Strona główna Grupy pl.soc.dzieci.starsze psycholog Warszawa

Grupy

Szukaj w grupach

 

psycholog Warszawa

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 56


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2011-03-21 21:34:58

Temat: Re: psycholog Warszawa
Od: "Agnieszka" <a...@z...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Habeck Colibretto" <h...@N...gazeta.pl> napisał w
wiadomości grup dyskusyjnych:o...@h...pl...
> Dnia 21.03.2011, o godzinie 19.01.36, na pl.soc.dzieci.starsze, Agnieszka
> napisał(a):
>
>>>>>> - jakies jeszcze schorzenia dziecku
>>>>>> na pewno wymyslimy.
>>>>> To nie schorzenia.
>>>> To asperger już nie jest chorobą? Rok temu jeszcze był...
>>> Jako zaburzenie chyba (w sensie disorder a nie disease). ICD-10 ma z 15
>>> lat.
>> Naprawdę "zaburzenie" jest jakoś lepsze niż "choroba"?
>
> A kto mówi, że lepsze? Zresztą nie o to chodzi tylko o to, że "rok temu
> jeszcze..." a od 96 to jest disorder. Niektórzy ludzie choroby kojarzą z
> czymś czym można się zarazić.

Ojej, jacyś niedouczeni ludzie. Choroba to choroba. Jedną się można zarazić
a inną nie.

>
>> Mam takie niejasne uczucie, że jakbym powiedziała córce, że jej kolega
>> jest
>> zaburzony, to efekty ze strony rówieśników wobec kolegi mogłyby być
>> nieciekawe.
>
> Córka to plotkara czy jak, że od razu będzie wszystkim mówiła "zaburzony
> kolega, zaburzony kolega" coby efekty były nieciekawe? A wystarczy
> powiedzieć, że kolega nie zaburzony, tylko ma zaburzenie, coś co jest
> odstępstwem od normy, jak heterochromia czy polidaktylia (o
> homoseksualizmie nie wspominając) tylko w sferze zachowania czy
> umiejętności (niczym co robi z człowieka coś gorszego).

"Coś gorszego" to z kolegi zrobiła właśnie ta polityczna poprawność, że nie
można mówić. Dzieciak zachowywał się dziwacznie, stał się ofiarą. Dzieciaki
są okrutne wobec "innych". Dopiero jak się dorośli pokątnie dowiedzieli o co
biega, to dało się coś zrobić. Paradoksalnie właśnie powiedzieć dzieciom, że
kolega chory. Tak najprościej dotrzeć do dzieci, nie żadne tam "zaburzenie".
Zaburzenie to sobie dzieci zinterpretują po swojemu. Bardzo po swojemu.
Choroba jest czymś znanym i obłaskawionym. I nie robi z nikogo kogoś
gorszego. Bo chorują wszyscy. A zaburzenia... no cóż...

>
>> A jak powiedziałam, że jest chory to zostało to przyjęte
>> normalnie - każdy czasem na coś choruje. Jedni na gruźlicę, inni na
>> alergię,
>> a inni "na aspergera".
>
> Okej. Jak to sobie tam nazywasz to inna sprawa. Można mówić, że to
> syndrom,
> albo zespół.

Ale to jest choroba. Po co mam mówić, że syndrom.

>
>> Nie lubię określenia "zaburzenie" jest dla mnie jakieś takie mdłe,
>> politycznie poprawne i zakłamane.
>
> To nazwij to niepełnosprawnością - bo tym to de facto jest w świecie NT.
> Bardziej to prawdziwe od choroby. To inny sposób myślenia czy postrzegania
> świata - ciężko mówić o chorobie w takim przypadku, tak jak ciężko mówić o
> chorobie przy wadzie wzroku, braku ręki, ADHD czy innym czymś w ten deseń.

Nie chcesz wiedzieć, jak by dzieci się ucieszyły, ze kolega jest
niepełnosprawny. "Chory" jest o niebo lepiej.
A moją pogłębiającą się wadę wzroku traktuję jak chorobę i nie widzę w tym
nic złego ;-)

>
> Mówienie o aspich, że są chorzy ma jedną zaletę - idzie za tym pomoc i
> (niestety w niewielkim stopniu) pieniądze w "leczeniu" tej
> niepełnosprawności. No dobra i drugą - żeby dzieci zrozumiały o co kaman i
> się nie śmiały (choć z doświadczenia innych rodziców wiem, że nazwa do
> śmiechu im nie jest potrzebna - skocz sobie na forum aspich).

Nie mam ochoty skakać na forum aspich. Mam swoje problemy.

Agnieszka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2011-03-22 10:18:28

Temat: Re: psycholog Warszawa
Od: Habeck Colibretto <h...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 21.03.2011, o godzinie 22.34.58, na pl.soc.dzieci.starsze, Agnieszka
napisał(a):

>> A kto mówi, że lepsze? Zresztą nie o to chodzi tylko o to, że "rok temu
>> jeszcze..." a od 96 to jest disorder. Niektórzy ludzie choroby kojarzą z
>> czymś czym można się zarazić.
> Ojej, jacyś niedouczeni ludzie. Choroba to choroba. Jedną się można zarazić
> a inną nie.

Ale to trzeba powiedzieć. Ty powiesz swojej córce, że chory i się nie
zarazi, a inni stwierdzą, że jak chory, to trzeba od niego z daleka. -
?Chory, chory!?. W PL to się mówi na czasem ?Chyba chory jesteś? - nie w
tym miłym sensie.

>> Córka to plotkara czy jak, że od razu będzie wszystkim mówiła "zaburzony
>> kolega, zaburzony kolega" coby efekty były nieciekawe? A wystarczy
>> powiedzieć, że kolega nie zaburzony, tylko ma zaburzenie, coś co jest
>> odstępstwem od normy, jak heterochromia czy polidaktylia (o
>> homoseksualizmie nie wspominając) tylko w sferze zachowania czy
>> umiejętności (niczym co robi z człowieka coś gorszego).
> "Coś gorszego" to z kolegi zrobiła właśnie ta polityczna poprawność, że nie
> można mówić.

Ale gdzie ta politpoprawność? W PL?

> Dzieciak zachowywał się dziwacznie, stał się ofiarą.

Bo nic więcej nie trzeba. Ani mówienie, że chory, ani że zaburzony. Ani, że
taki jest...

> Dzieciaki
> są okrutne wobec "innych". Dopiero jak się dorośli pokątnie dowiedzieli o co
> biega, to dało się coś zrobić. Paradoksalnie właśnie powiedzieć dzieciom, że
> kolega chory. Tak najprościej dotrzeć do dzieci, nie żadne tam "zaburzenie".

Momencik - my teraz sobie gadamy co tam dzieciom powiedzieć. W stylu, że
jak o seksie to lepiej o pszczółkach, kwiatkach itd. niż, że to człowiek z
człowiekiem.

> Zaburzenie to sobie dzieci zinterpretują po swojemu. Bardzo po swojemu.
> Choroba jest czymś znanym i obłaskawionym. I nie robi z nikogo kogoś
> gorszego. Bo chorują wszyscy. A zaburzenia... no cóż...

