Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!newsfeed.pionier.net.pl!news.internetia.
pl!newsfeed.tpinternet.pl!atlantis.news.tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: Ikselka <i...@w...pl>
Newsgroups: pl.rec.uroda
Subject: Re: jakie solaria, stojące czyleżące???
Date: Mon, 14 Jan 2008 19:36:44 +0100
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 261
Message-ID: <1kyyhdx3ks6el.z2hofdgxrelt$.dlg@40tude.net>
References: <s...@z...kofeina.net>
<6...@n...onet.pl>
<82f3r3vfz8nx$.1im0vffrfyseq.dlg@40tude.net>
<h3jk3sbdiwmq$.dlg@carrie.pl> <z...@4...net>
<1...@c...pl>
NNTP-Posting-Host: blc196.neoplus.adsl.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: nemesis.news.tpi.pl 1200336341 22009 83.28.196.196 (14 Jan 2008 18:45:41
GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Mon, 14 Jan 2008 18:45:41 +0000 (UTC)
User-Agent: 40tude_Dialog/2.0.15.1pl
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.uroda:148408
Ukryj nagłówki
Dnia Mon, 14 Jan 2008 18:42:23 +0100, Carrie napisał(a):
> W dniu Mon, 14 Jan 2008 18:06:43 +0100, Ikselka wydukał(a) nieśmiało,
> a wszystkim się zdawało, że to echo grało:
>
>>> Z czystej ciekawości pytam: bywasz u fryzjera,
>>
>> Tak :-) I myję włosy zaraz po przyjściu do domu; no, ale akurat nie chodzę
>> do fryzjera często - mam włosy naturalne, więc tylko robie pasemka, nie
>> musze modelowac itp.
>
> Aha :)
Włosy myję od razu, ponieważ w salonach nie zawsze używa się świeżo
wypranych ręczników dla każdej klientki - a wolę mieć w domu dobre
samopoczucie, choć wiem, że jesliby na ręczniku coś było, to i tak bym to
już złapała.
>
>>> na
>>> basenie,
>>
>> Błeee...
>>
>>> w saunie,
>>
>> Nie toleruję. Mam przeciwwskazania, a poza tym nie bawi mnie sauna.
>
> Ona może nie całkiem ma bawić - ale OK, nie czepiam się :)
Ja akurat wole się wymoczyć w wannie, a saunę może sprawię sobie swoją,
kiedy wyremontuję łazienkę. Do publicznej sauny w zyciu bym nie poszła, no
niestety.
>
>>> I czy
>>> dezynfekujesz długopisy w miejscu pracy
>>
>> Kiedy pracowałam, zawsze miałam swoje długopisy - może to z racji zawodu...
>> a i dziś zawsze mam swój długopis w torebce - czemu niby mam dotykać tych
>> "ogólnych"? - długopis kosztuje grosze.
>
> Nie tyle chodziło mi o cenę, co o sposób, żeby naszych długopisów nie
> dotykał nikt inny :)
Nie myślałąm aż o tym, ale o pewnym tego ograniczeniu :-)
> U mnie w pracy pisaki, ołówki, linijki, nożyczki
> i inne przedmioty migrują bez ustanku, gdybym miała się zastanawiać,
> kto ostatnio dotykał tego długopisu i czy aby czystymi dłońmi...
Oczywiście, to zależy od rodzaju pracy - ja byłam nauczycielką, więc nie
miałam problemu, ale chętnie pożyczałam, co miałam, jeśli ktoś potrzebował.
Natomiast nie pożyczam niczego od nieznanych mi osób ani im niczego nie
pożyczam. Chyba, że chodzi o chusteczki jednorazowe ;-P
> Ech,
> nie mam czasu na takie rozmyślania, ani też na pilnowanie własnego
> osobistego sprzętu piszącego ;)
W pracy - jednak aż tak nie trzeba. dalej wytłumaczę, czemu :-)
>
>>> oraz klawiaturę komputera, i
>>> aparaty telefoniczne?
>>
>> Swojego? - ależ oczywiście! Okresowo. Mysz też. I komórkę, i telefon
>> stacjonarny - a co, Ty nie???
>
> Od czasu do czasu je czyszczę, owszem. Odkurzam i przemywam wilgotną
> ścierką. Ale powiem szczerze, dezynfekowanie nigdy jakoś nie przyszło
> mi na myśl :]
Ja robię to po prostu spirytusem (przy okazji większego sprzatania),
pouczona przez media, że nawet wśród zdrowych ludzi na sprzecie przez nich
używanym zbierają sie kurz i bakterie oraz cząstki organiczne, które
podlegają przemianom, prowadzącym do infekcji...
