> Moze inny glos w dyskusji.
> Na jakiej podstawie ludzie domagaja sie zeby rzad im pomagal w utrzymaniu
> dzieci?

żadnej

>Z jakiej racji moje podatki maja utrzymywac twoje albo kogokolwiek
> dzieci?

Z racji tego, że parlament tak uchwalił (i chwała mu za to).

> Dla mnie sprawa jest prosta. Chcialas/es dzieci? Pracuj na nie.
Jezeli taka postawa rzadu spowoduje spadek liczby urodzin i za 20 lat
bedzie za malo
> rak do pracy to wystarczy otworzyc granice.

Na szczęście rząd nie dopuszcza do grzechu zaniechania. Otwarcie granic
za 20lat nic nie zmieni, bo na zachodzie i pólnocy są znacznie bogatsze
kraje. To tam ludzie będą emigrować. Zresztą, skąd mieliby emigrować?
Afryka pd i środkowa- AIDS, pólnocna - bardzo duży spadek dzietności.
Chiny - zmniejszająca się populacja, to samo korea pd i Japonia i połowa
tygrysów z Azji pd-wsch. Arabowie? - nie jest to dobry pomysł. W Ameryce
pd. PNB jest podobny do polskiego (prawie wszędzie). Pozostają Indie.

> Niewatpie ze w wiekszosci przypadkow pieniadze ktore rzad da zostana zuzyte
> raczej na luksusy niz na artykuly absolutnie konieczne.

Raczej na kupno lepszej jakości art. dziecięcych.

> Ludziom sie w glowkach poprzewracalo od tej wolnosci i dobrobytu.

Wyjątkowo zgadzam się, teraz zamiast posiadać 3kę dzieci lepiej jest
jeździć na Majorkę i mieć spokój. Problem w tym że prowadzi to do
katastrofy.

> Jest tyle potrzeb waznych dla calego spoleczenstwa,

Rzeczywiście, ale przetrwanie społeczeństwa jest najważniejsze.

> a tu mlodzi, silni i leniwi domagaja sie dotacji na utrzymanie
> ich dzieci.

Jest druga strona medalu, oszuści którzy nie wychowali potomków domagają
się emerytury. Emerytura to papierki, przyszły emeryt zbiera je i ma
nadzieję że następcy zamienią je na towary. A jeśli nie zamienią, albo
za papierek dadzą 10% spodziewanej ceny? Moje rozwiązanie - osoby nie
posiadające dzieci powinny płacić słony podatek za samo bezpieczeństwo
emerytury.
No i nie powinny mieć żadnych zniżek na leczenie.


>Zupelna paranoja.

Ano... W za dobrych czasach żyjemy :)
pozdr.