To Twoja interpretacja - kwestia jak się dzieciom wyjaśni.
A dyskusja o tym tak naprawdę czy to choroba, czy nie. W ICD nie jest to
chorobą, psychiatrzy nie podchodzą do tego jak do choroby itd. Raczej na
symptomy i to te przeszkadzające patrzy się jak na zaburzenie a nie na
człowieka, że zaburzony.

>>> A jak powiedziałam, że jest chory to zostało to przyjęte
>>> normalnie - każdy czasem na coś choruje. Jedni na gruźlicę, inni na
>>> alergię,
>>> a inni "na aspergera".
>> Okej. Jak to sobie tam nazywasz to inna sprawa. Można mówić, że to
>> syndrom,
>> albo zespół.
> Ale to jest choroba.

Ale wg czego?

> Po co mam mówić, że syndrom.

Nie musisz. Ja nie rozmawiam teraz ze swoim dzieckiem, czy rodzicem, ale z
Tobą.

>>> Nie lubię określenia "zaburzenie" jest dla mnie jakieś takie mdłe,
>>> politycznie poprawne i zakłamane.
>> To nazwij to niepełnosprawnością - bo tym to de facto jest w świecie NT.
>> Bardziej to prawdziwe od choroby. To inny sposób myślenia czy postrzegania
>> świata - ciężko mówić o chorobie w takim przypadku, tak jak ciężko mówić o
>> chorobie przy wadzie wzroku, braku ręki, ADHD czy innym czymś w ten deseń.
> Nie chcesz wiedzieć, jak by dzieci się ucieszyły, ze kolega jest
> niepełnosprawny.

Chcę - jak?
Masz problem z wyjaśnieniem swojemu dziecku, czym jest niepełnosprawność?

> "Chory" jest o niebo lepiej.
> A moją pogłębiającą się wadę wzroku traktuję jak chorobę i nie widzę w tym
> nic złego ;-)

To, że tak traktujesz, nie znaczy, że to tym jest. Możesz nazywać to nawet
błogosławieństwem.

>> Mówienie o aspich, że są chorzy ma jedną zaletę - idzie za tym pomoc i
>> (niestety w niewielkim stopniu) pieniądze w "leczeniu" tej
>> niepełnosprawności. No dobra i drugą - żeby dzieci zrozumiały o co kaman i
>> się nie śmiały (choć z doświadczenia innych rodziców wiem, że nazwa do
>> śmiechu im nie jest potrzebna - skocz sobie na forum aspich).
> Nie mam ochoty skakać na forum aspich. Mam swoje problemy.

Jak widać, nie tylko swoje. :P

Tam byś się dowiedziała, że to nie kwestia nazwy, ale odmiennego zachowania
w stosunku do NT, że tak naprawdę to zależy od nauczycieli, rodziców a nie
dzieci, które zabierają plecaki i chowają po kątach (bo Kuba się tak
śmiesznie denerwuje, bo Kuba unika i jest kupa śmiechu). To dorośli powinni
edukować i nauczyć dzieci, że niektórzy widzą świat inaczej, że niektórzy
inaczej reagują, że niektórzy są inni i nie znaczy, że gorsi. Że niektórzy
potrzebują do pomocy wózek, inni asystenta, a jeszcze inni sztuczną rękę.

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2011-03-22 10:55:57

Temat: Re: psycholog Warszawa
Od: "Agnieszka" <a...@z...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Habeck Colibretto" <h...@N...gazeta.pl> napisał w
wiadomości news:11lkdbqb2r08h$.dlg@habeck.pl...
>
>> "Coś gorszego" to z kolegi zrobiła właśnie ta polityczna poprawność, że
>> nie
>> można mówić.
>
> Ale gdzie ta politpoprawność? W PL?

Tak, w PL. Ustawa o szkolnictwie (podobno).

>
>> Dzieciak zachowywał się dziwacznie, stał się ofiarą.
>
> Bo nic więcej nie trzeba. Ani mówienie, że chory, ani że zaburzony. Ani,
> że
> taki jest...

Nie, jak się sytuację obłaskawi wiedzą, że jest chory, to dzieciaki reagują
inaczej. No, przynajmniej te mające normalnych rodziców. Bo oczywiście
zawsze się znajdą jacyś skorzy do dręczenia, ale im to wystarczy że ktoś
nosi okulary albo jest niższy, albo nie przynosi drugiego śniadania.

>
>> Dzieciaki
>> są okrutne wobec "innych". Dopiero jak się dorośli pokątnie dowiedzieli o
>> co
>> biega, to dało się coś zrobić. Paradoksalnie właśnie powiedzieć dzieciom,
>> że
>> kolega chory. Tak najprościej dotrzeć do dzieci, nie żadne tam
>> "zaburzenie".
>
> Momencik - my teraz sobie gadamy co tam dzieciom powiedzieć. W stylu, że
> jak o seksie to lepiej o pszczółkach, kwiatkach itd. niż, że to człowiek z
> człowiekiem.
>
>> Zaburzenie to sobie dzieci zinterpretują po swojemu. Bardzo po swojemu.
>> Choroba jest czymś znanym i obłaskawionym. I nie robi z nikogo kogoś
>> gorszego. Bo chorują wszyscy. A zaburzenia... no cóż...
>
> To Twoja interpretacja - kwestia jak się dzieciom wyjaśni.
> A dyskusja o tym tak naprawdę czy to choroba, czy nie. W ICD nie jest to
> chorobą, psychiatrzy nie podchodzą do tego jak do choroby itd. Raczej na
> symptomy i to te przeszkadzające patrzy się jak na zaburzenie a nie na
> człowieka, że zaburzony.

Szkolna psycholog powiedziała na pogadance, że owszem, jest to choroba. Nie
taka jak przeziębienie, ale choroba. Czym tak naprawdę różni się zaburzenie
od choroby?

>
>>>> A jak powiedziałam, że jest chory to zostało to przyjęte
>>>> normalnie - każdy czasem na coś choruje. Jedni na gruźlicę, inni na
>>>> alergię,
>>>> a inni "na aspergera".
>>> Okej. Jak to sobie tam nazywasz to inna sprawa. Można mówić, że to
>>> syndrom,
>>> albo zespół.
>> Ale to jest choroba.
>
> Ale wg czego?

Z życia. Ty rozdzielasz zaburzenia i choroby. A dla mnie zaburzenia to też
choroba, po prostu.
Coś nie działa tak jak powinno, diagnozuje się toto i nawet leczy, ale
chorobą nazwać nie wolno. Takie zagłaskiwanie rzeczywistości.

>
>> Po co mam mówić, że syndrom.
>
> Nie musisz. Ja nie rozmawiam teraz ze swoim dzieckiem, czy rodzicem, ale z
> Tobą.

Ale jaka jest różnica w rozmawianiu ze mną czy jakimś (Twoim?) rodzicem? Bo
z dzieckiem dotkniętym ZA to owszem, potrafię sobie wyobrazić. Nikt normalny
nie powie mu "jesteś chory". Co nie znaczy, że nie trafi się jakiś
nienormalny, który powie. Co więcej, jestem przekonana, że nie raz i nie dwa
trafi się ktoś, kto tak powie. Ale my tu nie o tym.

