Data: 2002-12-28 12:07:30
Temat: Re: nabroilam...
Od: "puchaty" <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Sowa" <s...@w...pl> napisał w wiadomości
news:auigcq$amj$1@news.onet.pl...
>
> Uzytkownik "JaGodka" <j...@g...pl> napisal w wiadomosci
> news:145183002.20021227213309@go2.pl...
> > Witam!
> >
> > Pierwszy raz zabiore glos na tej grupie...
>
>
>
> Witam,
>
> W Twoim poscie duzo bardziej niepokoi mnie ogólna atmosfera wylaniajaca
sie
> z opisu niz sam fakt zauroczenia kims innym niz maz.
> Takie zauroczenia a nawet flirty zdazaja sie niekiedy obojgu partnerów i
> tylko w ogólnie kiepskiej sytuacji malzenskiej sa powodem konfliktu.
Zastanawiam się, co tak naprawdę się stało.
Skąd "bierze się" granica między tym co wolno, a czego nie wolno w związku.
Na jakiej podstawie Ty Sowo oraz Ty Mrówko oceniacie sytuację Jagódki. (na
podstawie własnych doświadczeń, przemyśleń... zapewne)
A co by się stało gdyby Jagódka się przespała z tym panem? Co by to TAK
NAPRAWDĘ zmieniło? Wydaje mi się, że wpłynęłoby to jedynie na zwiększenie
poczucia winy Jagódki.(które, jak wynika z postu, jest i tak duże). Sądzę
zatem, że podstawowym problemem jest tutaj to, co leży u źródeł poczucia
winy podmiotu rozważań. Wg mnie są to (bo są to typowe źródła):
- schematy społeczne na temat małżeństwa,
- schematy narzucone przez partnera,
- układ emocjonalny w związku
- uwarunkowania wyniesione z domu rodzinnego na temat partnerstwa, zaufania
itp.
Jak widać z powyższych, wszystkie źródła poczucia winy (no chyba, że jakichś
nie wymieniłem) mają swoje pochodzenie z zewnątrz, z otoczenia i stają się
niejako immanentną częścią nas samych ale STAJĄ SIĘ - z tym się nie rodzimy.
Zatem naszą drogą do lepszego zrozumienia siebie samych jest uświadomienie
sobie tego, co tak naprawdę jest naszą istotą, naszą treścią, a co nabyliśmy
w procesie dorastania.
Powyższe rozważania prowadzą mnie do wniosku, że tak jak Sowo piszesz, nic
nikomu nie jesteśmy winni ani do nikogo nie należymy. Jesteśmy SAMI (nie
samotni). Jeżeli swojego szczęścia szukamy na zewnątrz (w partnerze, a
właściwie w miłości DO NIEGO) narażamy się na to, że może nas ktoś zawieść.
Naszą drogą (naszym zadaniem) jest to zrozumieć i poszukać miłości w sobie
do siebie. Prawdziwa miłość bowiem nie ma konkretnego adresata. Towarzysze
Życiowi są nam potrzebni tylko po to, by to sobie uświadomić.
Gdy tak się stanie nikt nas nie będzie mógł zranić i my (mając czyste
intencje) nie zranimy nikogo.
puchaty
|