| « poprzedni wątek | następny wątek » |
61. Data: 2004-09-24 12:06:17
Temat: Re: odpowiedzialno?ć (długie)Andrzej Garapich wrote:
> Naprawdę, takie to proste? Po prostu rzucasz jednego i wiążesz się
> z drugim?
Dla mnie rozstania nigdy nie byly specjalnie bolesne. Jesli nie moglam z
kims wytrzymac albo bylam nim najzwyczajniej znudzona, to w zyciu nie
mialam problemu przestawic sie w mod single.
Zawsze myślałem, że to trauma, nieprzespane noce, szlochy,
> deprecha, uraz, zabliźnianie ran, powolne wracanie do równowagi...
He ? Mylisz chyba dwie rzeczy. Co innego, jesli ktos Ciebie rzuci, a co
innego, kiedy Ty podejmujesz decyzje o rozstaniu.
> A Wy tu mówicie, że to rach-ciach! Ciekawe...
Nie napisalam, ze te przychodzi latwo lub szybko. Zwykle potrzebne jest
wiele miesiecy (lat ?) wypelnionych sytuacjami o jakich np. pisala
Hanka, zeby zrozumiec, ze tak dalej byc nie moze.
I wtedy albo sie zwiazek konczy albo (jak pisala Hanka) pracuje nad
wlasnym podejsciem do sytuacji, by moc bez znieierpliwienia akceptowac
partnera.
Tak czy owak - wielka ulga, a nie trauma.
>
> Ja naprawdę myślałem, że drobne korekty w charakterze TŻ są
> łatwiejsze niż zmiana całego egzemplarza...
Drobne (jak te porozrzucane skarpetki) - tak, ale w tym watku mowimy
zdaje sie o czyms zupelnie innym...
D.
--
If a fish is the movement of water embodied, given shape, then cat is a
diagram and pattern of subtle air.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
62. Data: 2004-09-24 12:15:50
Temat: Re: odpowiedzialno?ć (długie)
Użytkownik "Dunia" <d...@n...o2.pl> napisał w wiadomości
news:cj12jo$nme$1@news.onet.pl...
> Zawsze myślałem, że to trauma, nieprzespane noce, szlochy,
> > deprecha, uraz, zabliźnianie ran, powolne wracanie do równowagi...
>
> He ? Mylisz chyba dwie rzeczy. Co innego, jesli ktos Ciebie rzuci, a co
> innego, kiedy Ty podejmujesz decyzje o rozstaniu.
A wiesz, że to akurat niekoniecznie. Dla mnie w rozstaniu i zakończeniu
związku, zwłaszcza postmłodzieńczego, jest i ból, i żal, i posmak porażki. I
mimo, że to ja odeszłam od byłego męża, mam wrażenie, że odchorowałam to
mocniej niż on. Ale może ja jakaś nadodpowiedzialna jestem (serio!)
Margola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
63. Data: 2004-09-24 12:17:31
Temat: Re: odpowiedzialno?ć (długie)Fri, 24 Sep 2004 13:59:17 +0200, "Margola Sularczyk"
<margola@won_spamie.ruczaj.pl> pisze:
>> Naprawdę, takie to proste? Po prostu rzucasz jednego i wiążesz się
>> z drugim? Zawsze myślałem, że to trauma, nieprzespane noce, szlochy,
>> deprecha, uraz, zabliźnianie ran, powolne wracanie do równowagi...
>> A Wy tu mówicie, że to rach-ciach! Ciekawe...
>
>No, nie rach-ciach, ale zawsze mniej to kosztuje niż dalsze życie z
>egzemplarzem poprzednim. Wiem, co mówię ;)
Per saldo pewnie tak... To znaczy przychodzi jakiś moment, że dociera
do człowieka, że koniec tego naprawiania i poprawiania. Won z mojego
życia, papapa. Będę się jednak upierał, że to spore przeżycie,
zamieszanie i skutki zawsze będą dożywotnie. Mówimy o związkach
uczuciowych naturalnie.
>> Ja naprawdę myślałem, że drobne korekty w charakterze TŻ są
>> łatwiejsze niż zmiana całego egzemplarza...
