Data: 2003-03-11 10:08:48
Temat: Re: marynarz
Od: "MJ" <m...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ela" napisał w wiadomości
> Czy ma ktoś z was partnera, którego praca wymaga czestych wyjazdów i to na
> dość długo?
Tak mam.
> Jak się z czymś takim żyje?
Przyzwyczajenie to podobno nasza druga natura.Mi sie udało..
> Jak godzi się wszystkie obowiązki w domu.
hmm...mialam 17 lat gdy zmarl moj tato .Moja matka.Zamieszkala z swoim nowym
partnerem a my z młodsza o 5 lat siostra prowadzilysmy z renty po tacie i
stypendium szkolnego dom..To doswiadzcenie nauczyło mnie liczyc na siebi i
radzic sobie z wszystkimi klopotami.Umiem wszystko od upieczenia ciasta do
po pilowania drzewa, poprzez wrzucanie wegla do piwnicy.
Nie załamuje dłoni, zadko placze bo wiem ze tak najlepiej ...Gdy mam
klopoty staram sie z nich wyjsc..Nie dzwonie do niego nie opowiadam co sie
stal zlego tylko informuje pozniej ze bylo to i to ale juz se poradzilam :).
No i jak napisała ..Margolka: "Uwije mu przytulne
gniazdko, do ktorego on sobie przyjdzie, potem sobie z niego wyjdzie, potem
wroci i nie zanadto bedzie chcial zaprzatac sobie glowe klopotoami
codzienosci. Raczej wyslucha sprawozdania,
pochwali albo zgani"
I wałsnie do tego daże by dni ktore spedza z nami byly swietam .Tylko
najgrsze jest gdy wraca do domu na dluzej i chce zabrac mi ten Ster......
> I te wszystkie samotne dni?
Masa ich ale wtedy siadam i pisze list lub dzwonie..
A dodam jeszcze ze Tz nie jest marynarzem ale od 5lat w bezustannych
delegacjach .Wraca do domu na 3-2 dni po 30 dniach nieobecnosci.
> .
MJ
|