> Domowego sprzętu używają u mnie dwie osoby, w pracy -
> może kilkanaście, nie jestem w stanie policzyć, kto dotyka klawiatury
> mojego komputera. Zasadniczo ja i zmienniczka, ale dostęp do sprzętu
> ma każdy. Tyle że, jak wspomniałam, ja praktycznie nie choruję na
> choroby zakaźne - może dlatego jestem taka rozbestwiona i lekceważę
> zagrożenie? Bo jeśli przez tyle lat nie złapałam żadnego choróbska,
> znaczy, zagrożenie nie wygląda poważnie, więc po co się nadmiernie
> przejmować?
W pracy akurat raczej wszyscy powinni mieć zrobione badania okresowe, więc
i niebezpieczeństwo małe, a i liczba osób bez porównania mniejsza, niż np w
pociągu, na dworcu czy w hipermarkecie, no a przy tym minimum zaufania do
siebie w małej grupie wzajemnie mieć należy i raczej zakładać dobrą wolę
współpracowników w dbałości o dobro innych kolegów :-)
> Tylko toaletami się przejmuję i mam swoje metody, ale akurat zarażenia
> "toaletowe" przytrafiały mi się w dzieciństwie [w szkole, notabene
> :/], więc tego nie bagatelizuję.
NO WŁAŚNIE. A ja uważam od dzieciństwa, uczulona przez mamę na
niebezpieczeństwa, więc nigdy nic mi się nie przydarzyło.
>
>>> A pieniądze? 8-)
>> No, bez przesady! Ale pilnuję, by nie walały się w domu, portmonetka lezy w
>> torebce, najczęściej płace kartą, a jak każdy normalny człowiek, po
>> kontakcie z pieniędzmi myję starannie ręce.
>
> [cichutko] Wiedziałam, że nie jestem do końca normalna, ale żeby aż
> tak...? ;> Żeby nie było: myję ręce całkiem często, tyle że jakoś tak
> naturalnie, a nie z powodu, że akurat dotykałam pieniędzy, głaskałam
> kota albo jechałam tramwajem.
Te powody wymieniłam jako szczególne. Bez powodu też lubię, jak również z
powodów rutynowych :-)
>
>> Otóż to - robię tak samo, z komunikacji publicznej nie korzystam,
>
> A ja często muszę, niestety.
> Fobiami trudno się zarazić :) Ja nawet jem parówki, mimo jakże
> obrazowych opisów ich wytwarzania, którymi to opisami chętnie dzielą
> się koledzy z innych grup, które czytuję ;>
Też jem parówki.
> Poza tym - wiem, co może
> być na owocach, na dywanie, na chodniku i gdzie tam jeszcze. Uczyłam
> się biologii całkiem sporo ;) Ciekawe, że bardziej "fobiotwórczy" w
> moim przypadku był film, jaki pokazano mi w podstawówce, o gruźlicy i
> o tym, jak się roznosi, gdy zarażona osoba pluje na chodnik :}
Takich to bym naprawdę izolowała od otoczenia pod przymusem :-]
> O
> epidemiach gruźlicy chyba już dawno nie słyszano w Polsce,
A otóż się mylisz: właśnie hula po Polsce superodporna gruźlica, zatacza
coraz szersze kręgi - no jak mogłaś nie słyszeć? - lekooporny szczep sie
wytworzył, zagrożenie jest bardzo duże, chorują nawet młodzi ludzie i to
coraz częściej, jest to prawie nie do wyleczenia, tylko nie nadaje sie temu
rozgłosu nie wiem, czemu, a według mnie należałoby :-(((
> a jednak
> obrzydznie mnie bierze, kiedy widzę nie tak znów rzadkie przypadki
> spluwania, gdzie popadnie. Ugh. I jeszcze na pasożyty mam fobię, bo
> też kiedyś widziałam wymowny film...
Jedno i drugie - mam na uwadze też. A takiego "spluwacza" to bym zabiła,
norrrmalnie...
>
>>> Nie mnie oceniać, ale jeśli rodzina tak łatwo się wzajemnie zaraża
>>> katarem, to chyba poszczególne osoby mają słabą odporność.
>>
>> Czy ja piszę, że się zaraża? Piszę, że się właśnie NIE zaraża, a na pewno
>> jest to częściowa zasługa zmywarki :-)
>
> No to dobrze :) U mnie się też nie zaraża, choć zmywarki jako żywo nie
> mam i do ręcznego mycia naczyć używam pewnie znacznie chłodniejszej
> wody.
