Data: 2003-04-06 19:26:32
Temat: Re: optymizm
Od: Marsel <Marselon@p_czta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Flyer:
> Marsel napisał:
>
> > > Inaczej - optymizm to uczucie wewnetrzne, niemozliwe do osiagniecia
> > > poprzez wplyw zewnetrzny (np. entyzjazm zaprogramowany? ;) ).
> >
> > to po cholere swiadomosc stanu otoczenia? ja wlasnie lokowalbym
> > optymizm na pograniczu otoczenia i wnetrza. cos jak skora :)
> > inaczej mamy do czynienia wlasnie z hurraoptymizmem.
>
> Ale z drugiej strony brak swiadomosci stanu otoczenia to naiwnosc
??? troche niedokldne okreslenie, mozna zle zrozumiec
> i moze
> (???) cecha nienormalnosci osobowosci czlowieka (jako kontrpozycja do
> normalnosci i swiadomosci stanu otoczenia).
a to skolei za mocne. przeciez kazdy z nas (w roznym stopniu
oczywista) przechodzi etapy naiwnosci w swoim rozwoju.
Ale o tyle jest to nienaturalne ze zdaje sie brac z... sposobu
wychowania malolata, wpajania jakis istotnych prawd kt. maja sie nijak
do rzeczywistosci spolecznej (np. "ludzie sa dobrzy" i rownoczesne
zatajanie ze ludzie to zlodzieje, gwalciciele i mordercy.. albo ze, co
jeszcze gorsze chyba, ze wymienieni to tez ludzie)
> A gdzie optymizm sie lokuje,
> to juz chyba kwestia osobnicza.
No wlasnie ciekaw jestem.
Powinien zaczac od pytania (ale jakos umknelo mi) czy 'optymizm' jest
pojeciem o okreslonym znaczeniu (znaczenich) w psychologii czy tez
uzywa sie go zupelnie swobodnie
Powinienem, osobniczo, przyjzec sie swoim sladom optymizmu. Przy
calym moim krytycznytym stosunku do wszystkich i wszystkiego nie sadze
abym... zechcial (?) zakceptowac w calosci jakis podrecznik w stylu
"optymizmu mozna sie nauczyc". (oszczedze wyjasnien (sobie tez)
nie pojecia jakie jest dokl. pochodzenie optymizmu (ktory bog, ktory
gen), ale podejrzewam, ze jestesmy wen wyposarzeni na starcie jak
szczenieta czy inne takie..
w przypadku czlowieka (a optymizm mysle dotyczny kadej formy zycia)
ktory gromadzi doswiadczenia w pamieci i wyciaga z nich ..'nauki' z
czasem moze ulec.. z reguly ulega przytepieniu w najlepszym razie, a
ogolnie - zuzywa sie.
Oczywiscie stopien tego 'zuzycia' w danym momencie zycia zalezy od
doswiadczen i... doswiadczen.
obrazowo - kazdy wiele dzieckow widzial i przyzna ze stosunkowo rzadko
zdaza sie nawet chwilowo pesymistyczne bez zewnetrznego powodu (badz
choroby). z wiekeiem satystyczne dzicko coraz czesciej jest pesym. bo
jest wiecej powodow ku temu.
Mysle wiec ze optymizmu nie bardzo mozna sie nauczyc, bo to raczej
wrodzony nam mechanizm (uwalniania energii?). Raczej nalezaloby sie
uczyc go konserwowac (nie puszkowac!) i poddawac drobnym biezacym
naprawom (poki nie wymysla protez;) Jest to, jakby nie bylo, znaczaca
sila napedowa zycia. (przepraszam humaniste, jesli jakis czyta, za ten
mechanizm)
> Troche OT, ale ja tak mam zawsze (zasada skojarzen i gonitwa mysli) -
> osobiscie nie moge powiedziec kiedy sie czulem (czas przeszly odnoszacy
> sie do zdarzen przeszlych nawet 1 minute temu) dobrze - moge powiedziec,
> kiedy sie czuje zle lub neutralnie - wiec calkiem mozliwe, ze optymizm
> jest zjawiskiem ulotnym, na pograniczu i stanowi tylko efekt biochemii a
> nie jest stalym elementem mozgu.
nie przewiazuje wiekszej wagi do lokalizacji (?) i chemicznych
procesow w tej chwili.. na razie nadstawiam ucha by okreslic co w nim
zgrzyta.
Jestem natomiast przekonanay ze o. nie jest zjawiskiem ulotnym!
Prowda jest ze u niektorych bywa,a u innych czesto jest przyblokowany
i dlatego nieodczywalany ani sam (jako powiedzmy widoczne
'nastawienie' czlowieka do.. ) ani nie wplywa na sposob dzialania
organizmu i jednostki (na poziomie podswiadomym nawet?)...z mysleniem
wlacznie,
_ale nie jest to zjawisko przelotne_ jak chocby poczucie szczescia.
w nie widze tez go jako emocji czy uczucia zreszta
--
Marsel
|