Data: 2008-04-27 20:39:26
Temat: Re: doświadczona pani dziekan
Od: J-23 <k...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 27 Kwi, 00:13, "michal" <6...@g...pl> wrote:
> J-23 wrote:
> >>> A gdzie jest "to", czego nie ma? Jezeli nie ma, to gdzie sie
> >>> znajduje "to" czego nie ma? Jezeli "cos" jest w Twoim mozgu to nie
> >>> znaczy ze "to" gdzies jest poza Twoim mozgiem, jezeli "to" nie jest
> >>> weryfikowalne obiektywnie. Nie znaczy tez, ze moj mozg jest podobny
> >>> do Twojego mozgu. Moj mozg nie generuje pojecia wiary w ogole. Dymam
> >>> wiare! Nie jest mi potrzebna do niczego. Mentalnie nie jestm podobny
> >>> do Ciebie. Zatem nie przypisuj mi swoich odczuc i emocji. Sa ludzie,
> >>> ktorzy wierza, i sa tacy ktorzy nie wierza.
> >> Wiem, przejawiasz ujemną wartość wiary w Boga.
> >> A masz jakąś dodatnią wiarę w coś? Może jest coś, w co wierzysz
> >> jednak?
> > Czlowiek zaczyna pic, bo spotkalo go niepowodzenie. A potem powodzi mu
> > sie coraz gorzej bo pije jeszcze wiecej. To samo przytrafilo sie
> > j.polskiemu. Staje sie on brzydki, i niedokladny, bo nasze mysli sa
> > brzydkie i glupie. Ale z kolei brzydkosc jezyka powoduje ze i nasze
> > myslenie jest glupie.
> > I tak, poprosze o wyjasnienie co autor ma na mysli piszac o "ujemnej
> > wartosci wiary w Boga", i gdzie o tym napisalem? Szczegolnie prosze, o
> > wytlumaczenie sensu "dodatniej wiary" (sic!)
>
> Chciałem, żebyś zaskoczył. Nie da się nie wierzyć (w jakiejkolwiek
> dziedzinie). Jeśli uważasz, że Boga nie ma - znaczy to, że w i e r z y s z,
> że go nie ma. Jeśli uważasz, że nie ma nic po smierci, to znaczy, że w i e
> r z y s z w nicość po swoim życiu. Jeśli uważasz, że nie mam racji, to
> znaczy, że wierzysz w moją kiepską wiedzę w jakiejś dziedzinie.
> Każda z dwóch opcji "jest" i "nie ma" polega na wierzeniu w jedną z nich.
> A to o czym teraz piszę, nie jest odwracaniem kota ogonem, tylko próbą
> uzmysłowienia, że zarówno wiara w istnienie czegoś jak i w nie istnienie
> polega na tych samych przesłankach: Jak jest naprawdę "namacalnie/zmysłowo"
> nie wiemy, tylko bez dowodu przyjmujemy którąś z opcji.
> Przy takim rozumowaniu, nierozsądne jest przyjęcie opcji "nie ma", skoro
> warunkiem do "nagrody" jest wiara w to, że "jest" (tak akurat jest w
> wyznaniach chrześcijańskich).
> Jeśli po śmierci okaże się, że jednak "jest", to temu, co nie wierzył może
> być głupio.
>
> A z drugiej strony ten, który mówi, że "nic nie ma" przedstawia się jako w
> pewnym sensie "najmądrzejszy" (beznadziejna pycha). Uczciwsza i mądrzejsza
> jest postawa "nie wiem". Koniec wykładu. ;)
>
> --
> pozdrawiam
> michał
Wyobraz sobie plemie aborygenow, ktorego czlonkowie nigdy nie widzieli
samolotu. I ktoregos dnia na ich terytorium wyladuje czlowiek w
samolocie. Ten czlowiek w celu latwiejszego nawiazania kontaktu
przywozi autochtonom koraliki, noze, igly do szycia... itp. Jest mily,
obdarowuje ich przydatnymi do zycia przedmiotami, i niczego w zamian
nie oczekuje. Po jakims czasie konczy swoja misje i odlatuje.
Aborygeni zaczynaja tworzyc mit istoty nieziemskiej, ktora spadla do
nich z nieba i oswiecila ich swoja "laska". Buduja prymitywna makiete
samolotu. I calymi dniami obserwuja niebo w nadziei na ponowne
ladowanie samolotu. Zaprzestaja dotychczasowych swoich czynnosci, bo
dobro, ktore spadlo z nieba jest bardziej atrakcyjne. Czekaja na
swojego "boga", samolot. Wierza! Ale, czy wierzyli rowniez w samolot
poprzednio, przed wyladowaniem tegoz? Wszak nie wiedzieli o jego
istnieniu, czyli nie wierzyli? Nie wierzyli w cos czego nie
doswiadczyli, co nie miescilo sie w zadnej siatce pojeciowej? Czy jest
mazliwa niewiara w nic? Z takim zjawiskiem spotkala sie grupa wloskich
wilmowcow-dokumentalistow na poczatku lat 70-tych ubieglego wieku.
Film to "Pieski swiat - Mondo cane".
J-23 Flegiel von Trop
|