Data: 2009-12-17 12:08:52
Temat: Re: klaps wychowawczy
Od: medea <e...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
tren R pisze:
> kawałem skurwysyna, gdybym chciał kogoś ciągnąć przed sąd, za tom, że
> nie jest idealny.
Ja osobiście nie jestem za takim prawodawstwem, które karałoby rodziców
za klapsy, bo to prowadziłoby do nadużyć, uproszczeń itd. Jednak sam
proces uświadamiający rodzicom, czym tak naprawdę jest klaps, jest jak
najbardziej sensowny.
> przy czym - co istotne - nie mówię tu o patologii i katowaniu.
> i nie będę wchodził w ewentualne dyskusje nt różnic między pa patologią.
> jak to śpiewają tutki i voo voo na płycie tischnerowej:
> "mądry to zrozumie, z głupim szkoda gadać".
Mam wrażenie, że zdrowy/w miarę normalny człowiek widzi taką różnicę.
Jeśli ktoś utożsamia klapsy z katowaniem dziecka, to chyba sam ma jakiś
problem z zachowaniem równowagi.
> widzisz mam kontakt z rodziną w której klapsy były konsekwentnym i
> bardzo chłodnym narzędziem do wymierzania "sprawiedliwości".
> i uważam, że takie chłodne podejście jest w jakimś sensie lepsze - bo
> dziecko wie, że to są konsekwencje czegoś, niekoniecznie związane z
> emocjami, złością. po prostu - granica, za którą jest wpierdol.
Mój ojciec był tak wychowywany - bicie na zimno, surowe wykonywanie
wyroku przez dziadka. Dodatkowo za każdą ideologiczną wątpliwość,
niezgodną ze światopoglądem dziadka (np. czy Bóg istnieje?), mógł
zarobić natychmiastowego plaskacza w pysk. Nienawidził swego ojca i bał
się go. Sam za to postanowił swoich dzieci nie bić i nigdy mnie nie
tknął, dzięki czemu stanowił doskonałą przeciwwagę dla mojej zbyt
impulsywnej mamy.
> ja widzę, że do mojej córki zaczyna już zupełnie nie docierać to co
> mówimy. zwłaszcza żona.
Może za dużo tego gadania? Dać jej więcej swobody w podejmowaniu decyzji?
> a uważam, że ona ma o wiele większy talent do
> spokojnego i racjonalnego (dzięcięco racjonalnego) podejścia do sprawy.
> a paradoksalnie córa bardziej słucha mnie. w sensie słuchania i nie
> strojenia fochów o wszystko :)
Pewnie ma Ciebie mniej, mniej czasu z nią spędzasz, to Twoje słowa są
cenniejsze. Na przykład moja córka przy mnie więcej marudzi, a jak
gdzieś idzie z tatą, to jest bardziej zdyscyplinowana. Myślę, że to
kwestia primo - rzadkości takiej sytuacji, secundo - tata sam jest
bardziej zdecydowany, nie ma tylu wątpliwości, co ja na każdym kroku. ;)
> więc - jeśli cokolwiek nie powiem, otrzymuję zwrotkę "to nie fair!!!!",
Widzę, że ten zwrot przypada dzieciakom do gustu. Moja też przyniosła z
przedszkola "to nie fair" i bywają dni, że wszystko jest "nie fair" - że
deszcz pada, że zgubił się lalce but, że na obiad pomidorowa, że idziemy
na spacer i że w ogóle wszystko. ;)
Ewa
|