Strona główna Grupy pl.sci.psychologia ksiazki psychologiczne

Grupy

Szukaj w grupach

 

ksiazki psychologiczne

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 91


« poprzedni wątek następny wątek »

51. Data: 2008-01-28 14:56:35

Temat: Re: ksiazki psychologiczne
Od: Fragile <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 27 Sty, 08:21, Flyer <f...@p...gazeta.pl> wrote:
> Fragile; <e...@e...go
oglegroups.com> :
>
> > On 25 Sty, 21:16, tren R <t...@p...pl> wrote:
>
> > > całe życie?
>
> > Wiekszosc... Odkad pamietam, zawsze bylam wylekniona i pesymistycznie
> > nastawiona do zycia... Nawet bedac dzieckiem. Zawsze bardzo duzo
> > myslalam, rozmyslalam. Do tego jestem introwertyczka, a mojej
> > osobowosci nawet nie chce mi sie analizowac :) Popaprana i tyle ...
> > 'Mutant' psychiczny i fizyczny ;)
>
> Heh, pogłębiona introspekcja, introwersja bierze się właśnie z lęku,
>
Oczywiscie.
>
> co
> nie oznacza, że jej dalsze trwanie znamionuje lękliwość osobowości.
>
Oczywiscie.
Jednak u mnie nic sie nie zmienia. Lek jest bardzo silny, delikatnie
mowiac, a introwersja, ktora jest poniekad jego efektem, nadal jest
jedna z cech mojej osobowsci.
>
> To
> tylko odtwarzanie jakiejś znanego schematu. Znajomej kiedyś tłumaczyłem
> tajniki osobowości pewnego faceta - jest przebojowy, ale w jego
> zachowaniach zachowały się fragmenty poprzedniej osobowości - tak też
> można. :)
>
Mozna :) Ja nie umiem sie na razie zbytnio zmienic. Zbyt silny lek...
>
> > > lubisz tę swoją depresję?
>
> > A mozna ja lubic?? Nie, nie lubie. Moze powinnam ja polubic... Moze
> > pogodzenie sie z nia, zaprzyjaznienie, mogloby mi w pewnym stopniu
> > pomoc w znoszeniu jej? Tyle, ze polubienie tego stanu jest moim
> > zdaniem nie realne. Marze (wtedy, kiedy moj stan pozwala na marzenia),
> > o tym, by moc sie obudzic nastepnego dnia i nie odczuwac tej
> > wszechowladniajacej beznadziei, marze, by przyszedl taki dzien, kiedy
> > moglabym poczuc chociaz odrobine radosci, takiej prawdziwej, zwyklej
> > radosci...
>
> Introwertyk nie marzy, bo nie musi.
>
Byc moze uzylam zlego slowa... Moze zamiast 'marze', powinnam byla
napisac 'pragne'...
>
> Marzenia, to ujawnienie się
> podświadomości, wrzucanie pomysłów dla podświadomości, do której nie ma
> się dostępu. Introwertyk ma dostęp do dużych obszarów swojej
> podświadomości [działa tu zasada "ograniczenia pola świadomości" - to co
> u ekstrawertyka jest poza świadomością, u introwertyka jest nadal
> dostępne]. Marzenia to gra ekstrawertyków, plany to gra introwertyków.
> :) Każde Twoje marzenie Ciebie niszczy, bo nazajutrz okazuje się
> *niezrealizowanym* planem. Ekstrawertyk może marzyć bez konsekwencji
> "następnego dnia", introwertyk nie.
>
Owszem, masz racje. Jednak moim zdaniem sporo zalezy jeszcze od innych
cech osobowosci. Jako introwertyk _pesymista_, kazde swoje pragnienie/
marzenie, spisuje na straty. Z gory zakladam, ze sie nie powiedzie.
Czy wobec tego marzenia/pragnienia mnie niszcza? Nie bylabym tego taka
pewna. Sa pewnego rodzaju chwilowa odskocznia, a skoro nigdy nie
zakladam ich spelnienia, nie odczuwam rozczarowania. I tak wiem, ze te
moje marzenia niestety okaza sie niezrealizowanym planem, nie pokladam
w nich nadziei...
Tak wiec nie generalizowalabym zbytnio... Nie nalezy moim zdaniem
upraszczac sprawy, ze skoro ktos jest introwertykiem, to
charakteryzuje go A, B, C. To bardziej skomplikowane :) Jest jeszcze
D, E, F etc. Ludzie wraz z ich osobowosciami, nie sa jak spod
sztampy, introwertycy roznia sie miedzy soba masa innych cech
wyznaczajacych ich osobowsc. Owszem, sa pewne cechy wspolne, w koncu
niebezpodstawnie nazywa sie ich introwertykami, sa pewne 'kryteria',
ktore 'spelniaja', jednak przeciez jest masa cech, ktora ich rozni :)
>
> > > strasznie zanudziłaś i przysmuciłaś :)
> > > i jeszcze na dodatek na grupie co ma w nazwie "psychologia".
>
> > No w nazwie ma :)
> > Ale prawda jest taka, ze praktycznie nikt (nawet na tej grupie) nie
> > lubi sluchac ani czytac o czyichs smutkach i problemach... Ech,
> > zycie...
>
> A co Ciebie to? ;>
>
Wiesz, jak ktos cale zycie przeprasza, ze zyje, to zawsze ma jakies
skrupuly i non stop zastanawia sie, czy aby nigdzie nikogo nie urazil,
nie zanudzil, nie zasmucil, nie zawiodl, nie rozsmieszyl za
bardzo...:) Przez to nie umiem odmawiac ;) [Prosze nie wykorzystywac
tego wyznania, hihi]
>
> Chcesz pisać, to pisz, byleby bez "marzeń" co do
> efektów. :)
>
To sprzeczne z moja natura :) Nie mam zludzen, tak wiec spoko. Marzen,
co do efektow, rowniez nie :) Wrecz widze ciemnosc, ciemnosc widze :)

