Data: 2003-09-17 18:15:49
Temat: Re: nie cierpię ojca
Od: QuickQvik <q...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Onego czasu Wed, 17 Sep 2003 08:31:01 +0200, we wiadomosci
<bk8v3o$p73$1@atlantis.news.tpi.pl>, osobnik "fafele"
<f...@p...fm> napisal:
>mnie dopadło po 4 latach samodzielnego życia, 500 km od rodziny. sprytnie
>oszukiwałam samą siebie. mój ojciec przepił całe moje dzieciństwo, a ja do
>tej pory (własnie nad tym pracuje:)) nie wiedziałam co to jest alkoholizm. a
>matka była jeszcze gorsza. przez lata myślałam, że mam wyidealizowany obraz
>miłosci, bo mnie mama za bardzo kochała. a jak się okazało, byłam
>zaniedbywana przez nią juz w pierwszych miesiącach życia.
A mnie się wydaje, że wszyscy wy tutaj, co się w tym temacie
wypowiadacie, jesteście po prostu gromadą wystraszonych życiem
dzieciaków, nieprzygotowanych do samodzielnego myślenia i działania.
Już dawno minął czas, kiedy powinniście wziąć stery we własne ręce,
ale was na to nie stać, bo niestety jesteście słabi. Nic nie
potraficie, niewiele możecie, szkoła was nie douczyła. Jedynymi
ludźmi, którzy wam coś dali, są rodzice. Dali wam życie, miłość,
opiekę przez całe dzieciństwo (nie jesteście w stanie nawet wyobrazić
sobie ich poświęceń). I nagle dorastacie - rozwydrzone bachory.
Nienawidzicie świata, bo nie umiecie nic osiągnąć, a świat sam nic wam
nie daje. Więc na kogo to wszystko zwalić. Na ojca. Na matkę. Bo oni
są najbliżej i nie zaprotestują, bo was wciąż kochają. Wiecie co?
Żygać mi się chce...
--
QuickQvik
|