>
>>>> Nie lubię określenia "zaburzenie" jest dla mnie jakieś takie mdłe,
>>>> politycznie poprawne i zakłamane.
>>> To nazwij to niepełnosprawnością - bo tym to de facto jest w świecie NT.
>>> Bardziej to prawdziwe od choroby. To inny sposób myślenia czy
>>> postrzegania
>>> świata - ciężko mówić o chorobie w takim przypadku, tak jak ciężko mówić
>>> o
>>> chorobie przy wadzie wzroku, braku ręki, ADHD czy innym czymś w ten
>>> deseń.
>> Nie chcesz wiedzieć, jak by dzieci się ucieszyły, ze kolega jest
>> niepełnosprawny.
>
> Chcę - jak?
> Masz problem z wyjaśnieniem swojemu dziecku, czym jest niepełnosprawność?

Swojemu nie. Ale w klasie mojego dziecka jest jeszcze dwadzieściorokilkoro
innych dzieci. Wszystkim tłumaczyć nie mam ambicji.

>
>> "Chory" jest o niebo lepiej.
>> A moją pogłębiającą się wadę wzroku traktuję jak chorobę i nie widzę w
>> tym
>> nic złego ;-)
>
> To, że tak traktujesz, nie znaczy, że to tym jest. Możesz nazywać to nawet
> błogosławieństwem.

No to jest dość nowatorskie podejście, żeby pogarszający się wzrok nazywać
błogosławieństwem a nie chorobą. Od kiedy choroby oczu nie są chorobami? Bo
że są "zaburzeniami poprawnego widzenia" to już wiem, nie musisz powtarzać.

>
>>> Mówienie o aspich, że są chorzy ma jedną zaletę - idzie za tym pomoc i
>>> (niestety w niewielkim stopniu) pieniądze w "leczeniu" tej
>>> niepełnosprawności. No dobra i drugą - żeby dzieci zrozumiały o co kaman
>>> i
>>> się nie śmiały (choć z doświadczenia innych rodziców wiem, że nazwa do
>>> śmiechu im nie jest potrzebna - skocz sobie na forum aspich).
>> Nie mam ochoty skakać na forum aspich. Mam swoje problemy.
>
> Jak widać, nie tylko swoje. :P

Głównie swoje. Choć owszem, cześć moich problemów wynika właśnie z tego, że
dość niespodziewanie i z ukrycia, pojawił się w otoczeniu chłopiec z ZA. A
osoby, które powinny dzieci właściwie pokierować z tej sytuacji... no cóż...
nie poradziły sobie z tym tak, jak powinny.

>
> Tam byś się dowiedziała, że to nie kwestia nazwy, ale odmiennego
> zachowania
> w stosunku do NT, że tak naprawdę to zależy od nauczycieli, rodziców a nie
> dzieci, które zabierają plecaki i chowają po kątach (bo Kuba się tak
> śmiesznie denerwuje, bo Kuba unika i jest kupa śmiechu). To dorośli
> powinni
> edukować i nauczyć dzieci, że niektórzy widzą świat inaczej, że niektórzy
> inaczej reagują, że niektórzy są inni i nie znaczy, że gorsi. Że niektórzy
> potrzebują do pomocy wózek, inni asystenta, a jeszcze inni sztuczną rękę.

O widzisz. A jak część dorosłych (ci, którzy wiedzieli - nauczyciele) ukryła
przed inną częścią dorosłych (rodziców, którzy - tak uważam i tego się będę
trzymać - mieli prawo wiedzieć i przygotować dzieci) oraz dziećmi informację
o sytuacji, to dzieci znalazły sobie ofiarę, przy czym zabieranie plecaka to
było z kategorii tych lajtowych zachowań. Ale to nie moja wina i nie mój
problem.
Bo widzisz, jak wiem, że ktoś ma problem, to potrafię go zrozumieć, pomóc,
przymknąć oko. Ale jak ktoś twierdzi, że wszystko jest ok, to traktuję go
jak każdego innego człowieka. A jak on ma potem do mnie pretensje, że jest
taki jak wszyscy, ale oczekuje specjalnego traktowania, to sorry. Na coś się
trzeba zdecydować. A że w życiu stykałam się z różnymi ludźmi z
"zaburzeniami" i widziałam skrajne reakcje - od ściany do ściany można by
rzec - to wiem co mówię. I swojego stosunku do życia będę się trzymać. A
takich, co to i tak będą mieć pretensje i tak nie uniknę. Jakoś z tym będę
żyć.

Agnieszka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2011-03-22 12:24:32

Temat: Re: psycholog Warszawa
Od: Michal Jankowski <m...@f...edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

Habeck Colibretto <h...@N...gazeta.pl> writes:

> Ale to trzeba powiedzieć. Ty powiesz swojej córce, że chory i się nie
> zarazi, a inni stwierdzą, że jak chory, to trzeba od niego z daleka. -

Na miły Bóg! Większość chorób nie jest zaraźliwych. Reumatyzmem od
babci też się zarażą? Zawałem od wujka? Ślepotą od niewidomego?

> A dyskusja o tym tak naprawdę czy to choroba, czy nie. W ICD nie jest to
> chorobą, psychiatrzy nie podchodzą do tego jak do choroby itd. Raczej na
> symptomy i to te przeszkadzające patrzy się jak na zaburzenie a nie na
> człowieka, że zaburzony.

Symptomy CZEGO? Choroby przecież, nie zdrowia...

MJ

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2011-03-22 13:42:23

Temat: Re: psycholog Warszawa
Od: Habeck Colibretto <h...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 22.03.2011, o godzinie 11.55.57, na pl.soc.dzieci.starsze, Agnieszka
napisał(a):

>>> "Coś gorszego" to z kolegi zrobiła właśnie ta polityczna poprawność, że
>>> nie
>>> można mówić.
>> Ale gdzie ta politpoprawność? W PL?
> Tak, w PL. Ustawa o szkolnictwie (podobno).

Nie ma takiej. Jest ustawa o systemie oświaty i ustawa Prawo o szkolnictwie
wyższym.
Ustawę o systemie oświaty znam prawie na pamięć - nie ma tam nic o
politpoprawności. O szkolnictwie wyższym jeszcze nie znam, bo mi dzieci nie
uczęszczają.
Jest jeszcze ustawa o subwencjach oświatowych i tam masz wypisane
niepełnosprawności - nic poprawnego politycznie tam nie ma. Konkretne
zaburzenie, problemy, choroby i jaka kasa idzie za tymi dziećmi (w teorii,
w praktyce jest beznadziejnie bo gminy nie przekazują szkołom pieniądzy).
Ja osoboście nie zauważyłem, żeby nauczyciele jakiejś nowomowy uczyli
dzieci - za to Ty tak. Jak dziecko ma zaburzenia zachowania, to nazywajmy
to chorobą. Jak dziecko nie może się skupić, to nazywajmy to chorobą, jak
dziecko inaczej się zachowuje, inaczej myśli... nazywajmy to chorobą. Bo
łatwiej.

>>> Dzieciak zachowywał się dziwacznie, stał się ofiarą.
>> Bo nic więcej nie trzeba. Ani mówienie, że chory, ani że zaburzony. Ani,
>> że
>> taki jest...
> Nie, jak się sytuację obłaskawi wiedzą, że jest chory, to dzieciaki reagują
> inaczej.

Tere, fere...

> No, przynajmniej te mające normalnych rodziców.

