Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!news.task.gda.pl!bar
k-atm!news!not-for-mail
From: p...@u...gda.pl (David Ciechanowicz)
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: odpowiedzialnosc
Date: Sat, 26 Jan 2002 12:56:43 GMT
Organization: Politechnika Gdanska
Lines: 56
Message-ID: <3...@s...pg.gda.pl>
References: <3...@s...pg.gda.pl> <a2t970$2o3$1@news.tpi.pl>
Reply-To: p...@u...gda.pl
NNTP-Posting-Host: slip1.univ.gda.pl
X-Trace: sunrise.pg.gda.pl 1012049861 8653 153.19.1.10 (26 Jan 2002 12:57:41 GMT)
X-Complaints-To: n...@s...pg.gda.pl
NNTP-Posting-Date: Sat, 26 Jan 2002 12:57:41 +0000 (UTC)
X-Newsreader: Forte Free Agent 1.21/32.243
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:122466
Ukryj nagłówki
>Dawidzie!!
>Bardzo mieszane uczucia i nie ukrywam, że również emocje wzbudził we mnie
>Twój post... i masę pytań wyzwolił....
>Post swój tytułujesz "odpowiedzialność".... w stosunku do kogo/czego? Do tej
>osoby, o której piszesz? Do "drugiej połówki" tego związku? Do siebie?
W stosunku do osoby, ktorej pomagam. Wymaga sie ode mnie obiektywnosci
i rozwiazania problemu. Tylko jesli sa dwa problemy, to na czym oprzec
wybor wlasciwego. Rozwiazanie jednego z nich prowadzi do rozwiazania
drugiego, ale w zaleznosci od tego, ktory sie rozwiaze dana osoba
pojdzie inna droga w zyciu. I stad pytanie o odpowiedzialnosc. Latwo
zwalic ja na pacjenta. Przychodzi, ja mu powiem, sluchaj mozesz byc ze
swoja ex, ktora kochasz albo zrozumiec, ze jest wiecej niz jedna
osoba na tym siwecie, z ktora mozesz byc szczesliwy. Wybieraj, ja Ci
pomoge, bo dla mnie to ganz egal.
>Dylemat Twój???????? Jeśli już to dylemat tej osoby... ale to Jej decyzja, a
>nie Twoja. Pracując z kimś należy zachować bezstronność i przedstawić
>wszelkie możliwe rozwiązania i uszanować wolę tej osoby... My nie oceniamy,
>nie ingerujemy w życie innych, nie manipulujemy.... na dobrą sprawę my nie
>pomagamy... to ten ktoś pomaga sobie...
Tak i pierwsza rzecza jaka robi jest przyjscie do Ciebie, bo wie sam
sobie nie moze pomoc. So wlasnie dlatego szanuje jego wole i staram
sie to robic jak najlepiej. Uciekanie przed odpowiedzialnoscia i
zostawienie takiego dylematu w rekach osoby, ktora zwrocila sie po
pomoc jest dla mnie ucieczka. Ten ktos przychodzi i ufa Tobie. Ufa ze
pomozesz mu naprawic wlasne zycie. Nie chodzi mi o to, ze podejmuje
decyzje za kogos. Tylko pamietajmy o jednej rzeczy, staje przed nami
osoba zagubiona, ktora chce nas sluchac. Jakby nie patrzec my nia
manipulujemy, czasem mowimy rzeczy, ktore musza uslyszec, by dostrzec
problem, a nie mowimy o samym problemie.
Uproscmy sprawe do mechaniki samochodowej. Przyjezdza, ktos do Ciebie
z samochodem, ze nie chce mu zapalic. Zauwazasz, ze w benzynie jest
woda. Zauwazasz, ze przedostaje sie ona z przewodow od chlodnicy
(jakim cudem nie wiem :-)). Sa dwa rozwiazania - naprawic przewody
albo dolewac dentaurat do baku. Z punktu widzenia wlasciciela obydwa
sa dobre, bo jemu zalezy na dalszej jezdzie. A z mojego punktu
widzenia? Czy powinienem sugerowac naprawe przewodow, czy dac telefon
do hurtowni denaturatu?
>A Ty w jednym zdaniu piszesz "zrozumielismy zarowno na czym polega jego
>problem jak i co spowodowalo rozpad zwiazku", a kilka zdań póżniej
>"Osobiscie postanowilem, ze pomoge naprawic jej stary zwiazek. Doszedlem do
>wniosku..."
>Czy Ty czujesz sie Panem Bogiem? Podejmujesz decyzje za kogoś? W imię czego?
Do Pana Boga to mi daleko :-)
Mam nadzieje, ze teraz rozumiesz na czym polegal moj dylemat.
Decyzji za nikogo nie podjalem, co najwyzej za samego siebie. Decyzji,
czy mam kogos przekonywac do dalszej pracy nad soba, czy pomoc
naprawic, to co dla niego wazne.
W imie czego? Niewiem. W imie przyjazni? Szczescia, ktore chcialbym
zeby ta osoba miala (o teraz to mi sie dostanie). Uwazam, ze to co
robie ma cel i nie jest to zabawa paroma narzedziami psychoanalizy
zeby ktos po prostu zobaczyl swoj problem.
Dawid
|