jest zrzucanie tej odpowiedzialnosci z siebie.
> czy to na panstwo, czy na wladze samorzadowe, czy na tajemniczych ONYCH.
> Patrzac na dziury w chodzniku mowi sie potocznie: 'mogli by to w koncu
> naprawic'. Popularne jest wystepujace tylko w naszym kraju bezosobowe
> stwierdzenie: "się zepsuło", "się zdarzyło". Na ludzi, którzy swoją
> ciężką pracą dorobili się czegoś w życiu patrzy się jak na złodziei lub
> kombinatorów.
Zauważyłem oczywiście...:). I masz rację - jest to nieszczesny spadek po
minionych czasach (truizm) i będzie zapewne trwał jeszcze długo, nie tylko
dlatego, że się za nim tęskni, ale też dlatego, że jest to naturalny obszar do
zagospodarowywania przez ... władzę, przez organizatorów życia publicznego,
tych którzy właśnie w ten sposób ucieleśniają własne potrzeby samorealizacyjne.
Oczywiście, w samorealizacji nie ma nic złego - wręcz przeciwnie!!
Rzecz w tym, że ... wiele jeszcze czasu upłynie zanim w tej warstwie ustalą
się jakieś rozsądne proporcje.
Z jednej strony bowiem, mamy część społeczności, która bezsprzecznie
nie jest już w stanie być elastyczna na tyle, by sprostać tej kolosalnej zmianie
systemowej - i tym ludziom trzeba "jakoś" humanitarnie, ale też pobudzająco
pomagać, a z drugiej strony narasta "fala przemocy", biorąca się z braku
nowych autorytetów, a owocująca takimi kwiatkami jak "łam zasady",
czy to osławione już "róbta co chceta"... (i wysypywaniem zboża na tory,
bądź wkładaniem kubłów na głowy nauczycieli).
Samo więc narzekanie nie wystarczy. Nie wystarczy tez nazywanie rzeczy
po imieniu, choć to już duży sukces.
Niezbędne jest, moim zdaniem, szukanie nowych ścieżek.
> I wlasnie dlatego uwazam ze przyslowiowe juz wziecie steru w swoje rece,
> czy przejecie pelnej kontroli nad wlasnym losem to jest to, czego
> powinnismy sie uczyc. A takie książki zawierają techniki jak to robić.
> Uczą motywacji, konsekwencji i dyscypliny. Mniejsza o styl.
Zgoda. Oby tylko w tych ksiązkach nie dominowała nauka bezwzględnej
rywalizacji, nieposzanowania drugiego człowieka (choćby i był ostatnim
"matołem"). A to własnie - mam wrażenie - z tych podręczników wyziera.
Już samo słwo sukces - w zderzeniu z tym, o czym mówi Marek K.,
z biedą, niedostatkiem, skojarzeniami z wyzyskiem, spiskami innych w celu
pognębienia słabszych - już samo to słowo brzmi w niektórych domach
jak bluźnierstwo...
> Wszystko ma swoje wady i zalety.
> No te twoje "malpeczki" to oczywiscie ostatnie stadium.
> Trzeba uwazac.
> Ale moim skromnym zdaniem to juz lepiej byc taka prawie-małpeczką i mieć
> jakieś rozsądne zajęcie od rana do wieczora, niż brak tego zajęcia.
> Nie ma nic gorszego niż zbyt dużo wolnego czasu.
... w rękach ludzi nie potrafiących samodzielnie, konstruktywnie myśleć.
Gdy jedyny pomysł na działanie to ... niszczenie zastanego, bez najmniejszej
refleksji. Niszczenie jako bunt przeciw...
przeciw nierozumianemu!! I to z usprawiedliwionym poczuciem wzajemności!!
Wskazać w tym miejscu cel, w postaci sukcesu materialnego, jest łatwo.
Wskazać nawet metody, polegające na budowaniu w sobie, motywacji,
konsekwentnego działania, dyscypliny (jak sam mówisz), też jest łatwo.
Dotarcie jednak z takim przesłaniem, do mocno już ukształtowanego
odbiorcy, który całe swe dzieciństwo spędził na szamotaniu się w niemożnościach,
na pokonywaniu oporów rodzicieli (nierozumiejących i bezradnych wobec
rzeczywistości), na próbach wyrwania się ze społecznych kajdanów - gdyż
inaczej ich postrzegać nie potrafi, - ... jest chyba niemożliwe.
Z całego tego "nauczania" zostaje tylko górka - "i ty możesz odnieść sukces".
A to - bez namawiania do zrozumienia INNYCH LUDZI, prowadzić może
wyłącznie do eskalacji napięć, wchodzenia sobie nawzajem na głowy, w tępym,
bezrozumnym wyścigu (popularnie zwanym wyścigiem szczurów).
> > A moze trzeba by patrzeć na pojęcie sukcesu nieco inaczej? /.../
> > Ale... niech służy, komu ma słuzyć.
> ano. nie wiem czy czujesz istotę różnicy naszych zdań.
Sądzę, że wbrew pozorom, nasze zdania wcale się nie różnią :).
> od zawsze istniały dwa odmienne kulturowo podejścia. nurt protestancki
> (ameryka i europa zachodnia - kult jednostki/indywidualności) i nurt
> wschodni (w tym Polska - kult zbiorowości).
> to nic innego jak twój obrazek z wiatraczkiem w środku. jedni bardziej
> po lewej drudzy bardziej po prawej.
> podejścia całkowicie równorzędne.
> mam wrażenie, że młodzi ludzie przechodzą powoli (ze zrozumiałych
> względów) na pierwszy z tych nurtów.
Otóż to.
I dlatego właśnie, tak nieznośnie i uparcie podkreślam rolę refleksji, która
z założenia może i powinna prowadzić do głębokiego rozumienia.
Rozumienia nie tylko siebie, własnych potrzeb, ale też wszystkich innych ludzi.
> Zdrówko
> Albert
pozdrawiam
All
--
Witaj Kachna!!
Potraktuj to poważnie i nie strasz jesiennymi dołami...
* Kamień spadł mi z serca, gdy Cię na powrót ujrzałem *
|