| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-07-16 07:38:05
Temat: felieton MN - hamulec bezpieczenstwa
KAGANIEC CZY HAMULEC BEZPIECZEŃSTWA?
Dawniej mówiło się o trudnym dzieciństwie, teraz stopień
trudności życia najwyraźniej wzrasta, bo mówi się także o
trudnym dorastaniu. Rozmawialiśmy właśnie o młodzieży, gdy
któryś z dyskutantów namalował jaskrawy, przemawiający do
wyobraźni obrazek typowej młodej szwedzkiej dziewczyny: śliczna
buzia, w ślicznej buzi nonszalancko memłana guma do żucia, ze
ślicznej buzi wulgarne przekleństwa, liczne awantury, małe
skandale, brawurowe numery, ryzykowne wyskoki. Wszystko w
krótkim jeszcze przecież życiorysie. Sztuczna pewność siebie,
aroganckie nadrabianie miną, brak kobiecości. Szukanie winy -
przyczyny, i tu właśnie to "trudne dorastanie".
Dzisiejsza młodzież narażona zewsząd na presje - bądź
taki, jakim chcemy cię widzieć, bo inaczej wykopiemy cię z
naszej rówieśniczej grupy: imprezuj do rana, popalaj, popijaj,
rozrabiaj. Czym większy twardziel, czym gorętszy cynik, tym
szersze i pewniejsze "przyjacielskie" grono. A wszyscy
nieugięci wobec takich presji idą w bezwzględną odstawkę. Czyha
na nich pusta samotność, nie kończąca się lista kompleksów z
bulimią i anoreksją na dokładkę. Dosyć przykry, o ile nie
wstrząsający obrazek. Faktycznie, trudne dorastanie.
Przyjrzałam się bliżej tej trochę zblazowanej, rozhuśtanej
szwedzkiej dziewczynie i doszłam do wniosku, że zarzucany jej
brak dziewczęcości to tylko mały mankament uwidoczniony w jej
portrecie. Braku dziewczęcości czy już kobiecości tam, gdzie
mogłaby być na pewno trochę szkoda, wygląda jednak na to, że
tej młodej dziewczynie brakuje znacznie więcej i właśnie te
braki składają się na taki, a nie inny jej obrazek.
Presja tu, presja tam, czuje się więc zagrożona - brak jej
poczucia bezpieczeństwa. Bulimia czy anoreksja, dwie bardzo
niebezpieczne, poważne choroby - brak jej równowagi
psychicznej. Sztuczna poza, bezkrytyczne małpowanie innych -
brak poczucia własnej wartości. Można by dalej przyglądać się
tej młodej osobie, analizować jej charakter czy sposób bycia,
słuszne jest jednak postawienie pytania - dlaczego jest właśnie
taka, skąd to się bierze?
A bierze się to z jeszcze jednego, kolejnego braku, jakim
jest chyba ewidentny w tym przypadku brak odpowiednich
kryteriów, zasad, jak lubią nazywać rzecz po imieniu starzy,
mądrzy ludzie, brak moralnego kośćca. Żadnych norm,
lekceważenie tzw. wyższych wartości, nieufność wobec
autorytetów, tak to wygląda: negacja i zgeneralizowany bunt. A
co mają młodzi w zamian? Trudne dorastanie, oto co mają.
Młodzi często się buntują przeciw wpajaniu im pewnych
etycznych modeli zachowań, wierzgają, odrzucają je, wymyślają
"lepsze", bo całkiem nowe. Starzy według nich niepotrzebnie
zrzedzą i gledzą, chcąc wychować młodych na swoje własne
podobieństwo. Sami dostali w kość, odgrywają się więc wrednie
na młodszym pokoleniu. Wszystko, co "wychowawcze" to dla
młodych pogwałcenie ich wolności, kolejna presja, zbędny
hamulec, niewygodny, uciskający kaganiec.
Chyba trudno o większe niezrozumienie celowości
wychowania. Kochający rodzic lub rozumiejący życie, życzliwy
pedagog będzie starał się urobić, ukształtować znarowioną młodą
osobowość nie dla sadystycznej przyjemności narzucania drugiemu
własnych racji, ale wyłącznie dla jego bezpieczeństwa i dobra.
Brzmi to jak truizm, jestem tego świadoma, ale takie są
naprawdę założenia wychowania. Przyjrzyjmy się jeszcze raz tym
znienawidzonym, lekceważąco odrzucanym zasadom, kryteriom,
normom. Czym są, jaką w życiu człowieka spełniają rolę? Czy
tylko ograniczenie i narzucony przymus, czy może inaczej, coś
więcej?
