Data: 2011-09-02 22:36:06
Temat: Re: odkrycia wakacyjne
Od: michał <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-09-02 14:56, olo pisze:
> Użytkownik "michał"
>
>>> Jeżeli przyjaciel to taki osobnik który w razie potrzeby
>>> transplantacyjnej odda nam bez wahania parzysty narząd, to obawiam się
>>> że większość ludzi nie ma przyjaciół. Smutną inną refleksją jest to że
>>> większość tej większości to kobiety.
>>
>> Jeśli chodzi o mnie, to jest to nie tylko paranoiczne kryterium ale
>> też może się nigdy nie sprawdzić, jeśli nie będzie takiej potrzeby. A
>> lepiej, żeby nie było. Więc chyba założenie utopijne. :)
> Oczeń sorry, ale nie mogę dostrzec ani elementów paranoii ani utopii -
> może dodam małoprawdopodobne abyś mógł zaakceptować?. Bo to są po prostu
> warunki brzegowe, jakie sam byłbym w stanie spełnić. Bo dawców organów
> nieparzystych uznałbym za niepoczytalnych i nie do zaakceptowania dla
> mojego zwrotnego altruizmu.
Miałem na uwadze raczej wartość deklaratywną osoby, która chce uchodzić
za przyjaciela. To jeśli chodzi o paranoję w sensie: Jak można coś
takiego komuś obiecać?
A utopia, bo w 90 procentach przypadków deklaracja nie da się potwierdzić.
>> Moja filozofia (filozofia w znaczeniu mojego sposobu patrzenia na
>> kwestię przyjaźni)
> w takich przypadkach akurat często potocznie stsuje się "filozofię
> jakiegoś działania/postępowania"
Inaczej mówiąc działanie wg filozofii patrzenia na kwestię. Czemu
dzielisz włos na czworo? :)
>> wędruje tym torem: "Szukałem przyjaciół, nie znalazłem nikogo.
>> Wyszedłem by być przyjacielem, teraz mam ich wielu".
> Szukałem, wyszedłem, zwał jak zwał, tego typu zażyłości powstają bądź
> nie, po iluśtam zjedzonych beczkach soli lub/i wypitych skrzynkach
> wódek. Ponieważ mam tylko jedną wątrobę, duża ilość przyjaciół mogłaby
> mnie zabić ;) pomijając już oczywisty deficyt czasu na pielęgnowanie
> rozległych znajomości.
>>> Zaczęliśmy od obserwacji że bóg nie
>>> komutuje z naszą czasoprzestrzenią i nie ma potrzeby mieszać go do nauk
>>> przyrodniczych. Pomimo tego kilka razu do tego temtu wracasz. Trzeba na
>>> samym początku wyrazić zdanie odrębne.
>>
>> Odbieram to jako pouczenie. Bez zachwytu.
>>
> Eeee, to prośba o prostą metodologię porządkującą dyskusję.
> Ustalamy A, jest OK, to trzeba powiedzieć B. Uzgodnimy B lecimy C itd.
> Nie ustalamy A, to się do niego wracamy zamiast brnąć w B. I albo
> ustalimy to A albo podpisujemy protokół rozbieżności i fajrant. Czy mój
> brak zachwytu również jest zrozumiały? Doszliśmy do połowy alfabetu a
> okazuje się że A, nie zostało ustalone.
To trzeba było zasady ustalić od początku, skoro uważasz, że warto.
Ja uważam, że nie warto, ponieważ nie jest to forum naukowe, gdzie
wszyscy uczestnicy z takimi zasadami się zapoznają i jak ktoś się nie
stosuje, to administrator go usuwa. Tu sprawdzamy się bez zasad
wspólnych. Nie zauważyłeś?
>>>> Preferuję raczej pracę nad spójnością wewnętrzną.
>>> 2. Czy spójność wewnętrzna to aby nie światopogląd i czy nie o tym
>>> piszemy tasiemce?
>> Jeśli tym się kieruję, to należy do mojego światopoglądu.
> Nie wszystkie przesłanki nami kierujące wynikają z naszego
> światopoglądu, więc nie.
> Proszę o autorskie objaśnienia znaczenia zdania -
> "Preferuję raczej pracę nad spójnością wewnętrzną"
> Czego ma dotyczyć preferowana koherencja i czego dotyczy czasownik
> pracować.
Spójność wewnętrzna to zgodność tego, co myślimy z tym, co mówimy i co
robimy. Trudne zadanie do realizacji i nigdy nie sięgające doskonałości.
Żeby osiągać efekty w tym względzie, trzeba nad tym sukcesywnie pracować.
>>>> Dlatego nie pasuje mi takie stanowisko, że ludzie powinni dążyć do
>>>> czegoś.
>>> Zmienię na świadomie kierować swoim rozwojem - teraz będzie cacy?
>>
>> Nie o to mi chodziło. Chodziło o słowo "powinni". Dążenie do czegoś to
>> prawo dla wolnego człowieka, a nie powinność.
> Nawet wuj-zbój jako pierwszy fundamentalny aksjomat swoich rozważań
> przyjął "Nie jestem szalony"
> Możemy, a nawet musimy (chociaż może poczujesz się urażony tym musimy).
> Jeżeli uważasz że nie musimy, to ja się z dyskusji wypisuję bo szkoda
> czasu na opisywanie modeli światopoglądów szaleńców. Jeżeli tak to
> lecimy, albo właściwie już przelecieliśmy kwestię:
> "świadomie kierować swoim rozwojem" - jest już cacy, czy jeszcze nie?
>
> CDN lub nie ;)
Po pierwsze wuj-zbój to Twój autorytet. W tym, co staram Ci się
przekazać, nie ma żadnego szaleństwa. Może wydaja Ci się oczywiste a
może nie, że swoją myśl przekazujesz precyzyjnie. Ale jest pewien
niuans, którego jakby nie zauważasz. Swoje zdania kierujesz do mnie z
pewną intencją. W tej intencji widzę przewagę pouczania mnie i małego
szantażu. Ostatnie dwa zdania powyżej odbieram właśnie tak. Są też
momenty, gdzie starasz się zadrwić. A dopiero zarzucałeś mi brak
szacunku do rozmówcy. Gdzie jest Twoja konsekwencja? Bo że ja nią
grzeszę, to już się od Ciebie dowiedziałem.
Pomijając fakt, że jest to nie bardzo grzeczne, to mam wrażenie, że co
innego chcesz mi powiedzieć, a co innego Ci z tego wychodzi.
Dlaczego ode mnie zachciało Ci się wymagać dyscypliny naukowej w
dyskusji? Może zasób słów i wertowanie słowników nie wystarczy? Mamy
chyba prawo pracować też nad formą podawanej treści.
Jak będziesz chciał, to możesz z takiej możliwości skorzystać.
Ale zauważ, że nie piszę: Powinieneś. :)
--
pozdrawiam
michał
|