Strona główna Grupy pl.sci.psychologia odpowiedzialnosc

Grupy

Szukaj w grupach

 

odpowiedzialnosc

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-01-26 01:17:48

Temat: odpowiedzialnosc
Od: p...@u...gda.pl (David Ciechanowicz) szukaj wiadomości tego autora

Spotkalem sie ostatnio z nastepujacym przypadkiem i jestem ciekawy
jaka jest Wasza opinia na ten temat.
Pomagalem pewnej osobie poradzic sobie psychicznie ze zwiazkiem, ktory
sie rozpadl. Po dwoch miesiacach pracy stanalem zrozumielismy zarowno
na czym polega jego problem jak i co spowodowalo rozpad zwiazku. Z
jednej strony istnieje mozliwosc rozwiazania problemu tej osoby jak i
naprawienia zwiazku. W obu przypadkach osoba ta znow bedzie
szczesliwa. Dylemat polegal na tym, ze naprawienie zwiazku nie da jej
szansy na rozwoj, ale zapewni szczescie na dlugie, dlugie lata.
Natomiast rozwiazanie problemu tej osoby popchnelo by ja dalej w
rozwoju i dalo szanse na zbudowanie nowego. Osobiscie postanowilem, ze
pomoge naprawic jej stary zwiazek. Doszedlem do wniosku, ze nie kazdy
musi w zyciu non stop sie rozwijac, nie dla kazdego "dazenie do
nirwany" jest warte bolu i calej pracy jaka trzeba przy tym przejsc.
Ciekawy jestem, czy ktos mial podobne dylematy i jak sobie z nimi
poradzil ewentualnie co sadzi na temat takiego dylematu.

pozdrowienia
Dawid

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-01-26 03:06:06

Temat: Re: odpowiedzialnosc
Od: "sleepindog" <l...@s...dogs.lie> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "David Ciechanowicz" <p...@u...gda.pl> napisał w wiadomości
news:3c5200c1.90952432@sunrise.pg.gda.pl...
> Spotkalem sie ostatnio z nastepujacym przypadkiem i jestem ciekawy
> jaka jest Wasza opinia na ten temat.
> Pomagalem pewnej osobie poradzic sobie psychicznie ze zwiazkiem, ktory
> sie rozpadl. Po dwoch miesiacach pracy stanalem zrozumielismy zarowno
> na czym polega jego problem jak i co spowodowalo rozpad zwiazku. Z
> jednej strony istnieje mozliwosc rozwiazania problemu tej osoby jak i
> naprawienia zwiazku. W obu przypadkach osoba ta znow bedzie
> szczesliwa. Dylemat polegal na tym, ze naprawienie zwiazku nie da jej
> szansy na rozwoj, ale zapewni szczescie na dlugie, dlugie lata.
> Natomiast rozwiazanie problemu tej osoby popchnelo by ja dalej w
> rozwoju i dalo szanse na zbudowanie nowego. Osobiscie postanowilem, ze
> pomoge naprawic jej stary zwiazek. Doszedlem do wniosku, ze nie kazdy
> musi w zyciu non stop sie rozwijac, nie dla kazdego "dazenie do
> nirwany" jest warte bolu i calej pracy jaka trzeba przy tym przejsc.
> Ciekawy jestem, czy ktos mial podobne dylematy i jak sobie z nimi
> poradzil ewentualnie co sadzi na temat takiego dylematu.
>
przedstawiaj wszystkie mozliwe rozwiazania. niech juz ta osoba wybierze, co
dla niej bedzie lepsze.

--
pozdrawiam
m...@w...pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-01-26 03:53:25