Właśnie. Tu raczej chodziło o pogadankę z rodzicami, o wyjaśnienie
rodzicom, a nie tylko dzieciom. A rodzice - to jest akurat coś, nad czym
nie mamy żadnej władzy jako rodzice - właśnie nad innymi rodzicami i tym
jako wychowują swoje młode.

> Bo oczywiście
> zawsze się znajdą jacyś skorzy do dręczenia, ale im to wystarczy że ktoś
> nosi okulary albo jest niższy, albo nie przynosi drugiego śniadania.

Dokładnie. Więc, czy chore, czy zaburzone, czy niepełnosprawne - nazwa nie
pomoże.
A my dyskutujemy o tym, czy to zaburzenie, czy choroba (medycznie) a nie o
tym jak sobie to w domu nazywamy.

>>> Zaburzenie to sobie dzieci zinterpretują po swojemu. Bardzo po swojemu.
>>> Choroba jest czymś znanym i obłaskawionym. I nie robi z nikogo kogoś
>>> gorszego. Bo chorują wszyscy. A zaburzenia... no cóż...
>> To Twoja interpretacja - kwestia jak się dzieciom wyjaśni.
>> A dyskusja o tym tak naprawdę czy to choroba, czy nie. W ICD nie jest to
>> chorobą, psychiatrzy nie podchodzą do tego jak do choroby itd. Raczej na
>> symptomy i to te przeszkadzające patrzy się jak na zaburzenie a nie na
>> człowieka, że zaburzony.
> Szkolna psycholog powiedziała na pogadance, że owszem, jest to choroba.

Mam umiarkowane podejście do psycholożek, których nie znam. Ale cieszy, że
jakaś zrobiła pogadankę na ten temat. Wyjaśniła, że tak się wyrażę,
łopatologicznie.
Przypomina mi się psycholożka z przedszokla, która tłumaczyła to, że dzieci
są takie a nie inne bo się je wychowuje. I tyle. O ADHD ni w ząb. O innych
problemach też nie. A w szczególnych przypadkach zachowania dzieci są
niezależne od wychowania. Fakt - to szczególne przypadki i generalnie jak
dziecko źle się zachowuje, jest bezczelne, nie zwraca się do rozmówców
bezpośrednio tylko gapi się gdzieś tam i wygląda olewczo to kwestia
wychowania, ale są te szczególne przypadki. Szkoda, że o nich mówi się jak
pojawia sie problem. Za cholerę rodzic mający dziecko bez problemów nie
zrozumie tego co przeżywają rodzice dzieci autystycznych i z jakim
ostracyzmem się spotykają, iloma "wspaniałymi" wychowawczymi radami są
obsypywani przez dalszą rodzinę i znajomych i jak ich dołują tego typu
rzeczy dopóki nie otrzymają diagnozy i nie zrozumieją, że ich dziecko po
prostu jest inne niż reszta. Psychologowie, którzy na spotkaniach z
rodzicami używają kwantyfikatorów ogólnych robią w takich szczególnych
przypadkach bardzo dużą krzywdę.

> Nie
> taka jak przeziębienie, ale choroba. Czym tak naprawdę różni się zaburzenie
> od choroby?

W skrócie zaburzenia dotyczą (najczęściej) psychiki, odstępstw od normy
pewnych zachowań. To pewien _stan_ organizmu, a nie zaburzenie w
funkcjonowaniu organizmu (a tym jest choroba). Dodatkowy palec to stan,
obcięty palec to stan, ale gangrena w palcu, to choroba.

>>>>> A jak powiedziałam, że jest chory to zostało to przyjęte
>>>>> normalnie - każdy czasem na coś choruje. Jedni na gruźlicę, inni na
>>>>> alergię,
>>>>> a inni "na aspergera".
>>>> Okej. Jak to sobie tam nazywasz to inna sprawa. Można mówić, że to
>>>> syndrom,
>>>> albo zespół.
>>> Ale to jest choroba.
>> Ale wg czego?
> Z życia. Ty rozdzielasz zaburzenia i choroby. A dla mnie zaburzenia to też
> choroba, po prostu.

Ale co z życia? Homoseksualizm dzisiaj jest uznawany za normę (a był
jeszcze w ICD-9). Inni powiedzą, że to choroba, że trzeba leczyć (bo tak
uważają "z doświadczenia"), jeszcze inni, że to zaburzenie. Jak zwał tak
zwał ale w medycynie to nie jest żadne odstępstwo (i czy się z tym zgadzam,
czy nie, nie ma to żadnego znaczenia).

> Coś nie działa tak jak powinno,

Coś nie działa tak jak powinno wg NT.

> diagnozuje się toto i nawet leczy,

Diagnozuje, ale aspergera się nie leczy. Zespołu Downa też się nie leczy.
To po prostu taki człowiek. Leczy się raczej następstwa. Używa się różnych
technik terapeutycznych, żeby tacy ludzi mogli lepiej poruszać się w
społeczeństwie, żeby lepiej nad sobą panowali, żeby się nie bali, żeby
mieli wysokie poczucie wartości, ale to nie oznacza, że są wyleczeni.
Zawsze będą myśleć inaczej. Czy kiedykolwiek powiedziałabyś, że ktoś, kto
się łatwo się wścieka i idzie na trening panowania nad sobą jest chory i
poszedł się leczyć, że ktoś, kto idzie na zajęcia SI się leczy?

> ale
> chorobą nazwać nie wolno.

Nie mówię, że nie wolno. Wyskoczyłaś, że to choroba. A to nie tak.

> Takie zagłaskiwanie rzeczywistości.

Raczej wrzucanie odmienności do chorób.

>>> Po co mam mówić, że syndrom.
>> Nie musisz. Ja nie rozmawiam teraz ze swoim dzieckiem, czy rodzicem, ale z
>> Tobą.
> Ale jaka jest różnica w rozmawianiu ze mną czy jakimś (Twoim?) rodzicem?

(Rodzicem, w sensie, że teraz nie rozmawiamy na stopie rodzic - dziecko, bo
tutaj ja nie jestem ani rodzicem, ani dzieckiem tylko jesteśmy partnerami w
rozmowie.)
Różnica jest taka, że obydwoje jesteśmy dorośli i nie musimy używać innych
słówek, zastępować, żeby wyjaśnić sobie na wzajem o czym mówimy. Dzieciom
mów co chcesz, ale po prostu miej świadomość jak jest.

> Bo
> z dzieckiem dotkniętym ZA to owszem, potrafię sobie wyobrazić. Nikt normalny
> nie powie mu "jesteś chory".

Normalnie dzieci mogą przybiegać do niego i mówić, że jest chory - w końcu
rodzice w domu im to mówili. Do tego skoro jest chory, to niech się leczy,
lekarstwa jakieś, może szpital, może zacznie myśleć jak NT, a nie jak jakiś
dziwoląg, który zwraca uwagę na rzeczy, które nikogo nie interesują i
wkurza się bo mu plecak schowali.

> Co nie znaczy, że nie trafi się jakiś
> nienormalny, który powie. Co więcej, jestem przekonana, że nie raz i nie dwa
> trafi się ktoś, kto tak powie. Ale my tu nie o tym.

Właśnie. Po co ja się w ogóle produkuję...?