>
>Jeśli mówimy o drobnych korektach, a nie o zmianie całokształtu lub lwiej
>częsci.
Ok. Definiujemy zatem, co jest drobną korektą, a co zmianą
całokształtu. WYDAJE mi się, że zmiana dowolnej cechy TŻ-ta będzie
zawsze drobną korektą wobec zmiany partnera (w stylu "pakuj twoje
graty i won z mojego życia"). Czyli każda próba naprawy obecnego
z definicji będzie korektą (w sensie drobną zmianą). No bo
aternatywą jest "pakuj swoje graty i won z mojego życia".
Sorry, że tak drąże, ale mnie to autentycznie zastanowiło, że z taką
pewną lekkością radzisz pannie psg i wzmż. Zawsze mi się wydawało,
że to ostateczność. Ale jak widać się nie znam.
pozdrawiam serdecznie
Andrzej Garapich
--
Kto w młodości był socjalistą
ten na starość będzie świnią
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
64. Data: 2004-09-24 12:22:45
Temat: Re: odpowiedzialno?ć (długie)Fri, 24 Sep 2004 14:02:06 +0200, "Margola Sularczyk"
<margola@won_spamie.ruczaj.pl> pisze:
>
>Kluczowy parametr to kluczowe określenie. Poniższy przykład nie jest
>przykładem kluczowego parametru. Bałaganiarstwo to cecha (dla mnie)
>piątorzędna.
Okej, okej, skarpetki miały być przykładem. Ale ciągle rozważamy
sytuację, że panna odkrywa, że coś ją w TŻ-cie uwiera. Nie wiem,
co to jest w Twopim wypadku (aby lepiej przemówić do wyobraźni),
u inicjującej wątek to generalnie leżenie do popołudnia i brak
zadatków na odpowiedzialność.
>> To przecież oczywiste, że jeśli pannę drażnią np. porozrzucane
>> skarpetki, to będzie to kluczowe kryterium w poszukiwaniu nowego
>> modela. Nie mam racji?
>
>Jeśli drażnią ją RZECZYWIŚCIE porozrzucane skarpetki, to tak; gorzej jeśli w
>skarpetkach znajduje pretekst, u którego podstaw leżą głębsze problemy.
Aha. Tego nie nie rozumiałem.
Czy delikwentka zdaje sobie sprawę z drugiego dna, czy nie?
pozdrawiam serdecznie
Andrzej Garapich
--
Kto w młodości był socjalistą
ten na starość będzie świnią
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
65. Data: 2004-09-24 12:25:21
Temat: Re: odpowiedzialno?ć (długie)Użytkownik "Andrzej Garapich" <garapich malpa isez kropka pan kropka krakow
kropka pl a t...@t...zmyłka> napisał w wiadomości
news:g638l0tgoqb1e1o365b3t7uoiu9hlt06um@4ax.com...
>
> Per saldo pewnie tak... To znaczy przychodzi jakiś moment, że dociera
> do człowieka, że koniec tego naprawiania i poprawiania. Won z mojego
> życia, papapa. Będę się jednak upierał, że to spore przeżycie,
> zamieszanie i skutki zawsze będą dożywotnie. Mówimy o związkach
> uczuciowych naturalnie.
Nigdzie i nigdy nie twierdziłam, że jest inaczej. Wręcz przeciwnie, zgadzamy
się tu w pełni.
>
> Ok. Definiujemy zatem, co jest drobną korektą, a co zmianą
> całokształtu. WYDAJE mi się, że zmiana dowolnej cechy TŻ-ta będzie
> zawsze drobną korektą wobec zmiany partnera (w stylu "pakuj twoje
> graty i won z mojego życia"). Czyli każda próba naprawy obecnego
> z definicji będzie korektą (w sensie drobną zmianą). No bo
> aternatywą jest "pakuj swoje graty i won z mojego życia".
Zawsze i wszędzie postuluję wyczerpanie całego arsenału środków
zmierzającego do naprawy zwiazku. Rozstanie to dla mnie zawsze absolutna
ostateczność.
