Data: 2004-02-19 14:38:32
Temat: Re: dół psychiczny...
Od: "maria" <g...@a...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Zawiodłam sie na swoim najlepszym przyjacielu. Nasza przyjaźń się całkowicie
> rozpadła, zreszta w sposób bardzo, bardzo nieprzyjemny z jego strony.
> Zabolało mnie to bardzo, on sam piekielnie mnie rozczarował. Wiem, że "czas
> leczy rany", ale nie moge sobie znaleźć miejsca. Od tzw. "rozstania"
> upłynęło już sporo czasu - a mimo to cały czas mnie to boli, sama się
> "gryzę" i nie mogę przestać się męczyć...
> Często łapię za telefon, żeby zadzwonić i w ostatniej chwili siłą woli
> dosłownie tego nie robię. Z jednej strony czuję się przez niego upokorzona,
> a z drugiej brakuje mi tego, co między nami było jak cholera.
> Naprawienie naszych stosunków nie jest już możliwe - głównie z powodu jego
> charakteru i tego, jak się poczułam w chwili, gdy ostatecznie powiedział
> parę rzeczy, które powiedział, a które dla mnie były nie dosć że bolesne, to
> jeszcze uwłaczające. Nie mogłabym mu więcej zaufać, zreszta - nie wiem, czy
> to miałoby jakikolwiek sens.
>
> Czy to uczucie wyrzutów sumienia ("gdybym trzymała gębę na kłódkę i nie dałą
> się sprowokować...") i totalnej pustki minie wreszcie?
>
> Pozdrawiam,
> Anka
>
I ciesz się, że w porę poznałaś naturę człowieka. A jak byś nie dała się
sprowokować i nie daj Boże związała się trwale, to jak długo by Ci się udało
starać? Po latach małżeństwa to nie dół- to trwała depresja. Walka o
przetrwanie każdego dnia.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|