PS. Przepraszam, jesli przynudzilam :)

--
Pozdrawiam
Fragile

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


52. Data: 2008-01-28 16:09:30

Temat: Re: ksiazki psychologiczne
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Fragile; <b...@u...go
oglegroups.com> :

> On 27 Sty, 08:21, Flyer <f...@p...gazeta.pl> wrote:

> > To
> > tylko odtwarzanie jakiejś znanego schematu. Znajomej kiedyś tłumaczyłem
> > tajniki osobowości pewnego faceta - jest przebojowy, ale w jego
> > zachowaniach zachowały się fragmenty poprzedniej osobowości - tak też
> > można. :)
> >
> Mozna :) Ja nie umiem sie na razie zbytnio zmienic. Zbyt silny lek...

To teraz ja poprzynudzam. :) Podsumowałem siebie ostatnio i wyszło mi,
po przeczytaniu Kępińskiego, że jak w mordę strzelił bazą mojej psychiki
jest osobowość psychasteniczna - pasuje jak ulał. Oczywiście nie to, co
możesz zobaczyć i usłyszeć czasami - to wyuczone naśladownictwo mające
na celu niewyróżnianie się spośród innych, nawiązanie komunikacji lub
blokowanie/ucieczkę/atak. Ale nigdy nie poszedłem w tym naśladownictwie
za daleko - nie zniszczyłem nikogo, nie pobiłem, wtedy kiedy czułem, że
jestem już za daleko wycofywałem się lub odkrywałem karty - miałem m.in.
sytuacje, kiedy naśladowałem podświadomie pewien styl komunikacji a
jednocześnie pisałem całkiem trzeźwo, że tylko się bronię lub że to co
robię jest idotyczne.

Po co to piszę - jednym z celów terapii takiej osoby powinno być
wzmocnienie jej autoportretu, a można tego dokonać poprzez zakończone
sukcesem działania. A że nie uważam siebie za jakiegoś morderczego
psychopatycznego szaleńca, toteż odrzuciłem zastanawianie się jak ludzie
to ocenią [do końca się nie da - da się odwlec ten moment],
usprawiedliwianie działania [celowość] jak i hamujące rady, nawet
życzliwe.

> > Introwertyk nie marzy, bo nie musi.
> >
> Byc moze uzylam zlego slowa... Moze zamiast 'marze', powinnam byla
> napisac 'pragne'...

Pragniesz czegoś, o czym wiesz, że się nie spełni. Nie lepiej zacząć od
akceptacji swojego stanu i cieszenia się np. słonkiem za oknem?

