Data: 2005-04-30 10:44:29
Temat: Re: [link] Podział prac domowych w małżeństwie
Od: duszołap <g...@i...wytnij.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dorota *** wrote:
> Nie widzę innego powodu, niż "bo tak chcą". W PL ludzie dobrowolnie
> dobierają się w pary i jeśli kobieta sama sobie bierze na głowęfaceta,
> co po pracy tylko "piwko i gazetka", co potem co się dziwi?
>
> chyba trochę generalizujesz. Mój przed ślubem był wzorem równouprawnienia i
> porządku- odkąd zamieszkalismy sami nie przeszkadza mu brud, jeśli działa
> tv. I na nic zdają się metody polecane przez szwagierkę (m.in.zostawiałam i
> nie myłam), wprost obraca się przeciw mnie (bo sobie nie radzę).
Zostawianie tony brudnych talerzy w zlewie to zły pomysł: im więcej
będzie tych talerzy, tym mniej będzie mu się chciało je pomyć, w efekcie
Ty je umyjesz. :) Próbowałam tego, a jakże, na początku nawet
skutkowało, ale mój TŻ się po którymś razie uodpornił: brał z tego stosu
dla siebie jeden kubek i jeden talerz, mył, a reszta naczyń czekała na
mnie. To, co podziałało, to rzeczowa rozmowa, bez emocji, za to z
wieloma argumentami. 'Kochanie, wiem, że zasuwasz na dwóch etatach;
wiem, ile Ci to czasu i energii zajmuje -- doceniam to i szanuję. Ale
weź pod uwagę, że ja też zasuwam i tak samo jak Ty chcę odpocząć.' Jak
to powiedziała znajoma: 'Mój TŻ jest najfantastyczniejszym facetem
świata, ale ja _nie będę służącą_ nawet tego najfantastyczniejszego.'
Facet, który mnie kocha i szanuje, nie będzie leżał na kanapie i się
byczył, kiedy ja sobie urabiam ręce, zmywam, szoruję, piorę, prasuję...
Zwłaszcza, że jeśli podzielimy obowiązki, to oboje nie zmęczymy się tak,
jak jedno. (A trochę do zrobienia mamy, teraz z uwagi na szczeniaka
musimy przynajmniej raz dziennie odkurzyć i ze trzy razy zmyć podłogi --
tak poza zwykłymi pracami domowymi.)
> Niektórzy
> ludzie potrafią świetnie grać przed innymi.Poza tym taki kawał o teściowej,
> która opowiada o synowej, a potem zięciu znasz????
Nie, dawaj. :)
> Jeszcze na teściową dobrą
> tzeba trafić ;-).
Moja Teściowa (in spe) mieszka 'trochę' kilometrów dalej i nie widujemy
się częściej, niż raz do roku -- jaka by nie była, nie ma wpływu na
nasze życie. A chłop sam się wychował w kwestii robót domowych -- zanim
razem zamieszkaliśmy mieszkał sześć lat w akademiku i nie ma zmiłuj się,
sam sobie musiał gotować, prać i prasować. Nie ukrywam, że cieszy mnie
to, przynajmniej mój chłop nie wykręci się tym, że nie wie, jak się
pralkę włącza. ;)
--dusz.
|