Data: 2004-10-10 12:17:04
Temat: Re: nuda na grupie, więc c.d historii
Od: "Karolina \"duszołap\" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Eulalka wrote:
> Och - wersja dla wrażliwych:
>
> Ta wspaniała kobieta zapragnęła być szczęśliwa z kimś innym i gdzie
> indziej. A ponieważ zapewne jest osobą nader przewidującą i pragnie się
> zabezpieczyć oraz wie, że szanowny małżonek bardzo ją jeszcze kocha,
> próbuje wciąż wywierać na nim wpływy. Reasumując - próbuje pokierować
> nim tak, by mieć jeszcze trochę czasu na ustawienie się w nowych
> warunkach i - być może - przygotowanie strategii, by jak najmniej na
> swych ruchach stracić. A ponieważ jej mąż jawi się nam jako człowiek
> niestabilny, emocjonalnie rozchwiany - słusznie pewnie zakłada, że jej
> działania odniosą spodziewany skutek. Tak więc jak on zacznie mówić o
> zdecydowanych posunięciach - ona będzie go utrzymywac w przekonaniu, że
> nie wszystko jeszcze stracone. Jak on jej uwierzy, będzie na powrót
> doprowadzała swoją grę do końca. Innymi słowy - zawsze korzystniej jest
> rzucać niż być rzuconą i występować z pozwem niż być powódką.
Mi jeszcze przyszło do głowy, że skoro babsztyl jechał w te pędy z
powrotem do gacha, zostawiając tu dzieci i pełno pootwieranych spraw, to
być może ten nowy związek wcale nie jest taki pewny. Tak mi się coś
wydaje, że kiedy kobieta jest pewna, że nowy kocha i poczeka, to
spokojnie może przyjechać do kraju na dłużej, załatwić sprawy z mężem i
dziećmi. Tymczasem zostawia obie córki (mimo, że starszą mogłaby wziąć
bez pytania o zgodę), a męża zwodzi. Może po prostu zabezpiecza sobie
tyły na wypadek, gdyby ten nowy któregoś dnia powiedział "poszła won!" i
trzebaby wrócić z podkulonym ogonkiem do męża. Może poprzednie pokajanie
wcale nie było pokajaniem, a testem wytrzymałości Jacobsa, próbą tego,
ile może znieść i mimo wszystko ją kochać i przyjąć z powrotem.
Pozdrawiam,
Karola (zero złudzeń)
|