Data: 2004-03-28 10:05:03
Temat: Re: kobieta zmienna jest ;-)
Od: "Natek" <n...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
vonBraun w postku <5...@n...onet.pl> :
> Zacznijmy od tego, że tych dwoje będzie lub nie będzie
> z sobą w przyszłości prawdopodobnie z zupełnie innych
> powodów niz to co tu piszemy/nie piszemy.
> Ale szkoda by było to zbagatelizować bo rzecz dotyczy
> "stylu" bycia razem, więc przeprowadziłem małe dzielenie
> włosa na czworo.
>
> Zobacz co o tym sądzisz.
> Wyobraźmy sobie takie myślenie:
>
> Nie mam do siebie zaufania
> (nieważne dlaczego - bo taki jestem "z domu",
> bo partner wpędził mnie w kompleksy)
> =staram się udawać kogoś kim nie jestem.
>
> Staram się udawać kogoś kim nie jestem=
> =trudno mi być blisko z kimś,
> otworzyć się (bo musiałbym być sobą),
> i nie mogę oczekiwać tego samego
>
> Trudno być mi z kimś blisko
> =trudno innej osobie być ze mną blisko
>
> Nie wiem co się dzieje z partnerem
> partner nie wie co się dzieje ze mną.
>
> Nie czuję czy partnerowi jest ze mną dobrze czy nie,
> zastanawiam się czy partnerowi mogłoby być z kimś lepiej.
>
> Zgłaszam partnerowi problem braku zaufania
> partner (który nie wie co się dzieje ze mną)
> odpowiada w sposób pogłębiający problem.
>
> > Gdybym chcial/a
> > cos przed Toba ukryc tobym to zrobil/a.
>
> Rozwiązanie może być pośrednie - staram się jak mogę
> chcę być jak najlepszym - partner/ka jest ze mną
> ponieważ się staram. Im bardziej się staram
> tym większą mam pewność, że mogę komuś zaufać.
> Jak bardzo ale to bardzo się postaram
> to może się to nawet udać - nie przeczę.
>
> Może być bardziej bezpośrednie - próbuję odnaleźć
> zaufanie do siebie, jeśli je odnajdę nie boję się,
> otwartości, bliskości oczekuję tego samego i skoro
> nie muszę się oszukiwać wiem czy to dostaję czy nie.
> Wiem co czuje partnerka a co nie.
> Gdy część granic między mną a partnerem znika
> "problem zaufania" znika także.
>
> Nawiasem każdy widział chyba pary, które są
> ze sobą szczęśliwe (i bardzo się dla siebie starają)
> a każde to odrębny świat
> nieprzystępny w dużym stopniu dla drugiego typu:
> "mój mąż nigdy nie widział jak robię sobie makijaż"
>
> I każdy widział takie pary powiedzmy bardziej
> "symbiotyczne" typu (przerysowując):
> "Zabierz mnie z tej imprezy, bo ten facet
> za bardzo mi się podoba."
>
> pozdrawiam
> vonBraun
> PS.Sorki za skróty myślowe ale pewnie nie przeszkodzi Ci to.
Nie potrafię, a właściwie nie chcę ocenić, który "styl" bycia razem
jest "lepszy". Uważam, że nie można stwierdzić, iż model "symbiotyczny"
jest ideałem, do którego wszyscy powinni dążyć. Jest to jedna z
możliwości, ale nie "jedynie słuszna". Sposób bycia razem zależy od
wielu indywidualnych cech partnerów. Mogą się różnić temperamentem,
poziomem intelektualnym, zainteresowaniami - wyobrażam sobie że nie
wszystkich "symbioza" by uszczęśliwiła. Myślę, że istnieje wiele
dobrych sposobów bycia razem i należy szukać takiego, który jest nam
najbliższy.
Prześledziłeś jedną z możliwości - wywód wydaje się logiczny, ale
przecież nie uniwersalny, poczyniłeś kilka założeń, a mogą istnieć inne
elementy. Np. brak zaufania do siebie nie musi skutkować udawaniem
kogoś kim się nie jest, brak zaufania do siebie może też mieć podstawy,
których nie da się wyeliminować (np. jakaś ułomność), przyczyną braku
zaufania do partnera/ki nie musi być brak zaufania do siebie itd. itp.
Inna sprawa, że moja rada i Twoja wcale nie zmierzają w różnych
kierunkach.
Ja powiedziałam: bądź wspaniałym partnerem - i to jest aktualne w
każdym rodzaju związku. Ty powiedziałeś: odnajduj zaufanie do siebie/w
sobie - i to jest aktualne w każdym rodzaju związku. I są to jedynie
rady - nie recepty.
Zarówno bycie wspaniałym partnerem jak i odnalezienie zaufania do
siebie nikomu nie daje żadnych gwarancji na udany związek, jedno i
drugie zwiększa jedynie prawdopodobieństwo powodzenia i najlepiej
"praktykować" jedno i drugie.
Na marginesie tylko powiem, że związek o którym piszesz "symbiotyczny"
mi osobiście wydaje się idealny, ale jeśli trafią na siebie odpowiednie
osoby. Bywa i tak: para żyje w takim właśnie związku, pełne zaufanie,
otwarcie i bliskość, ale na przestrzeni lat jedno odczuwa potrzebę
rozwoju, drugie cieszy się z tego co ma. Oboje zmieniają się w innych
kierunkach. W pewnym momencie taka symbioza może stać się więzieniem, z
którego trzeba uciec, żeby się nie udusić.
pozdrawiam
Natek
|