Wiem, co dobre, a co złe, nie dam sobą manipulować, nie
tak łatwo ulegnę czyjejś presji. Stać mnie na samokrytykę,
samokontrolę, niezbyt szybko utracę poczucie własnej wartości,
nie zatruwa mnie zbędne i nieuzasadnione poczucie winy, nic nie
grozi mojej wewnętrznej równowadze. Nauczono mnie, co
sprawiedliwe, co uczciwe, co wskazane, co potrzebne, a co
niezbędne, nie błądzę po omacku. Mam swoje własne zasady, mam
oparcie, podstawę, odnośnik, jakiś gwarant. A więc może nie
tyle kaganiec i kańczug co raczej ochronna siatka, drogowskaz,
hamulec bezpieczeństwa?
Z zasadami, kryteriami młodemu dużo łatwiej i
bezpieczniej. Gdyby tylko zechciał to sobie uświadomić i w to
uwierzyć, dużo przyjemniejszy, ale i też od razu skuteczniejszy
byłby ten cały wychowawczy proceder. Wychowanek, który
zawierzył wychowawcy nie ucieka, nie broni się, nie miga, a
wychodzi mu naprzeciw, i to od razu bardzo daleko, co najmniej
w połowie drogi. Wychowawca przeobraża się z zadufanego w sobie
mentora w przewodnika, partnera. Jak to mówi stare powiedzenie:
ónajwiększy ambaras, żeby dwoje chciało na razó? I o to
przecież chodzi. O to chcenie, przyzwolenie, partnerstwo.
Westchnę tu sobie z pobożnym życzeniem: oby, oby...
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-07-16 10:21:39
Temat: Re: felieton MN - hamulec bezpieczenstwaMagdalena Nawrocka napisał(a) w dniu 16 lip 2002 tak:
> Dawniej mówiło się o trudnym dzieciństwie, teraz stopień
> trudności życia najwyraźniej wzrasta, bo mówi się także o
> trudnym dorastaniu.
Trudne dziecinstwo, trudne dorastanie to dla mnie w wielu przypadkach
proba szukania na sile usprawiedliwienia dla takich a nie innych
zachowan dzieci/mlodziezy.
> Dzisiejsza młodzież narażona zewsząd na presje
Dawniej nie byla narazona na presje ?
> - bądź
> taki, jakim chcemy cię widzieć, bo inaczej wykopiemy cię z
> naszej rówieśniczej grupy: imprezuj do rana, popalaj, popijaj,
> rozrabiaj. (...) A wszyscy
> nieugięci wobec takich presji idą w bezwzględną odstawkę.
Niezauwazylem. Powiem wiecej, osoby ktore umieja postawic na swoim i
maja wlasne zdanie sa cenione w grupie rowiesnikow.
> Z zasadami, kryteriami młodemu dużo łatwiej i
> bezpieczniej.
Nie tylko mlodemu, mysle ze "staremu" tez. Kiedys uslyszam porownanie
czlowieka do kierowcy samochodu. Kierowca samochodu (czlowiek) bedzie
czul sie bezpiecznie, milo, dobrze itp. na drodze (zycie) jesli bedzie
przestrzegal przepisow drogowych (zasady moralne, kryteria wartosci).
Jesli w czasie jazdy kierowca zlekcewazy np. czerwone swiatlo (zakaz,
nakaz) to moze dojsc do wypadku (upadek moralny, zbrodnia).
--
Pozdrawiam
Łukasz Kryj [x...@p...wp.pl] [www.gminacmielow.republika.pl]
====================================================
===========
Mowa jest srebrem, a milczenie jest owiec.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-16 10:59:55
Temat: Re: felieton MN - hamulec bezpieczenstwaMagdalena
w news:20020716073727.CGAO2227.viefep16-int.chello.at@
jupiter.micznet.fr...
/.../
Również pod tą wypowiedzią mam chęć podpisac się oboma łapkami...
Jednak czy nie jest to Magdo jedynie wierzchołek góry lodowej?
Jak to wszystko opanować?! Od czego zaczynać!? Jak skłonić
kogokolwiek do tego, by obdarzył Cię zaufaniem! Przecież to jest droga
przez mękę, droga wymagająca lat pracy i poświęceń temu właśnie
zagadnieniu...
Jednak z pełnym przekonaniem mówię, że winni są Ci, którzy pozostają
obojętni.
Pozdrawiam
All
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-16 11:34:35
Temat: Re: felieton MN - hamulec bezpieczenstwa
"Magdalena Nawrocka"
> Dzisiejsza młodzież narażona zewsząd na presje - bądź
> taki, jakim chcemy cię widzieć, bo inaczej wykopiemy cię z
> naszej rówieśniczej grupy: imprezuj do rana, popalaj, popijaj,
> rozrabiaj. Czym większy twardziel, czym gorętszy cynik, tym
> szersze i pewniejsze "przyjacielskie" grono.