Są cechy, które uniemożliwiają wspólne życie: agresja, chorobliwa zazdrość,
lekkomyślność na granicy nonaszalancji. Jezeli partner NIE CHCE się zmienić,
moje wysiłki na nic. Porażką moją jest na pewno, że nie potrafię uświadomić
mu, jak druzgocze związek. Ale dokąd sam nie będzie chciał zmienić w sobie
tego, co czyni wspólne życie udręką, ja sama nie jestem w stanie tego
zrobić. Wtedy dla własnego bezpieczeństwa psychicznego można odejść.
>
> Sorry, że tak drąże, ale mnie to autentycznie zastanowiło, że z taką
> pewną lekkością radzisz pannie psg i wzmż. Zawsze mi się wydawało,
> że to ostateczność. Ale jak widać się nie znam.
Ja radzę, i to z lekkością? Gdzie?
Może mnie mylisz z kimś, ja huraoptymistycznie zakładam, ze nad każdym
związkiem można (i trzeba) pracować, a cudowne efekty zjawią się
natychmiast.
Margola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
66. Data: 2004-09-24 12:27:17
Temat: Re: odpowiedzialno?ć (długie)Margola Sularczyk wrote:
> A wiesz, że to akurat niekoniecznie. Dla mnie w rozstaniu i zakończeniu
> związku, zwłaszcza postmłodzieńczego, jest i ból, i żal, i posmak porażki. I
> mimo, że to ja odeszłam od byłego męża, mam wrażenie, że odchorowałam to
> mocniej niż on. Ale może ja jakaś nadodpowiedzialna jestem (serio!)
Nie, po prostu byl to wieloletni (?) partner zyciowy, a nie chlopak/
narzeczony/ whatever... IMHO to bardzo wiele zmienia.
Ja nie mam za soba takiego doswiadczenia, wiec inaczej widze sprawe.
Hanka jest na takim etapie, na jakim ja bylam z rzeczonym ex, kiedy sie
rozstalismy... kiedy podejmuje sie decyzje o przyszlosci. I na takim
etapie latwiej jest sie rozstac IMHO niz piec lat pozniej (to truizm,
wiem, ale chyba wyjasnia czesc roznic w naszym podejsciu do rozstania).
D.
--
If a fish is the movement of water embodied, given shape, then cat is a
diagram and pattern of subtle air.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
67. Data: 2004-09-24 12:30:21
Temat: Re: odpowiedzialno?ć (długie)Użytkownik "Dunia" <d...@n...o2.pl> napisał w wiadomości
news:cj13r0$km8$1@news.onet.pl...
> Margola Sularczyk wrote:
>
> > A wiesz, że to akurat niekoniecznie. Dla mnie w rozstaniu i zakończeniu
> > związku, zwłaszcza postmłodzieńczego, jest i ból, i żal, i posmak
porażki. I
> > mimo, że to ja odeszłam od byłego męża, mam wrażenie, że odchorowałam to
> > mocniej niż on. Ale może ja jakaś nadodpowiedzialna jestem (serio!)
>
> Nie, po prostu byl to wieloletni (?) partner zyciowy, a nie chlopak/
> narzeczony/ whatever... IMHO to bardzo wiele zmienia.
Tak, to prawda, raz że kilkuletni, a dwa - co istotniejsze - że małżeński.
Dla mnie takie zobowiazanie ma wartość ogromną i ciężar tego, że mu nie
podołałam, bywa (coraz rzadziej, ale jednak) trudny do uniesienia.
Margola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
68. Data: 2004-09-24 12:33:45
Temat: Re: odpowiedzialno?ć (długie)Fri, 24 Sep 2004 14:06:17 +0200, Dunia <d...@n...o2.pl>
pisze:
>Dla mnie rozstania nigdy nie byly specjalnie bolesne. Jesli nie moglam z
>kims wytrzymac albo bylam nim najzwyczajniej znudzona, to w zyciu nie
>mialam problemu przestawic sie w mod single.
Ale zgodzisz się, że spora częśc naszej kultury dotyczy właśnie
tej sprawy, która dla Ciebie okazuje się łatwa i szybka.
Literaura, muzyka, filmy, część polityki pełna jest śladów po
takich właśnie rozwiązaniach.
