Data: 2002-09-22 10:30:01
Temat: Re: nieumyslne spowodowanie smierci
Od: Amnesiac <amnesiac_wawa@_zero_spamu_gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Sun, 22 Sep 2002 10:38:32 +0200, "Little Dorrit" <z...@c...pl>
wrote:
>Ten zawód jak i wiele innych nie polega na pracy "satysfakcjonującej
>społeczne odczucia" tylko pacjenta/klienta. W związku z tym klient
>musi wiedzieć jaki towar chce kupić w psychologicznym kramiku.
A słyszałaś coś o etyce?
>Nigdzie. Ślusarz też mi w końcu "pomaga" otwierając przypadkowo
>zatrzaśnięte drzwi mojego mieszkania.
Już pisałem o tym n razy. Nie twierdzę, że nie_można rozpatrywać
porady lekarskiej w kategoriach usługi z jakiegoś punktu widzenia.
Uważam jedynie, że ten punkt widzenia nie jest jedyny (dla Ciebie
zdaje się być) oraz że jest niewłaściwy gdy wydajemy sądy etyczne.
>> Istotnie uważam, że brak życzliwości dyskwalifikuje psychologa. Choć
>> miałem na myśli coś więcej niż "brak życzliwości".
>Czyli co konkretnie?
Chodziło mi o nieznośnie instrumentalne traktowanie takiego pacjenta,
a właściwie nawet nie pacjenta, tylko jakiejś jego "wydzielonej"
części. MZ dyskwalifikujące dla psychologa jest traktowanie pacjenta
nie jak człowieka, tylko jak pakiet problemów do rozwiązania.
>> Musiałaś mieć bardzo złą wolę, żeby coś takiego napisać. Znajdź mi
>> fragment mojej wypowiedzi, w której z lekceważeniem wypowiedziałem
>się
>> o kwalifikacjach zawodowych. Albo, że "życzliwość jest więcej warta
>> niż dyplom".
>Powyżej: "Istotnie uważam, że brak życzliwości dyskwalifikuje
>psychologa" Można przez to zdanie rozumieszć tylko jedno - twierdzisz,
>że nieżyczliwy psycholog nie ma żadnych kwalifikacji /czyli dyplomu,
>wiedzy, doświadczenia/ do wykonywania pracy zawodowej.
Brniesz w nieuczciwość. Od kiedy "dyskwalifikacja" oznacza - jak
piszesz - brak _jakichkolwiek kwalifikacji? "Dyskwalifikacja" - to
brak wystarczających_kwalifikacji. Nie twierdzę zatem, że "nieżyczliwy
psycholog" nie ma "żadnych" kwalifikacji.
>Logikę nazywasz perfidią?
Nielogiczność wywodu wykazałem powyżej.
>Więc co, nie musi być życzliwy dla klienta, nie świadczy usług
>prawniczych analogicznych do usług psychologa, nie udziela porad
>prawnych? Pewnie, adwokat to nie psycholog, a krowa to nie koza. Tylko
>jaki wniosek z twoich "błyskotliwych' argumentów?
Wniosek jest taki: społęczne_rozumienie pracy adwokata jest całkowicie
odmienne od społecznego_rozumienia pracy psychologa. Co znaczy, że
ocena pracy każdego z nich powinna być formułowana z zastosowaniem
stosownie odmiennych kryteriów.
>> czynisz. Czymże innym jest sprowadzanie pacjenta do li tylko
>> usługobiorcy?
>A czymże innym on jest dla usługodawcy?
Właśnie: dla Ciebie - niczym. Jeśli przyjmujesz "pacjentów", to
proponuję zatem, byś ustawiła na swoim biurku licznik, który - niczym
w taksówce - na bieżąco będzie pokazywał należność, jakiej domagasz
się od swojego "usługobiorcy".
--
Amnesiac
|