Data: 2003-07-21 11:31:08
Temat: Re: reakcja
Od: "mała" <n...@t...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "nawrocki" <p...@n...art.pl> napisał w wiadomości
news:bfgi3c$62m$1@news.onet.pl...
> Musiałem wrócić, aby pokazać, jak moja nieświadomość zareagowała na
> wiadomość o oddzielaniu przeszłości od przyszłości. Pokazała mi tym samym,
> co by mnie czekało, gdyby tego podziału nie ustanowił.
>
> W nocy naszło mnie kilka snów o odrębnych wątkach. Wszystkie razem tworzą
> jednak całość. (Możliwe, że pewne rzeczy pominąłem; trudno, nie wszystko
> jestem w stanie odtworzyć)
>
>
>
> Śniła mi się kobieta, o urodzie skandynawskiej; blondynka, krótko obcięta,
> śniada cera. Nie wiem skąd się wzięła; po prostu w pewnym momencie się
> pojawiła na ulicy, gdzie stałem. Tam też, na ulicy, podałem jej coś do
> jedzenia, co wyglądało jak kebab; duża bułka z mięsnym farszem w środku,
> ciepła. Ta bułka miała w sobie moc rozkochiwania. Gdy owa kobieta zjadła
pół
> tej bułki, zakochała się we mnie. Wtedy podała mi jej resztę, a ja ją
> zjadłem do końca, i też się w niej zakochałem. Wiedziałem, że kocham ją
> tylko dlatego, że zjadłem magiczną bułkę, dlatego moja miłość była
uzurpacją
> uczucia.
> Potem poszedłem z tą kobietą do restauracji, w celu tzw. pierwszej randki.
W
> restauracji okazało się, że jestem jednym z jej właścicieli (tej
> restauracji). Wtedy też dostrzegłem, że owa kobieta jest w ciąży. Nie było
> to dla mnie zaskoczeniem - już wcześniej wiedziałem, zanim się w sobie
> zakochaliśmy, że jest ona w ciąży. Teraz tylko to sobie uświadomiłem w
> sensie wizualnym; zobaczyłem to.
> W restauracji panował tłok. Kobietę, z którą przyszedłem, nakłoniłem do
> pomocy mi w obsłudze klientów. Poszła posprzątać na stolikach i pozmywać
> talerze.
>
> W tym momencie się obudziłem; budziłem się kilka razy w nocy zlany potem.
> Zadumałem nad tym snem - czy tak będę się odnosił do przyszłej partnerki:
> zmuszę ją do miłości, a potem wykorzystam to uczucie?
>
> W następnym śnie znalazłem się w parku. Szedłem alejkami podziwiając
zieleń
> zdobiących park roślin. Gdy zbliżałem się do skrzyżowania alejek
dostrzegłem
> małą dziewczynkę, która potem okazała się nastoletnią kobietą. Dostrzegłem
> też dziwnego owada, który zaplątał się w trawie. Zaplątał się w niej,
> ponieważ ten owad wyglądał jak mały helikopter wielkości pięści. Miał
> skrzydła w kształcie śmigieł helikoptera.
> Zwróciłem uwagę dziewczynki na tego dziwnego owada. Ona podeszła i
chwyciła
> go, chcąc go wyplątać z trawy. Zabroniłem jej tego, sądząc, że ów owad
może
> być niebezpieczny, że może ją użądlić.
> Oddaliłem się, a ona spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. Wtedy
dostrzegłem,
> że jest kobietą, a nie małą dziewczynką, i że patrzy na mnie wzrokiem
> odrzuconej kobiety, tak jak bym ją odepchną, i nie pozwolił się jej do
mnie
> zbliżyć.
>
> Znowu się obudziłem. Pomyślałem sobie, że ten owad to jestem ja. Dziwny
> owad, zaplątany w trawie własnego nieszczęścia; owad, który nie pozwala
> sobie pomóc, bo boi się, że może kogoś skrzywdzić. Boi się, choć nie wie,
> czym mógłby drugiego człowieka, bo przecież sam w sobie jest taki marny i
> słaby.
>
> Potem znowu wróciłem do parku. Zabłądziłem. W końcu znalazłem się w
budynku
> szkoły podstawowej, do której kiedyś chodziłem. Tam zabrałem, nie płacąc,
> butelką wody ze sklepiku szkolnego (szkolny sklepik śni mi się dość
często).
> Sklepik znajdował się na parterze, więc aby uciec pobiegłem na pierwsze
> piętro. Przeszedłem w drugi koniec budynku i zszedłem ponownie na parter.
