Data: 2003-09-18 08:00:34
Temat: Re: matka
Od: "Tashunko" <l...@...o.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Osoba, wirtualnie znana jako "Rockowa" napisała:
: Trzeba sobie zadać pytanie: mieć czy być ?
:
: MIEĆ dom ,samochód , wycieczki ,modne ciuchy czy BYĆ matka , żoną.
Czasem bardzo łatwo zadać pytanie i pozornie bardzo łatwo odpowiedzieć.
Dla mnie zawsze najważniejsze było : BYĆ: matką, żoną ...
Ale ta odpowiedź jest tylko pozornie łatwa, bo jednak życie jest takie,
że w końcu pojawia się też MIEĆ: mieszkanie czy dom, samochód,
wycieczki, pieniądze...
I nie zawsze kosztem_dzieci, ale właśnie dla_dzieci. U mnie wygląda to
tak, że i po pierwszym i po drugim macierzyńskim wróciłam do pracy z
tego prostego powodu, że po pierwsze gdybym nie wróciła straciłabym
pracę, a po drugie mąż za pierwszym razem jeszcze_nie pracował. Teraz
też ja pracuję, a mąż kilka tygodni temu stracił pracę na etat. Łata
budżet fuchami. Czy pracował czy nie ja zarabiałam 3 razy więcej i to
nas utrzymuje. Wolałabym siedzieć w domu z dziećmi, ale wtedy nie
wyobrażam sobie jak mogłabym im pomóc w czasie choroby na przykład. Dla
nas ten samochód i te pieniądze stały się bardzo ważne, bo nie raz
uratowały życie Bartkowi. Do lekarza - alergologa jeździmy prywatnie i
do innego miasta - są to spore wydatki, ale wiemy, że ta konkretna pani
doktor pomaga naszym dzieciom i efekty są bardzo widoczne. I w tym
momencie wiem, że muszę pracować i zarabiać i mieć te pieniądze -
choćby na lekarstwa:( Smutne, ale prawdziwe.
Poza tym pracuję w godzinach , gdy dzieci są w przedszkolu - razem
wychodzimy, razem wracamy lub teraz wcześniej odbiera ich mąż. Po
południu dopóki nie pójdą spać mamy czas dla siebie. Teraz , gdy maja
po 5 i 6 lat częściej wolą się sami bawić, ale zawsze jest czas na
poważne i mniej poważne i wcale nie poważne rozmowy, zabawy, czytanie -
to , akurat trochę kulawe w moim wykonaniu, ale funkcjonuje. Jak jest
pogoda siedzimy na dworze lub jedziemy gdzieś całą rodzinką. Jak
chłopcy byli mali po przyjściu z pracy robiłam za misia, konika,
tarzałam się po podłodze, budowałam miasta z klocków i wszystko, co
tylko chcieli. Dopiero jak szli spać, albo padałam na ryjek jak ładnie
powiedziała Eulalka, alba zajmowałam się domem:)
Przyznaję...często pojawia się pytanie a co by było gdybym jednak nie
pracowała??? Cóż...dzieci byłyby w tym czasie w przedszkolu, za rok w
szkole , a ja??? Dużo trudniej, o wiele trudniej byłoby związać koniec
z końcem:(
No i jeszcze te wycieczki , o których wspominacie...
W tym roku dzieciaki po wakacjach wróciły z przedszkola i opowiadały,
że ten kolega był w Afryce, ten na Teneryfie, ten w Peru, tamten w
Grecji, w Turcji itp....A my byliśmy w Puszczy Wielkiej w Beskidzie
żywieckim - za darmo u przyjaciół w chacie, bo na nic innego nie było
nas stać:( I dzieci to jednak w jakiś sposób przeżywają - choćbyśmy nie
wiem jak starali się zrekompensować i wypełnić czas spędzony razem.
Dzieci po prostu zawsze porównują się do kolegów. I pada tysiące pytań
: Czy polecimy samolotem , czy pojedziemy tam i tam, czy zobaczymy to i
tamto? Tak zobaczymy, polecimy, pojedziemy - kiedyś.
Mieszkanie - o tym też napiszę, ale może jutro, jak pewne sprawy
wyjaśnią się na moim podwórku, a wyjaśniają się dziś,
więc....postanowiłam choć raz w życiu być niepoprawna optymistką!!
Podsumowując - zdecydowanie wolałabym BYĆ, ale często MIEĆ ułatwia to
BYĆ - raz - niestety, raz - na szczęście.
--
****Tashunko pozdrawia cieplutko***
|