No fakt, do wody o temp. 75 st to raczej rąk się nie wsadzi, więc skoro już
mam zmywarkę, to sobie folguję, a co, niech się wszystko wyparza: ja
zadowolona, naczynia też ;-P
>
>>> Mnie się
>>> zdarzało opiekować osobami chorymi na grypę czy inne zapalenie
>>> oskrzeli, ba, w swoim czasie nawet spałam w jednym łóżku z
>>> pokasłującym Teżetem,
>>
>> No co Ty, jak mogłaś???'
>> :-DDDD
>
> Wiesz, jakoś głupio mi było kazać mu spać na klatce schodowej albo w
> wannie... ;) Najlepsze, że ostatnio on się znów zaziębił i katarzył
> przez kilka tygodni, a mnie nie brało zupełnie nic, chociaż się do
> niego przytulałam, podjadałam mu czekoladki [tak, nawet nadgryzione]
> razem mieszkamy i spędzamy wspólnie mnóstwo czasu. Bardzo był tym
> zniesmaczony i mamrotał coś o życiowej niesprawiedliwości ;)
U nas jest różnie - łapiemy albo nie, jednak nie ma osobnego spania, a
zmywarka i podstawowe zabiegi higieniczne załatwiają po prostu to, co
mozliwe do załatwienia.
>
>>> bo nie było innego wyjścia. I się nie zarażałam
>>> jakoś... Ale może jestem wyjątkowo odporna na te popularne choroby ;)
>>
>> Bądź pewna, że ja też. jednak gdyby Twój TŻ złapał coś mniej popularnego,
>> to byś to też złapała ;-)
>
> Może tak, może nie. Inna bliska mi osoba złapała żółtaczkę [biedna - w
> szpitalu złapała] - a ja nie ;) Za to mam parę innych dolegliwości,
> których nikomu nie życzę, tyle że nie są zaraźliwe. I całe szczęście.
Przypadki chodzą po ludziach, ale należy próbować utrudniać im chodzenie
:-)
>
>>> Warzywa - tak samo. Jedzenie paczkowane - kto
>>> zagwarantuje, że pracownicy producenta nie wygłupiali się na nocnej
>>> zmianie? ;)
>>
>> Warzywa się gotuje, a najpierw myje, te na surówki - staram sie parzyć, a
>> jak się nie da (np. sałata) - to trudno: albo mam swoją, albo nie kupuję,
>> albo ryzykuję :-)
>
> No to nie jest z Tobą tak źle ;) Bez urazy - niemniej czytając Twoje
> wypowiedzi przez chwilę miałam przed oczami dość przerażającą wizję
> osoby, która nie dotyka prawie niczego inaczej, niż przez chusteczkę,
> a osobom wchodzącym do domu każe przechodzić przez komorę
> odkażającą... ;)
Masz wizje katastroficzne? - czy coś takiego wynika z moich wypowiedzi?
> Oczywiście, każdy ma prawo żyć tak, jak mu się
> podoba, i dowolnie poważnie traktować higienę, tylko ja sama bym
> dostała kręćka, gdyby ktoś w moim towarzystwie aż tak radykalnie się
> zachowywał - moja wyobraźnia to wybitnie przejaskrawia :]
Wybitnie. Jakoś towarzystwo mam liczne i nie uchodzę za dziwaczkę :-)
Tyle, że na pewno nikt nie boi się np. czegokolwiek zjeść u mnie czy
przenocować :-)
>> To zupełnie inna bajka: dżemy akurat jadamy tylko własne, bo kupne nam nie
>> smakują zupełnie - ale dżemy się gotuje i tak;
>
> No właśnie. Dlatego się ich nie boję ;)
Ja też, ale jak pisałam, bardziej smakują nam własne.
>
>> jogurty robię sama, bo
>> lepsze - dodaję wtedy ewentualnie własne lub inne "pewne" owoce...
>
> A jak robisz? Masz taką maszynkę do fermentowania mleka, czy jak to
> się nazywa?
Szczepię bakteriami jogurtowymi mleko, rozlewam do słoiczków, trzymam w
cieple 24 h, potem do lodówki. Robi to mnóstwo osób - nawet kupują
specjalne urządzonka - jogurtownice. Można szczepić kupnym dobrym(!)
jogurtem.
>
>> Możesz zadawać jeszcze sto tysięcy pytań - ale jaki sens? Na wszystko mam
>> jakiś sposób albo ryzykuję, różnica między nami jest tylko taka, że ja
>> mniej ryzykuję. Fobii nie mam.
>
> Jak napisałam - pytam z ciekawości. Li i jedynie. Nikt z mojego
> otoczenia nie wykazuje aż takiej uwagi względem zarazków,
...bo nikt głośno o tym nie mówi? Mogłabyś byc zaskoczona
|