Data: 2004-09-22 21:16:17
Temat: Re: problem
Od: "Redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "turcjan" <n...@k...pl> napisał w wiadomości
news:cishan$dbv$1@nemesis.news.tpi.pl...
> zeby bylo smieszniej, wydaje mi sie, ze wiem o czym mowisz, i ze kiedys to
> zobaczylem. ale pozniej nastapila sytuacja o ktorej tu napisalem,. i
> wszystko sie rozwalilo - byc moze dlatego, ze dopiero w taki etap
> wkraczalem. dzis nie potrafie odrzucic swojego ego, chociaz wiem, ile to
> potrafi rozwiazac i jak duzo dobrego luzu dac. ale wiaze sie to z
> niekonsekwencja - tak mi sie na dzien dzisiejszy wydaje.
Nie byłem specjalnie uważnym czytelnikiem tego wątku,
ale Cię pocieszę, że "odrzucanie ego" mi osobiście niekoniecznie
pozytywnie się kojarzy, choć niby jestem buddysta ... :)
Pewien mistrz buddyjski kiedyś został spytany: czy ludzie
chorzy umysłowo mogą medytować.
Odpowiedział mniej więcej tak: do tego, by medytować,
trzeba mieć zdrowy umysł. To jest tak, jak ze złamaną
nogą: wpierw należy ją wyleczyć, dopiero potem używać.
Innymi słowy: odrzucanie ego nie jest tym, czym być
powinno, jeśli prowadzi do dezintegracji osobowości.
To jest tak, jak z uczeniem dziecka dzielenia sięz innymi:
wpierw trzeba dziecko nauczyć, co to znaczy, coś
posiadać. Dopiero potem może się dzielić.
Wpierw musimy dogłębnie poznać swój egoizm, potem
dopiero jesteśmy w stanie zdrowo do niego podejść
i coś z nim zrobić. Są rzeczy, których nie zmienimy,
są takie, które zmienić możemy. Te drugie zazwyczaj
są malutkie, ale ... o to własnie chodzi, o to chodzi ... :)
Małe kroczki w kierunku.
Nie duże skoki w oślepiające światło (reflektorów
nadjeżdżającego pociągu).
|