> >
> > Marzenia, to ujawnienie się
> > podświadomości, wrzucanie pomysłów dla podświadomości, do której nie ma
> > się dostępu. Introwertyk ma dostęp do dużych obszarów swojej
> > podświadomości [działa tu zasada "ograniczenia pola świadomości" - to co
> > u ekstrawertyka jest poza świadomością, u introwertyka jest nadal
> > dostępne]. Marzenia to gra ekstrawertyków, plany to gra introwertyków.
> > :) Każde Twoje marzenie Ciebie niszczy, bo nazajutrz okazuje się
> > *niezrealizowanym* planem. Ekstrawertyk może marzyć bez konsekwencji
> > "następnego dnia", introwertyk nie.
> >
> Owszem, masz racje. Jednak moim zdaniem sporo zalezy jeszcze od innych
> cech osobowosci. Jako introwertyk pesymista , kazde swoje pragnienie/
> marzenie, spisuje na straty. Z gory zakladam, ze sie nie powiedzie.

Bo miałaś zbyt dużo nieudanych sytuacji, może czas zacząć szukać sposobu
na ich spełnienie? :)

> Czy wobec tego marzenia/pragnienia mnie niszcza? Nie bylabym tego taka
> pewna. Sa pewnego rodzaju chwilowa odskocznia, a skoro nigdy nie
> zakladam ich spelnienia, nie odczuwam rozczarowania. I tak wiem, ze te
> moje marzenia niestety okaza sie niezrealizowanym planem, nie pokladam
> w nich nadziei...

Niszczą, budują bazę, do której jako introwertyczka masz dostęp,
powiększają cieżar dostępnej ilości wyborów, które dodatkowo się nie
udały. Gdyby Ciebie spytać, które Twoje marzenia się nie spełniły,
zapewne podasz całą listę, z pamięci.

> Tak wiec nie generalizowalabym zbytnio...

A ja tak, ;>

> Nie nalezy moim zdaniem
> upraszczac sprawy, ze skoro ktos jest introwertykiem, to
> charakteryzuje go A, B, C. To bardziej skomplikowane :) Jest jeszcze
> D, E, F etc. Ludzie wraz z ich osobowosciami, nie sa jak spod
> sztampy, introwertycy roznia sie miedzy soba masa innych cech
> wyznaczajacych ich osobowsc. Owszem, sa pewne cechy wspolne, w koncu
> niebezpodstawnie nazywa sie ich introwertykami, sa pewne 'kryteria',
> ktore 'spelniaja', jednak przeciez jest masa cech, ktora ich rozni :)

Toteż rozmawiam tylko o cechach wspólnych.

> > A co Ciebie to? ;>
> >
> Wiesz, jak ktos cale zycie przeprasza, ze zyje, to zawsze ma jakies
> skrupuly i non stop zastanawia sie, czy aby nigdzie nikogo nie urazil,
> nie zanudzil, nie zasmucil, nie zawiodl, nie rozsmieszyl za
> bardzo...:)

Paradoksalnie być może dobrze robisz - nigdy się nie dowiesz, ale często
takie tłumaczenie otwiera innych na Ciebie, przekonuje, choć za chwilę z
pełną pewnością siebie powiedzą "no i czego się tłumaczy? :)"

> Przez to nie umiem odmawiac ;) [Prosze nie wykorzystywac
> tego wyznania, hihi]

Hmmmm, właśnie przyszło mi to do głowy, wykorzystanie. :) Jak nie to nie
- foch. :)

Pozdrawiam fochliwie
Flyer
--
gg: 9708346; jabber:f...@j...pl
http://www.flyer36.republika.pl/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


