Data: 2008-01-14 17:42:23
Temat: Re: jakie solaria, stojące czyleżące???
Od: Carrie <carrie.mn@!gmail.com!>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu Mon, 14 Jan 2008 18:06:43 +0100, Ikselka wydukał(a) nieśmiało,
a wszystkim się zdawało, że to echo grało:
>> Z czystej ciekawości pytam: bywasz u fryzjera,
>
> Tak :-) I myję włosy zaraz po przyjściu do domu; no, ale akurat nie chodzę
> do fryzjera często - mam włosy naturalne, więc tylko robie pasemka, nie
> musze modelowac itp.
Aha :)
>> na
>> basenie,
>
> Błeee...
>
>> w saunie,
>
> Nie toleruję. Mam przeciwwskazania, a poza tym nie bawi mnie sauna.
Ona może nie całkiem ma bawić - ale OK, nie czepiam się :)
>> I czy
>> dezynfekujesz długopisy w miejscu pracy
>
> Kiedy pracowałam, zawsze miałam swoje długopisy - może to z racji zawodu...
> a i dziś zawsze mam swój długopis w torebce - czemu niby mam dotykać tych
> "ogólnych"? - długopis kosztuje grosze.
Nie tyle chodziło mi o cenę, co o sposób, żeby naszych długopisów nie
dotykał nikt inny :) U mnie w pracy pisaki, ołówki, linijki, nożyczki
i inne przedmioty migrują bez ustanku, gdybym miała się zastanawiać,
kto ostatnio dotykał tego długopisu i czy aby czystymi dłońmi... Ech,
nie mam czasu na takie rozmyślania, ani też na pilnowanie własnego
osobistego sprzętu piszącego ;)
>> oraz klawiaturę komputera, i
>> aparaty telefoniczne?
>
> Swojego? - ależ oczywiście! Okresowo. Mysz też. I komórkę, i telefon
> stacjonarny - a co, Ty nie???
Od czasu do czasu je czyszczę, owszem. Odkurzam i przemywam wilgotną
ścierką. Ale powiem szczerze, dezynfekowanie nigdy jakoś nie przyszło
mi na myśl :] Domowego sprzętu używają u mnie dwie osoby, w pracy -
może kilkanaście, nie jestem w stanie policzyć, kto dotyka klawiatury
mojego komputera. Zasadniczo ja i zmienniczka, ale dostęp do sprzętu
ma każdy. Tyle że, jak wspomniałam, ja praktycznie nie choruję na
choroby zakaźne - może dlatego jestem taka rozbestwiona i lekceważę
zagrożenie? Bo jeśli przez tyle lat nie złapałam żadnego choróbska,
znaczy, zagrożenie nie wygląda poważnie, więc po co się nadmiernie
przejmować?
Tylko toaletami się przejmuję i mam swoje metody, ale akurat zarażenia
"toaletowe" przytrafiały mi się w dzieciństwie [w szkole, notabene
:/], więc tego nie bagatelizuję.
>> A pieniądze? 8-)
> No, bez przesady! Ale pilnuję, by nie walały się w domu, portmonetka lezy w
> torebce, najczęściej płace kartą, a jak każdy normalny człowiek, po
> kontakcie z pieniędzmi myję starannie ręce.
[cichutko] Wiedziałam, że nie jestem do końca normalna, ale żeby aż
tak...? ;> Żeby nie było: myję ręce całkiem często, tyle że jakoś tak
naturalnie, a nie z powodu, że akurat dotykałam pieniędzy, głaskałam
kota albo jechałam tramwajem.
> Otóż to - robię tak samo, z komunikacji publicznej nie korzystam,
A ja często muszę, niestety.
> a kiedy
> ide na dworzec, nie siadam na ławkach tamtejszych wewnątrz hali -
> wielokrotnie ostrzegano przed robactwem po bezdomnych (cóż, taka jest
> prawda...).
Robactwo - bleee. Co prawda nie spodziewam się, że oblazłoby mnie
natychmiast, gdybym tylko przycupnęła na pustej ławce, ale towarzystwa
osób wyglądających... no cóż... brudno - unikam. Choć przyznam się, że
pierwszym powodem są wrażenia zapachowe, odstraszają mnie tak
skutecznie, że o innych aspektach już nawet nie muszę myśleć.
> Ja tylko myję ciepłą woda z mydłem, ew, dodatkowo obieram. Jagód nie jem
> bez sparzenia (szybkiego), bo pomijając sprawe brudnych rąk zbieracza,
> to... zresztą nieważne, po co mam Cię zarażać fobiami :-) Truskawki mam
> własne, więc jem je czasem nawet bez mycia.
