Data: 2010-02-25 23:35:50
Temat: Re: nowa amnestia cbneta :)
Od: "czerwony" <u...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ender" <e...@n...net> napisał w wiadomości
news:hm5lsj$atl$1@news.onet.pl...
> W mojej rodzinie, oby rodziców, nie było nigdy rozwodu.
> Rozwód jest nie do pomyślenia.
> Stąd wnoszę, że zdrada była nie do zaakceptowania.
> Czy miała kiedyś miejsce - tego nie wiem i nie podejrzewam.
> Mam brak jakichkolwiek informacji.
I to jest Twoje superego.
Zestaw twardych zasad moralnych
>
>
>> A, a, a ...
>> A nie wydaje Ci się, że równie dobrze możesz do granatu porównać swoje
>> własne popędy ? Myślę, że nie do końca 'uczciwie' - w sensie uczciwości
>> intelektualnej, logicznej - wszyskim co wybuchowe, rozrywajace
>> - obwieszasz swoje otoczenie, a nie siebie.
>
> No właśnie, nie siebie. I to jest rozsądne.
> Masz w ogóle jakiś instynkt przetrwania,
> jeśli nie rozum w tej kwestii?
Nie rozumiemy się.
Może od innej strony: z teorii zarządzania, zarządzanie ryzykiem
w projektach.
Spośród wielu metod pracy z ryzykiem, jest jedna która zdaje
się zwie się formalnie 'sharing' a oznacza ona przerzucenie
ryzyka poza obszar projektu. Np. ubezpieczenie albo outsorceing.
Jak coś pierdyka(ryzyko przeradza się w rzeczywisty problem)
- to projekt się tym nie musi przejmować, bo np. strata
w budżecie jest zasilona przez ubezpieczyciela lub ponosi ją
firma zewnętrzna. Sądzę, że znasz te klimaty dość dobrze.
Jak nie - to wikipedia może pomoże.
Ryzyko w Twoim projekcie brzmi mniej więcej tak: "zdrada wyjdzie na jaw"
ale ma dwie wersje W ZALEŻNOŚCI OD TEGO JAK JEST ZDEFINIOWANY PROJEKT:
1. Jeśli projekt brzmi "tworzyć i chronić siebie, swoje emocje,
swoje życie", to ryzyko brzmi "zdrada wyjdzie na jaw i będzie
rozpierdziucha emocjonalna".
Ty stosujesz w pracy z tym ryzykiem właśnie outsourceing -
przerzucasz maksimum kosztów tej sytuacji na TŻ. Niech ona się
martwi - i jak nie - to niech spada. Ty nie masz zamiaru
z tego powodu rozpaczać.
2. Jeśli jednak projekt jest zdefiniowany tak: "tworzyć
i chronić związek", to ryzyko trzeba zdefiniować
inaczej: "zdrada wyjdzie na jaw i związek szlag trafi".
W tej sytuacji outsourceing na Twoją TŻ nie może być
zastosowany, bo Twoja TŻ jest wewnatrz Twojego projektu.
Czyli nie ma różnicy, czy granat wybuchnie w Tobie,
czy w Twojej TŻ - jako kierownik tak zdefiniowanego projektu
ponosisz porażkę.
Wiec po pierwsze - zdefiniuj w końcu zakres swojego
projektu i swojej odpowiedzialności w nim. Zachowujesz się tak,
jakbyś ciągle manewrował między 1 i 2.
Jeśli jednak jużdojrzejesz do tego, że Twój projekt
zdecydowanie jest 2 a nie 1, to mamy dwie konkretne metody,
które stosujesz: Redukcja i Akceptacja. Natomiast
unikasz metody 'unikanie ryzyka' ;)
> Próbowałeś coś wprost i się poparzyliście.
> Mam popełnić twoje błędy?
Zdefiniuj cel i zakres projektu.
Nie jestem za bardzo zainteresowany projektami
z grupy 1, bardziej mnie interesują projekty z grupy 2.
> Najlepiej gdyby nie było nic wybuchowe.
Ale póki co jest. Trudno. Taka jest rzeczywistość, panie
kierowniku. Myślenie życzeniowe tu nie pomoże.
> Ro to słucham Don huanie, jak się znajduje partnerki, które ciebie ruszają
> na poziomie emocjonalnym?
> Poproszę o jakąś skuteczną technikę.
Pierwsze słyszę, że masz jakieś potrzeby emocjonalne.
>> Istotne jest to, byś element wybuchowości głębiej włączył
>> w "zakres zarządzania", objął sobą. Ten proces "pokrywania
>> odpowiedzialnością" u Ciebie widać - jesteś hojny finansowo
>> i generalnie "jesteś tak dobry jak tylko ptrafisz" dla swojej TŻ
>> - w ten sposób próbujesz 'zrekompensować' konflikt wartości
>> i łagodzic ew. skutki konfrontacji. Ale to jest, jak sam przyznajesz
>> jednak za mało - sytuacja ciągle przypomina granat, zawleczka
>> wisi na wierzchu, a "ktoś niegodny zaufania" (Twoja TŻ) ma
>> do niej potencjalny dostęp.
>
> I co na tym zyskam?
> Po co mi dodatkowa odpowiedzialność za wybuchowość?
> Co dzięki niej będę miał, czego nie mam do tej pory?
Kwestię wybuchowości wyjaśniałem wcześniej.
Kwestia zysku - to jest to, co powinieneś sam znaleźć.
Musisz wiedzieć, czego chcesz. Albo, jeśłi nie da rady inaczej,
to przynajmniej to, czego bardzo nie chcesz. Więc jeszcze raz:
nie rzucaj rozwiązaniami (typu "muszę zmodyfikować moją TŻ,
pomóżcie"), tylko zarysuj cele. Mozesz wyjść od zapuszczenia
kolejnej, jeszcze bardziej pogłębionej iteracji badania
swoich potrzeb/pragnień czy też swoich niechęci/awersji/lęków.
A potem kolejna iteracja. Możesz też spróbować zarysować cel
strategiczny, perspektywę całego swojego życia, swojej przyszłości
zarysować - i dzielić się tu na grupie, jeśli taka Twoja
wola.
Postaraj sięwyjść poza sprawy krótkoterminowe i myślenie
mikroprojektowe - czyli definiowanie malutkich projektów,
nastawionych na szybki zysk (a po nas choćby i potop).
|