Temat: Re: odpowiedzialnosc
Od: "Eryk" <e...@y...com> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "David Ciechanowicz" <p...@u...gda.pl> napisał w wiadomości
news:3c5200c1.90952432@sunrise.pg.gda.pl...
> Spotkalem sie ostatnio z nastepujacym przypadkiem i jestem ciekawy
> jaka jest Wasza opinia na ten temat.
> Pomagalem pewnej osobie poradzic sobie psychicznie ze zwiazkiem, ktory
> sie rozpadl. Po dwoch miesiacach pracy stanalem zrozumielismy zarowno
> na czym polega jego problem jak i co spowodowalo rozpad zwiazku. Z
> jednej strony istnieje mozliwosc rozwiazania problemu tej osoby jak i
> naprawienia zwiazku. W obu przypadkach osoba ta znow bedzie
> szczesliwa. Dylemat polegal na tym, ze naprawienie zwiazku nie da jej
> szansy na rozwoj, ale zapewni szczescie na dlugie, dlugie lata.
> Natomiast rozwiazanie problemu tej osoby popchnelo by ja dalej w
> rozwoju i dalo szanse na zbudowanie nowego. Osobiscie postanowilem, ze
> pomoge naprawic jej stary zwiazek. Doszedlem do wniosku, ze nie kazdy
> musi w zyciu non stop sie rozwijac, nie dla kazdego "dazenie do
> nirwany" jest warte bolu i calej pracy jaka trzeba przy tym przejsc.
> Ciekawy jestem, czy ktos mial podobne dylematy i jak sobie z nimi
> poradzil ewentualnie co sadzi na temat takiego dylematu.
>
> pozdrowienia
> Dawid

Dawidzie!!
Bardzo mieszane uczucia i nie ukrywam, że również emocje wzbudził we mnie
Twój post... i masę pytań wyzwolił....
Post swój tytułujesz "odpowiedzialność".... w stosunku do kogo/czego? Do tej
osoby, o której piszesz? Do "drugiej połówki" tego związku? Do siebie?
Dylemat Twój???????? Jeśli już to dylemat tej osoby... ale to Jej decyzja, a
nie Twoja. Pracując z kimś należy zachować bezstronność i przedstawić
wszelkie możliwe rozwiązania i uszanować wolę tej osoby... My nie oceniamy,
nie ingerujemy w życie innych, nie manipulujemy.... na dobrą sprawę my nie
pomagamy... to ten ktoś pomaga sobie...
A Ty w jednym zdaniu piszesz "zrozumielismy zarowno na czym polega jego
problem jak i co spowodowalo rozpad zwiazku", a kilka zdań póżniej
"Osobiscie postanowilem, ze pomoge naprawic jej stary zwiazek. Doszedlem do
wniosku..."
Czy Ty czujesz sie Panem Bogiem? Podejmujesz decyzje za kogoś? W imię czego?

Pozdrawiam
Eryk


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-01-26 09:07:43

Temat: Re: odpowiedzialnosc
Od: "Lea" <o...@h...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "David Ciechanowicz" <p...@u...gda.pl> napisał w wiadomości
news:3c5200c1.90952432@sunrise.pg.gda.pl...
> Pomagalem pewnej osobie poradzic sobie psychicznie ze zwiazkiem, ktory
> sie rozpadl. Po dwoch miesiacach pracy stanalem zrozumielismy zarowno
> na czym polega jego problem jak i co spowodowalo rozpad zwiazku. Z
> jednej strony istnieje mozliwosc rozwiazania problemu tej osoby jak i
> naprawienia zwiazku. W obu przypadkach osoba ta znow bedzie
> szczesliwa. Dylemat polegal na tym, ze naprawienie zwiazku nie da jej
> szansy na rozwoj, ale zapewni szczescie na dlugie, dlugie lata.
> Natomiast rozwiazanie problemu tej osoby popchnelo by ja dalej w
> rozwoju i dalo szanse na zbudowanie nowego.
> pomoge naprawic jej stary zwiazek. Doszedlem do wniosku, ze nie kazdy
> musi w zyciu non stop sie rozwijac, nie dla kazdego "dazenie do

Jak dla mnie to brzmi to bardzo podejrzanie, naprawienie zwiazku nie da
szansy na rozwoj??? Jaki rozwoj?
Jezeli ktokolwiek przestanie sie rozwijac w zwiazku, to na pewno nie bedzie
szczesliwy przez dlugie, dlugie lata. Wyrazna sprzecznosc.
Jezeli dana osoba bedzie n a p r a w d e szczesliwa tzn, ze idzie w bardzo
dobrym kierunku, ze wybrala najlepsza z mozliwych drog w swoim zyciu i ze
sie rozwija.
Zycie polega na umiejetnosci wyboru ale jesli dana osoba bedzie uwazala, ze
wybierajac zwiazek cos traci, ze nie bedzie mogla sie rozwijac, to nie
rokuje najlepiej ani temu zwiazkowi ani tym bardziej szczesciu w tym
zwiazku.
Chyba, ze z czasem dojdzie do wniosku, ze to bylo najlepsze co moglo ja
spotkac i doprowadzilo ja "do nirwany" czymkolwiek ona jest.

