Data: 2008-01-19 16:51:18
Temat: Re: jakie solaria, stojące czyleżące???
Od: Carrie <carrie.mn@!gmail.com!>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu Mon, 14 Jan 2008 19:36:44 +0100, Ikselka wydukał(a) nieśmiało,
a wszystkim się zdawało, że to echo grało:
> Ja akurat wole się wymoczyć w wannie, a saunę może sprawię sobie swoją,
> kiedy wyremontuję łazienkę. Do publicznej sauny w zyciu bym nie poszła, no
> niestety.
Uwielbiam moczyć się w wannie, ale nie da się tam popływać, jak w
basenie... Co do basenu, to właściwie nie uczęszczam, ale mam zamiar,
bo nie uśmiecha mi się czekać do lata, kiedy znów może uda mi się
wyjechać nad morze albo jezioro. Do saun i łaźni parowych chodzę
rzadko, ale to z powodu braku czasu lub okazji - gdybym mogła,
chodziłabym częściej. Mam wrażenie, że bardziej by mnie takie zabiegi
oczyściły niż groziły zarażeniem, mimo wszystko :)
> Ja robię to po prostu spirytusem (przy okazji większego sprzatania),
> pouczona przez media, że nawet wśród zdrowych ludzi na sprzecie przez nich
> używanym zbierają sie kurz i bakterie oraz cząstki organiczne, które
> podlegają przemianom, prowadzącym do infekcji...
To się zgadza. Z drugiej strony nie da się tak wszystkiego
zdezynfekować, żeby tych bakterii nigdy nie było. Niektórzy nawet
twierdzą, że pewna ilość bakterii w otoczeniu mobilizuje organizm
człowieka do poprawiania własnej odporności ;]
> W pracy akurat raczej wszyscy powinni mieć zrobione badania okresowe, więc
> i niebezpieczeństwo małe, a i liczba osób bez porównania mniejsza, niż np w
> pociągu, na dworcu czy w hipermarkecie, no a przy tym minimum zaufania do
> siebie w małej grupie wzajemnie mieć należy i raczej zakładać dobrą wolę
> współpracowników w dbałości o dobro innych kolegów :-)
Coś w tym jest. W pracy chora osoba zazwyczaj bierze zwolnienie i w
tym czasie nie zaraża, a tramwajem jeżdżą wszyscy, także ci pozarażani
:/ Czasami przeżywam katusze, jak taki pasażer charczy, kaszle i
smarka - raz, że to nieprzyjemne dźwięki, dwa - jednak trudno pozbyć
się wizji hord bakterii...
>> O
>> epidemiach gruźlicy chyba już dawno nie słyszano w Polsce,
>
> A otóż się mylisz: właśnie hula po Polsce superodporna gruźlica, zatacza
> coraz szersze kręgi - no jak mogłaś nie słyszeć? - lekooporny szczep sie
> wytworzył, zagrożenie jest bardzo duże, chorują nawet młodzi ludzie i to
> coraz częściej, jest to prawie nie do wyleczenia, tylko nie nadaje sie temu
> rozgłosu nie wiem, czemu, a według mnie należałoby :-(((
No jakoś nie słyszałam o tym. Prawie wcale nie oglądam telewizji, a w
prasie i niusach internetowych nie rzuciło mi się to w oczy. Teraz
jeszcze bardziej nieufnie będę patrzyła na kaszlących współpasażerów
:/
> Jedno i drugie - mam na uwadze też. A takiego "spluwacza" to bym zabiła,
> norrrmalnie...
A ja bym Cię nie potępiła... ;) BTW widziałaś kiedyś kobietę plującą
na ulicę? Bo ja chyba nigdy. Skąd się w pewnym rodzaju facetów bierze
potrzeba takiego ordynarnego plucia?
> Masz wizje katastroficzne? - czy coś takiego wynika z moich wypowiedzi?
Nie wynika - niżej napisałam, że to moja wyobraźnia wyolbrzymia. Może
dlatego, że znałam osoby, które osiemnaście razy oglądały krzesło w
restauracji, zanim zdecydowały się na nim usiąść, nosiły własne,
specjalne mydło w torebce, żeby nie używać cudzego, nigdy nic nikomu
nie pożyczały - a już broń Boże grzebienia*, szminki do wypróbowania
koloru, pudru, ubrań etc. Rozumiem ich troskę o zdrowie, ale jak ktoś
w moim mieszkaniu, zaproszony na kawę, podejrzliwie ogląda szklankę i
łyżeczkę, to robi się trochę nieprzyjemnie, prawda?
> Wybitnie. Jakoś towarzystwo mam liczne i nie uchodzę za dziwaczkę :-)
> Tyle, że na pewno nikt nie boi się np. czegokolwiek zjeść u mnie czy
> przenocować :-)
W związku z czym nie możesz się opędzić od gości? ;)
>> Jak napisałam - pytam z ciekawości. Li i jedynie. Nikt z mojego
>> otoczenia nie wykazuje aż takiej uwagi względem zarazków,
>
> ...bo nikt głośno o tym nie mówi? Mogłabyś byc zaskoczona
Tak, być może tak właśnie jest. Po prostu niektórzy ludzie tak bardzo
pokazują swoją dbałość o higienę, że wydaje się to przesadne.
Prawdopodobnie gdybym Cię znała w realu, wcale bym nie uważała, że
przesadzasz, bo niektórych zachowań bym wcale nie zauważyła lub nie
znałabym Twojej motywacji [np. naczynia w zmywarce to nic niezwykłego,
ale już podejście - nie mówię, że Twoje! - typu "nie biorę do ręki
widelca, o którym nie wiem, że został solidnie wyparzony" z lekka by
mnie zaskoczyło]. W opisie za to widać je jaskrawiej :)
Pozdrawiam, Carrie
|