> Skierowałem się w stronę wyjścia. Gdy szedłem korytarzem, minąłem się ze
> sprzedawcą ze sklepiku. Widział, że niosę wodę, ale nie mógł mi udowodnić,
> że to woda, którą ukradłem z jego sklepiku.
>
> Obudziłem się. Wtedy pomyślałem, że już zawsze będę musiał ukrywać się ze
> swoimi myślami, wizjami, pragnieniami i marzeniami. Że już zawsze będę
> musiał część mego istnienia ukrywać przed innymi. Ale dlaczego?
>
> Zasnąłem. Obudziłem się na przystanku, gdzie stałem ja, jedne znajomy, i
> koleżanki z uczelni wyższej. Koleżanki mówiły coś o moich rysunkach.
> Wynikało z tego, że pożyczyłem im je, aby sobie obejrzały. Teraz ja miałem
> wyjechać, a one mi ich nie oddały, i wyglądało na to, że nie będzie już
> sposobności, żeby mogły mi je zwrócić. Ja udałem, że mi na tych rysunkach
> nie zależy, że nie są warte tego, aby je zwracać.
> Potem wsiedliśmy do tramwaju, i jechaliśmy (ja jak zawsze bez biletu).
Jadąc
> głośno krzyczałem, śmiałem się i popisywałem. Czułem się pewnie, czułem,
że
> tramwaj należy do mnie. Raz tylko tak się czułem w tramwaju: gdy jechałem
> zupełnie pijany...
>
> W tym śnie istotne jest to, że tak jak mówiłem wcześniej, nie dopuszczam
do
> siebie pomocy innych. Być może dlatego, że nie chcę nikomu niczego
> zawdzięczać...
>
> Gdy ponownie zasnąłem, obudziłem się w budynku innej szkoły; była to moja
> uczelnia, gdzie studiuje. Tam stałem na korytarzu, i nagle dostrzegłem, że
> do budynku wchodzi człowiek, od którego czasami biorę narkotyki. O dziwo,
> zawołał mnie, i spytał się, czy nie mam jakiś narkotyków dla niego.
> Powiedziałem, że nie mam nic, a wtedy on odpowiedział, że powinienem się
> bardziej postarać. Ciekawą rzeczą było to, że miał na policzku jakiś biały
> proszek. Nie wiem co on oznaczał.
> Gdy się z nim witałem, robiłem to wyraźnie; ów dealer to wielki,
umięśniony,
> łysy człowiek - chciałem, żeby wszyscy na uczelni wiedzieli, że nam takich
> ludzi.
> Potem wyszedłem z nim na zewnątrz szkoły, a tam czekali na nas znajomi;
> trzech innych wielkich, łysych gości. Przywitałem się z nimi, a oni
odeszli.
>
> Obudziłem się. Pierwsza myśl: czy już zawszę będę musiał udawać, że mam
> silnych znajomych? Czy będę musiał sobie zawsze kupować przyjaźń?
>
> Gdy zasnąłem, znalazłem się znowu w budynku podstawówki, a dokładnie na
> prowadzących do jej wejścia schodach. Stałem tam ze znajomym, który był
> hybrydą dwóch ludzi, dwóch moich znajomych. Był jednocześnie Krzyśkiem i
> Robertem. Powiedział mi, że zajęcia są odwołane. Nie uwierzyłem; poszliśmy
> na uczelnie sprawdzić to.
> W drodze na uczelnie minęliśmy się z trzema młodymi mężczyznami. Jeden z
> nich sprowokował nas. Roberto-Krzyś zignorował to, a ja spytałem się
> prowodyra, o co mu chodzi. Wtedy prowodyr zaatakował mnie. Zaczął mną
> rzucać, pić pięściami. Byłem bezradny na jego ataki, aż wreszcie coś się
we
> mnie przełamało; chwyciłem jaki ciężki przedmiot i uderzyłem nim
prowodyra;
> uderzyłem raz, potem drugi, trzeci, aż w końcu zabiłem go.
>
> Wtedy obudziłem się po raz ostatni. Kołdra leżała na podłodze, a ja cało
> byłem mokry. Pomyślałem sobie, że oto jest chwila, kiedy przeszłość
została
> odgrodzona od przyszłości... zabiłem starego siebie.
>
Czas obudzić się z tego koszmarnego snu. Wstać z łóżka i zacząć życie od
nowa. Oddzieliłeś przeszłość od przyszłości ... teraz trzeba zrobić
pierwszy, bardzo niepewny ale jakże znaczący krok.
Wiara czyni cuda - kiedyś w to nie wierzyłam, jednak ludzie zminiają zdanie,
wiarę, zmieniaja siebie i swoje życie aby poczuć, że żyją.
Mała
|