Data: 2005-08-08 13:25:51
Temat: Re: nie umiem pocieszyc
Od: red <r...@r...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
PK wrote:
> Nie mam zamiaru mowic ze wszystko bedzie dobrze. Raz powiedzialem odnosnie
> czegostam ze jakos sie zalatwi. To mi odpowiedziala "co mi po twoim sie
> zalatwi". I miala oczywiscie racje bo tego akurat zalatwic sie nie dalo. W
> tym wlasnie problem, jak mi o czyms mowi to nie mam co Jej odpowiedziec. Bo
> ile mozna powtarzac ze mi przykro i ze to nie jest sprawiedliwe co Ja
> spotyka. Wiec spuszczam wzrok i milcze...a Ona w tym momencie tak bardzo
> porzebuje pomocy...
Spuszczanie wzorku to nie najlepszy pomysl. Oczywiscie mowienie, ze "to
nic wielkiego" i tym podobnych slusznie uwazasz nie jest najlepszym
rozwiazaniem. Kiedy mowisz takie cos kobiecie, ona prawdopodobnie bedzie
odbierala to jako umniejszanie jej problemow i to, ze nieslusznie sie
przejmuje. Brzmi moze i smiesznie, ale tak wlasnie jest.
Juz niemalze wszystko opisala MAG, w kazdym badz razie daj jej jak
najbardziej odczuc, ze przezywasz to razem z nia.
> Niespodzianki, wyjazdy i inne mile rzeczy sa. Swietnie razem spedzamy czas,
> gdy jest dobrze, gdy Ona nie ma popsutego nastroju i nie martwi sie
> problemami w danej chwili to nie mam problemu. Chodzi mi o te chwile gdy
> wraca wieczorem z pracy i zaczyna sie rozklejac bo znowu Jej ktos zrobil
> przykrosc, lub z czyms sobie nie dala rady.
Dobrze, ze mile rzeczy robisz - oby jak najwiecej. To na pewno pozwala
jej oderwac sie od codziennosci i po prostu nie pamieta o troskach. Ale
jest w takim razie jeszcze jedna rzecz do zrobienia. Musisz ja nauczyc
dystansu do zycia. To nie jest zadanie latwe, a wlasciwie to BARDZO
trudne. Opisze Ci to na moim przykladzie.
Jestem z natury czlowiekiem, ktory niepowiodzenia traktuje z duzym
dystansem, tak samo to, jesli ktos mi powie, ze jestem taki czy siaki.
Szczerze mowiac mam to gdzies. Moja partnerka byla dokladnie taka, jak
opisujesz - kazde niepowodzenie, kazde zle slowo w jej kierunku
powodowalo, ze walil sie jej swiat, rzeka lez i smutny nastroj.
Postanowilem to zmienic. Kiedy pojawialy sie problemy, podsuwalem jej
sposoby jak sobie ma radzic, ze powinna chwile sie zastanowic, stanac z
boku i ogarnac swoje problemy, ze ludzie na swiecie tacy juz wlasnie sa,
ale nie ma sensu, zeby sobie szarpala nerwy przez znajomych czy innych
obcych ludzi, zeby czesciej pomyslala TYLKO o sobie, ze to Ona jest
tutaj najwazniejsza i ze powinna nabrac wlasnie tego dystansu. W tym
wszystkim staralem sie jej dawac maksimum siebie, zawsze mogla do mnie
zadzwonic, jak tylko mialem wolna chwile to spedzalem je razem z Nia,
przytulalem, powtarzalem, ze ja bardzo kocham, dawalem poczucie
bezpieczenstwa.
I wiesz co? Po dwoch latach zmienila sie niesamowicie. Czesto teraz
slysze: "Miales racje!", albo "Od razu powinnam Cie posluchac.". Nawet
nie wiesz, jak to cieszy. A na dodatek coraz czesciej potrafi stanac
twardo i powiedziec glosno "nie!". Nie jest jeszcze idealnie, ale jak na
okres 2 lat to naprawde duze osiagniecie. Stala sie pewniejsza siebie,
bardziej ceni swoje uczucia, nie pozwala ranic sie obcym osoba. Jedyna
osoba, ktora potrafi ja zranic jestem ja. Niestety czasem przez swoja
glupote i nieodpowiednie zachowanie robie to, jednak staram sie
najbardziej jak moge, aby to wyeliminowac.
Coz, zycze powodzenia!
--
_red ____ _ ____ ____ __ _
|