Data: 2014-12-31 08:33:44
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: krys <w...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
FEniks wrote:
> W dniu 2014-12-29 o 18:58, krys pisze:
>> FEniks wrote:
>>
>>>> Odnoszę się do komentarza pod artykułem, którego nie mam podstaw
>>>> kwestionować. Bo wychodzę z założenia, że jak ktoś coś mówi o własnych
>>>> uczuciach/odczuciach, to wie, co mówi.
>>>
>>> Z tym że ten człowiek (jeśli tego samego mamy tu na myśli) pisał o
>>> uczuciach matki nie swoich. Że go nie kochała. Od początku ciekawa
>>> jestem, skąd taki wniosek wysnuł. No ale tego się nie dowiem.
>>
>> Zakładam, że miał ku temu powody. Może rozmawiał z matką w ramach
>> jakiegoś
>> "prania brudów". Może zawsze odczuwał te braki. Trzeba by z nim
>> porozmawiać, bo nie wydaje mi się, zeby coś takiego wyssał z palca. A
>> może po prostu matka nie umiała OKAZAĆ miłości?
>
> Osobiście obstawiałabym to ostatnie, skoro ogólnie uznał ją za
> "wyśmienitego rodzica."
Nie wykluczam. Chociaż uważam, że jak ktoś pisze coś tak mocnego na
publicznym forum, to ma ku temu mocne podstawy.
>
>>>>> Gdzie właściwie jest ta granica między samą
>>>>> odpowiedzialnością a miłością?
>>>>
>>>> Cienka, jak zwykle. I nie jest nieprzekraczalna, bo nigdzie nie jest
>>>> powiedziane,, ze matka NIGDY nie pokocha tego dziecka.
>>>
>>> Dokładnie! Może właśnie tego typu rozmowa o jej uczuciach (bynajmniej
>>> nie ich kwestionowanie, jak mówisz) jej w tym pomoże.
>>
>> Takie rzeczy to raczej na terapii.
>
> No ale to tutaj rozmawiamy, także o uczuciach, więc odniosłam się do
> Twojego "kwestionowania czyichś uczuć".
Moje "kwestionowanie" wynikło z całości dyskusji, z której przebijało się
stwierdzenie "co też ta kobieta gada, przecież matka nie może nie kochać
dziecka!"
> Nie twierdzę, że ma się TUTAJ kogoś terapeutyzować, ale że może być taka
> konieczność (albo potrzeba choćby zwykłej rozmowy) np. w przypadku
> kobiet z artykułów.
Mam wrażenie, że one już są na dobrej drodze, bo potrafiły zdiagnozować
problem. A skoro tak, to będą szukały rozwiazania.
--
J
|