Jestem młoda, mam 28 lat (to chyba jeszcze młodzież, czy już nie? ;)) ) i
to co obserwuję wśród młodych , młodszych nieco od siebie ludzi, przeraża
mnie.
Ciarki mi przechodzą po plecach, gdy słyszę rozmowy w autobusach:
" ja k.... se ide i patrze a ta pier.... dziwka zapier...... srodkiem
ulicy więc pomyślałem, że jej zaje...."
albo "k...., ja pier..... jaki on był przystojny, popierd....bym sie z nim"
Palą, piją i ćpają, uprawaiją przelotny seks. Okłamują, okradają, wyzywają
a czasem nawet biją (nie wspomnę o zabijaniu) swoich rodziców, babcie,
dziadków i nauczycieli.
Do czego to wszystko zmierza ?
Dlaczego spotykam, widzę, mijam na ulicy więcej i więcej takich młodych
ludzi?
Isia
P.S.Pocieszam się jedynie tym, że jest również sporo mądrej, kulturalnej i
studiującej młodzieży.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-16 12:19:33
Temat: Re: felieton MN - hamulec bezpieczenstwaUżytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr> napisał w wiadomości
news:20020716073727.CGAO2227.viefep16-int.chello.at@
jupiter.micznet.fr...
KAGANIEC CZY HAMULEC BEZPIECZEŃSTWA?
Poczytaj sobie Magdop, czym żyje teraz znaczna część
młodzieży, na której na dodatek robią biznes starzy dranie.
Myślę, że uważna lektura tej strony może wiele wyjaśnić.
http://www.inkluz.pl/inkluz29/index.html
Oczywiście nie tylko to.
Rodzice nie mają czasu zajmować się tym, co robią dzieci
już od najmłodszych lat. A one po prostu chłoną jak gąbka
wszystko co napotkają.
Ciekawe czy zdarza Ci się czytać blogi ?
To wspaniały obszar, jeśli chesz wiedzieć co myślą sobie
o świecie młodzi ludzie.
Tylko jak wielu rodziców w Polsce tam zagląda ?
Ciekawe;) jaki procent bywa nawet tutaj.
Ilu podgląda chociażby czaty czy grupy dyskusyjne ?
Ilu rozmawia z dziećmi ?
Harują lub rozrywają się we własnym spaczonym wiekiem światku. No i mamy już efekty,
o
wiele większe niż się o tym
mówi - bezduszność, bezmoralność, czas zabijania.
Pozdrawiam
E.
>
>
>
> Dawniej mówiło się o trudnym dzieciństwie, teraz stopień
> trudności życia najwyraźniej wzrasta, bo mówi się także o
> trudnym dorastaniu. Rozmawialiśmy właśnie o młodzieży, gdy
> któryś z dyskutantów namalował jaskrawy, przemawiający do
> wyobraźni obrazek typowej młodej szwedzkiej dziewczyny: śliczna
> buzia, w ślicznej buzi nonszalancko memłana guma do żucia, ze
> ślicznej buzi wulgarne przekleństwa, liczne awantury, małe
> skandale, brawurowe numery, ryzykowne wyskoki. Wszystko w
> krótkim jeszcze przecież życiorysie. Sztuczna pewność siebie,
> aroganckie nadrabianie miną, brak kobiecości. Szukanie winy -
> przyczyny, i tu właśnie to "trudne dorastanie".
>
> Dzisiejsza młodzież narażona zewsząd na presje - bądź
> taki, jakim chcemy cię widzieć, bo inaczej wykopiemy cię z
> naszej rówieśniczej grupy: imprezuj do rana, popalaj, popijaj,
> rozrabiaj. Czym większy twardziel, czym gorętszy cynik, tym
> szersze i pewniejsze "przyjacielskie" grono. A wszyscy
> nieugięci wobec takich presji idą w bezwzględną odstawkę. Czyha
> na nich pusta samotność, nie kończąca się lista kompleksów z
> bulimią i anoreksją na dokładkę. Dosyć przykry, o ile nie
> wstrząsający obrazek. Faktycznie, trudne dorastanie.
>
> Przyjrzałam się bliżej tej trochę zblazowanej, rozhuśtanej
> szwedzkiej dziewczynie i doszłam do wniosku, że zarzucany jej
> brak dziewczęcości to tylko mały mankament uwidoczniony w jej
> portrecie. Braku dziewczęcości czy już kobiecości tam, gdzie
> mogłaby być na pewno trochę szkoda, wygląda jednak na to, że
> tej młodej dziewczynie brakuje znacznie więcej i właśnie te
> braki składają się na taki, a nie inny jej obrazek.