>>> Nie chcesz wiedzieć, jak by dzieci się ucieszyły, ze kolega jest
>>> niepełnosprawny.
>> Chcę - jak?
>> Masz problem z wyjaśnieniem swojemu dziecku, czym jest niepełnosprawność?
> Swojemu nie. Ale w klasie mojego dziecka jest jeszcze dwadzieściorokilkoro
> innych dzieci. Wszystkim tłumaczyć nie mam ambicji.

No to dlaczego mówisz, że choroba skoro nie masz problemu z wyjaśnieniem
niepełnosprawności (tutaj emocjonalnej, społecznej, pewnych deficytów)?

>>> "Chory" jest o niebo lepiej.
>>> A moją pogłębiającą się wadę wzroku traktuję jak chorobę i nie widzę w
>>> tym
>>> nic złego ;-)
>> To, że tak traktujesz, nie znaczy, że to tym jest. Możesz nazywać to nawet
>> błogosławieństwem.
> No to jest dość nowatorskie podejście, żeby pogarszający się wzrok nazywać
> błogosławieństwem a nie chorobą.

Żeby nazywać to tak jak się chce.

> Od kiedy choroby oczu nie są chorobami?

Od kiedy wada wzroku jest chorobą, a okulary lekarstwem?
Od kiedy brak ręki jest chorobą, a hak lekarstwem?
Od kiedy paraliż jest chorobą, a wózek lekarstwem?
To jest podejście dziecięce do sprawy.

> Bo
> że są "zaburzeniami poprawnego widzenia" to już wiem, nie musisz powtarzać.

Ale o tym była dyskusja. "W końcu rok temu to jeszcze była choroba"
(podejrzewam, że ta psychologiczna pogadanka była właśnie rok temu), a ja
tu teraz takie rzeczy wygaduję.

>>>> Mówienie o aspich, że są chorzy ma jedną zaletę - idzie za tym pomoc i
>>>> (niestety w niewielkim stopniu) pieniądze w "leczeniu" tej
>>>> niepełnosprawności. No dobra i drugą - żeby dzieci zrozumiały o co kaman
>>>> i
>>>> się nie śmiały (choć z doświadczenia innych rodziców wiem, że nazwa do
>>>> śmiechu im nie jest potrzebna - skocz sobie na forum aspich).
>>> Nie mam ochoty skakać na forum aspich. Mam swoje problemy.
>> Jak widać, nie tylko swoje. :P
> Głównie swoje. Choć owszem, cześć moich problemów wynika właśnie z tego, że
> dość niespodziewanie i z ukrycia, pojawił się w otoczeniu chłopiec z ZA.

To też Twój problem w takim razie. :)

> A
> osoby, które powinny dzieci właściwie pokierować z tej sytuacji... no cóż...
> nie poradziły sobie z tym tak, jak powinny.

I to też.
Chodziło mi o to, że mało masz własnych, bo sobie tutaj dyskutujemy. Mówisz
co i jak - więc nie tylko własnymi problemami się zajmujesz. :P

>> Tam byś się dowiedziała, że to nie kwestia nazwy, ale odmiennego
>> zachowania
>> w stosunku do NT, że tak naprawdę to zależy od nauczycieli, rodziców a nie
>> dzieci, które zabierają plecaki i chowają po kątach (bo Kuba się tak
>> śmiesznie denerwuje, bo Kuba unika i jest kupa śmiechu). To dorośli
>> powinni
>> edukować i nauczyć dzieci, że niektórzy widzą świat inaczej, że niektórzy
>> inaczej reagują, że niektórzy są inni i nie znaczy, że gorsi. Że niektórzy
>> potrzebują do pomocy wózek, inni asystenta, a jeszcze inni sztuczną rękę.
> O widzisz. A jak część dorosłych (ci, którzy wiedzieli - nauczyciele) ukryła
> przed inną częścią dorosłych (rodziców, którzy - tak uważam i tego się będę
> trzymać - mieli prawo wiedzieć i przygotować dzieci)

Prawo mieliby wtedy gdyby rodzice dziecka z ZA się na to zgodzili żeby
powiedzieć. To żadne politpoprawne zachowanie, ale zwykła przyzwolitość
(która swoją drogą jest gdzieś tam ustawowo normowana - nie chce mi się
szukać teraz dokładnie gdzie - tajemnica lekarska i te sprawy). Ja
osoboście nie będę się bawił w tajemnice, bo mnie to nie bawi. Jak ktoś ma
się męczyć z moim dzieckiem, to lepiej, żeby wiedział o co chodzi. Ale już
wiem do jakiej szkoły będzie młody chodził i z jakimi ludźmi będzie się
stykał - nie każdy ma ten luksus i stąd mogą brać się "tajemnice".

> oraz dziećmi informację
> o sytuacji, to dzieci znalazły sobie ofiarę, przy czym zabieranie plecaka to
> było z kategorii tych lajtowych zachowań. Ale to nie moja wina i nie mój
> problem.

Dokładnie. Tyle tylko, że wiedza o tym, że jakieś dziecko ma jakiegoś
aspergera wcale nie musi niczego zmieniać w rodzicach. Ile osób w ogóle wie
co to jest? 90% znajomych (którzy nie są związani z ośrodkami do których
uczęszczamy), z którymi rozmawiam pyta "ale co to?". Nie wydaje mi się,
żeby inaczej było w przypadku rodziców ze szkoły.

> Bo widzisz, jak wiem, że ktoś ma problem, to potrafię go zrozumieć, pomóc,
> przymknąć oko. Ale jak ktoś twierdzi, że wszystko jest ok, to traktuję go
> jak każdego innego człowieka.

Ale potrzebujesz informacji, że ktoś jest inny skoro widać, że inny? Czy
powód jest taki istotny?
Dzieci z ZD (zespół Downa) mają tutaj łatwiej - widać, że z nimi coś nie
tak. Dzieci z ZA musza mieć przyklejoną etykietkę, żeby traktować je tak
jak należy, z większą wyrozumiałością, bo przecież bez etykietki się nie
da.
Czasem mam wrażenie, że to nie tak, że to nie do dzieci z ADHD, ZA
podchodzi sie specjalnie tylko, że do zwykłych podchodzi się źle. Że w
wychowywaniu zwykłych dzieci jest za mało konsekwencji, za mało
cierpliwości.

> A jak on ma potem do mnie pretensje, że jest
> taki jak wszyscy, ale oczekuje specjalnego traktowania, to sorry.

"Sorry" co? Jakiego specjalnego traktowania, skoro _widać_, że jest inny,
bo inaczej się zachowuje?

> Na coś się
> trzeba zdecydować. A że w życiu stykałam się z różnymi ludźmi z
> "zaburzeniami" i widziałam skrajne reakcje - od ściany do ściany można by
> rzec - to wiem co mówię. I swojego stosunku do życia będę się trzymać.

Jak typowy asperger. Lepiej nic nie zmieniać, bo będzie strasznie. Ludzie
na różne rzeczy patrzą różnie - tego cza się nauczyć! :)

> A
> takich, co to i tak będą mieć pretensje i tak nie uniknę. Jakoś z tym będę
> żyć.

A poszło o to czy to choroba, czy nie...

