Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.ipartners.pl!news.internetia.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: "Pearl" <p...@a...bti.pl>
Newsgroups: pl.soc.inwalidzi
Subject: Re:forma Służby Zdrowia
Date: Thu, 2 Nov 2000 13:36:09 +0100
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl
Lines: 115
Message-ID: <8trndn$qe6$3@news.tpi.pl>
References: <8te550$86l$1@news.tpi.pl> <3...@p...pl>
<8tgkad$b3j$2@news.tpi.pl> <8tkvjf$inb$03$4@news.t-online.com>
<8tom93$f99$1@news.tpi.pl> <8tq57u$98t$04$1@news.t-online.com>
NNTP-Posting-Host: pa63.lublin.ppp.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: news.tpi.pl 973168887 27078 212.160.36.63 (2 Nov 2000 12:41:27 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: 2 Nov 2000 12:41:27 GMT
X-Priority: 3
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2314.1300
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2417.2000
X-MSMail-Priority: Normal
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.inwalidzi:15636
Ukryj nagłówki
Użytkownik JC <J...@t...de> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:8tq57u$98t$04$...@n...t-online.com...
[...]
Cześć!
> Tylko się cieszyć że Twoja kondycja pnie się w górę. Skoro już zdradziłeś
> Twoje
> możliwości siedzenia przy klawiaturze to może byś coś pozytywnego napisał
> o nowej reformie służby zdrowia, jeśli takowe Cię spotkały podczas kontaktów
> z tą instytucją.
> A może brak pozytywów ?
Niech żyje reforma służby zdrowia!!! Nic negatywnego nie mogę napisać, bo
zniechęciłbym do łamania kręgosłupów innych akrobatów. Reformę trzeba poznać od
środka. Żadne opisy nie przedstawią faktycznej sytuacji w naszych szpitalach.
Trzeba to poczuć wszystkimi możliwymi zmysłami, chociaż np. węch warto by
wyłączyć.
> >Mam nadzieję, że kręgi
> > się pomału zrastają, choć czasem mam wątpliwości (coś mi ciągle chrupie i
> > przeskakuje).
> Toś musiał faktycznie zdrowo ziemię " ucałować " :-(
> Co na to lekarze ?
Widzę, że domagasz się krótkiego sprawozdania na grupę. Wielu z grupowiczów
(łącznie Tobą) zna jego treść.
Właściwie to nie dopatrzyłem się, by ktoś z grupy wychwalał reformę albo
narzekał na nią. Prawdopodobnie nie zaszły żadne znaczące, zauważalne zmiany w
stosunku do wcześniejszej sytuacji i wszystkim się taki stan podoba.
A może ktoś napisze o swoich doświadczeniach w tym temacie? Jakieś krótkie
niezbyt dramatyczne opowiadanko, które można by poczytać w spokoju i w bezruchu.
Usprawiedliwiona byłaby wtedy bezczynność.
Ja przytoczę słowa, które napisałem na początku września tego roku do kilku
grupowiczów:
"Właśnie w zeszły piątek przywieźli mnie ze szpitala i przynieśli do domu na
drugie piętro.
Jak już niektórzy wiedzą, to nie dość, że ledwo łaziłem, to jeszcze w połowie
czerwca zaliczyłem glebę ponad 300 km od domu. Przez kilka dni po upadku
leczyłem w ogródku u szwagra bóle kręgosłupa kiełbaskami z grilla z dodatkami
rozluźniającymi mięśnie. Pomagało, ale każdego ranka czekały mnie ponownie
kilkudziesięciominutowe próby powstania z wyra. Oczywiście do wieczora się
wyrabiałem, gdy poczułem znajomy dym.
Po tygodniu nadszedł czas powrotu do domu (żonie kończył się urlop). Przywiozła
mnie do domu jako "opoduszkowanego" pasażera (z prawej strony kierowcy).
Najgorszy był przejazd przez Radom (takie tam dziury, że na niektórych odcinkach
są ograniczenia prędkości do 20 km/h).
W domu również (przez kilka dni) liczyłem, że mój stan zdrowia się poprawi... aż
tu któregoś pięknego dnia zostałem przez moją zniewolony i zabrany do fotografa.
Fotograf (p. Roentgen) orzekł złamanie kręgu L1 z podwichnięciem i tym sposobem
zostałem od razu zatrzymany w szpitalu. Nazajutrz wywieźli mnie do następnego
szpitala (100 km od domu), żeby zrobić mi sesję zdjęciową na lepszym sprzęcie.
Tutaj podejmowano przez niemal 3 tygodnie decyzję o naprawieniu mnie (czyli nic
nierobienie).
Jest wreszcie decyzja - lepszym dla mnie warsztatem naprawczym będzie kolejny
szpital. Zawieziono mnie kilkadziesiąt km R-ką na Oddział Neuroortopedii
szpitala, który specjalizował się w naprawach tego typu. Przyjechaliśmy ok.
godz. 11-tej. Byłoby wszystko dobrze, gdyby nie to, że podlegam pod inną Kasę
Chorych (mimo, że na dzień przed moim wyjazdem Kasy się ponoć dogadały). O godz.
15-tej powróciłem więc obolały do poprzedniego szpitala oczekując na wyniki
negocjacji pań z Kas Chorych (to były akurat panie) - chodziło o 1000 zł (moja
Kasa dawała 13 500 zł za inplant, tamta chciała 14 500 zł). Po tygodniu
negocjacji doszli do zgody, nie wiem czy na +1000, czy na -1000 zł, wiem
natomiast, że za ten tydzień oczekiwania Kasa musiała zapłacić za mnie 1750 zł
(dzień pobytu w szpitalu 250 zł).
Przyjęli mnie (tutaj dniówka, jak się później dowiedziałem, wynosi 1700 zł).
Tydzień w kolejce i pod nóż. Oczywiście uświadomili mnie wcześniej czym to
grozi, musiałem podpisać kwit, że zgadzam się na wszystko, łącznie z zejściem
śmiertelnym. Wskazane jest, aby przed zabiegiem, na wszelki wypadek, rodzina i
przyjaciele oddali 4 jednostki krwi za friko (4x450 ml) u nich w szpitalu, bo
szpital musi sobie jakoś radzić finansowo.
Wariant optymistyczny zakładał, że postawią mnie na nogi w trzecim tygodniu po
operacji i zapakują w gorset ortopedyczny. W trzecim tygodniu (po 2 tygodniach
nic nierobienia) mocny rehabilitant podniósł mnie z łóżka i postawił obok przy
"balkoniku". Wytrzymałem tylko 8,5 minuty (wymagane minimum do założenia
gorsetu - 20 min.). Oczywiście chodziło tu o lansowany przez szpital gorset z
żywicy (3 bańki bez rachunku), a nie ten darmowy gipsowy. Moje sflaczałe mięśnie
(prawie 2 miesiące leżenia) nie podołały temu zadaniu. Dokładnie po upływie 3
tygodni (chyba moja Kasa Chorych przystała na ten optymistyczny wariant?!)
przerwano rehabilitację i odesłano mnie do szpitala poprzedniego z zaleceniem
spionizowania mnie. Tutaj postawiono mnie w pion bardzo szybko. Przyjęto inną
technikę - najpierw gorset, później pionizacja. Oczywiście dostałem gorset
stalowo-skórzany (zapomniałem jak się nazywa - od jakiegoś nazwiska), który mogę
zdejmować do snu. Uświadomiono mnie, że gorsety ortopedyczne należą się za friko
raz na dwa lata.
Wstaję i chodzę (człapię po kilkanaście kroków) już samodzielnie, nie mogę na
razie siedzieć - nie zalecają. Mam w związku z tym kłopoty z dostępem do
komputera, ale staram się.
I tyle z moich wakacji...".
Nietrudno z powyższego tekstu wychwycić, że koszt pobytu (bezczynnego,
niepotrzebnego leżenia) wielokrotnie przekracza koszt operacji, ale w tym Kasy
nie widzą problemu. Nie stanowi też dla nich problemu czas negocjacji ceny
(przykładowa różnica 1000 zł w cenie inplantu). Każdy dzień zwłoki w podjęciu
decyzji powoduje straty Kasy - w moim przypadku 250 zł/dobę.
Trzeba również zauważyć, że zbędne polegiwanie pacjenta jest z korzyścią dla
szpitala. To szpital dostaje dniówkę za pacjenta, dniówkę niejednokrotnie
przewyższającą cenę jednoosobowego pokoju w kilkugwiazdkowym hotelu.
Są też sytuacje odmienne, również korzystne dla szpitali. O dniówkach od
pacjenta dla szpitala nie będę się rozpisywał. Powinni o tym napisać niektórzy
"skoczkowie" (pokazywali ich w sierpniu w TV), których rodzice za przedłużenie
rehabilitacji płacili bez pokwitowania.
Kończę już, bo zaczynam się wzbudzać i mogę coś niepotrzebnego chlapnąć.
--
Pozdrawiam.
Pearl
==================================
Najlepsze radio FM to RADIO TAXI
|