>
> Presja tu, presja tam, czuje się więc zagrożona - brak jej
> poczucia bezpieczeństwa. Bulimia czy anoreksja, dwie bardzo
> niebezpieczne, poważne choroby - brak jej równowagi
> psychicznej. Sztuczna poza, bezkrytyczne małpowanie innych -
> brak poczucia własnej wartości. Można by dalej przyglądać się
> tej młodej osobie, analizować jej charakter czy sposób bycia,
> słuszne jest jednak postawienie pytania - dlaczego jest właśnie
> taka, skąd to się bierze?
>
> A bierze się to z jeszcze jednego, kolejnego braku, jakim
> jest chyba ewidentny w tym przypadku brak odpowiednich
> kryteriów, zasad, jak lubią nazywać rzecz po imieniu starzy,
> mądrzy ludzie, brak moralnego kośćca. Żadnych norm,
> lekceważenie tzw. wyższych wartości, nieufność wobec
> autorytetów, tak to wygląda: negacja i zgeneralizowany bunt. A
> co mają młodzi w zamian? Trudne dorastanie, oto co mają.
>
> Młodzi często się buntują przeciw wpajaniu im pewnych
> etycznych modeli zachowań, wierzgają, odrzucają je, wymyślają
> "lepsze", bo całkiem nowe. Starzy według nich niepotrzebnie
> zrzedzą i gledzą, chcąc wychować młodych na swoje własne
> podobieństwo. Sami dostali w kość, odgrywają się więc wrednie
> na młodszym pokoleniu. Wszystko, co "wychowawcze" to dla
> młodych pogwałcenie ich wolności, kolejna presja, zbędny
> hamulec, niewygodny, uciskający kaganiec.
>
> Chyba trudno o większe niezrozumienie celowości
> wychowania. Kochający rodzic lub rozumiejący życie, życzliwy
> pedagog będzie starał się urobić, ukształtować znarowioną młodą
> osobowość nie dla sadystycznej przyjemności narzucania drugiemu
> własnych racji, ale wyłącznie dla jego bezpieczeństwa i dobra.
> Brzmi to jak truizm, jestem tego świadoma, ale takie są
> naprawdę założenia wychowania. Przyjrzyjmy się jeszcze raz tym
> znienawidzonym, lekceważąco odrzucanym zasadom, kryteriom,
> normom. Czym są, jaką w życiu człowieka spełniają rolę? Czy
> tylko ograniczenie i narzucony przymus, czy może inaczej, coś
> więcej?
>
> Wiem, co dobre, a co złe, nie dam sobą manipulować, nie
> tak łatwo ulegnę czyjejś presji. Stać mnie na samokrytykę,
> samokontrolę, niezbyt szybko utracę poczucie własnej wartości,
> nie zatruwa mnie zbędne i nieuzasadnione poczucie winy, nic nie
> grozi mojej wewnętrznej równowadze. Nauczono mnie, co
> sprawiedliwe, co uczciwe, co wskazane, co potrzebne, a co
> niezbędne, nie błądzę po omacku. Mam swoje własne zasady, mam
> oparcie, podstawę, odnośnik, jakiś gwarant. A więc może nie
> tyle kaganiec i kańczug co raczej ochronna siatka, drogowskaz,
> hamulec bezpieczeństwa?
>
> Z zasadami, kryteriami młodemu dużo łatwiej i
> bezpieczniej. Gdyby tylko zechciał to sobie uświadomić i w to
> uwierzyć, dużo przyjemniejszy, ale i też od razu skuteczniejszy
> byłby ten cały wychowawczy proceder. Wychowanek, który
> zawierzył wychowawcy nie ucieka, nie broni się, nie miga, a
> wychodzi mu naprzeciw, i to od razu bardzo daleko, co najmniej
> w połowie drogi. Wychowawca przeobraża się z zadufanego w sobie
> mentora w przewodnika, partnera. Jak to mówi stare powiedzenie:
> ónajwiększy ambaras, żeby dwoje chciało na razó? I o to
> przecież chodzi. O to chcenie, przyzwolenie, partnerstwo.
> Westchnę tu sobie z pobożnym życzeniem: oby, oby...
>
>
>
> Magdalena Nawrocka
> www.geocities.com/magdanawrocka
>
>
>
>
>
>
>
>
> --
> Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-16 16:01:34
Temat: Re: felieton MN - hamulec bezpieczenstwaOn Tue, 16 Jul 2002 12:59:55 +0200, ... z Gormenghast wrote:
>Magdalena
>w news:20020716073727.CGAO2227.viefep16-int.chello.at@
jupiter.micznet.fr...
>/.../
>
>Również pod tą wypowiedzią mam chęć podpisac się oboma łapkami...
>Jednak czy nie jest to Magdo jedynie wierzchołek góry lodowej?
>Jak to wszystko opanować?! Od czego zaczynać!? Jak skłonić
>kogokolwiek do tego, by obdarzył Cię zaufaniem! Przecież to jest droga
>przez mękę, droga wymagająca lat pracy i poświęceń temu właśnie
>zagadnieniu...
>Jednak z pełnym przekonaniem mówię, że winni są Ci, którzy pozostają
>obojętni.
>
BYĆ BELFREM
óJaki mistrz, taka nauka.ó
- przysłowie polskie
Zakotłowało się w dyskusyjnym gronie, gdy wspomniałam moją
pierwszą stareńką nauczycielkę - pedagoga z prawdziwego
zdarzenia, która "w nerwach" potrafiła natrzeć uszu albo
trzepnąć linijką opornych na wiedzę. Oburzenie!
A nie przerażają dzisiejsi przyuczeni do belferstwa snobi,
sobki, karierowicze od siedmiu boleści?! Ludzie, którzy na
dzieciarni wyżywają własne niepowodzenia, frustracje, którzy
olewają, lekceważą "materiał" (określenie mojego kolegi po
fachu), na którym przyszło im pracować? A znam też takich, co
bez żenady się przyznają, że dzieciarni po prostu nie lubią i
głupie gnoje jedynie nieustannie ich wnerwiają. To jest dopiero
cyrk i zgroza! Jak mówi przysłowie: "Drugich prowadzimy, a sami
błądzimy."
A moja stara nauczycielka autentycznie kochała Swoją
dziatwę. Kiedy walnęła piórnikiem, było to pewnie z rozpaczy,
że jakiegoś tam tępaka nie da się Jej uratować, kiedy uparcie
włazi w bagno po uszy. Nigdy już potem nie widziałam takiego
"pedagogicznego", rozumiem tu, osobistego przejęcia, zawzięcia.
Nie tyle ważne są środki, metody, które i tak są dowolnie
interpretowane, co ta miłość, zaangażowanie, a o to naprawdę w
tym zawodzie nie tak łatwo. Powtórzmy za Aleksandrem
Świętochowskim: "Wszystko się zapali - wrzuć tylko odpowiednią
iskrę."
To tak jak kochająca matka nie zrobi dziecku krzywdy,
popełniając nawet tak zwane pedagogiczne błędy, za to nieźle
nabruździ w psychice dziecka matka "poprawna", lecz oschła,
wyrachowana, brr. Podobnie jest z nauczycielami. Wszystko
zrobisz z dzieciakiem, nawet najgorszym łobuzem, jeśli
przekonasz go tylko o twojej niekłamanej do niego dobrej woli i
szczerej życzliwości, amen.
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-16 16:04:23
Temat: Re: felieton MN - hamulec bezpieczenstwaOn Tue, 16 Jul 2002 14:19:33 +0200, EvaTM wrote:
>
>Oczywiście nie tylko to.
>Rodzice nie mają czasu zajmować się tym, co robią dzieci
>już od najmłodszych lat. A one po prostu chłoną jak gąbka
>wszystko co napotkają.
>Ciekawe czy zdarza Ci się czytać blogi ?
>To wspaniały obszar, jeśli chesz wiedzieć co myślą sobie
>o świecie młodzi ludzie.
>Tylko jak wielu rodziców w Polsce tam zagląda ?
>Ciekawe;) jaki procent bywa nawet tutaj.
>Ilu podgląda chociażby czaty czy grupy dyskusyjne ?
>Ilu rozmawia z dziećmi ?
>Harują lub rozrywają się we własnym spaczonym wiekiem światku. No i mamy już
efekty, o
>wiele większe niż się o tym
>mówi - bezduszność, bezmoralność, czas zabijania.
>
CO UZDRAWIAĆ: RODZINĘ CZY SZKOŁĘ?
"Mielibyśmy doskonale wychowane dzieci, gdyby ich rodzice
byli dobrze wychowani."
- Johann Wolfgang Goethe
Wpływu rodziny na dziecko nie da się zanegować i poważnym
błędem jest jego bagatelizowanie. Wydaje mi się, że mamy tu do
czynienia z jeszcze jedną, kolejną cuchnącą spuścizną komuny,
komuny krzyczącej hasłami: rodzice do fabryk, a dzieci pod
opiekę "społeczeństwa". Trochę tak było to pomyślane.
