Data: 2002-02-25 13:46:01
Temat: Re: odpowiedzialnosc
Od: p...@u...gda.pl (Dawid)
Pokaż wszystkie nagłówki
On Mon, 25 Feb 2002 10:25:35 +0100, "Melisa" <m...@p...onet.pl>
wrote:
>[R. Akeret "O mezczyznie, ktory kochal niedzwidzice polarna"]
>> Wlasnie dzisiaj dostalem te ksiazke poczta i jestem po pierwszej
>> historii.
>Ooo, to bardzo mi milo, ze ktos skorzystal z mojego polecenia :)
Lyknalem ja w jedno popoludnie. Stawia pytania, jakie sam sobie
stawialem w glowie i co najwazniejsze, moze nie daje odpowiedzi, ale
podsuwa duzo przemyslen, do ktorych dochodzil byl miesiacami, jesli
nie latami. A to jest dla mnie bardzo bardzo cenne.
>> Poza przypadkami nazwijmy je klinicznymi, czy celem terapii nie jest
>> po prostu "samowiedza i samoswiadomosc"? (..) Ze celem jej
>> jest nauka siebie pozwalajaca trzymac ster, gdy tego chcemy i poddac
>> sie pradom, gdy mam na to ochote? Ze nie jest to leczenie, zmienianie
>> tylko swego rodzaju nauka o samym sobie?
>
>Chyba mozna tak powiedziec. Sa rozne szkoly, techniki, potrzeby i mozliwosci
>pacjenta. Przykladowo terapia behawioralna jest nastawiona na nauczenie
>nowych, bardziej skutecznych zachowan; inny rodzaj uczy tego jak myslec o
>sobie i swiecie, aby osiagac lepsze rezultaty i lepiej sie czuc; z kolei
>celem terapii analitycznej (czy wglądowej) jest rozwoj samoswiadomosci.
>Samo poznanie nie zawsze wystarcza (patrz chocby: poznanie przez Charlesa
>zrodla swojej obsesji niedzwiedzicą). Nie kazdy jest w stanie siegac
>glebiej, nie zawsze dobrze jest lamac jakies mechanizmy obronne itd. Nie ma
>jednej drogi dla wszystkich.
Zastanawialem sie nad skutecznoscia, ewentualnie nad przyczna
dzialania technik typu NLP czy terapia bechawioralna. Z tego co
rozumiem, dziala one nie bezposrednio na przyczyne zachowania, ale
zalezy im na eliminacji zachowania i przez to usuniecie "przyczyny".
Przychodzi mi w tym do glowy przyklad z badan bad zadwoleniem.
Czlowiek zadowolony usmiecha sie, ale jesli ktos zacznie usmiechac sie
wystarczajaco dlugo, to wywoluje u niego uczucie zadowolenia :)
Zreszta uwazam, chyba podobnie jak Ty, ze typ terapii powinien zalezec
od pacjenta, nie zawsze kazdy ma taki potencjal umyslowy, zeby terapia
wgladowa przyniosla sukces, ktos z duza wyobraznia moze osiagnac
znacznie lepsze efekty stosujac NLP.
Przypadek Charlesa i przypadek Sashy to dowody przyklady sytuacji,
kiedy cala psychika ulegla tak glebokiego skrzywieniu, ze mozna
poprawic funkcjonowanie osoby, ale nie dac jej jakby szeroko
rozumianego zdrowia psychicznego i szczescia. Co wiecej przypadek
Charlesa IMHO wskazuje, ze czasem zamiast naprawiac calosc, lepiej
jest "zaszkodzic" i pomoc znalezc "bezpieczne" przeniesienie dla
potrzeb czlowieka.
Podoba mi sie podsumowanie Akereta i podejscie do terapii i czlowieka
jakie sygnalizuje w swoich pracach Fromm i Horney. Wg tego jak to
rozumiem i wierze, wszyscy oni uwazaja, ze czlowiek ma swoje
indywidualne i specyficzne mozliwosci, ktore pod wplywem interakcji ze
swiatem zewnetrznym moga ulec "zlemu" skanalizowaniu. Celem zycia
bylby rozwoj tych mozliwosci dajacy satysfakcjonujace zycie pacjentowi
oraz wywolujacy u niego "kochajacy stosunek" do zycia.
Taki sposob myslenia eliminuje z terapii wartosciowanie pacjetna w
kateogriach dobry - zly.
>Mi osobiscie odpowiada to co wyczytalam u Santorskiego - ze celem
>psychoterapii jest dojrzalosc, rozwoj samoswiadomosci, odpowiedzialnosci,
>zdolnosci i sklonnosci do naturalnej dyscypliny, a wiec istotnych czynnikow
>wspomagajacych osiagniecie szczescia i poczucia sensu zycia.
Nasluchalem sie tylu zlych rzeczy o Santorskim, ze trudno mi patrzec
na to co mowi nie bez dozy usczypliwego krytycyzmu :)
>Podoba mi sie tez co Santorski pisze o osobie dojrzalej:
>- samoswiadoma siebie,
>- posiada zdolnosc do zdrowej samodyscypliny sprawiajacej, ze nie jest chora
>kiedy nie mam od razu wszystkiego, czego potrzebuje lub gdy traci to do
>czego byla przywiazana,
Tak - to na pewno jest dziecinna cecha 'miec tu i teraz' albo jest mi
zle. Ale wydaje mi sie, ze lepszym okresleniem albo dodatkowa zasada
byloby przesuniecie ciezaru z "miec" na "starac sie". Osoby szczesliwe
(czyt. dojrzale) ciesza sie wykonywania zajecia, nawet jesli nie maja
konkretnego celu na widoku. Tymczasem w niedojrzalym podejsciu liczy
sie na to iz osiagniecie celu da szczescie; stad zdobywanie partnerow,
lepszych stanowisk itd.. Jednostka niedojrzala funkcjonuje na zasadzie
"teraz sie pomecze, ale kiedy to dostane, to bede szczesliwa" i
dlatego tyle rozczarowan w milosci, niezadwolenia z zycia u ludzi na
najwyzszych stanowiskach, itd.. Przeciwienstwem jest podejscie "robie
to bo daje mi szczescie", niewazne czy bezposrednio czy posrednio.
Samodyscyplina w powyzszym stwierdzeniu brzmi dla mnie jak tlumienie w
sobie rozczarowania z niezdobycia czegos, a wiec przeciwienstwo
dzialania w zgodzie z wlasnym ja.
>- posiada zdolnosc obejmowania uwaga sama siebie,
>- zdolnosc do intymnosci w zwiazkach, a w sferze seksualnej do integrowania
>seksualnosci, agresywnosci i czulosci,
To jest jakby posiadanie wystarczajacej wewnetrznej sily (pewnosci
siebie, samoakceptacji, etc.) by przekraczac wlasne bariery.
>- jesli traci rownowage umie to rozpoznac i do niej powrocic,
>- potrafi prawdziwie sie o siebie zatroszczczyc, tj (wężykiem!:):
>
>NIE MANUPULUJE SWIATEM ABY SIE NIA ZAJMOWAL,
>ALE WIE JAK PROSIC O POMOC GDY JEJ POTRZEBUJE.
To "nie manipuluje" jest bardzo madre :)
>Jednoczesnie jest wzglednie samowystarczalna.
>
>Wiec jesli celem psychoterapii jest m.in. dojrzalosc, jako droga do zdrowego
>szczescia to trzeba wziac pod rozwage to co powyzej :)
zdecydowanie tak. Tylko, ze ksztalcenie dojrzalosci w powyzszym sensie
powinno zostac zdjete z psychoterapii (ktora jest metoda leczenia) na
szkolnictwo i rodzicow (ktore powinny odpowiadac za rozwoj jednostki).
>Tyle moich 3 groszy
>Melisa
>ps. odezwij sie jak przeczytasz opowiesc o Charlesie :)
Odzywam sie :)
Musze jeszcze raz przeczytac te ksiazke - tym razem powoli i
powyciagac wiecej madrosci :)
pozdrowienia,
Dawid
ICQ: 16199503
|