53. Data: 2008-01-28 20:06:19

Temat: Re: ksiazki psychologiczne
Od: Fragile <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 28 Sty, 17:09, Flyer <f...@p...gazeta.pl> wrote:
> Fragile; <b...@u...go
oglegroups.com> :
> > On 27 Sty, 08:21, Flyer <f...@p...gazeta.pl> wrote:
> > > [...]
> > > Znajomej kiedyś tłumaczyłem
> > > tajniki osobowości pewnego faceta - jest przebojowy, ale w jego
> > > zachowaniach zachowały się fragmenty poprzedniej osobowości - tak też
> > > można. :)
>
> > Mozna :) Ja nie umiem sie na razie zbytnio zmienic. Zbyt silny lek...
>
> To teraz ja poprzynudzam. :)
> [...] odrzuciłem zastanawianie się jak ludzie
> to ocenią [do końca się nie da - da się odwlec ten moment],
> usprawiedliwianie działania [celowość] jak i hamujące rady, nawet
> życzliwe.
>
Hmm. Wlasnie probuje nieco zmienic swoje zachowanie (pewnie Twoje
wprawne oko zauwazylo ;), momentami otwierajac sie moze zbyt mocno
(robie to wbrew sobie, jest to bardzo trudne, nawet ta rozmowa z Toba;
obserwuje, na ile 'otwarcia' mnie stac i jakie reakcje wywoluje to w
mojej psychice, i jednoczesnie w moim ciele). Jednoczesnie probuje
odrzucic zastanawianie sie nad reakcja i postrzeganiem mojej osoby
przez innych ...
>
> Pragniesz czegoś, o czym wiesz, że się nie spełni. Nie lepiej zacząć od
> akceptacji swojego stanu i cieszenia się np. słonkiem za oknem?
>
Kiedy jestem w stanie sie cieszyc slonkiem czy kwiatem, to sie ciesze,
ze zdwojona radoscia... Ta radosc nastajaca po tak ogromnym smutku
jest czyms przepieknym. Tego nie zrozumie czlowiek, ktory nie
przeszedl przez taki smutek. Takiej radosci nie doswiadczy czlowiek,
ktory nie doswiadczyl takiego smutku, ktorego nie dotknela jakas
tragedia. On nie wie, jaka radosc moze sprawic i jakie szczescie moze
dac zwykle wyjscie na spacer czy do sklepu ... Jaka radosc moze
sprawiac _zycie_ , wie ten, kto........
>
> > Jako introwertyk pesymista , kazde swoje pragnienie/
> > marzenie, spisuje na straty. Z gory zakladam, ze sie nie powiedzie.
>
> Bo miałaś zbyt dużo nieudanych sytuacji, może czas zacząć szukać sposobu
> na ich spełnienie? :)
>
Najwyzszy czas. Tyle tylko, ze w moim przypadku to nie jest takie
proste... Sa pewne ograniczenia.
Moge jednak spelniac te male pragnienia :) I jak sily psychiczne i
fizyczne pozwalaja, to tak czynie :)
>
> > Czy wobec tego marzenia/pragnienia mnie niszcza? Nie bylabym tego taka
> > pewna. Sa pewnego rodzaju chwilowa odskocznia, a skoro nigdy nie
> > zakladam ich spelnienia, nie odczuwam rozczarowania. I tak wiem, ze te
> > moje marzenia niestety okaza sie niezrealizowanym planem, nie pokladam
> > w nich nadziei...
>
> Niszczą, budują bazę, do której jako introwertyczka masz dostęp,
> powiększają cieżar dostępnej ilości wyborów, które dodatkowo się nie
> udały. Gdyby Ciebie spytać, które Twoje marzenia się nie spełniły,
> zapewne podasz całą listę, z pamięci.
>
A nawet pare list ;) Moge je posegregowac np. wg. daty albo wplywu na
moje zycie czy samopoczucie, albo wg. waznosci ;) Ale zeby nie bylo -
pare marzen sie spelnilo :)
>
> > > A co Ciebie to? ;>
>
> > Wiesz, jak ktos cale zycie przeprasza, ze zyje, to zawsze ma jakies
> > skrupuly i non stop zastanawia sie, czy aby nigdzie nikogo nie urazil,
> > nie zanudzil, nie zasmucil, nie zawiodl, nie rozsmieszyl za
> > bardzo...:)
>
> Paradoksalnie być może dobrze robisz - nigdy się nie dowiesz, ale często
> takie tłumaczenie otwiera innych na Ciebie, przekonuje, choć za chwilę z
> pełną pewnością siebie powiedzą "no i czego się tłumaczy? :)"
>
Ano wlasnie :) I oto kolejny powod do przezywania dla Fragilki ;)

--
Pozdrawiam otwarcie :)
Fragile

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


54. Data: 2008-02-12 07:05:12

Temat: Re: ksiazki psychologiczne
Od: tren R <t...@p...pl> szukaj wiadomości tego autora

ostryga pisze:

> a wszyscy patrzą na mnie, (i wiadomo, że to CO mówie liczy się w niewielkim
> stopniu),
> powinnam wyglądać conajmniej tak chlujnie i wypielęgnowanie jak oni/one.

jeśli wlazłaś między wrony... :)
nawiasem mówiąc - to jest jakiś defekt natury.
chyba, że "prawda jest kwestią formy" /o.wilde/

--
http://poczekalnia.patrz.pl
http://piosenka.noworoczna.patrz.pl/

Stirlitz, róż dópę!

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


55. Data: 2008-02-12 07:07:09

Temat: Re: ksiazki psychologiczne
Od: tren R <t...@p...pl> szukaj wiadomości tego autora

Fragile pisze:

> Niestety. Te stany nie sa do opisania. Nie daje rady tak zyc.

czy korzystasz z jakiejś terapii?

--
http://poczekalnia.patrz.pl
http://piosenka.noworoczna.patrz.pl/

Stirlitz, róż dópę!

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


56. Data: 2008-02-15 22:49:48

Temat: Re: ksiazki psychologiczne
Od: Fragile <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 12 Lut, 08:07, tren R <t...@p...pl> wrote:
> Fragile pisze:
>
> > Niestety. Te stany nie sa do opisania. Nie daje rady tak zyc.
>
> czy korzystasz z jakiejś terapii?
>
Obecnie nie, ale w sumie korzystalam z uslug i kontaktow z wieloma,
wieloma terapeutami.
Czy byly pomocne? Nie :) No ale [juz slysze glos terapeuty :)], jak
mogly byc pomocne skoro nie zostaly doprowadzone do konca?! Hihi... I
tak jakos watpie w ich powodzenie, i juz sam ten fakt skazuje terapie
na niepowodzenie. Ja to jestem jak palacy kardiolog, ktory z petem w
ustach przekonuje wszystkich swoich pacjentow, by nigdy nie palili
badz rzucili palenie, poniewaz to ich zabija... Dlatego zawsze bede
polecala terapie innym :) Moze cos w tym jest. Moze to dowod na to, ze
jednak gdzies gleboko jest we mnie wiara w powodzenie psychoterapii, w
jej pozytywna 'moc', w fakt, iz moze pomoc ...
Ostatnia terapie bylam zmuszona przerwac ze wzgledu na pewne
zaistaniale okolicznosci (pomine szczegoly, poniewaz i tak zbytnio sie
otwieram, co lezy w ogromnej sprzecznosci z moja natura, i juz teraz
wiem, ze gdy wysle tego posta bede to 'odchorowywala' przez jakis
czas :)). Wracajac do terapii, jak to ladnie ktos, moze nawet ja,
hihi, ujal - 'nie przeprowadza sie operacji na zywca' ;), tak wiec
terapia sila rzeczy zostala przerwana. Zraszta... Moja sytuacja jest
na tyle skomplikowana, ze nie wiem, czy terapia cos by tu wniosla...
Nie tu chyba problem... A moze ? Juz sama nie wiem. Moje zycie
ostatnimi czasy tak mocno sie skomplikowalo i takie numery mi wywija,
ze co jeden kroczek uda mi sie zrobic do przodu, to zaraz jest wielkie
bum, i dwa albo trzy kroki do tylu... Nie wiem, ile tak wytrzymam...
To nie na moja slaba psychike. Chociaz, z drugiej strony, jak sie tak
nad tym _wszystkim_ zastanawiam, to chyba nie jest jednak taka slaba,
skoro to wszystko wytrzymuje...

--
Pozdrawiam :)
Fragile

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


57. Data: 2008-02-18 09:24:55

Temat: Re: ksiazki psychologiczne
Od: "R.A.M." <r...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Uzytkownik "tomas" <t...@n...dsfhjwer.pl> napisal w wiadomosci
news:fn3fa4$hg9$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Czy czytanie ksiazek psychologicznych moze zastapic terapie?

Uwazam, ze tak. Zainteresowaly mnie ksiazki Kena Wilbera, który laczy
psychologie z duchowoscia. Podobaly mi sie ksiazki (w zasadzie to nie
psychologiczne a duchowe) Dalajlamy i Sai Baby.
RM


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


58. Data: 2008-02-18 11:57:04

Temat: Re: ksiazki psychologiczne
Od: "ostryga" <z...@v...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Fragile" <e...@i...pl> napisał w wiadomości
news:faebff0a-d26a-4c86-b391-0491a518a496@28g2000hsw
.googlegroups.com...
> Fragile pisze:

wtrącę się. uwaga ogólna.
jedno z mądrzejszych zdań wypowiedzianych na temat terapii, jakie słyszałam.
(I nie było wcale tak, że mówił mi to mój terapeuta, a może szkoda bo łebska
kobieta) :))
konwersacja:

Pacjent: Czy mnie się w ogóle da wyleczyć??
Psycholog: Dopóki w ten sposób stawiasz pytanie, to się nie da.
Pacjent: Zatem czy JA mogę SIĘ wyleczyć?
Psycholog: To tak. Możesz się wyleczyć. Twoim własnym działaniem.

Pozdrawiam, mam nadzieję, że post zabrzmiał optymistycznie :)

a propos książek psych. - w zeszłym tyg. był ciekawy dodatek do polityki.
pomocnik psychologiczny.
całkiem poważny artykuł o narcyzmie,
równie ciekawy pt. jak kształtować w dziecku poczucie własnej wartości,
ciekawie o niemowlętach, "wymowne niemowlę", ;)),
o prymusach rozmowa z prymusem psychologii biznesu, santorskim,
oraz o lęku panicznym.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


59. Data: 2008-02-18 12:56:35

Temat: Re: ksiazki psychologiczne
Od: Fragile <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 18 Lut, 12:57, "ostryga" <z...@v...pl> wrote:
> Użytkownik "Fragile" <e...@i...pl> napisał w
wiadomościnews:faebff0a-d26a-4c86-b391-0491a518a496@
28g2000hsw.googlegroups.com...
>
> > Fragile pisze:
>
> wtrącę się. uwaga ogólna.
> jedno z mądrzejszych zdań wypowiedzianych na temat terapii, jakie słyszałam.
> (I nie było wcale tak, że mówił mi to mój terapeuta, a może szkoda bo łebska
> kobieta) :))
> konwersacja:
>
> Pacjent: Czy mnie się w ogóle da wyleczyć??
> Psycholog: Dopóki w ten sposób stawiasz pytanie, to się nie da.
>
O to wlasnie mi chodzilo, o tym wspomnialam :) Jesli w czlowieku nie
ma wiary w 'wyleczenie'/w pomoc terapii, dopoki ma jakies watpliowsci,
korzystanie z terapii nie ma sensu. No i nie moze obarczac cala
odpowiedzialnoscia terapeuty :)
>
> Pacjent: Zatem czy JA mogę SIĘ wyleczyć?
> Psycholog: To tak. Możesz się wyleczyć. Twoim własnym działaniem.
>
Heh :) Przypomina mi to troszke stwierdzenie Miltona Eriksona, ktore
brzmi: "Pacjenci znaja rozwiazania swoich problemow. Oni tylko nie
wiedza, ze je znaja". :) Jednak glebsza mysl zawarta w tym
stwierdzeniu nieco rozni sie od przytoczonej przez Ciebie.
"Mozesz sie wyleczyc. Twoim wlasnym dzialaniem"... No jasne. Niby
proste rozwiazanie, a jednak bardzo trudne... Czesto niewykonalne dla
pacjenta.
Bardzo czesto dzialanie/postepowanie pacjenta jest destrukcyjne. Sam
siebie niszczy. Dosc czesto zdaje sobie z tego doskonale sprawe, a
mimo to nie jest w stanie tego zmienic. I tu pojawiaja sie trudnosci i
schody... Uswiadmienie pacjentowi faktu, ze wszystko tak na dobra
sprawe jest w jego rekach, ze sam moze sobie pomoc, jesli zmieni swoje
dzialanie i nastawienie, powoduje, ze pacjent zaczyna odczuwac pewnego
rodzaju presje, a czasami jeszcze bardziej sie obwinia za swoj stan.
"No tak, wiadomo ze to ja jestem do kitu, ja jestem winny,
odpowiedzialny za ten koszmarny stan w jakim sie znajduje, malo tego,
jestem rowniez odpowiedzialny za to, czy moj stan ulegnie zmianie na
lepsze, czy nie, a znajac mnie, skoro jestem do kitu, wszystkie moje
starania i tak spowoduja, ze moj stan sie nie poprawi, moze sie co
najwyzej pogorszyc" - tak dos czesto wyglada tok myslowy
"przecietnego" pacjenta, czesto czlowieka chorego, w depresji, z
obnizona samoocena i brakiem poczucia wartosci. W chwili, gdy pacjent
przekracz prog gabinetu psychoterapeuty, powodzenie terapii spoczywa w
rekach obojga. Terapeuta nie moze zrzucac odpowiedzialnosci za
powodzenie terapii na barki pacjenta, ktory przeciez przyszedl po
pomoc i znajduje sie w okreslonym stanie. Pacjent z kolei nie powinien
zrzucac odpowiedzialnosci za powodzenie terapii na terapeute, nie
powinien oczekiwac cudow. To praca obu stron. _Bardzo duzo_ zalezy tu
od terapeuty. Jego zadaniem jest "rozgryzienie" z jakiego typu
czlowiekiem ma do czynienia, i jakie sposoby terapii beda w jego
przypadku pomocne. Stwierdzienie "mozesz sie sam wyleczyc" w
niektorych przypadkach jest jak najbardziej na miejscu, sprawdza sie i
ma pozytywne konsekwencje, w innych przypadkach moze zadzialac na
odwrot. Moze pacjenta pograzyc i zdolowac. To wszystko zalezy od tego
na co cierpi pacjent, jaka ma osobowosc, i na jakim etapie leczenia
badz choroby sie znajduje. Ja jestem jednak raczej przeciwna tego typu
stwierdzeniom wypowiadanym przez terapeute.