Tyle, że prawie nic nie działało jak trzeba. Teoria szumna
i dumna, a życie jak to życie - pełne prozaicznej bidy z nędzą
i tzw. socjalistycznych wypaczeń. Oj, wszyscy pamiętamy. Szkoły
- kołchozy od uczenia, stołówki - kawałek przestrzeni od
oszukiwania młodego żołądka i zapychania go byle czym,
świetlice - przechowalnie, kluby dzielnicowe - wprawdzie z
imponującymi projektami zbliżenia się do życia podwórkowej
dzieciarni, w praktyce zatrzaskujące się przed tą dzieciarnią,
bo taka rozwydrzona! No, nie wychowana po prostu.;-( Trochę
przejaskrawiam i demonizuję, rzecz jasna, ale nie jest to
niestety wyobrażenie, ot tak sobie, wyssane z palca.
Współpraca szkoły czy innych placówek wychowawczych z
rodziną też pozostawiała wiele do życzenia, chociaż znów
oczywiście wybita była i to tłustym drukiem na zapodanym
odgórnie papierku. W praktyce wzywano rodziców ucznia, gdy
takowemu odbijało już na maksa i óoświatowcyó nie mogli sobie
za nic z delikwentem poradzić. Wtedy zatyranych najczęściej
rodziców brano na tzw. dyrektorski dywanik - próba
zawstydzenia, postraszenia, a więc wywarcia presji.
Co robił po zaciągnięciu narwanego synalka do domu ten
ledwo trzymający się na nogach zatyrany tata, dla przykładu -
prosty robociarz, skutecznie zawstydzony przez światłe
pedagogiczne grono? Wypił albo już miał wypite kila piw dla
kurażu i sprawił swojej zwichrowanej latorośli ciężkie manto.
Po swojemu rozprawił się z wychowawczym problemem, tylko na
tyle było go stać. A jakoś nikt w szkole niczego innego mu nie
zasugerował, nie mówiąc już o jakiejś doraźnej pomocy ze strony
szkolnych wychowawców.
Rodzina jest pierwszym wychowawczym poletkiem. Nie da się
tego przeskoczyć. I tej rodzinie trzeba pomóc, bo dzieje się w
niej nie najlepiej. Trudne życie w rodzinie, to trudne życie
dziecka, to najczęściej i trudne dziecko - bezwzględna logika
przyczynowości. Rodzina współczesna uboga, ledwo wiążąca koniec
z końcem; rodzina współczesna rozbita: separacje, rozwody,
powtórne małżeństwa albo życie w tak zwanym wolnym związku;
alkoholizm w rodzinie, tatuś za kratkami, brat w dzielnicowym
gangu, itp., itd., można by tak ciągnąć ten łańcuszek ogniw
przyczynowych w nieskończoność.
Jeżeli szkoła nie wykręca się od wychowywania, musi
zadzierzgnąć kontakt z rodziną. Autentyczny i bliski kontakt.
Wychowawca musi sam znaleźć odpowiedź na takie pytania, jak:
dlaczego jego uczeń zasypia na lekcji, inny zemdlał na
gimnastyce, a jeszcze inny wagaruje albo jest wściekle
agresywny?... Bez tego nauczyciel i rodzic będą pozostawali dla
siebie wzajemnie intruzami, a szkoła i rodzina będą działały
wbrew sobie, co za paradoks.
Wiedzieć to jedno, a pomóc to drugie. Niekiedy wystarczy
życzliwa rozmowa, kiedy indziej potrzebna jest interwencja. Tak
jest we Francji. Wychowawca jest pierwszym diagnostykiem i
jednocześnie mediatorem między rodziną i specjalistycznymi
stowarzyszeniami czy organami takimi, jak: policja, sąd
opiekuńczy, poradnia psychologiczna obejmująca pomocą dzieci
wraz z rodzicami, ośrodki dla dzieci opóźnionych w rozwoju lub
dzieci niepełnosprawnych, opieka społeczna, itp. Francuska
szkoła czuwa, a czuwa, bo musi, tak dyktuje francuskie prawo.
Gdyby na przykład wyszło na jaw, że nauczyciel nie zgłosił,
gdzie trzeba swoich podejrzeń, że dziecko jest w rodzinie
maltretowane, zostałby pociągnięty do odpowiedzialności
cywilnej z tytułu nieinterwencji wobec przestępstwa (nie bardzo
wiem, jak się to mądrze w języku prawa nazywa). To samo dotyczy
lekarzy, ale to już inna branża.
Poznać ucznia, to poznać jego naturalne środowisko -
rodzinę. Tyle tylko, że z tego, co się ostatnio słyszy,
wygląda, że nauczycielstwo staje się w Polsce niebezpiecznym!
zawodem. Trudno więc sobie wyobrazić wychowawcę odważającego
się na wywiad środowiskowy, jeśli on się już właściwie boi
swojego wychowanka na terenie szkoły. Co z tym zrobić, nie
wiem. Chyba wyprostować wszystko, co przez te lata zostało
wypaczone, przykładowo - utrata autorytetu nauczyciela czy w
ogóle szkoły - i zacząć od początku: stanowczo, ale życzliwie,
krytycznie, ale konstruktywnie, pomocnie na miarę, ale realnie.
Uczniowie i rodzice muszą raz jeszcze szkole zawierzyć, że ma
być ona dla nich pomocą, faktycznym wychowawczym przewodnikiem,
jak również szansą na lepszą przyszłość.
Łatwo powiedzieć, gorzej z realizacją, potrzeba chyba na
to wielu lat. By mogła się dokonać reedukacja rodziny, najpierw
musi przejść reedukację sama szkoła. Dzisiaj za dużo w niej
jeszcze starych przyschniętych strupów, nieżyciowych koślawości
obok zupełnie nowych jątrzących się ran. Trzeba będzie trochę
powalczyć o tę prawdziwie zdrową szkołę. Trudne zadanie, nie
darmo się przecież mówi: "łatwiej zapobiegać niż leczyć". Mówi
się też jednak, żeby zakończyć optymistycznie: "każda choroba
ma swoje lekarstwo." Problem tylko teraz, by je jak najszybciej
znaleźć. ;-)
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-16 16:23:57
Temat: Re: felieton MN - hamulec bezpieczenstwaisia napisał(a) w dniu 16 lip 2002 tak:
> Jestem młoda, mam 28 lat (to chyba jeszcze młodzież, czy już nie?
Przykro mi, ale nie jestes juz mloda.
> " ja k.... se ide i patrze a ta pier.... dziwka zapier......
> srodkiem ulicy więc pomyślałem, że jej zaje...."
> albo "k...., ja pier..... jaki on był przystojny, popierd....bym
> sie z nim" Palą, piją i ćpają, uprawaiją przelotny seks. Okłamują,
> okradają, wyzywają a czasem nawet biją (nie wspomnę o zabijaniu)
> swoich rodziców, babcie, dziadków i nauczycieli.
Bez przesady.
--
Pozdrawiam
Łukasz Kryj [x...@p...wp.pl] [www.gminacmielow.republika.pl]
====================================================
===========
"Dzięki crontab możemy spowodować, aby codziennie o północy budziły się demony."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-16 17:58:07
Temat: Re: felieton MN - hamulec bezpieczenstwaUżytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr> napisał w wiadomości
news:20020716160353.UCZS9315.viefep13-int.chello.at@
jupiter.micznet.fr...
Oczywiście Magdaleno, rodzina jest najważniejsza, chociaż czasami wystarczy
by dziecko miało kogoś na codzień, na przykład mądrych dziadków.
Nie zgadzam się też z Tobą, że szkoły dawniej były gorsze.
Zarówno ja, jak moja matka, wpominamy naszą szkołę jako dobrą.
Byli w niej surowi nauczyciele, jednak nikomu nie zależało na upupieniu dziecka.
Istniały jasne zasady i trzeba było je przestrzegać.
Również obecnie nauczyciele są różni, generalnie jednak mają chyba mniej
czasu dla młodzieży i dzieci, sami gnębieni systemem ciągłych bzdurnych zmian
i pogoni za kasą, która wdarła się też do szkoły.
I tu też potrzebny jest mądry rodzic, który przekłada na język zrozumiały dla dziecka
metody działań nauczycielskich, często tłumacząc i przybliżając nauczyciela dziecku.
Wtedy może być z procesem wychowania całkiem dobrze i bez większych zgrzytów;).
Nie wiem czemu tak uparłaś się na tę komunę;) ?
Opisuj to co widziałaś naprawdę, swój dom, swoich kolegów, swoją szkołę.
Naprawdę były takie złe ?
Tu zaś mam ciekawy link związany ze zrozumieniem problematyki
wychowania.
Tadeusz Kobierzycki
Poza Miloscia i Wolnoscia.
Syndrom uzaleznienia psychologicznego.
Pamieci
prof. Kazimierza Dabrowskiego (1902-1980)
filozofa, psychiatry i psychoterapeuty
Praca powstala w Studenckiej Szkole Higieny Psychicznej
ISBN 83-85144-11-0
http://www.geocities.com/Athens/Forum/5921/books/kob
ie/
A tutaj tylko
Wstep.