>Zawsze myślałem, że to trauma, nieprzespane noce, szlochy,
>> deprecha, uraz, zabliźnianie ran, powolne wracanie do równowagi...
>
>He ? Mylisz chyba dwie rzeczy. Co innego, jesli ktos Ciebie rzuci, a co
>innego, kiedy Ty podejmujesz decyzje o rozstaniu.
Może. Ale nawet jak masz faceta serdecznie dość, to przecież
zostaje żal po nadziejach, zainwestowanych uczuciach (że tak
brzydko napisze), czasie, pieniądzach, kompromisach itd...
>Nie napisalam, ze te przychodzi latwo lub szybko. Zwykle potrzebne jest
>wiele miesiecy (lat ?) wypelnionych sytuacjami o jakich np. pisala
>Hanka, zeby zrozumiec, ze tak dalej byc nie moze.
Nie. Hanka pisze, że gość źle rokuje, albo jej się to wydaje, że źle
rokuje. Więc się pyta vox populi, czy każdy tak źle rokuje, czy jej
się to wydaje, czy może da się naprawić. Sama nie wie. I trochę
się przeląkłem szybkiej diagnozy "spuść gościa po brzytwie". To
decyzja o wiele trudniejsza (chyba, tak mi się wydaje) niż próba
naprawy.
>I wtedy albo sie zwiazek konczy albo (jak pisala Hanka) pracuje nad
>wlasnym podejsciem do sytuacji, by moc bez znieierpliwienia akceptowac
>partnera.
>Tak czy owak - wielka ulga, a nie trauma.
Coś podobnego!
>> Ja naprawdę myślałem, że drobne korekty w charakterze TŻ są
>> łatwiejsze niż zmiana całego egzemplarza...
>
>Drobne (jak te porozrzucane skarpetki) - tak, ale w tym watku mowimy
>zdaje sie o czyms zupelnie innym...
OK, wycofuję się ze skarpetek. Skarpetki miały być manifestacją
naprawialnej usterki (leżenia na kanapie do popołudnia chyba jest
naprawialne).
pozdrawiam serdecznie
Andrzej Garapich
--
Kto w młodości był socjalistą
ten na starość będzie świnią
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
69. Data: 2004-09-24 12:34:46
Temat: Re: odpowiedzialno?ć (długie)Andrzej Garapich wrote:
> Per saldo pewnie tak... To znaczy przychodzi jakiś moment, że dociera
> do człowieka, że koniec tego naprawiania i poprawiania. Won z mojego
> życia, papapa. Będę się jednak upierał, że to spore przeżycie,
> zamieszanie i skutki zawsze będą dożywotnie.
A ja bede sie upierala, ze to zalezy od zwiazku. IMHO na takim etapie
jak jest obecnie Hanka da sie to zrobic stosunkowo bezbolesnie...
Ja mam wrazenie,ze Ty tu mowisz o zwiazkach z 10+ stazem i dwojka dzieci
(i wtedy sie z Toba zgadzam w 100%), ale akurat na tapecie mamy
dziewczyne, ktora zastanawia sie, czy w ogole rozpoczac z danym
delikwentem droge zyciowa.
I - naprawde - na tym wlasnie etapie, nalatwiej i najlepiej jest
zaakceptowac lub sie rozstac, a nie zakladac, ze jak sie spreze to za n
lat przerobie partnera na wlasna modle.
Uczciwie mowie, nie mam wrazenia, ze rzucenie tego czy innego delikwenta
zalatwilo mi zyciowa traume. Pewnie dlatego, ze wiedzialam _kiedy_ to
zrobic.
Ale ja juz pisalam, ze mam silnie rozwiniety instynkt samozachowawczy.
D.
--
If a fish is the movement of water embodied, given shape, then cat is a
diagram and pattern of subtle air.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
70. Data: 2004-09-24 12:35:17
Temat: Re: odpowiedzialno?ć (długie)Andrzej Garapich wrote:
> z taką pewną lekkością radzisz pannie
Mam nadzieję, że nie wszyscy mężczyźni na tej grupie posługują się takim
słownictwem :>
Hanka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |