Data: 2000-11-10 11:26:45
Temat: Re: psycha
Od: "Hory" <h...@a...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Od razu uspokajam nadwrażliwych, jestem cholernym tchórzem i
> prawdopodobnie nigdy nie uzbieram tyle energii, żeby samodzielnie
> założyć sobie pętlę na szyję i popchnąć taboret.
Tez jestem strasznym tchorzem... juz 2 razy planowalem swoja "egzekucje",
ale brakowalo mi odwagi. No raz sie odwarzylem... kiedy mialem 10 lat i
siadla mi psycha po spowiedzi... zalozylem sobie sznur(ek) na szyje, a drugi
jego koniec przymocowalem do klucza od barku... podciagnalem nogi i ..... na
moje (sam nie wiem szczescie, czy nieszczescie) klucz sie zlamal....
>Prawdopodobnie skończę w jakimś śmietniku dworcowym. Widujecie >czasami
tych ludzi? Ja często przyglądam się im i myślę, że zmierzam prosto w > ich
stronę. Najgorsze jest to, że muszę patrzeć na swój upadek i nie mogę a
> raczej nie jestem w stanie nic zrobić. Co jakiś czas ktoś wyciąga do mnie
> rękę, a ja ją odtrącam, cały czas mając świadomość tego, że to może
> już ostatnia szansa.
Tez bardzo czesto o tym mysle... ale to glownie przez to, ze zamiast
pracowac nad soba ide sie upic... czasami siadam sobie na chodniku z winem w
rece, albo stoje pod sklepem nie zwracajac uwagi na spojrzenia innych.
> A zaczynało się tak niewinnie:
> - poczucie winy za zepsucie zabawki czy zegarka,
> - opór przed kontaktami z innymi dziećmi w piaskownicy,
> - unikanie zabaw, dyskotek itd. itp., lęk przed tańcem,
> - zawód "miłosny" w podstawówce,
> - ograniczanie kontaktu z rówieśnikami,
> - porzucenie Kościoła,
> - oderwanie od dalszej rodziny,
> - cztery ściany,
> - komputer,
> - pustka
Identycznie wyglada scenariusz mojego zycia, z tym ze zawod milosny mialem w
technikum, a kontakty z rowiesnikami ograniczylem tylko do pewnego
stopnia... zadaje sie tylko z tymi, ktorzy lubia sie napic.
Duzo czytalem na temat moich uprzedzen do dyskotek, ludzi i ciaglej hustawki
nastrojow... az w koncu znalazlem opis mojej choroby... podobno jest to
depresja apatyczno - abuliczna
> A dalej będzie tak:
> - po skończeniu studiów nie pójdę do pracy bo mi się nie chce,
> - nie będzie komu spłacić kredytu studenckiego, więc będę w domu
> dopóki rodzice mnie nie wyrzucą,
> - jeśli mnie nie wyrzucą to będę u nich mieszkał, aż do ich śmierci,
> - jeśli rodzeństwo się mną zaopiekuje będę mieszkał u rodzeństwa,
> - któregoś dnia przenocuję w hotelu bo w domu rodzeństwa będą
> goście,
> - tak zostanie aż skończą się pieniądze,
> - wyląduję na dworcu,
> - będę pił "dyktę" aż zdechnę na zapalenie płuc,
> - pochowają mnie za państwowe pieniądze w rogu cmentarza,
> - za pięć lat na tym miejscu będzie już grób innego człowieka,
> - całą wieczność będę się męczył w piekle,
U mnie to bedzie wygladac podobnie, tylko nie zaciagnalem jeszcze kredytu
studenckiego i jestem najstarszy z mojego rodzenstwa... zeby u nich
zamieszkac musialbym poczekac jeszcze przynajmniej 20 lat. Ale pomimo, ze
przestalem chodzic do kosciola i duzo pije to nie uwazam, ze bede sie smazyl
w piekle, wiem ze mam dobra nature i zawsze w miare mozliwosci pomagam
ludziom (z tad sie miedzy innymi wziela niechec do ludzi, jestem zbyt naiwny
i daje sie wykorzystywac)
> Czy nie lepiej walnąć sobie w łeb? Finał ten sam a jaka ulga dla
> mnie i rodziny, ale jak już mówiłem żeby to zrobić to trzeba mieć
> jaja. Nie mówiąc w ogóle o normalnym życiu bo wtedy to trzeba mieć
> jaja jak struś.
Wiem, ze najlepszym wyjsciem byloby skonczenie ze soba, ale po pierwsze brak
mi odwagi, a po drugie nie chce krzywdzic rodzicow... (chociaz wiem, ze
jesli moje zycie bedzie biec w tym kierunku co teraz to predzej czy pozniej
skrzywdze ich bardziej nizbym ze soba skonczyl)
> Nie pomogłem Ci wiele ale nie chciałem pisać podobnych tekstów jak:
> "Nie przejmuj się stary wszystko będzie dobrze, jutro idź do
> psychoterapeuty, kup dwa poradniki, uwierz w siebie, itp"
Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogles... przynajmniej wiem, ze nie jestem
sam... a co do kupna poradnikow, to mam ich w domu cale stosy :)
Trzymaj sie i dzieki za odpowiedz...
|