----------------------------------------------------
----------------------------
Od wielu lat psychologowie, pedagodzy, psychoterapeuci i lekarze probuja sobie
poradzic z
problemem tzw. patologii spolecznej. Zalicza sie do niej przestepstwa, narkomanie,
alkoholizm, nikotyznizm, samobojstwa, itp. Zachowania te zalicza sie do chorob
spolecznych
lub chorob z pogranicza psycho-spolecznego. Leczeniu poddaje sie objawy, zachowania,
ktore
burza estetyke i porzadek spoleczny. Alkoholizm i narkomania przybraly takie
rozmiary, ze
mowi sie o walce z nimi. Ale efekty tej walki sa mierne. Wydaje sie, ze zalozenia sa
bledne i dlatego nie przynosza oczekiwanych rezultatow.
Historycy zwrocili kiedys uwage, ze alkoholizm w Polsce byl szerzony w okresie
zaborow lub
okupacji. A wiec zostal zwiazany z sytuacja niewoli. Spostrzezenie to wymaga
weryfikacji
psychologicznej. Czy alkoholizm jest rzeczywiscie choroba niewoli? Czy tzw. patologia
spoleczna nie jest ta sama choroba? Wspolczesna psychologia dowartosciowuje znaczenie
wolnosci i milosci w rozwoju osobowym czlowieka. Takie stanowisko zajmuje psychologia
egzystencjalna, personalistyczna i fenomenologiczna. Tym samym tropem ida moje
rozwazania
i badania. Do tego celu wykorzystuje psychoanalize, analize transakcyjna, psychologie
glebi, teorie dezintegracji pozytywnej. Niewatpliwie uzaleznienie wiaze sie z utrata
milosci lub wolnosci. A utrata sprzyja rozwojowi niepokoju, pasywnosci i leku.
Modelem uzalenienia (zniewolenia psychologicznego) jest rodzina. Brak w niej jest
ojca
(pracoholizm v.alkoholizm). A matka przejmuje przydzielane mu dotychczas funkcje.
Powstaje
nierownowaga psychologiczna, socjologiczna. Rodzina staje sie ukladem pozbawionym
symetrii
(zwichrowanym). Niesymetryczna rodzina nazywana jest rodzina hybrydalna,
narcystyczna,
krzywa, niepelna, patologiczna, maternalistyczna, itp. Ta niesymetria stala sie przez
wiele lat norma, ktora sie utrwala i wywoluje zwiekszone efekty patologiczne. Dlatego
sluszne wydaje sie zidentyfikowanie deficytow, stojacych u podstaw uzalezniajacej sie
rodziny i uzaleznionej osobowosci.
Ksiazeczka ta sklada sie w swojej zasadniczej czesci z wykladu i analizy. Uzupelniona
jest
przedmowa i wstepem oraz zakonczeniem i modelem diagnostycznym syndromu uzaleznienia.
Ostatni fragment tej ksiazki jest zasadniczym jej celem. Ma pomoc w diagnozie
syndromu
wedlug calej grupy czynnikow, wplywajacych na jego ksztaltowanie. Wyklad powstal na
kanwie
wygloszonych i opublikowanych przez mnie referatow. Pierwszy przedstawilem na
Ogolnopolskiej Sesji Naukowej - Destrukcyjne zachowania mlodziezy. Profilaktyka i
terapia
(15.04.1988 r. WSP Olsztyn) pt. Toksykomania a rozwoj psychiczny czlowieka. Tekst ten
zostal w calosci zarejestrowany na tasmie magnetowidowej dla potrzeb WSP, a jego
obszerne
fragmenty opublikowane w dwumiesieczniku Zagadnienia Wychowawcze a Zdrowie Psychiczne
1989, nr 3-4, s.21-36., pt. Toksykomania a psychoanalityczna koncepcja czlowieka.
Referat
drugi przedstawilem na I Krajowym Sympozjum - Wychowanie a problem patologii
spolecznej
mlodziezy (18.11.1988 r. TRiPDU "Powrot z U" Warszawa) pt. Praca z rodzinami osob
uzaleznionych. Cele i metody. Zostal on zamieszczony w zbiorowym zeszycie poswieconym
konferencji pod tym samym tytulem (TRiPDU "Powrot z U" Warszawa 1989 r., s.208-224).
Tekst
trzeci wyglosilem w Mokotowskim Uniwersytecie dla Doroslych dnia 17.05.1989 r. w
ramach
cyklu wykladow na temat filozofii czlowieka.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-16 19:21:57
Temat: Re: felieton MN - hamulec bezpieczenstwa "Łukasz"
> Bez przesady.
Nie przesadzałam i dziękuję za szczerość.
Isia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |