Data: 2003-03-12 13:00:38
Temat: Re: pojęcie Boga
Od: "eTaTa" <e...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "defric" <d...@w...pl> napisał w wiadomości
news:b4n3bi$srl$1@nemesis.news.tpi.pl...
Cały Twój post to mieszanie. Zgrabne, ale mieszanie :-))
Kobietko :-))
Tak można kochać, a nie dociekać prawdy.
Jeśli Ci się nie przytrafiło, by odczuć Ducha Świętego.
Być nim obdarzonym, poprzez swą otwartość, lub przez
swojego przewodnika duchowego. To pozostają Ci dwie drogi.
Pierwsza to wiara, druga poszukiwanie.
Poszukiwać_'dociekać prawdy' można właśnie wg. dwóch procesów.
Pierwszy, w naszej cywilizacji najpopularniejszy to zbieranie
wycinków rzeczywistości i próba zlepienia z tego jakiejś teoryjki.
Tak postępuje nauka. Jest to proces wstępujący.
To tak jakbyś miała stertę części przed sobą z jakiegoś
rozmontowanego mechanizmu i chciała poskładać wszystko,
by się przekonać co to jest.
Ale czy jesteś wstanie o świecie tak wiele się dowiedzieć, by
połączyć to w całość?
Drugi jest nazywany procesem zstępującym. Podobnym do wiary.
Zakładasz, że Twój przewodnik duchowy. A w wypadku KK Stary
i Nowy Testament to gwarant. Pewnik. I sprawdzasz. Szukasz
potwierdzeń. Rozmontowujesz. Też wyjątkowo trudny sposób,
ale przyjemniejszy, choć niebezpieczny. Bo wystarczy,
na chwilę stracić z oczu podstawy i można pobłądzić
w labiryncie myśli i zaprzeczeń.
Można się przed tym obronić pamiętając, że to przecież Ty
szukasz_rozmontowujesz idealną strukturę,
a przecież Ty nie jesteś wszechwiedząca.
To Ty się mylisz, tylko jeszcze nie wiesz dlaczego.
Dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby zamiast 'szukać',
otrzymywali poprzez chrzest dar Ducha Świętego.
Niestety Jana_Chrzciciela ze świecą szukać wśród kleru.
Strasznie się 'zabałamucili' w tej swojej Wielkiej Budowie.
Pozostaje wiara lub poszukiwania.
A jak poszukiwania to procesem zstępującym!
:-))
Nie śmiej się ze mnie. Piszę co piszę, bo i już.
Pisałaś o tym, że kobieta po rozwodzie jest gorzej traktowana
w KK niż morderca.
Kościół to kościół sami ludzie.
Oni interpretują 'słowo' w ten sposób. Małżonkowie wstępując
w święty sakrament małżeństwa, przed Bogiem (w tym wypadku) Jezusem,
dokonali pewnego ważnego aktu. Mieli Boga w sercu, ochrzczeni,
bierzmowani, etc, swoim rozwodem dokumentują swoje wielkie oszustwo,
wobec Boga. Jak im ponownie zaufać?
A morderca? Popełnił mord, ale czy w ogóle słyszał o Bogu?
Czy mu deklarował cokolwiek? Każdy popełnia błędy. Prawo ludzkie
tego nie bierze pod uwagę - "nieznajomość prawa, nie uwalnia od
odpowiedzialności". Jednak Bóg daje możliwość popełniania błędów,
zwłaszcza jeśli zwieńczeniem ich jest jego poznanie.
I przecież to jest ok.
Dają jednak możliwość przebaczenia takiej osobie, bo wiedzą,
że i oni mogli się pomylić. Piszesz list i Ci odpowiedzą.
Wcześniej gruntownie sprawdzając, czy ich znów nie oszukujesz.
A jeśli wyjaśnisz proboszczowi, dlaczego źle postąpiłaś,
i jak bardzo chcesz żyć w Duchu Świętym, to myślę, że do tego nie
będzie potrzeba Watykanu, by po odbyciu pokuty, móc uczestniczyć,
w eucharystii.
I to też byłoby ok.
Tu nie chodzi o siłę 'przestępstwa'. Tu chodzi o siłę deklaracji
wiary. Sprzeniewierzenie.
Po to właśnie deklarujesz się w jakiejkolwiek wierze, by jej zasad
przestrzegać. By potrafić przestrzegać ich wobec siebie! Jakie by
nie były.
Zwierzęta mają cztery potrzeby: jeść, spać, łączyć się w pary, bronić.
Człowiek ma piątą dominującą, dla której może zrezygnować, z pierwszych
czterech, w procesie doskonalenia się, zbliżając się do Boga,
a nie szukając go.
wzdrówki
ett
|