Lea


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-01-26 12:56:38

Temat: Re: odpowiedzialnosc
Od: p...@u...gda.pl (David Ciechanowicz) szukaj wiadomości tego autora

Nie sadzilem, ze az takie emocje to wzbudzi.
Okay. Najpierw wyjasnie moje podejscie do pracy "psychoanalityka". A
pozniej odpowiem na konkretne zarzuty.
Po pierwsze i najbardziej kontrowersyjne - co jest dla mnie celem
psychoanalizy albo co jest celem zycia. Tutaj wyznaje (to chyba jedyne
dobre slowo) podejscie, ktore opisala K.Horney zdaje sie we wstepie w
spojej pracy o neurozach. Mowiac w skrocie, chodzi o rozwoj wlasnych
wrodzonych potencjalow.
Po drugie - moja opinia o zwiazakch. Wydaje mi sie, ze w wiekszosci
przypadkow ludzie pakuja sie w zwiazki z uwagi na latwosc tego
rozwiazania. Rozwiazania problemu scharakteryzowanego przez E.Fromma w
"ucieczce od wolnosci". W wieku 10-14 lat zauwazamy, ze jestesmy
odrebna jednostka, ze istnieje swiat i my. Wedlug mnie ten dysonans ma
podstawowe znaczenie dla naszego zachowania. Najlatwiejszym jego
rozwiazaniem jest znalezienie sobie partnera. Konflikt sie "uspokaja",
a my otrzymujemy informacje zwrotna o sukcesie tego rozwiazania od
razu. Kazda nasze dzialanie przynosi czysta informacje - robisz dobrze
albo zle. Stad rozwiazanie to jest takie kuszace. Inne rozwiazania
tego problemu jak na przyklad skupienie sie na pracy naukowej, czy
tworczosci artystycznej dopiero po pewnym czasie daja nam "nagrody"
psychiczne. Co wiecej jedynie waskie grono spoleczenstwa jest w stanie
nadac wartosc naszej pracy.
Kazdy z nas jest inny i nie wyobrazam sobie, ze wchodzenie w zwiazki
bylo rozwiazaniem podstawowym dla kazdego. Zreszta zauwazmy, ze sporo
osob nie wklada pracy w zwiazek (no bo po co, skoro moze miec nastepny
i system nagrod dziala dalej), tylko w wypadku klopotow szuka
nastepnego, i tak dalej... .
Po trzecie - Moze zwiazane tylko luzno z tematem, ale sadze ze warte
wspomnienia. Zauwazylem to wsrod osob, z ktorymi pracowalem i/lub
znajomych - wiek 20 pare. Bede staral sie mozliwie uproscic ten obraz,
zeby sie juz nie rozpisywac. Zalozmy, ze istnieja dwa typy ludzi.
Ludzi z problemami, ktore maja wplyw na cale ich zycie (neurozy,
egzystencjalne, itp.) i ludzie ktorych psychika stanowi calosc i nie
jest dreczona przez pytania o wlasna wartosc, itp.. To, co zauwazylem,
to to ze ludzie z problemami szukaja sobie podobnych. Tez z
problemami. Najlepiej takimi samymi. Brzmi zdrowo, bo maja sobie
szanse pomoc. W podobny sposob ludzie zdrowi szukaja innych zdrowych z
jedna, bardzo wazna uwaga: z punktu widzenia charakterologicznego, czy
umiejetnosci sa to ludzie calkowicie odmienni. Powod? Chec patrzenia
na swiat spojrzeniem, ktorego sie nie ma. Innym, odmiennym i rownie
pieknym. A to stanowi motor do rozwoju.
Domyslam sie, ze co drugie zdanie tego tekstu jest kontrowersyjne i
kusi do dyskusji. Mam jedna prosbe. To, o czym pisze jest wedlug mnie
wzglednie spojna teoria czegos tam i dlatego nie chcialbym udawadniac
zdania po zdaniu, a jedynie dyskutowac o wiekszych fragmentach - tyle
mojej uwagi.
Co sie dzieje, jesli osoba z problemami proboje stworzyc zwiazek z
osoba zdrowa? To wlasnie jest przypadek, ktory wywolal we mnie ten
dylemat. Jest to dla nich bardzo trudne, w szczegolonosci dla osoby z
problemami. Jest samoocena siebie jest niska, robi ona rozne rzeczy ze
swoim zyciem, bo inni pokazuja taki wzorzec na szczescie. I musi byc z
partnerem, ktory jest szczesliwy, ktory nie ma takich problemow, itp.
Trudno jej sie czuc rowno w takim zwiazku i zwiazek taki jest dla niej
zrodlem nowego konfliktu - miedzy miloscia do tej osoby a wlasna
samoocena. No bo czemu ja, skoro jestem tez czlowiekiem, skoro tez mam
swoje zalety jestem nieszczesliwa(wy), a on jest szczesliwy w zyciu? Z
takiego myslenia (swiadomego lub nie) samoocena cierpi i jednoczesnie
z nia zwiazek.
Jeszcze jedna uwaga na boku. Wrocmy do zwiazku dwoch osob z
problemami. Sa szczesliwi i wzajemnie sobie pomagaja, w pewnym
momencie jedna z nich wychodzi z problemow. I co teraz? Znajdujemy sie
z powrotem w modelu zwiazku, osoby zdrowej z osoba z problemami.
Dobrze jesli osobie z problemami uda sie wytrzymac ten konflikit o
ktorym pisalem i rowniez wyjdzie "na prosta". Jesli nie to mamy powod
do poszukiwania na nowego partnera.
Ta filozofie moge opisac cudzymi slowami "zeby byc szczesliwym z kims
trzeba byc najpierw szczesliwym ze soba".

Ok. koniec i kropka - czekam na deszcz krytyki :-)

Dawid

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-01-26 12:56:42

Temat: Re: odpowiedzialnosc
Od: p...@u...gda.pl (David Ciechanowicz) szukaj wiadomości tego autora

On Sat, 26 Jan 2002 04:06:06 +0100, "sleepindog"
<l...@s...dogs.lie> wrote:


>przedstawiaj wszystkie mozliwe rozwiazania. niech juz ta osoba wybierze, co
>dla niej bedzie lepsze.

Jesli ktos ma problem wplywajacy na jego(jej) percepcje calego
srodowiska zewnetrznego, to nie jest w stanie ocenic "obiektywnie" co
jest dla niego dobre a co zle. Pamietajmy, ze wszystkie mechanizmy
obronne "problemu" dzialaja i wplywaja chociazby na nasza "logike".

Dawid

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-01-26 12:56:43

Temat: Re: odpowiedzialnosc
Od: p...@u...gda.pl (David Ciechanowicz) szukaj wiadomości tego autora

>Dawidzie!!
>Bardzo mieszane uczucia i nie ukrywam, że również emocje wzbudził we mnie
>Twój post... i masę pytań wyzwolił....
>Post swój tytułujesz "odpowiedzialność".... w stosunku do kogo/czego? Do tej
>osoby, o której piszesz? Do "drugiej połówki" tego związku? Do siebie?
W stosunku do osoby, ktorej pomagam. Wymaga sie ode mnie obiektywnosci
i rozwiazania problemu. Tylko jesli sa dwa problemy, to na czym oprzec
wybor wlasciwego. Rozwiazanie jednego z nich prowadzi do rozwiazania
drugiego, ale w zaleznosci od tego, ktory sie rozwiaze dana osoba
pojdzie inna droga w zyciu. I stad pytanie o odpowiedzialnosc. Latwo
zwalic ja na pacjenta. Przychodzi, ja mu powiem, sluchaj mozesz byc ze
swoja ex, ktora kochasz albo zrozumiec, ze jest wiecej niz jedna
osoba na tym siwecie, z ktora mozesz byc szczesliwy. Wybieraj, ja Ci
pomoge, bo dla mnie to ganz egal.