Fobiami trudno się zarazić :) Ja nawet jem parówki, mimo jakże
obrazowych opisów ich wytwarzania, którymi to opisami chętnie dzielą
się koledzy z innych grup, które czytuję ;> Poza tym - wiem, co może
być na owocach, na dywanie, na chodniku i gdzie tam jeszcze. Uczyłam
się biologii całkiem sporo ;) Ciekawe, że bardziej "fobiotwórczy" w
moim przypadku był film, jaki pokazano mi w podstawówce, o gruźlicy i
o tym, jak się roznosi, gdy zarażona osoba pluje na chodnik :} O
epidemiach gruźlicy chyba już dawno nie słyszano w Polsce, a jednak
obrzydznie mnie bierze, kiedy widzę nie tak znów rzadkie przypadki
spluwania, gdzie popadnie. Ugh. I jeszcze na pasożyty mam fobię, bo
też kiedyś widziałam wymowny film...
>> Nie mnie oceniać, ale jeśli rodzina tak łatwo się wzajemnie zaraża
>> katarem, to chyba poszczególne osoby mają słabą odporność.
>
> Czy ja piszę, że się zaraża? Piszę, że się właśnie NIE zaraża, a na pewno
> jest to częściowa zasługa zmywarki :-)
No to dobrze :) U mnie się też nie zaraża, choć zmywarki jako żywo nie
mam i do ręcznego mycia naczyć używam pewnie znacznie chłodniejszej
wody.
>> Mnie się
>> zdarzało opiekować osobami chorymi na grypę czy inne zapalenie
>> oskrzeli, ba, w swoim czasie nawet spałam w jednym łóżku z
>> pokasłującym Teżetem,
>
> No co Ty, jak mogłaś???'
> :-DDDD
Wiesz, jakoś głupio mi było kazać mu spać na klatce schodowej albo w
wannie... ;) Najlepsze, że ostatnio on się znów zaziębił i katarzył
przez kilka tygodni, a mnie nie brało zupełnie nic, chociaż się do
niego przytulałam, podjadałam mu czekoladki [tak, nawet nadgryzione]
razem mieszkamy i spędzamy wspólnie mnóstwo czasu. Bardzo był tym
zniesmaczony i mamrotał coś o życiowej niesprawiedliwości ;)
>> bo nie było innego wyjścia. I się nie zarażałam
>> jakoś... Ale może jestem wyjątkowo odporna na te popularne choroby ;)
>
> Bądź pewna, że ja też. jednak gdyby Twój TŻ złapał coś mniej popularnego,
> to byś to też złapała ;-)
Może tak, może nie. Inna bliska mi osoba złapała żółtaczkę [biedna - w
szpitalu złapała] - a ja nie ;) Za to mam parę innych dolegliwości,
których nikomu nie życzę, tyle że nie są zaraźliwe. I całe szczęście.
>> Warzywa - tak samo. Jedzenie paczkowane - kto
>> zagwarantuje, że pracownicy producenta nie wygłupiali się na nocnej
>> zmianie? ;)
>
> Warzywa się gotuje, a najpierw myje, te na surówki - staram sie parzyć, a
> jak się nie da (np. sałata) - to trudno: albo mam swoją, albo nie kupuję,
> albo ryzykuję :-)
No to nie jest z Tobą tak źle ;) Bez urazy - niemniej czytając Twoje
wypowiedzi przez chwilę miałam przed oczami dość przerażającą wizję
osoby, która nie dotyka prawie niczego inaczej, niż przez chusteczkę,
a osobom wchodzącym do domu każe przechodzić przez komorę
odkażającą... ;) Oczywiście, każdy ma prawo żyć tak, jak mu się
podoba, i dowolnie poważnie traktować higienę, tylko ja sama bym
dostała kręćka, gdyby ktoś w moim towarzystwie aż tak radykalnie się
zachowywał - moja wyobraźnia to wybitnie przejaskrawia :]
> To zupełnie inna bajka: dżemy akurat jadamy tylko własne, bo kupne nam nie
> smakują zupełnie - ale dżemy się gotuje i tak;
No właśnie. Dlatego się ich nie boję ;)
> jogurty robię sama, bo
> lepsze - dodaję wtedy ewentualnie własne lub inne "pewne" owoce...
A jak robisz? Masz taką maszynkę do fermentowania mleka, czy jak to
się nazywa?
> Możesz zadawać jeszcze sto tysięcy pytań - ale jaki sens? Na wszystko mam
> jakiś sposób albo ryzykuję, różnica między nami jest tylko taka, że ja
> mniej ryzykuję. Fobii nie mam.
Jak napisałam - pytam z ciekawości. Li i jedynie. Nikt z mojego
otoczenia nie wykazuje aż takiej uwagi względem zarazków, dlatego
byłam ciekawa, jak sobie radzisz ze sprawami, o których ktoś taki jak
ja na co dzień nawet nie myśli. Chociaż jak będę miała dzieci, chyba
trzeba będzie nieco zweryfikować poglądy ;)
Pozdrawiam, Carrie
|