Data: 2002-01-26 18:05:15
Temat: RE: odpowiedzialnosc
Od: g...@i...pl (guniek)
Pokaż wszystkie nagłówki
Dawidzie,
wydaje mi się iż Twój pogląd na pytania egzystencjalne jest dośc
jednostronny.
Piszesz porównujac neurotyka i człowieka z problemami egzystencjalnymi:
> Obydwie sytuacje prowadza do celu
> zycia wybranego, zdefiniowanego abstrakcyjnie w oderwaniu od
> jednostki. Od jej osobistych mozliwosci. W tym widze podobienstwo.
> Zauwazmy, ze zarowno neurotyk (mowie o takim stopniu neurozy jaki ma
> 70% ludzi) jak czlowiek z problemami egzystenstencjonalnymi sa
> nieszczesliwi.
Absolutnie nie mogę sie tutaj z Tobą zgodzić.
Oczywiście - isnieją osoby, których problemy egzystencjalne doprowadzily do
neurotycznosci, ale nie o takich teraz piszę - gdyż IMO ta neurotyczność
"wyszłaby" tak czy siak a problemy natury egzystencjalnej były _tylko_
jednym z mozliwych powodów... powiedziałabym tak-> problemy egzystencjalne
mogą spowodowac neurozy jedynie u osób neurotycznych... no wiem- to zdanie
brzmi "dziwnie" ale lepiej juz chyba nie potrafię określić tego, co staram
się przekazać.
U pozostałych osób _IMO_ pytania egzystencjalne są świadectwem życia pełnego
refleksji, życia które nie jest wypełnione jedynie przez rutynowe czynności.
"Udręki" egzystencjalne (wbrew nazwie;-)) nie przynoszą poczucia bycia
nieszczęśliwym. Nie polegają one na wymysleniu sobie jakiegos celu.
To czysta, piekna refleksja, jedna z form samorealizacji, sztuka dla sztuki,
w której nie ma określonego celu. To pełnia człowieczeństwa, która pozwala
nazywać nasz gatunek homo _sapiens_.
Czy sadzisz iż Sokrates, Kant... byli nieszczęsliwi ze swymi pytaniami?
Pytania "kim jestem?", "po co żyję?", "dlaczego jestem taki/a jaki/a jestem"
wzbogacają ludzkie wnętrze, pomagaja w formułowaniu poczucia tożsamości - a
przez to (przynajmniej w pewnym stopniu) uniezalezniają od nacisków
otoczenia.
I cóz z tego, że trudno znaleźć odpowiedzi- juz samo szukanie daje poczucie
godnosci, poczucie iż moje zycie to cos więcej niż dom, praca/nauka i pub.
No, tak ja na to patrzę... osoba bez watpnienia szukajaca, uwikłana w
egzystencjalne troski... i osoba której tak jest dobrze, która znajduje w
tym własnie szczęście, która w ten sposób się realizuje.
Patrzę oczami humanisty
Wydaje mi sie iz Ty oczami psychoanalityka - rozumiem twe zdanie, ale sie z
nim nie zgadzam;-)
Wiem... zdaniem koncepcji psychodynamicznych kultura wyrosła jako efekt
stosowania mechanizmów obronnych ludzi uwikłanych w konflikty wewnętrzne...
A i owszem- z pewnością bywa tak, że ludzi tworzą w ramach mechanizmów
obronnych.
Ale IMO nie można generalizować...
Psychoanaliza IMO zbytnio skupia sie na słabych stronach człowieka... a te
mocne?
Nie mowiąc juz o jednostkach WYBITNYCH, GENIALNYCH, o których psychice - nie
tylko psychoanaliza ale i cała psychologia - nie ma zbyt wielkiego pojęcia.
<< Można też od razu założyć, że psychologia bardzo mało
wie o szczególnym talencie typu genialnego. >>
[A. Maslow "W stronę psychologii istnienia"]
Co zreszta dziwne nie jest - bo takich osób nie ma zbyt wiele:-(
> Zycie jest tu i teraz. Ja jestem tu i teraz, swiat wokol mnie tez. Za
> dzien, za chwile, za rok to sie moze zmienic. To straszny trywializm,
> ktory duzo osob wypowiada, ale niewiele go chyba rozumie.
> Bardzo dobrze opisane jest poczucie chwili przez wegierskiego
> psychologa (ktorego nazwiska nie pamietam, ale brzmi jak odlgos stada
> zukow tracych o siebie pancerzykami podczas godow) w "Uroku zycia" czy
> podobnie. Chodzi o uczucie przeplywu. O pograzenie sie w wykonywanej
> pracy, przyjemnosci, wszelkiej rzeczy laczacej nasze wnetrze ze
> swiatem wokolo. Czy to jest sluchanie muzyki, czy rozmowa z
> przyjacielem, czy zmywanie naczyn, czy sklejanie samolocikow,
> rozwiazywanie rownan matematycznych, jazda na nartach, wygniatanie
> ciasta, pielegnacja roslin w ogrodzie, itd. w tej jednej chwili nie ma
> mnie i nie ma swiata. W tej chili wykorzystuje to co mam w sobie by
> oddzialywac ze swiatem. Nie mysle o tym, ze godzine temu uslyszalem
> przykre slowo, nie nachodza mnie pytania po co to robie, czy dobrze to
> robie, czy to ma sens, co autor chcial powiedziec, itp.. Takie chwile
> doswiadczaja z nas wszyscy. Z takich chwil biora sie nasze hobby,
> nasze przyjemnosci, koniki, zawody (o ktorych sie mowi - robi, to co
> lubi), itp..
yhym
to co tutaj napisałes bardzo mi sie podoba i całkowicie się z tym zgadzam
jednak takie podejście absolutnie nie wyklucza dla mnie refleksji nad
życiem...
> Zastanawiamy sie, myslimy nad rozwiazaniami, podczas gdy ich "nie
czujemy".
Ależ dlaczego myślenie wyklucza dla Ciebie czucie?
Dla mnie nie! Wręcz przeciwnie!
Prawdziwa refleksja to połaczenie myslenia, intuicji, emocji - WYJĄTKOWO
trudna sprawa. Człowiek nie jest czymś co mozna rozłożyć na procesy
poznawcze, emocjonalne... To całość. Bardzo niewielu osobom się to udaje.
Osobiscie mam z tym wielkie problemy, ale co tam;-)
no to siegnę jeszcze do mojej odJeTowsko-odpostowo-odksiazkowej skarbnicy
cytatów i dodam:
<< Myślenie bez intuicji[IMO czucia] jest puste, zaś intuicja[czucie] bez
myślenia ślepa. >> [Immanuel Kant]
> >pozdrawiam ciepło
> i viece versa ze specjalnym usmiechem na te zawieruche za oknem :-)
>
> Dawid
:-)))))))))))
a-guniek
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|