>Dylemat Twój???????? Jeśli już to dylemat tej osoby... ale to Jej decyzja, a
>nie Twoja. Pracując z kimś należy zachować bezstronność i przedstawić
>wszelkie możliwe rozwiązania i uszanować wolę tej osoby... My nie oceniamy,
>nie ingerujemy w życie innych, nie manipulujemy.... na dobrą sprawę my nie
>pomagamy... to ten ktoś pomaga sobie...
Tak i pierwsza rzecza jaka robi jest przyjscie do Ciebie, bo wie sam
sobie nie moze pomoc. So wlasnie dlatego szanuje jego wole i staram
sie to robic jak najlepiej. Uciekanie przed odpowiedzialnoscia i
zostawienie takiego dylematu w rekach osoby, ktora zwrocila sie po
pomoc jest dla mnie ucieczka. Ten ktos przychodzi i ufa Tobie. Ufa ze
pomozesz mu naprawic wlasne zycie. Nie chodzi mi o to, ze podejmuje
decyzje za kogos. Tylko pamietajmy o jednej rzeczy, staje przed nami
osoba zagubiona, ktora chce nas sluchac. Jakby nie patrzec my nia
manipulujemy, czasem mowimy rzeczy, ktore musza uslyszec, by dostrzec
problem, a nie mowimy o samym problemie.
Uproscmy sprawe do mechaniki samochodowej. Przyjezdza, ktos do Ciebie
z samochodem, ze nie chce mu zapalic. Zauwazasz, ze w benzynie jest
woda. Zauwazasz, ze przedostaje sie ona z przewodow od chlodnicy
(jakim cudem nie wiem :-)). Sa dwa rozwiazania - naprawic przewody
albo dolewac dentaurat do baku. Z punktu widzenia wlasciciela obydwa
sa dobre, bo jemu zalezy na dalszej jezdzie. A z mojego punktu
widzenia? Czy powinienem sugerowac naprawe przewodow, czy dac telefon
do hurtowni denaturatu?


>A Ty w jednym zdaniu piszesz "zrozumielismy zarowno na czym polega jego
>problem jak i co spowodowalo rozpad zwiazku", a kilka zdań póżniej
>"Osobiscie postanowilem, ze pomoge naprawic jej stary zwiazek. Doszedlem do
>wniosku..."
>Czy Ty czujesz sie Panem Bogiem? Podejmujesz decyzje za kogoś? W imię czego?
Do Pana Boga to mi daleko :-)
Mam nadzieje, ze teraz rozumiesz na czym polegal moj dylemat.
Decyzji za nikogo nie podjalem, co najwyzej za samego siebie. Decyzji,
czy mam kogos przekonywac do dalszej pracy nad soba, czy pomoc
naprawic, to co dla niego wazne.
W imie czego? Niewiem. W imie przyjazni? Szczescia, ktore chcialbym
zeby ta osoba miala (o teraz to mi sie dostanie). Uwazam, ze to co
robie ma cel i nie jest to zabawa paroma narzedziami psychoanalizy
zeby ktos po prostu zobaczyl swoj problem.

Dawid

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-01-26 12:56:54

Temat: Re: odpowiedzialnosc
Od: p...@u...gda.pl (David Ciechanowicz) szukaj wiadomości tego autora


>Jak dla mnie to brzmi to bardzo podejrzanie, naprawienie zwiazku nie da
>szansy na rozwoj??? Jaki rozwoj?
Mysle, ze juz wyjasnilem o jaki rozwoj mi chodzi.

>Jezeli ktokolwiek przestanie sie rozwijac w zwiazku, to na pewno nie bedzie
>szczesliwy przez dlugie, dlugie lata. Wyrazna sprzecznosc.
Tez mi sie tak wydaje. Tylko chcialbym rozroznic dwa rodzaje rozwoju -
rozwoj wlasnej psychiki i rozwoj umiejetnosci. Ta osoba jest
przypadkiem szczegolnym (jak kazdy :-)). W jej zyciu jest tylko jeden
problem - ze nie jest z tym konkretnym partnerem. Z tego powstaly inne
problemy w jej osobowsci. Anyway w momencie jak z nia bedzie problem
ten zniknie a ona dalej sie rozwija w pracy, towarzysko, itp.

>Jezeli dana osoba bedzie n a p r a w d e szczesliwa tzn, ze idzie w bardzo
>dobrym kierunku, ze wybrala najlepsza z mozliwych drog w swoim zyciu i ze
>sie rozwija.
tez mi sie tak wydaje. I stad wybralem to konkretne rozwiazanie, bo
wedlug mnie dzieki temu bedzie bardzo szczesliwa. Ale to jest dowod na
to, ze praca psychoanalityka wymaga wartosciowania, ktore ma wplyw na
zycie drugiej osoby. To jest odpowiedzialnosc, przed ktora mozna
uciekac, ktorej mozna starac sie nie dostrzegac, ale ktora jest.

>Zycie polega na umiejetnosci wyboru ale jesli dana osoba bedzie uwazala, ze
>wybierajac zwiazek cos traci, ze nie bedzie mogla sie rozwijac, to nie
>rokuje najlepiej ani temu zwiazkowi ani tym bardziej szczesciu w tym
>zwiazku.
Ona tak jak ja uwaza, ze faktycznie ma problem z poradzeniem sobie z
bagazem po tym zwiazku jak i ze bycie z ta osoba da jej szczescie.

>Chyba, ze z czasem dojdzie do wniosku, ze to bylo najlepsze co moglo ja
>spotkac i doprowadzilo ja "do nirwany" czymkolwiek ona jest.
A tu to mi sie juz nie chce filozofowac :-)

Dawid

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-01-26 13:44:25

Temat: Re: odpowiedzialnosc
Od: "poranna mgła" <porannamgla=NOSPAM=@poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "David Ciechanowicz"

> Dylemat polegal na tym, ze naprawienie zwiazku nie da jej
> szansy na rozwoj, ale zapewni szczescie na dlugie, dlugie lata.

To mi zabrzmialo, jak szczescie bedace stagnacja, a stagnacja to smierc.
Smierc moze i powinna byc szczesliwa, ale dopiero u kresu ziemskiej drogi.

> Doszedlem do wniosku, ze nie kazdy
> musi w zyciu non stop sie rozwijac, nie dla kazdego "dazenie do
> nirwany" jest warte bolu i calej pracy jaka trzeba przy tym przejsc.

Nikt nic nie musi. Podstawowym atrybutem czlowieczenstwa jest wolny wybor.
Twoj wniosek w moim subiektywnym odczuciu jest proba zaklajstrowania
ewentualnego poczucia zalu, niespelnienia, ktory moze sie pojawic u tej
osoby, a ktory juz przewidujesz (?) Moze ona potrzebuje wiecej czasu na
dojrzenie do podjecia decyzji. Kazda decyzja, jaka podejmie bedzie sluszna,
bo bedzie jej wlasna, pomimo ze komus moze wydawac sie, oceniac inaczej i
kazda da jej mozliwosc dalszego rozwoju, nawet jezeli ona pod tym pojeciem
rozumie jakis jeden jego aspekt.

--
pozdrawiam cieplo
poranna mgla


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-01-26 14:06:58

Temat: RE: odpowiedzialnosc
Od: g...@i...pl (guniek) szukaj wiadomości tego autora

Dawidzie,

Podoba mi się Twój post, ale pragne odnieść się jedynie do jego fragmentu:

> Po trzecie - Moze zwiazane tylko luzno z tematem, ale sadze ze warte
> wspomnienia. Zauwazylem to wsrod osob, z ktorymi pracowalem i/lub
> znajomych - wiek 20 pare. Bede staral sie mozliwie uproscic ten obraz,
> zeby sie juz nie rozpisywac. Zalozmy, ze istnieja dwa typy ludzi.
> Ludzi z problemami, ktore maja wplyw na cale ich zycie (neurozy,
> egzystencjalne, itp.) i ludzie ktorych psychika stanowi calosc i nie
> jest dreczona przez pytania o wlasna wartosc, itp.. To, co zauwazylem,
> to to ze ludzie z problemami szukaja sobie podobnych. Tez z
> problemami. Najlepiej takimi samymi. Brzmi zdrowo, bo maja sobie
> szanse pomoc. W podobny sposob ludzie zdrowi szukaja innych zdrowych z
> jedna, bardzo wazna uwaga: z punktu widzenia charakterologicznego, czy
> umiejetnosci sa to ludzie calkowicie odmienni. Powod? Chec patrzenia
> na swiat spojrzeniem, ktorego sie nie ma. Innym, odmiennym i rownie
> pieknym. A to stanowi motor do rozwoju.

Bardzo Cie prosze byś sprecyzował jakiego typu problemy masz na myśli.
Wydaje mi się iż neurozy stawiasz zaraz obok problemów egzystencjalnych.
:-?
Nie mogę sie z tym absolutnie zgodzić, gdyż dla mnie pytania
egzystencjalne...
STOP
nie będę argumentować dopóki nie wiem czy Cię dobrze rozumiem;-)

pozdrawiam ciepło
a-guniek

--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Test psychologiczny
"Psychoanaliza" pewnego polityka
Jak sie Go pozbyc?
Papiery na depresje potrzebne...
materiały na stronie SWPS

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »