Data: 2003-04-02 09:12:47
Temat: Re: miło?ć
Od: "Bacha" <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Magda N. napisała w wiadomości
news:lclj8v8d8klf1sn6ofbolgg0ihtamp7age@4ax.com...
> "Bacha"
> wrote:
[ciach]
> "Milosc rodzi sie z niczego, a umiera ze wszystkiego.
> - Alfons Karr
[ciach]
Przytoczyłam jeden z naukowych autorytetów bo czasami "mędrca szkiełko i
oko" potrafi nieco złagodzić dolegliwości spowodowane "czuciem i wiarą", jak
to ładnie ujął Mickiewicz w "Romantyczności". ;)
Nie jeden raz bywało w przeszłości, że jako małolata moczyłam poduchę łzami.
Sama też nałamałam nieco serc. "Kiedy przestaje się kochać, to się nie
płacze. Płacze się, kiedy ktoś przestaje nas kochać". /Carla Lane/.
W końcu zastanowiła mnie pewna cykliczność
zjawiska. Otóż po latach nie postrzegałam już tych rozstań jako
nieszczęścia, a z niektórych moich niegdysiejszych uniesień dzisiaj się
wręcz śmieję. :)
Dlatego też postanowiłam wreszcie przestać się mazać i przyjrzeć bliżej temu
fenomenowi. Pomogło mi to o tyle, że z tą wiedzą mogę już nieco chłodniej
oceniać. Jest jak jest i trzeba się z tym pogodzić. Aktualnie jestem w
szczęśliwym związku i traktuję to już znacznie spokojniej. A też myślałam
kiedyś, że świat mi się wali na głowę. I jakoś się nie zawalił.
Tak zostaliśmy stworzeni i tyle. Widać naturze potrzebne to w jej
"kalkulacjach". Myślę, że dobrze jest zdawać sobie sprawę i z tego.
To przecież tylko jeden z możliwych aspektów, ograniczający nieco całą
dramaturgię. Można też podejść zupełnie inaczej, tylko że wtedy pogłębiamy
lub utwierdzamy się w stanie przygnębienia. Tak sądzę.
Pozdrówka. Bacha. :)
|