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2011-03-22 14:14:36

Temat: Re: psycholog Warszawa
Od: Habeck Colibretto <h...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 22.03.2011, o godzinie 13.24.32, na pl.soc.dzieci.starsze, Michal
Jankowski napisał(a):

>> Ale to trzeba powiedzieć. Ty powiesz swojej córce, że chory i się nie
>> zarazi, a inni stwierdzą, że jak chory, to trzeba od niego z daleka. -
> Na miły Bóg! Większość chorób nie jest zaraźliwych.

Chorób, wad genetycznych, zaburzeń, uszkodzeń?

> Reumatyzmem od
> babci też się zarażą? Zawałem od wujka? Ślepotą od niewidomego?

Zawał to nie choroba. Ślepota też. To wynik choroby, objaw. Tak -
zaraźliwej też (vide chlamydioza).

>> A dyskusja o tym tak naprawdę czy to choroba, czy nie. W ICD nie jest to
>> chorobą, psychiatrzy nie podchodzą do tego jak do choroby itd. Raczej na
>> symptomy i to te przeszkadzające patrzy się jak na zaburzenie a nie na
>> człowieka, że zaburzony.
> Symptomy CZEGO? Choroby przecież, nie zdrowia...

A bo to w systemie 0-1 żyjemy i może być ktoś zdrowy, albo chory i nic
innego. Ból kolana jest objawem choroby, którą nazywasz nieuwagą,
złamaniem, stołem, czy reomatyzmem?

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2011-03-22 14:26:39

Temat: Re: psycholog Warszawa
Od: "Agnieszka" <a...@z...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Habeck Colibretto" <h...@N...gazeta.pl> napisał w
wiadomości news:16xe87m0oexz4$.dlg@habeck.pl...

Nie chce mi się dalej wnikać, bo przecież widzę, że przeszedłeś niezły
trening i wiesz lepiej. I moje zdanie ani innych Cię nie obchodzi. Ty masz
problem, Ty znasz tematykę i Ty wiesz najlepiej. Pewnie po części tak jest,
nie chce mi się wnikać, mojego podejścia nie zmienisz.

>
> "Sorry" co? Jakiego specjalnego traktowania, skoro _widać_, że jest inny,
> bo inaczej się zachowuje?

Jeszcze tylko tu sobie popiszę.

Jak Twoim zdaniem w klasie, na początku roku szkolnego, _widać_ że ktoś jest
inny? Ano widać - wszyscy siedzą w ławkach a on chodzi po klasie, rzuca
kredą w kolegów, pluje, staje na środku klasy i zdejmuje majtki, całuje
koleżanki w sposób i miejsca, w jaki sobie nie życzą, nie przepisuje z
tablicy tylko gra na ps, wulgarnie odzywa się do kolegów i nauczycieli.
Dzieci siedzą zbaraniałe i widzą - ktoś zachowuje się niewłaściwie i każdy
inny na jego miejscu (a to ciekawa pod względem składu i charakterów klasa
jest, więc wiedzą jaki repertuar "represji" daje się zastosować) już dawno
zostałby usadzony przez nauczycielkę, a tu pani odprawia mantrę "Piotruś
usiądź, Piotruś nie rzucaj, Piotruś to, Piotruś tamto". Naprawdę sądzisz, że
dzieci _widzą_że_jest_inny_bo_jest_niepełnosprawny/ma zaburzenie/co tam
jeszcze jest akurat poprawne? Nie, dzieci widzą, że jest niewychowany,
rozkapryszony i w dodatku faworyzowany przez nauczycieli. I taki przekaz
przynoszą do domu. Potem orientują się, że można go podpuścić do "śmiesznych
zachowań". A że go już od jakiegoś czasu nie lubią, bo jest (ich zdaniem)
bez powodu faworyzowany, to spirala się nakręca. A nauczyciele udają, że nie
ma problemu. Problem (i awantura) wybucha, jak inni rodzice stwierdzają, że
dziecko stanowi zagrożenie dla rozwoju i bezpieczeństwa ich dzieci. Wtedy
dopiero ktoś stwierdza, że podobno Piotruś cośtam... i wybucha kolejna
awantura, że nie wolno mówić, bo ustawa (może nie o szkolnictwie, może prawo
oświatowe, nie mam pojęcia, dyrektorka powoływała się na coś takiego)
zabrania. I właśnie, gdyby miał Zespół Downa, to by wiadomo było, że jest
inny i ma prawo się zachowywać inaczej. Tu nie widać, rodzice sobie nie
życzą, żeby mówić, więc oczekiwanie dzieci i rodziców jest takie, że będzie
traktowany jak wszystkie dzieci. A nie jest. I TO jest powód, że jest
wyśmiewany, podpuszczany, nielubiany. A nie to, że jest chory - bo nikt nie
wie, że jest.
Ja wiem, że Ty oczywiście masz więcej doświadczenia i wiesz lepiej, ale
zastanów się nad tym, co napisałam. Czasem dobrze wiedzieć, jak to wygląda z
drugiej strony. Można uniknąć błędów i problemów, jakie były udziałem
opisywanego Piotrusia (dla nadgorliwych - imię zmienione).

Agnieszka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2011-03-22 15:25:11

Temat: Re: psycholog Warszawa
Od: Habeck Colibretto <h...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 22.03.2011, o godzinie 15.26.39, na pl.soc.dzieci.starsze, Agnieszka
napisał(a):

> Nie chce mi się dalej wnikać, bo przecież widzę, że przeszedłeś niezły
> trening i wiesz lepiej.

Nie trening, ale doświadczenie. I nie wiem lepiej, wiem tylko tak jak ja
wiem.

> I moje zdanie ani innych Cię nie obchodzi.

O czym Ty piszesz? Albo dyskutujemy o tym jak coś powinniśmy tłumaczyć
dzieciom (a dyskusja nie o to poszła), albo o tym czy coś z punktu widzenia
medycyny jest chorobą czy nie (a o to poszła dyskusja - przynajmniej tak mi
się wydawało). Już pisałem, że to jak _Ty_ to nazywasz, jak _Ty_ tłumaczysz
swoim dzieciom to Twój problem (zasługa) i możesz robić co chcesz i jak
chcesz - to nie jest kwestia tego czy mnie to obchodzi, czy nie. Po prostu
takie jest Twoje prawo jako rodzica. A skoro piszesz, że coś jest chorobą
to to udowodnij - i tyle. Nie ma tu w ogóle kwestii "obchodzenia".

> Ty masz
> problem, Ty znasz tematykę i Ty wiesz najlepiej.

Momencik - czy napisałem coś złego? Coś co jest niezgodne z prawdą?
Abstrahuję od tego czy Cię tym uraziłem, bo w tej dyskusji nie ma to
najmniejszego znaczenia. Nie o uczuciach tu było.

> Pewnie po części tak jest,
> nie chce mi się wnikać, mojego podejścia nie zmienisz.

Ależ nie chcę zmieniać. Po prostu pokazuję Ci, że są _inne_ podejścia. Może
bliższe prawdy w świetle pewnych definicji czy tego co czują osoby
rzeczywiście zainteresowane tematem, bo dotyka to ich osobiście.

>> "Sorry" co? Jakiego specjalnego traktowania, skoro _widać_, że jest inny,
>> bo inaczej się zachowuje?
> Jeszcze tylko tu sobie popiszę.

Ok. :)

> Jak Twoim zdaniem w klasie, na początku roku szkolnego, _widać_ że ktoś jest
> inny?

Jeżeli siedzi w ławce, słucha się nauczyciela to nijak (no chyba, że po
wyglądzie zewnętrzym).

> Ano widać - wszyscy siedzą w ławkach a on chodzi po klasie, rzuca
> kredą w kolegów, pluje, staje na środku klasy i zdejmuje majtki, całuje
> koleżanki w sposób i miejsca, w jaki sobie nie życzą, nie przepisuje z
> tablicy tylko gra na ps, wulgarnie odzywa się do kolegów i nauczycieli.

Hmmm... ewidentnie coś z nim jest nie tak i nie tylko czuć, ale i _widać_,
że jest inny. To klasa zwykła, czy integracyjna?

> Dzieci siedzą zbaraniałe i widzą - ktoś zachowuje się niewłaściwie i każdy
> inny na jego miejscu (a to ciekawa pod względem składu i charakterów klasa
> jest, więc wiedzą jaki repertuar "represji" daje się zastosować) już dawno
> zostałby usadzony przez nauczycielkę,

Czyli zwykła skoro jedna nauczycielka.

> a tu pani odprawia mantrę "Piotruś
> usiądź, Piotruś nie rzucaj, Piotruś to, Piotruś tamto".

Ale tak trudno wyjaśnić swojemu dziecku, że skoro tak ktoś się zachowuje,
to może coś z nim jest nie tak? Co prawda moja młoda nie ma aż takich
problematycznych dzieci w klasie, ale z całych sił staram jej się
wyjaśniać, że na świecie nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwość i równość
dla wszystkich i nauczyciel nie może z różnych powodów identycznie
traktować wszystkich dzieci. Nie wiem jak sprawa wygląda dokładnie w Twojej
klasie, czy chłopak z orzeczeniem jest, czy bez, ale w takim przypadku jak
opisujesz rodzice powinni bardzo mocno współpracować z placówką oświatową
(a placówka z rodzicami).

> Naprawdę sądzisz, że
> dzieci _widzą_że_jest_inny_bo_jest_niepełnosprawny/ma zaburzenie/co tam
> jeszcze jest akurat poprawne?

Widzą, że jest inny i to, czy wiedzą, że jest chory, zaburzony, czy coś
innego nie sprawi, że przestanie pluć czy się rzucać a nauczyciel będzie do
niego inaczej podchodził.

> Nie, dzieci widzą, że jest niewychowany,
> rozkapryszony i w dodatku faworyzowany przez nauczycieli.

I mają rację. Dziecko jest wg norm rozkapryszone i (nawet bez norm)
faworyzowane. I skąd to ps, o którym pisałaś? Jeżeli to PlayStation to w
ogóle nie powinno znaleźć się w szkole.

> I taki przekaz
> przynoszą do domu. Potem orientują się, że można go podpuścić do "śmiesznych
> zachowań". A że go już od jakiegoś czasu nie lubią, bo jest (ich zdaniem)
> bez powodu faworyzowany,

Tak, tak... to na pewno jedyny powód.

> to spirala się nakręca. A nauczyciele udają, że nie
> ma problemu.

Skoro udają, to do kogo te pretensje? :)

> Problem (i awantura) wybucha, jak inni rodzice stwierdzają, że
> dziecko stanowi zagrożenie dla rozwoju i bezpieczeństwa ich dzieci.

Bo to prawda.

> Wtedy
> dopiero ktoś stwierdza, że podobno Piotruś cośtam... i wybucha kolejna
> awantura, że nie wolno mówić, bo ustawa (może nie o szkolnictwie, może prawo
> oświatowe, nie mam pojęcia, dyrektorka powoływała się na coś takiego)
> zabrania.

Rodzice sobie nie życzą, ale najwyraźniej problem jest nie tylko w dziecku.
Nie znam rodziców i nic na ten temat nie mogę powiedzieć, nie wiem czy
współpracują ze szkołą, czy mają terapeutów, czy dziecko dostaje lekarstwa
(nie nie na ZA, ale na zachowania, który ZA może powodować), czy szkoła
pomaga tak jak może czy wypełnia zalecenia poradni, które powinna (jeżeli
jest orzeczenie), czy rodzina i placówka współpracują przy wychowywaniu
dziecka. Nic nie wiem, więc ciężko mi cokolwiek powiedzieć o tym przypadku.

> I właśnie, gdyby miał Zespół Downa, to by wiadomo było, że jest
> inny i ma prawo się zachowywać inaczej.

ZD to są spokojne dzieci. :)

> Tu nie widać, rodzice sobie nie
> życzą, żeby mówić, więc oczekiwanie dzieci i rodziców jest takie, że będzie
> traktowany jak wszystkie dzieci. A nie jest. I TO jest powód, że jest
> wyśmiewany, podpuszczany, nielubiany. A nie to, że jest chory - bo nikt nie
> wie, że jest.

Nie bądźmy śmieszni. Myślisz, że problemy w szkole mają tylko "inne"
dzieci? Że normalne nie mają? Już mówiłem - w 99% prrzypadków problemem nie
jest dziecko, ale rodzice, ich podejście do świata i do wychowywania. Ale
mimo, że czasem sam chciałbym niektórym wygarnąć, wara od tego - dzięki
temu świat jest taki zróżnicowany.

> Ja wiem, że Ty oczywiście masz więcej doświadczenia i wiesz lepiej, ale
> zastanów się nad tym, co napisałam.

Czyli nad czym konkretnie? Nad podejściem rodziców, którzy jakoby nie
wiedzą tego, że ktoś jest _EWIDENTNIE_ inny chociaż doskonale to widzą
(słyszą od dzieci), a dyrekcja daje jasne sygnały, że wie, że chłopak jest
inny, ale nie może powiedzieć bo rodzice sobie nie życzą? A de facto
rodzice nie wiedzą tylko jednego - _dlaczego_ to dziecko jest inne.

> Czasem dobrze wiedzieć, jak to wygląda z
> drugiej strony.

Ja wiem jak wygląda to z dwóch stron bo jestem zaprzyjaźniony z wieloma
rodzicami z przedszkoli, do których chodzi(ł) mój syn. I może włśnie
dlatego klasa będzie wiedziała, że Daniel ma taki a nie inny problem. A już
na pewno dlatego dlatego, że będzie miał swojego osobistego asystenta
(hura! :))) ). I niech któryś rodzic albo jakieś dziecko mi wyskoczy, że
mój syn chodzi z niańką do szkoły to będzie miał niezły wykład... ;)

> Można uniknąć błędów i problemów, jakie były udziałem
> opisywanego Piotrusia (dla nadgorliwych - imię zmienione).

Raczej nie można by było - z opisów wynika, że to nie tyle wina rodziców,
ale przede wszystkim kadry (a to ps w szkole - granda!).

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2011-03-22 15:41:21

Temat: Re: psycholog Warszawa
Od: "Agnieszka" <a...@z...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Habeck Colibretto" <h...@N...gazeta.pl> napisał w
wiadomości news:1a24p2djaotm3$.dlg@habeck.pl...
>
> takie jest Twoje prawo jako rodzica. A skoro piszesz, że coś jest chorobą
> to to udowodnij - i tyle. Nie ma tu w ogóle kwestii "obchodzenia".

Na gruncie medycznym? Nie żartuj ;-) W medycynie jak w kalejdoskopie,
jednego dnia coś jest chorobą a innego nie (vide przytaczany przez Ciebie
homoseksualizm). Nie da się udowodnić (ok, pewnie się da na zasadzie "wedle
klasyfikacji na dzień 22 marca 2011", ale mnie to nie bawi ani
satysfakcjonuje). Możemy sobie co najwyżej porozmawiać, jak to "na zdrowy
rozum" widzimy. Ale widzimy inaczej i to się raczej nie ma szans zmienić. Na
pewno nie ma szans.

>
>> Ty masz
>> problem, Ty znasz tematykę i Ty wiesz najlepiej.
>
> Momencik - czy napisałem coś złego? Coś co jest niezgodne z prawdą?
> Abstrahuję od tego czy Cię tym uraziłem, bo w tej dyskusji nie ma to
> najmniejszego znaczenia. Nie o uczuciach tu było.

Nie uraziłeś. Po prostu dyskusja nie ma sensu. Wydaje mi się, że napisałam
dość wyraźnie dlaczego nie ma sensu. I nie było to złośliwe czy coś.

>
>> Pewnie po części tak jest,
>> nie chce mi się wnikać, mojego podejścia nie zmienisz.
>
> Ależ nie chcę zmieniać. Po prostu pokazuję Ci, że są _inne_ podejścia.
> Może
> bliższe prawdy w świetle pewnych definicji czy tego co czują osoby
> rzeczywiście zainteresowane tematem, bo dotyka to ich osobiście.

A ja pokazuję, jak widzą to osoby, które dotyka to z innej strony. Na tym
polega wymiana poglądów. Inaczej niż z szefem ;-)

A na temat opisywanego chłopca i całej sytuacji w szkole nie będę się już
rozwodzić. Niusy to nie jest dobre miejsce na wielogodzinne roztrząsanie
tego typu problemów. Napiszę tylko, że nie, dla dzieci nie było oczywiste,
że z nim jest coś bardziej "nie tak" niż niewychowanie, dla rodziców tym
bardziej, a dyrekcja zaczęła "dawać sygnały" gdy mleko się już rozlało.

Agnieszka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2011-03-22 20:07:06

Temat: Re: psycholog Warszawa
Od: Habeck Colibretto <h...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 22.03.2011, o godzinie 16.41.21, na pl.soc.dzieci.starsze, Agnieszka
napisał(a):

>> takie jest Twoje prawo jako rodzica. A skoro piszesz, że coś jest chorobą
>> to to udowodnij - i tyle. Nie ma tu w ogóle kwestii "obchodzenia".
> Na gruncie medycznym? Nie żartuj ;-) W medycynie jak w kalejdoskopie,
> jednego dnia coś jest chorobą a innego nie (vide przytaczany przez Ciebie
> homoseksualizm).

No fakt. Nie żartujmy. Jeszcze rok temu asperger był chorobą (bo gdzieś o
tym usłyszałaś), a dziś nie jest, bo ja tak mówię. Funny.
A homoseksualizm to zboczenie i tyle, co nie? No przecież tak możesz uważać
i tak może uważać cała Twoja miejscowość... itd. I tak możesz tłumaczyć
dzieciom, bo tak łatwiej. A medycyna... no sorry - wczoraj był zaburzeniem
a dzisiaj już nie jest, więc sorry, ale co tam medycyna, najważniejsze jest
to co myślisz Ty, co nie?

> Nie da się udowodnić (ok, pewnie się da na zasadzie "wedle
> klasyfikacji na dzień 22 marca 2011", ale mnie to nie bawi ani
> satysfakcjonuje). Możemy sobie co najwyżej porozmawiać, jak to "na zdrowy
> rozum" widzimy.

No jak wyżej.

> Ale widzimy inaczej i to się raczej nie ma szans zmienić. Na
> pewno nie ma szans.

No jak wyżej.
To jest odwieczny problem ludzi, którzy kontaktowali się z psychiatrą. W
świadomości społecznej taka osoba to wariat. No wariat i żadna medycyna nie
będzie nam mówiła, czy to wariat czy nie, bo jak ktoś do psychiatry to musi
być wariat...

>>> Ty masz
>>> problem, Ty znasz tematykę i Ty wiesz najlepiej.
>> Momencik - czy napisałem coś złego? Coś co jest niezgodne z prawdą?
>> Abstrahuję od tego czy Cię tym uraziłem, bo w tej dyskusji nie ma to
>> najmniejszego znaczenia. Nie o uczuciach tu było.
> Nie uraziłeś. Po prostu dyskusja nie ma sensu. Wydaje mi się, że napisałam
> dość wyraźnie dlaczego nie ma sensu. I nie było to złośliwe czy coś.

Napisałaś mniej więcej to, że nie będziesz dyskutowała, bo Ty to widzisz
jako chorobę i tyle. No fakt - z czymś takim nie ma co dyskutować.

>>> Pewnie po części tak jest,
>>> nie chce mi się wnikać, mojego podejścia nie zmienisz.
>> Ależ nie chcę zmieniać. Po prostu pokazuję Ci, że są _inne_ podejścia.
>> Może
>> bliższe prawdy w świetle pewnych definicji czy tego co czują osoby
>> rzeczywiście zainteresowane tematem, bo dotyka to ich osobiście.
> A ja pokazuję, jak widzą to osoby, które dotyka to z innej strony. Na tym
> polega wymiana poglądów. Inaczej niż z szefem ;-)

Myśl sobie co chcesz. Nazywanie tego chorobą mówi o tym, że jest to problem
zewnętrzny, coś co sprawia, że organizm funkcjonuje źle - inaczej niż
zwykle. A on funkcjonuje tak jak zawsze i tyle. Przykładów dawałem Ci aż
nadto.

> A na temat opisywanego chłopca i całej sytuacji w szkole nie będę się już
> rozwodzić. Niusy to nie jest dobre miejsce na wielogodzinne roztrząsanie
> tego typu problemów. Napiszę tylko, że nie, dla dzieci nie było oczywiste,
> że z nim jest coś bardziej "nie tak" niż niewychowanie, dla rodziców tym
> bardziej, a dyrekcja zaczęła "dawać sygnały" gdy mleko się już rozlało.

Tym bardziej akurat w tym nie widzę winy rodziców, czy dziecka, ale kadry.
Kadra najwyraźniej wiedziała na co się pisze (albo musi pisać) kiedy
dziecko trafiło do klasy - jak nie umiała sobie poradzić, to powinna
współpracować z poradnią, zatrudnić osobę, która będzie pomagać (jest taka
możliwość - tylko może się nie znaleźć chętny za pensję sprzątaczki).

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 6


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

endokrynolog Warszawa
kardiolog Warszawa
neurolog Warszawa
[waw] Wydarzenia dla dzieci w Warszawie
WDŻ /pdż ,kto i jak

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Statystyki inicjacji seksualnej
Poszukuje tytułu książki
Jak wyobrazacie sobie otwarcie przedszkoli i klas I - III ?
Dobre rady i sprytne sposoby przydatne dla dzieci, młodzieży i dorosłych
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych

zobacz wszyskie »