Mnie osobiscie bardzo podoba sie podejscie SFBT, a zwlaszcza tzw.
filozofia centralna. 'Jej prostota zaskakuje, ale nie jest to
jednoznaczne z latwym jej stosowaniem w pracy terapeutycznej.
Zastosowanie tych bardzo prostych metod, ktore proponuje filozofia
centralna, staje sie dla osob uzywajacych jej w praktyce niezwykle
trudnym zadaniem, wymagajacym wiele samodyscypliny.
Filozofia centralna ma trzy glowne zalozenie, ktorymi sie kieruje:
1. Jesli cos sie nie zepsulo - nie naprawiaj tego.
2. Jesli sie dowiesz, co dziala (pozytywnie) - rob tego wiecej.
3. Jesli cos nie dziala, nie rob tego wiecej. Rob cos innego.'

Moze nawet cos wkleje na temat SFBT :) :

"...W roku 1978 zostało założone BRIEF FAMILY THERAPY CENTER w
Milwaukee. Głównymi założycielami i jego osią byli i są do dzisiaj
STEVE DE SHAZER i INSOO KIM BERG. Z tego też miejsca wywodzi się model
terapii, któremu poświęcony jest ten artykuł. Angielska nazwa Solution
Focused Brief Therapy, w tłumaczeniu na język polski brzmi: Terapia
Krótkoterminowa Skoncentrowana na Rozwiązaniach. Korzenie tej terapii
sięgają sposobu myślenia o pacjentach i ich leczeniu Miltona Eriksona
oraz niektórych metod pracy w Mental Research Institute w Palo Alto
(USA). Jednak jej obecny kształt, nadany głównie przez Steva de
Shazera oraz Insoo Kim Berg, zawiera nowe i specyficzne dla tego
sposobu prowadzenia terapii treści. Jak mówią jej twórcy, głównymi
konstruktorami tego modelu są .... ich klienci, od których twórcy SFBT
uczyli się tego co działa!

ZAŁOŻENIA SFBT

Na początku warte podkreślenia jest, że celem SFBT nie jest samo
"rozwiązanie problemu". Klient wspólnie z terapeutą pracują nad
skonstruowaniem, jak najbardziej optymalnego rozwiązania dla sytuacji
w której się on znalazł (solving problem vs creating solutions). Czas
trwania terapii nie jest ściśle określony. Nie ma tutaj mowy o
zakładaniu z góry, jak długo i ile razy trzeba się spotkać z
terapeutą. Terapeuta ma jednak obowiązek pamiętać i w tym kierunku
pracować z pacjentem, aby czas trwania terapii był jak najkrótszy
(ang. brief - krótki, zwięzły) w stosunku do możliwości pacjenta w
osiąganiu celu terapii. W praktyce okazuje się, że ilość ta
najczęściej nie przekracza 10 spotkań, a często jest jeszcze mniejsza.
Przy czym okres pomiędzy pierwszym, a ostatnim spotkaniem może wynosić
wiele miesięcy.

SFBT można z pewnością zaliczyć do terapii ustrukturalizowanych.
Metody i zasady kształtowania procesu terapeutycznego są ściśle i w
prosty sposób określone. Nie jest natomiast terapią strategiczną.
Cechuje ją brak zainteresowania teorią określającą prawdziwą naturę
problemu klienta, stawianiem diagnoz w tradycyjnym rozumieniu, a więc
i nie dostosowuje do takiej oceny metod działania i celów
terapeutycznych. Diagnoza jest uważana za mało przydatną, a czasami i
przeszkadzającą. Natomiast strategia, kierunek pracy determinowany
jest tym, co pacjent uważa za najważniejsze dla niego. To właśnie
pacjent jest osobą, która wyznacza cele oraz ocenia postępy w terapii,
a także decyduje w jakim momencie należy terapię skończyć. Terapeuta
przestaje być tu "ekspertem" w znaczeniu "wiem co jest pacjentowi i co
on powinien zrobić (jakie osiągnąć cele terapeutyczne), żeby rozwiązać
problem". Terapeuta jest "ekspertem" od sposobu prowadzenia spotkania
tak, aby współtworzyć z pacjentem precyzyjną wizję celu i najbardziej
optymalną drogę do jego osiągnięcia, oraz szukania sposobów na jej
przebycie. Teoria SFBT związana jest więc wyłącznie z samymi
technikami wspomagania zmian i sposobem ich skutecznego stosowania.
Zamiast tworzenia teorii na temat jak być powinno i dlaczego tak nie
jest, zajmuje się tym co się sprawdza i szuka sposobów rozszerzania
tych obszarów na inne płaszczyzny i momenty życia klienta.

Mamy tu do czynienia z całkowitą akceptacją perspektywy pacjenta na
własne życie (nie mylić z uznaniem za odpowiadającą w pełni
rzeczywistości jego życia). Jest to moment, od którego zależy tak
ważna zasada wzajemnej współpracy klient - terapeuta. Pojawianie się
oporu, oznacza błąd w sztuce i zagrożenie dla wzajemnej współpracy. W
SFBT nie używa się technik bezpośredniej konfrontacji, natomiast szuka
się innych sposobów pracy z klientem, bez wywoływania oporu.

Przykłada się tutaj duże znaczenia do zachowania prostoty samej
terapii. Jest ona "oszczędna" w stosowaniu środków terapeutycznych.
Aby osiągnąć cel, należy stosować tylko i wyłącznie taką ilość
interwencji terapeutycznych, która umożliwi osiągnięcie przez klienta
jego celu. Wszystko co jest ponad to minimum należy odrzucać jako
zbędne.

Do podstawowych założeń należy również uznanie "nieuchronności zmiany
w życiu klienta". Oznacza to, że nic nie trwa wiecznie w życiu
człowieka. A skoro tak, to muszą istnieć wyjątki, kiedy "problem nie
występuje". Stąd też większość wysiłków terapeutycznych nastawiona
jest na szukanie, wydobywanie i wzmacnianie momentów, w których klient
korzystał ze swoich sił, zasobów, umiejętności - tzw. wyjątki. Na
szukanie momentów zdrowych, kiedy było dobrze i tego co robić, aby je
podtrzymywać i rozwijać. Uważa się, że właśnie wydobywanie i
wzmacnianie w procesie terapii tych mocnych stron daje szansę na
osiągnięcie sukcesu terapeutycznego. Stąd też atmosfera samych spotkań
terapeutycznych jest często przepełniona właśnie tym, co jest w danym
człowieku dobre i dla niego korzystne.

Perspektywa pracy terapeutycznej jest ciągle nakierowana na
teraźniejszość i przyszłość. Jeśli eksploruje się doświadczenia z
przeszłości, zawsze robione jest to we wspomnianej wyżej perspektywie.
Pracuje się nad użytecznością przeszłego doświadczenia dla tego co
jest i co będzie...."
Tomasz Switek, "SFBT - na przekor przyzwyczajeniom i schematom",
spotkanie z Insoo Kim Berg z BFTC w Milwaukee
>
> Pozdrawiam, mam nadzieję, że post zabrzmiał optymistycznie :)
>
Jak najbardziej :)

--
Pozdrawiam :)
Fragile

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


60. Data: 2008-02-18 13:24:54

Temat: Re: ksiazki psychologiczne
Od: "ostryga" <z...@v...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Fragile" <e...@i...pl> napisał w wiadomości
news:4c61cd47-0573-46e2-b62a-eea4453db2b2@u72g2000hs
f.googlegroups.com...
>To praca obu stron. _Bardzo duzo_ zalezy tu
>od terapeuty.

IMO _bardzo duzo_ zalezy tu od pacjenta. Takie moje zdanie, po prostu. :)

>To wszystko zalezy od tego
>na co cierpi pacjent, jaka ma osobowosc, i na jakim etapie leczenia
>badz choroby sie znajduje. Ja jestem jednak raczej przeciwna tego typu
>stwierdzeniom wypowiadanym przez terapeute.

jasne, że na każdego działa trochę co innego. nic ci nie narzucam ani do
niczego nie przekonuje.
wymieniamy sie pogladami. :)

>Mnie osobiscie bardzo podoba sie podejscie SFBT,

to może spróbuj właśnie tej terapii.... skoro ci odpowiadaja założenia...?
:)

pozdrawiam,
ostryga.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 5 . [ 6 ] . 7 ... 10


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

potrzeby subiektywne i obiektywne
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia BaBci
mozg
21 stycznia - najbardziej dołujący dzień roku
Z SCP

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »