« poprzedni wątek | następny wątek » |
161. Data: 2006-09-11 13:23:37
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tance"Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic> wrote in message
news:ee3ff7$o5m$1@news.onet.pl...
> "elGuapo" <e...@v...pl> napisał w wiadomości
> news:1157966848.989939.154270@b28g2000cwb.googlegrou
ps.com...
>
> Na początek uwaga natury technicznej - coś masz nie tak ustawione
> w czytniku, bo mi się dziubki nie pojawiają w cytowanym tekście.
> Do Twoich fragmentów muszę je wstukiwać ręcznie.
>
Nie wiem - albo to Onet, albo Google, bo stamtąd mą mądrością
emanawam ;)
>
>> Chyba raczej kobiety są zazdrosne o nieco inne rzeczy, niż faceci.
>> Dla faceta laska może się kochać po uszy w innym byle tylko mu nie
>> dała, a dla kobiety 'zdrada' emocjonalna ma większe znaczenie - niech
>> sobie facet nawet i pyka coś na boku, byle tylko nie zostawił mnie z
>> tego powodu.
>
>
> Generalnie zgoda.
>
>
>> [...] BTW zahaczamy tutaj o jeden z najbardziej
>> interesujących mnie aspektów konstrukcji pt. człowiek, a mianowicie
>> relacji emocji i rozumu. Gdzie niegdzie rozum jest już w stanie
>> zapanować nad emocjami, gdzie niegdzie emocje podporządkowują sobie
>> rozum, a przede wszystkim co jest tak na prawdę emocją, a co myślą
>> rozumną. IMHO np. przekonanie jest emocją właśnie - jest to
>> poczucie, uczucie słuszności/sensowności pewnej tezy.
>> Bez rozgrzebywania - jest to dla mnie jeden z najbardziej
>> interesujących aspektów działania systemu p.t. człowiek: co czym
>> kiedy rządzi i co jest przez co wyzwalane.
>
>
> Generalnie niezgoda. Musielibyśmy w międzyczasie potrzepać trochę
> pianki na temat tego, czym jest rozum oraz czym są emocje, ale
> wydaje mi się, że zakres znaczeń "czujemy" w pokrywającym
> się zakresie.
>
> Według mnie człowiek jest maszyną "z gruntu" emocjonalną.
100% zgoda.
> Tak zwany rozum jest tylko "interfejsem" pomiędzy dość złożoną sferą
> jego istnienia (taką mniej więcej "niszą ekologiczną") a emocjonalnym
> centrum sterowania. Układem dość prymitywnym (choć jednocześnie
> nieprawdopodobnie skomplikowanym), niemal czysto mechanicznym
> w działaniu, bezrozumnym, w końcu bezświadomym. Jeśli wydaje
> Ci się, że w niektórych sytuacjach rozum "panuje" nad "emocjami",
> to w praktyce zwycięża jedna emocja nad drugą emocją. Po prostu
> nie zauważasz (z różnych przyczyn) tej "zwyciężającej" emocji.
>
Generalnie zgoda (o ile mogę ten poetycki - with all due respect -
bełkot zakumać).
> Napisałem kiedyś kawałek tekstu, przejrzyj go z łaski swojej, być
> może zrozumiesz, dlaczego jesteś w błędzie ;-)
> (Quasi - Tobie też polecam):
>
> http://groups.google.pl/group/pl.sci.psychologia/msg
/ce8e500ab4d92a48?hl=pl
>
> Zachęcam również do przeczytania wypowiedzi Janusza H., po rozwinięciu
> (jednym kliknięciem) wątku.
>
>
>> > I co z tego? Ja sie nie wkurwiam na nadskakiwacza, ze to ze lamie jakis
>> > wyimaginowany uklad, lecz za to, ze nadskakuje...
>> >
>>
>> Więc to czysto emocjonalny impuls wyzwalany nie przez rozum ('koleś
>> łamiesz układ'), tylko poprzez jakieś odzwierzęce atawizmy. Nie
>> oceniam - tylko dodefiniowuję. Już napisałem, że te tereny mnie
>> najbardziej interesują, więc staram się zrozumieć na ile
>> atawistyczny jesteś Ty. Akurat u mnie ten atawizm jest dość
>> stępiony. U mnie zazdrość kanalizowana jest na partnerce, a nie na
>> pozostałych samcach. [...]
>> U mnie tego atawistycznego wyzwalacza nie ma lub prawie nie ma -
>> zastąpił go wyzwalacz 'rozumowy' - myśl poprzedza emocję.
>
>
> "Oj, niedobrze, koledzy, niedobrze..." Bardziej podoba mi się moje
> wyjaśnienie tej sytuacji, zamieszczone przed chwilą w odpowiedzi dla
> Quasi. Pewnie dlatego, że jest moje. ;-) No i całkowicie chybione
> jest zdanie: "U mnie [...] myśl poprzedza emocję" (o ile przeczytałeś
> wskazany wcześniej tekst, to chyba potrafisz przyłożyć tutaj moją
> argumentację). Masz po prostu swoiście wyregulowany system
> emocjonalny, a najprawdopodobniej dobrą samoocenę.
>
Czy gdyby było inaczej ośmieliłbym się naparzać z QBusiem? ;)
BTW sądzę, iż termin niska/wysoka samoocena jest odrobinę mylący.
IMHO nie ma raczej bezwzględnie niskiej/wysokiej samooceny, jest tylko
niska/wysoka samoocena W KONKRETNYM ZAKRESIE. Jednostka mająca
wysokie mniemanie o swej urodzie może mieć niziuteńskie mniemanie o
swej inteligencji.
Mówienie o niskiej/wysokiej samoocenie bez podania kontekstu jest
więc IMHO odrobinę bezprzedmiotowe - jak dyskusja o koniach
mechanicznych. Nie jest ich bezwględnie dużo, lub mało - 500 KM to
ogrom dla samochodu, ale słabizna dla czołgu, czy okrętu.
A wracając do wątku. Owszem - człowiek jest generalnie maszyną
emocjonalną, ale rozum w owym systemie ma pewne znaczenie i jednak
trochę czasem emocje jest w stanie kontrolować z uwagi na
uzmysławianie sobie konsekwencji chociażby. Grożenie psu karabinem
nie ma sensu, bo nie jest on w satanie pojąć zagrożenia jakim jest
karabin, grożenie karabinem człowiekowi sens ma.
-) Zdrada partnera nie boli dopóki o niej nie wiesz - w takim sensie
rozum może wyzwalać emocje. Boli nie tylko zdrada, którą
'organoleptycznie' doświadczasz (np. podglądając przez dziurkę od
klucza) - aby wyzwolić te emocje wystarczy zdjęcie, ale nawet i
słowna relacja post factum - i to bez żadnych plastycznych detali.
Także w całkowicie werbalny sposób możesz człowieka sprowokować
do zachowań emocjonalnych. Możesz wkurzyć człowieka stojąc za
parawanem - tak, iż nie ma on możliwości używania żadnych innych
bodźców. OK - można się spierać iż sam ton głosu może być
bodźcem, ale sądzę, iż w przeciwieństwie do QBiego wykażesz
odrobinę dobrej woli i zrozumiesz o co mi biega.
-) W jakiś tam sposób jednak rozumowi czasem udaje się w imię
rozsądku (lub w jakimś innym celu) okiełznawać emocje. Rozsądek
nie jest chyba raczej emocją? Choć generalnie relacje czasu/sytuacji
(cokolwiek obralibyśmy za skalę) w jakim moglibyśmy uznać, iż
rozsądek nami kieruje do kierowania się emocjami to pewnie
90-99%/10-1% (to oczywiście nie jest ścisłe oszacowanie, a raczej
wskazanie trendu). Homo sapiens to określenie życzeniowe ;) Sam
zwykle rozum/cywilizację/kulturę przyrównuję do lakieru w
samochodzie. Jest to coś, co rzuca się w oczy i zajmuje dużą
powierzchnię, ale to znikomiutkeńki ułameczek masy samochodu i
praktycznie nie ma wpływu na jego pracę (choć akurat
rozum/cywilizację/kultura na pracę samochodu wpływa bardziej, niż
lakier. OK skończmy te barokowo niemierzalne analogie, bo przekroczymy
współczynnik nieprecyzyjności pojęć {tzw. faktor QBiego
http://en.wikipedia.org/QB_factor} tak dalece, iż przepali Mu się
bezpiecznik i dostanie zawału).
>
> Przy okazji, nie podoba mi się nazywanie niektórych emocji jako
> atawistyczne. Mnóstwo bęcwałów zaraz się weźmie za wartościowanie.
Rozumiem obawy, ale bynajmniej nie taka byłą moja intencja.
Być może nie używam pojęcia atawizm ściśle. Dla mnie znaczy to
tyle, co element współdzielony z naszymi zwierzęcymi przodkami - bez
żadnej moralnej oceny jego.
> Wszystkie emocje mamy, jakie mamy. Faktem jest, że utworzone zostały
> w najróżniejszych etapach ewolucyjnej drogi prowadzącej do aktualnego
> stanu, ale działają w całości, tu i teraz, w eleganckim komplecie.
Włączając homofobię, a także i wiarę w zabobony, wróżby, czary,
czy przekonanie, że gówniarza trza lać, żeby z niego niezłe
ziółko nie wyrosło. Wszystko to, do czego QBi (i lewactwo) traktuje
tak nonszalanco, jako zbyteczny balast i co stara się wykorzenić w
skali globalnej z entuzjazmem dziecka manipulującego niewypałem.
> Dotarły
> się i doregulowały w ubiegłych stuleciach i tysiącleciach. Jeśli jakiekolwiek
> się ujawniają, i to w istotnych i częstych w życiu człowieka sytuacjach,
> znaczy to tyle, że nadal wykazują swoją przydatność, na równi z innymi,
> które wyewoluowały później. Tymczasem określenie "atawizm" sugeruje
> niepotrzebną zaszłość, jakiś balast. Gdyby tak było, uległyby niemal
> całkowitej atrofii, tak jak ogon u człowieka. Można jeszcze jakieś marne
> ślady tego ogona namacać, ale w praktyce ani nam nie pomaga, ani nie
> przeszkadza. Tymczasem na przykład "instynkt rywalizacji" jest dla
> części ludzi bardzo silnym napędem emocjonalnym, pozwalającym wielu
> z nich osiągać jakieś sukcesy, przekładalne na ewolucyjne. To, że inni
> wyglądają na pozbawionych tego instynktu, nie oznacza, że są jakoby
> "wyżej i dalej" na szczeblu ewolucji, tylko to, że w ich przypadku realizowany
> jest inny model strategii postępowania. Natura "lubi" sobie eksperymentować,
100% zgody - dlatego m.in. opowiadam się za państwem minimum, a nie
urawniłowkowatym socjalizmem - brrrr.
Gdyby rozwiązania unifikujące były lepsze, to natura wyewoluowałaby
jeden uniwersalnie doskonały, najlepszy we wszystkich dziedzinach
gatunek roślino-zwierza zamieszkującego Ziemię od bieguna do Sahary.
Zamiast tego jednak natura wyewoluowała ogrom najrozmaitszych
gatunków przystosowanych do najróżniejszych warunków.
UWAGA! UWAGA!
Ważne jest aby efekty strategii wpływały na posługujących się
nią, który to mechanizm jest zniszczony (OK - ogromnie
znikształcony) w warunkach socjalizmu, gdzie zarówno przyczyny, jak i
skutki lądują we wspólnym worze i są z niego (po uważaniu
urzędasów) rozdysponowywane, w wyniku czego najnaturalniejszy na
świecie związek przyczynowo-skutkowy zostaje wypaczony w jakąś
straszliwą karykaturę totalnego relatywizmu - nie tylko moralnego,
ale co wielokroć gorsze przyczynowo-skutkowego właśnie (np. fabryki
istnieją w celu 'mania' pracy, a nie w celu zaspokajania potrzeb
konsumentów etc.).
> że tak sobie pozwolę na jej personifikację, a ludziom, jak pionkom,
> poprzypisywana jest (z pewnego punktu widzenia na chybił-trafił)
> taka czy inna strategia, zdefiniowana między innymi genetycznie
> zaprogramowanym pakietem emocjonalnym.
>
Pozdrawiam
EG
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
162. Data: 2006-09-11 13:23:58
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tanceelGuapo napisał(a):
>>>> Wiernosc kobiety, to tylko meska fanaberia,
>>> Kobiety od mężczyzn również oczekują dość powszechnie
>>> wierności,
>> Ale nieco mniej - generalnie sa wyraznie mniej zazdrosne.
> Kiedyś też tak mi się wydawało, ale spotkałem parę 'niezgorszych'
> osobniczek.
> Chyba raczej kobiety są zazdrosne o nieco inne rzeczy, niż faceci.
> Dla faceta laska może się kochać po uszy w innym byle tylko mu nie
> dała, a dla kobiety 'zdrada' emocjonalna ma większe znaczenie - niech
> sobie facet nawet i pyka coś na boku, byle tylko nie zostawił mnie z
> tego powodu.
Jest *dokladnie* tak jak piszesz, vide:
# Sex differences in jealousy in evolutionary and cultural perspective:
Tests from the Netherlands, Germany and the Unitet States
BP Buunk, A Angleitner, V Oubaid, DM Buss - Psychological Science, 1996
# Jealousy and the nature of beliefs about infidelity: Tests of
competing hypotheses about sex differences in the United States, Korea,
and Japan
DM Buss, TK Shackelford, LA Kirkpatrick, JC Choe, ... - Personal
Relationships, 1999 - Blackwell Synergy
[ http://tinyurl.com/qrlob ]
Czy mam przez to rozumiec, ze:
1) czytales niniejsze publikacje (albo cos, gdzie byly cytowane)?
2) ja w jakiejs dyskusji o nich wspomnailem?
3) zgadles/wyspekulowales sam?
(...)
>> De facto sasiad wcale nie jest silniejszy ode mnie, wszak mam za soba
>> panstwowy system prawny i policje...
> Ale on może mieć bardziej.
??? Nie moze.
>>>> Ona Ci robi grzecznosc i łaske, ze Cie nie zdradzi.
> De facto powinienem poprawić - ona nie robi mi grzeczności, tylko
> działa we własnym interesie. Nie zdradza mnie po to, abym jej nie
> zostawił.
Czesciowo masz racje. A czesciowo dlatego, ze ona moze miec - czesto
uzasadnione - przekonanie, ze o zdradzie sie nie dowiesz.
>> Nie. On to robi pod presja prawa i ostracyzmu spolecznego. A cudzoloztwo
>> nie jest prawnie zakazane...
> Prawnie nie, ale wciaż np. jest wystarczającym powodem do otrzymania
> rozwodu, stąd znów j.w.
Owszem. I tez j.w.
>>>> Alez oczywiscie, ze tak. Tylko co z tego??? Czy ta swiadomosc sprawia,
>>>> ze adoratorzy sa dla Ciebie mniej wkurwiajacy? Bo dla mnie nie...
>>> A dla mnie tak.
>> Hmmm... Nie wierze :-)
> Na to już nic nie poradzę. BTW zahaczamy tutaj o jeden z najbardziej
> interesujących mnie aspektów konstrukcji pt. człowiek, a mianowicie
> relacji emocji i rozumu. Gdzie niegdzie rozum jest już w stanie
> zapanować nad emocjami, (...)
Rozum nigdy nie moze panowac nad emocjami. To emocje steruja motywacja i
zachowaniem. Wylaczenie chocby czesci emocji (np. za pomoca
haloperidolu) zmienia czlowieka w bezwolne zombie...
>>> (...) oczekuję lojalności od pozostałych
>>> samców świata,
>> Nikt od samcow nie "oczekuje" lojalnosci, podobnie jak nie "oczekuje" od
>> pogody ze bedzie ladna...
> Ale pozostawania pogody w pewnym spodziewanym zakresie oczekujesz.
> 20-stopniowych mrozów w środku lata i 40-stopniowych upałów w
> środku zimy raczej nie oczekujesz.
Juz zaczyna sie robic balagan pojeciowy: roznica miedzy *oczekiwaniem*,
*spodziewaniem sie*, *przewidywaniem prawdopodobienstwa* i *chceniem*.
Anomalii pogodowych nie spodziewam sie, nie chce ale przewiduje, ze z
jakims niewielkim prawdopodobienstwem moga nastapic. Czy w zwiazku z tym
mozna powiedziec, ze ich "oczekuje"?
A zdrada czy mniej lub bardziej nagla zmiana emocjonalna w kobiecie jest
znacznie bardziej prawdopodobna niz pogodowe cuda (tym bardziej, ze np.
moja kobireta juz kiedys taka zmiane doswiadczyla wobec jednego z
poprzednich partnerow).
> Tak też i respektowania pewnych
> norm oczekujesz ... szczególnie o ile sam ich przestrzegasz.
Co w tym wypadku znaczy "oczekuje"?
Tak - chce ich przestrzegania.
Nie - raczej sie nie spodziewam ich zlamania.
Tak - uwazam, ze ich zlamanie jest prawdopodobne, choc poki co wydaje mi
sie ze prawdopodobienstwo to jest wzglednie niewielkie.
>>> BTW: a czy uderzyłbyś kobietę dla jej własnego dobra?
>> Tak. Tyle, ze nie moge sobie wyobrazic sytuacji, w ktorej uznalbym ze
>> uderzenie bedzie dla niej dobre...
> Ech życie - jeszcze nie raz Cię pewnie zaskoczy. (...)
Doruj sobie mentorskie westchniecia, tylko podaj jakis (chocby
hipotetyczny) przyklad.
>>> (...) To nie z 'nadskakiwaczem' zawarłem pewien
>>> układ (choćby i domyślny), a z moją kobietą (...)
>> I co z tego? Ja sie nie wkurwiam na nadskakiwacza, ze to ze lamie jakis
>> wyimaginowany uklad, lecz za to, ze nadskakuje...
> Więc to czysto emocjonalny impuls wyzwalany nie przez rozum ('koleś
> łamiesz układ'), tylko poprzez jakieś odzwierzęce atawizmy.
Oczywiscie, ze tak. Prrzeciez od poczatku tak pisalem.
BTW: Termin "atawizm" w tym kontekscie mi sie nie podoba - idac tym
tokiem myslenia i bedac konsekwentnym nalezaloby przyjac, ze praktycznie
100% ludzkich emocji i mechanizmow psychicznych to "odzwierzece
atawizmy". Po co w takim razie rozrozniac :atawizmy" od "nie_atawizmow"?
> (...) Instynkt rywalizacji również u mnie jest
> raczej dużo poniżej samczej średniej. Sytuacji konfliktowych i
> niezręcznych generalnie unikam, a mam kolegów, którzy się w nich -
> rzekłbym - lubują.
Ja tez sie lubuje - stad np. moja obecnosc na grupach dyskusyjnych.
> U mnie tego atawistycznego wyzwalacza nie ma lub prawie nie ma -
> zastąpił go wyzwalacz 'rozumowy' - myśl poprzedza emocję.
Mysl *zawsze* jest przed emocja. Juz nie pamietam za bardzo tego modelu
behawioralno-poznawczego, ale zdaje sie, ze generator emocji jest
trojstopniowy:
0) bodziec, jego recepcja i percepcja;
1) mysli automatyczne - uzaleznione od odruchow;
2) mysli (jakies tam) - uzaleznione od przekonan i wyobrazen;
3) emocje.
O dalszym mysleniu i dzialaniu czlowieka decyduje wlasnie koktajl emocji
na stopniu 3.
(...)
>>>>> - nie oni zapewniali mnie, że jestem jedyny na całym
>>>>> świecie i inne ecie pecie.
>>>> Ale takie "zapewnienia" to czysta kurtuazja i sa co najwyzej "na czas
>>>> okreslone", jesli w ogole kiedykolwiek sa szczere...
> O nie - jeśli to czysta kurtuazja, tzn. jeśli już na starcie z
> premedytacją zakładasz (lub ona), że jesteś taka(-i) warunkowa(-y)
> "bo nie znalazłem(-am) lepszej(lepszego)", to to dość kiepsko
> wróży na przyszłość.
Alez skad. A jesli myslisz inaczej, jestes idiota i samooszukujacym sie,
zaklinajacym rzeczywistosc mitomanem.
> Tutaj potrzebne jest trochę tego spoiwa, a którym wspomniałeś a
> propos ewentualnego uderzenia kobiety - i Ty i Ona nie powinniście
> potrafić sobie wyobrazić sytuacji, iż znajdziecie lepszego partnera
> od siebie.
Uderzenie i zastapienie, to dwie odrebne rzeczy. Nie mozna tego porownywac.
Nawiasem mowiac: Oczywiscie moglbym uderzyc kobiete *nie moja*, np. w
samoobronie. Gdyby moja kobieta sprobowalaby dokonac zamachu na moje
zycie, automatycznie przestalaby byc "moja" i do obrony przed jej
napascia uzylbym sily fizycznej.
>>> Co Cię łączy z Twoja kobietą?
>> Uwazam, ze jestem zakochany. Ona deklaruje to samo.
> Pokusiłbyś się chociaż o jakąś przybliżoną definicję
> zakochania?
Definiowac mi sie nie chce, ale moge podac introspektywny opis objawowy:
# Obsesyjno-kompulsywne mysli na temat kobiety, opanowujace wiekszosc uwagi.
# Zadza monpolizowania jej czasu.
# Zadza ukazywania sie przed nia od jak najlepszej strony, swoiste
"godowe pozerstwo".
# Skanalizowanie popedu seksualnego na kobiecie.
# Indukacja "instynktow opiekunczych" i dzialan (pozornie)
altruistycznych skierowanych na kobiete.
# Zadza fizycznego kontaktu i bliskosci.
# Zazdrosc.
# "Laskoczace" uczucie blogosci podczas kontaktu z kobieta.
# Nieznosny stan ogolnego pobudzenia, "rozdygotania" przypominajacy stan
po zazyciu efedryny.
# Uczucie "glodu narkotycznego" podczas rozlaki.
To chyba tylem jesli chodzi o sama komponent "passion". Sa jeszcze 2
inne komponenty, w roznych proporcjach - vide:
[ http://tinyurl.com/fad23 ]
[ http://tinyurl.com/gw3f9 ]
[ http://en.wikipedia.org/wiki/Triangular_theory_of_lo
ve ]
>>> Czy uprzedziłeś Ją, że jeśli
>>> tylko lepsza od niej zwróci na Ciebie uwagę, to Ją natychmiast
>>> opuścisz?
>> Nie, jesli "zwroci sie lepsza", tylko jesli jakas inna wywola we mnie
>> emocje, ktore przelamia moj pakiet uczuciowy wobec aktualnej partnerki
>> (w tym przywiazanie, poczucie lojalnosci, przyjazn etc.), co poki co
>> wydaje mi sie skrajnie malo prawdopodobne.
> No więc spoiwo, o którym wspominałem jest, przynajmniej u Ciebie. (...)
Jakie "spoiwo" i gdzie o nim wspominales?
>> Tak, "uprzedzilem". Przeciez to truizm.
> Ale Ty nie wierzysz, że to możliwe,
Alez skad. Wierze, ze to mozliwe, tylko wydaje mi sie (na podstawie
dotychczasowego doswiadczenie z "nowymi" kobietami i wymogow relacji z
nimi), ze poki co jest to malo prawdopodobne.
> Ona też nie (?!?) -
Ona deklaruje podobnie do mnie: "nie chce odchodzic jako pierwsza".
> sytuacja
> jest więc IMHO normalna.
Oczywiscie, ze jest normalna. To Twoje wyobrazenia chyba sa "nienormalne"...
(...)
>>> Ty od Niej pewnej lojalności nie oczekujesz?
>> "Oczekuje" - w sensie: chce, by byla lojalna, marze o tym, by byla
>> wierna i domyslnie zakladam, ze taka jest ("domniemanie
>> wiernosci/lojalnosci").
> 'Albercik - nie krepuj się się usta-usta!'
??? ("Sexmisja"?)
> Oczekujesz, oczekujesz
j.w. - "oczekuje" w tym sensie, w jakim to opisalem.
> - coś dajesz i czegoś oczekujesz w zamian -
> jak dla mnie to jak najzdrowszy układ (ten kapitalista zawsze ze mnie
> wylezie ;).
A da sie inaczej???
>> Jednak swoim chciejstwem nie probuje zaklinac rzeczywistosci i biore pod
>> uwage mozliwosc, ze mnie zdradzi... To truizm.
> Bzdura - gdybyś na prawdę dopuszczał to do świadomości,
Naprawde dopuszczam to do swiadomosci.
> gdybyś
> uważał, iż to dostateczne prawdopodobne, nie byłbyś z Nią.
Bzdura. W ogole nasz zwiazek rozpoczynal sie jako "romans na probe"...
> Prawdopodobieństwo tego zdarzenia nie przekracza w Twojej
> świadomości pewnej masy krytycznej - wydaje Ci się to wystarczająco
> nieprawdopodobne.
Wystarczajaco, zeby sie tym nie przejmowac i na tym nie koncentrowac
przy "konsumpcji" zwiazku...
> Nie bierzesz więc de facto pod uwagę takiej
> możliwości,
Biore.
> tak samo, jak kierowca nie bierze pod uwagę, iż może
> uczestniczyć w wypadku.
Jestem kierowca i biore taka ewentualnosc pod uwage. Nawet zapinam pasy
i przestrzegam przepisy...
> Nie bierzesz tego na serio pod uwagę, bo jeśli się to zdarzy będzie
> to dla Ciebie całkowitym zaskoczeniem.
Pewne "zaskoczenie" bedzie zawsze, bez wzgledu na to czy sie cos bierze
na serio ("o, a jednak sie to wydarzylo i to akurat teraz") czy nie.
> No chyba, że jesteś bardziej
> androidalny, niż sądzę.
Znowu kolejny z tym "androidalnym" pomowieniem... Ech...
pozdrawiam
Quasi
--
"Nothing in Biology Makes Sense Except in the Light of Evolution"
Theodosius Dobzhansky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
163. Data: 2006-09-11 13:32:36
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tance
Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic> napisał w
wiadomości news:ee3hsd$gr$1@news.onet.pl...
> Ty mnie tu, kurwa, nie zagaduj, bo robotę mam pilną, a i tak do tej
> pory pozwoliłem sobie na zbyt wiele. Przy okazji, ewentualne spotkanie
> proponuję przenieść na piździernik.
Ewentualne spotkanie, to ja proponowałbym ewentualnie wpierw zacząć
zorganizować :)
> Co to ja chciałem napisać? Chyba to:
>
> Bardzo mi miło, że zechciał Szanowny Kolega skomentować moje
> tutejsze wystąpienie. Pozwolę sobie zatem w kilku słowach do tego
> komentarza się odnieść.
Jest mi równie niezmiernie !
>> Najsamprzód chciałbym zauwazyć, że roztrząsasz modelowe przypadki :)
>
> Wyłącznie. Wyobraź sobie, że rozstrząsalibyśmy realny przypadek.
> Poszlibyśmy do ludzi z widłami? ;-)
Ależ nie musimy nigdzie chodzić. Dosyć często pojawiają się na grupie tematy
z serii "On/ona jest taki/taka zrobił/nie zrobił to czy tamto, jak sądzicie
co powiniennem/powinnam w tej sytuacji zrobić/postąpić". No więc nie. Broń
boże nie chodzi mi o to by na podstawie wprost przedstawionego zagadnienia
obracać się w kręgu tegoż zagadnienia. Jedna zasadnicza sprawa. Człowiek
"podejmuje" emocjonalną decyzję na długo wcześniej, nim decyzję tę
zrealizuje. Wszelkie dylematy biorą się z prób wykonania wcześniej podjętej
decyzji. Jak to jest ? Dajcie mi człowieka, a paragraf sam się znajdzie.
Załóżmy, że pan X bzykał rodzoną siostrę swej małżonki i został na tym przez
małżonkę nakryty. Jeśli te małżeństwo się rozpadnie, to nikt mi nie wmówi,
że rozpadło się dlatego iż dla małżonki było to tak straszne i traumatyczne
przeżycie iż poprostu, no poprostu mimo najszczerszych chęci i po głębokim
przemyśleniu nie była w stanie małżonkowi i siostrze niecnego czynu wybaczyć
:) Ot poprostu "Emocjonalnie jesteś mój męzu od dawna na wylocie", przepisy
wykonawcze do tej ustawy dawno uchwalone, czas je zastosować. Idę o zakład,
że w uzasadnieniu tej decyzji znajdzie się kwestia pt." gdyby to jeszcze z
kimś innym, z jakąś inną kobietą to może byłabym w stanie to jakoś
zrozumieć - ale że z moją siostrą - nie - takiego upokorzenia przeboleć nie
mogę".
No to poluzujmy nieco kryteria. Niech to nie będzie siostra, a zwykła
kochanka sekretarka-szparka. Wówczas w uzasadnieniu przeczytamy - "gdyby to
była prostytutka, być może wybaczyłabym ci, bo miałabym pewność że chodziło
w tym wszystkim tylko o seks, niestety nie jestem w stanie znieść takiego
upokorzenia,- jak by nigdy i nic poszedłeś kochać się z inną kobietą".
No dobra wyluzujmy dalej. Niech to będzie prostytutka. "Wiesz co mnie
najbardziej boli w tym wszystkim ? Nie to że mnie zdradziłeś, nie to że
uprawiałeś z nią seks. Najbardziej boli mnie to, że za to płaciłeś. Teraz ja
czuję się jak dziwka, to tak jakby cały dorobek naszego zycia był zapłatą za
moje usługi seksualne"
No to może wersja, gdzie żadnej zdrady nie było ? "Szanowni grupowicze, od
pewnego czasu zauważam, że mój mąż ogląda się za innymi kobietami. Zawsze
nam się dobrze powodziło, mieliśmy udane zycie seksualne - czy takie
zachowanie jest normalne w tym wieku ? zaczynam mieć poważne wątpliwości co
do sensu naszego małżeństwa". Zważże iż jeśli, ktoś odpowie, że takie
zachowanie jest całkowicie normalne i nie nalezy do tego przywiązywać
większej wagi - wywiąże się polemika, jesli jednak ktoś odpisze, że tak być
nie powinno, to zamiast polemiki będzie "tak - właśnie tego najbardziej się
obawiałam, bardzo dziękuję za szczerą odpowiedź".
Odwracając sytuację, jesli ktoś "emocjonalnie chce" być z kimś, to zawsze
znajdzie paragraf, który każe "dalej to ciągnąć", nawet w obliczu
największych świństw.
Tak więc aby zaobserwować cokolwiek realne przypadki z życia wzięte, nie
trzeba do nikogo z widłami startować - wystarczy umieć czytać :)
> Powiem Ci w takim razie przy okazji, czym się charakteryzują tak zwane
> dojrzałe małżeństwa. Między innymi tym, że bardzo rzadko grają w kulki
> ze sprężynką. Zwolnione zasoby czasowe i energetyczne angażują
> w zapierdalaniu na innych frontach. Ech, długo by gadać...
>
>
>> [...] Ciekaw jestem, jak ów osobnik który dostał w pysk, zachowałby się w
>> sytuacji w której zachowanie drugiej połówki nosiłoby w jego mniemaniu
>> znamiona realnej chęci zmiany partnera na inszego. [...
>> ...] Czy kolega o wysokim statusie znów zareaguje gromkim smiechem :)
>> Troszkę cięzka sytauacja. Opierdoli ją porzadnie - pokaże swój niski
>> status. Nie opierdoli jej - zostanie zrobiony w chuja. Kopnie ją w dupę i
>> każe spierdalać ... zawsze jest niebezpieczeństwo że usłyszy "z
>> przyjemnością" zamiast "ohhhh, tylko nie to, już będę grzeczna" :)
>
>
> Zgodzę się z Tobą, że nie ma wyjścia z sytuacji bez wyjścia. No niestety.
> Nie przypuszczam zresztą, że traktujesz moje wynurzenia jako próbę
> sprzedania kitu pod nazwą "cudowna rada na każdą sytuację"?
Tak twych słow nie traktuję. Natomiast nie mogę oprzeć się wrażeniu, że są
to "cudowne rady na każdą sytuację w której rady te zadziałają". :)
[....]
> Związek, który ma się rozlecieć, najczęściej i tak się rozleci. Choćby
> najzręczniej aplikowane sztuczki tylko przedłużają agonię. Nie lepiej
> ciachnąć raz a dobrze? Wracają małżonkowie do domu, nie ma seksu
> stulecia (on ją wtedy walnął w twarz). Następnego dnia ona nadaje
> i odbiera sesemesiki, wychodzi do "przyjaciółki". Mąż nie wytrzymuje,
> wścieka się, awanturuje. Dla niej jest to ewidentny przekaz jego niskiego
> statusu, dlatego tym większą ochotę ma na pójście do "przyjaciółki",
> a nawet coraz natrętniejsza staje się myśl, żeby zostać u "niej" na stałe.
> Szybciutko nakręca się spirala zazdrości, podejrzeń, awantur (pisząc
> łatwiejszym językiem - działa dodatnie sprzężenie zwrotne), i szybko
> ktoś wylatuje z układu jak z katapulty. A na układy nie ma rady.
Tak już jest człowiek skonstruowany, że do każdej "życiowej" decyzji,
potrzebuje racjonalnych przesłanek. Zupełnie inaczej wygląda, gdy związek
kończy się z powodu ciągłych kłótni i notorycznego braku zrozumienia, niż z
powodu banalnego ale jakże szczerego "wiesz fajnie było - ale już mnie to
nudzi" :) W pierwszym przypadku działa siła wyższa w postaci tzw.
"niedopasowania", a jak wiadomo decyzje o rozstaniu oparte na niedopasowaniu
są jako tako akceptowalne społecznie. Co innego, gdy mamy doczynienia z
takim okrutnym przejawem bezmyślności i braku odpowiedzialności jak
"znudziło mi się" :) Problem w tym, że owe niedopasowanie trzeba wpierw
dosyć przekonująco wykreować :)
Na post po zbóju zaprosił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
164. Data: 2006-09-11 14:02:19
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tanceelGuapo napisał(a):
(...)
> Czy gdyby było inaczej ośmieliłbym się naparzać z QBusiem? ;)
Skad znasz moje prawdziwe imie? Pytam powaznie. Zgadles, czy znalazles w
jakims moim pradawnym poscie?
(...)
>> Wszystkie emocje mamy, jakie mamy. Faktem jest, że utworzone zostały
>> w najróżniejszych etapach ewolucyjnej drogi prowadzącej do aktualnego
>> stanu, ale działają w całości, tu i teraz, w eleganckim komplecie.
> Włączając homofobię,
Homofobia nie jest zadnym specyficznym odczuciem lecz przejawem
ogolniejszego odczucia - szowinizmu. A szowinistyczne mechanizmy
psychiczne sa jak najbardziej dziedzictwem ewolucji, stad homofobia nie
jest ani odrobine dziwna. Zreszta, pisalem Ci juz o tym:
[ http://tinyurl.com/ll9wk ].
> a także i wiarę w zabobony, wróżby, czary,
Tak. Ludzki umysl tak wyewoluowal, ze jest podatny na nasiakanie tego
typu memetycznymi smieciami. I tez juz o tym pisalem, podajac odnoscnik
do artykulu: [ http://www.wiw.pl/biblioteka/rozplatanie_dawkins/01.
asp ]
> czy przekonanie, że gówniarza trza lać, żeby z niego niezłe
> ziółko nie wyrosło.
To "przekonanie" pierwotnie nie wynika z zadnej ideologii ("zeby nie
wyroslo niezle ziolko") tylko z faktu, ze rodzic odruchowo czuje, ze
gowniarz powinien byc mu ulegly i posluszny, a niesubordynacja wyzwala w
nim wkurwienie i agresje. A dajac im upust - leje. Bez cienia
filozofowania...
> Wszystko to, do czego QBi (i lewactwo) traktuje
> tak nonszalanco,
Jak pokazalem wyzej - lzesz jak pieseczek, ktory szarpie za nogawke nie
intruza lecz slomianego luda...
> jako zbyteczny balast i co stara się wykorzenić w
> skali globalnej (...)
Ludzmi w pewnym zakresie da sie manipulowac w ten sposob, by stlumic
badz skanalizowac w pozadanym kierunku ich pierwotne mechanizmy psychiczne.
(...)
pozdrawiam
Quasi
--
"Nothing in Biology Makes Sense Except in the Light of Evolution"
Theodosius Dobzhansky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
165. Data: 2006-09-11 14:06:50
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tancePrzemysław Dębski; <45055a27$0$17949$f69f905@mamut2.aster.pl> :
>
> Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic> napisał w
> wiadomości news:ee3hsd$gr$1@news.onet.pl...
>
> > Ty mnie tu, kurwa, nie zagaduj, bo robotę mam pilną, a i tak do tej
> > pory pozwoliłem sobie na zbyt wiele. Przy okazji, ewentualne spotkanie
> > proponuję przenieść na piździernik.
>
> Ewentualne spotkanie, to ja proponowałbym ewentualnie wpierw zacząć
> zorganizować :)
Berek! ;)
Flyer
--
gg: 9708346
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
166. Data: 2006-09-11 14:15:11
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tance
Użytkownik "Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:ee3qhr$pqq$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Przemysław Dębski; <45055a27$0$17949$f69f905@mamut2.aster.pl> :
>
>>
>> Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic> napisał w
>> wiadomości news:ee3hsd$gr$1@news.onet.pl...
>>
>> > Ty mnie tu, kurwa, nie zagaduj, bo robotę mam pilną, a i tak do tej
>> > pory pozwoliłem sobie na zbyt wiele. Przy okazji, ewentualne spotkanie
>> > proponuję przenieść na piździernik.
>>
>> Ewentualne spotkanie, to ja proponowałbym ewentualnie wpierw zacząć
>> zorganizować :)
>
> Berek! ;)
Proponuję "Bar Wodnik" 30 km od Świnoujścia przy Trasie na Gorzów Wlkp. w
sobotę 16.09 o godzinie 9:32
Sorki, ale mnie nie będzie - nie odpowiada mi termin i troszkę za daleko jak
dla mnie.
:)
Na post po zbóju zaprosił
P.D.
P.S.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
167. Data: 2006-09-11 14:30:23
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tance
"Quasi" <q...@g...pl> wrote in message
news:ee3o1d$5h4$1@amigo.idg.com.pl...
> elGuapo napisał(a):
>
>>>>> Wiernosc kobiety, to tylko meska fanaberia,
>>>> Kobiety od mężczyzn również oczekują dość powszechnie
>>>> wierności,
>>> Ale nieco mniej - generalnie sa wyraznie mniej zazdrosne.
>
>> Kiedyś też tak mi się wydawało, ale spotkałem parę 'niezgorszych'
>> osobniczek.
>> Chyba raczej kobiety są zazdrosne o nieco inne rzeczy, niż faceci.
>> Dla faceta laska może się kochać po uszy w innym byle tylko mu nie
>> dała, a dla kobiety 'zdrada' emocjonalna ma większe znaczenie - niech
>> sobie facet nawet i pyka coś na boku, byle tylko nie zostawił mnie z
>> tego powodu.
>
> Jest *dokladnie* tak jak piszesz, vide:
>
> # Sex differences in jealousy in evolutionary and cultural perspective:
> Tests from the Netherlands, Germany and the Unitet States
> BP Buunk, A Angleitner, V Oubaid, DM Buss - Psychological Science, 1996
>
> # Jealousy and the nature of beliefs about infidelity: Tests of
> competing hypotheses about sex differences in the United States, Korea,
> and Japan
> DM Buss, TK Shackelford, LA Kirkpatrick, JC Choe, ... - Personal
> Relationships, 1999 - Blackwell Synergy
> [ http://tinyurl.com/qrlob ]
>
> Czy mam przez to rozumiec, ze:
> 1) czytales niniejsze publikacje (albo cos, gdzie byly cytowane)?
> 2) ja w jakiejs dyskusji o nich wspomnailem?
> 3) zgadles/wyspekulowales sam?
>
3) Obserwacja + odrobina domyślności (tak samo, jak z 'układem' ;)
>
> (...)
>
>
>>> De facto sasiad wcale nie jest silniejszy ode mnie, wszak mam za soba
>>> panstwowy system prawny i policje...
>
>> Ale on może mieć bardziej.
>
> ??? Nie moze.
>
Może może. Mając odpowiednie zasoby zdoła Cię zniszczyć
nienaruszając istniejącego prawa ani na jotę.
Nieważne EOT.
>
>>>>> Ona Ci robi grzecznosc i łaske, ze Cie nie zdradzi.
>
>> De facto powinienem poprawić - ona nie robi mi grzeczności, tylko
>> działa we własnym interesie. Nie zdradza mnie po to, abym jej nie
>> zostawił.
>
> Czesciowo masz racje. A czesciowo dlatego, ze ona moze miec - czesto
> uzasadnione - przekonanie, ze o zdradzie sie nie dowiesz.
>
IMHO znacznie mniej chce zdradzać, niż ma to miejsce u facetów, ale
może to myślenie życzeniowe?
>
>>> Nie. On to robi pod presja prawa i ostracyzmu spolecznego. A cudzoloztwo
>>> nie jest prawnie zakazane...
>
>> Prawnie nie, ale wciaż np. jest wystarczającym powodem do otrzymania
>> rozwodu, stąd znów j.w.
>
> Owszem. I tez j.w.
>
>
>>>>> Alez oczywiscie, ze tak. Tylko co z tego??? Czy ta swiadomosc sprawia,
>>>>> ze adoratorzy sa dla Ciebie mniej wkurwiajacy? Bo dla mnie nie...
>>>> A dla mnie tak.
>>> Hmmm... Nie wierze :-)
>
>> Na to już nic nie poradzę. BTW zahaczamy tutaj o jeden z najbardziej
>> interesujących mnie aspektów konstrukcji pt. człowiek, a mianowicie
>> relacji emocji i rozumu. Gdzie niegdzie rozum jest już w stanie
>> zapanować nad emocjami, (...)
>
> Rozum nigdy nie moze panowac nad emocjami. To emocje steruja motywacja i
> zachowaniem. Wylaczenie chocby czesci emocji (np. za pomoca
> haloperidolu) zmienia czlowieka w bezwolne zombie...
>
To wiem już co bierzesz ;)
Panowanie nad emocjami nie oznacza dla mnie kwantyfikacji ogólnej (dla
każdej emocji rozum jest w stanie nad nią zapanować),
a szczegółową (istnieją emocje, nad którymi rozumowo jesteśmy w
stanie zapanować).
Zapanować znaczy zachować się inaczej, niż wtedy, gdybyśmy
pozwolili się kierować emocjom.
Pomimo wkurzenia na osiłka mogę nad sobą zapanować i nie rozkwasić
mu pyska, bo on z pewnością zrobiłby mi większe kuku.
>
>>>> (...) oczekuję lojalności od pozostałych
>>>> samców świata,
>>> Nikt od samcow nie "oczekuje" lojalnosci, podobnie jak nie "oczekuje" od
>>> pogody ze bedzie ladna...
>
>> Ale pozostawania pogody w pewnym spodziewanym zakresie oczekujesz.
>> 20-stopniowych mrozów w środku lata i 40-stopniowych upałów w
>> środku zimy raczej nie oczekujesz.
>
> Juz zaczyna sie robic balagan pojeciowy: roznica miedzy *oczekiwaniem*,
> *spodziewaniem sie*, *przewidywaniem prawdopodobienstwa* i *chceniem*.
>
No niestety - i za tę przejrzystość warsztatu Ciebie cenię.
Ja jestem w tej dziedznie znacznie bardziej niechlujny - niestety.
> Anomalii pogodowych nie spodziewam sie, nie chce ale przewiduje, ze z
> jakims niewielkim prawdopodobienstwem moga nastapic. Czy w zwiazku z tym
> mozna powiedziec, ze ich "oczekuje"?
>
> A zdrada czy mniej lub bardziej nagla zmiana emocjonalna w kobiecie jest
> znacznie bardziej prawdopodobna niz pogodowe cuda (tym bardziej, ze np.
> moja kobireta juz kiedys taka zmiane doswiadczyla wobec jednego z
> poprzednich partnerow).
>
>> Tak też i respektowania pewnych
>> norm oczekujesz ... szczególnie o ile sam ich przestrzegasz.
>
> Co w tym wypadku znaczy "oczekuje"?
> Tak - chce ich przestrzegania.
> Nie - raczej sie nie spodziewam ich zlamania.
> Tak - uwazam, ze ich zlamanie jest prawdopodobne, choc poki co wydaje mi
> sie ze prawdopodobienstwo to jest wzglednie niewielkie.
>
>
>>>> BTW: a czy uderzyłbyś kobietę dla jej własnego dobra?
>>> Tak. Tyle, ze nie moge sobie wyobrazic sytuacji, w ktorej uznalbym ze
>>> uderzenie bedzie dla niej dobre...
>
>> Ech życie - jeszcze nie raz Cię pewnie zaskoczy. (...)
>
> Doruj sobie mentorskie westchniecia, tylko podaj jakis (chocby
> hipotetyczny) przyklad.
>
Najbanalniejszy - nie walnąłbyś jej w Twarz w celu otrzeźwienia jej
widząc, że wpada w panikę i chce zrobić coś głupiego jak np.
otwarcie drzwi w samolocie podczas lotu, a inne środki nie skutkują?
Ale skończmy to, bo ten pod-pod-pod-...-podwątek niczemu nie służy
EOT.
>
>>>> (...) To nie z 'nadskakiwaczem' zawarłem pewien
>>>> układ (choćby i domyślny), a z moją kobietą (...)
>>> I co z tego? Ja sie nie wkurwiam na nadskakiwacza, ze to ze lamie jakis
>>> wyimaginowany uklad, lecz za to, ze nadskakuje...
>
>> Więc to czysto emocjonalny impuls wyzwalany nie przez rozum ('koleś
>> łamiesz układ'), tylko poprzez jakieś odzwierzęce atawizmy.
>
> Oczywiscie, ze tak. Prrzeciez od poczatku tak pisalem.
> BTW: Termin "atawizm" w tym kontekscie mi sie nie podoba - idac tym
> tokiem myslenia i bedac konsekwentnym nalezaloby przyjac, ze praktycznie
> 100% ludzkich emocji i mechanizmow psychicznych to "odzwierzece
> atawizmy". Po co w takim razie rozrozniac :atawizmy" od "nie_atawizmow"?
>
Już wyjaśniałem (Sławkowi), iż być może używam pojęcia atawizm
nieprecyzyjnie - dla mnie atawaizm to emocja, którą może i czuć
zwierzę (np. strach) w przeciwieństwie od emocji wyższych, które
chyba tylko człowiek może czuć (przyjemność czerpana z obcowania
ze sztuką?).
>
>> (...) Instynkt rywalizacji również u mnie jest
>> raczej dużo poniżej samczej średniej. Sytuacji konfliktowych i
>> niezręcznych generalnie unikam, a mam kolegów, którzy się w nich -
>> rzekłbym - lubują.
>
> Ja tez sie lubuje - stad np. moja obecnosc na grupach dyskusyjnych.
>
To się daje dostrzec. Chociaż jakoś (to tylko intuicja) nie
wyglądasz na takiego, który lubiłby ćwiczyć z 'kukłami' -
starcie fizyczne, czy choćby i słowne face to face, mano a mano to
chyba nie Ty...
>
>> U mnie tego atawistycznego wyzwalacza nie ma lub prawie nie ma -
>> zastąpił go wyzwalacz 'rozumowy' - myśl poprzedza emocję.
>
> Mysl *zawsze* jest przed emocja. Juz nie pamietam za bardzo tego modelu
> behawioralno-poznawczego, ale zdaje sie, ze generator emocji jest
> trojstopniowy:
>
> 0) bodziec, jego recepcja i percepcja;
> 1) mysli automatyczne - uzaleznione od odruchow;
> 2) mysli (jakies tam) - uzaleznione od przekonan i wyobrazen;
> 3) emocje.
>
> O dalszym mysleniu i dzialaniu czlowieka decyduje wlasnie koktajl emocji
> na stopniu 3.
>
Ja tak wysoko uczony nie jestem, miałem raczej na myśli
rozróżnienie emocji wyzwalanych niemal automatycznie ('odruchowych')
od takich, które pojawiają się w wyniku jakiejś bardziej
wikłającej rozum dedukcji.
>
> (...)
>
>
>>>>>> - nie oni zapewniali mnie, że jestem jedyny na całym
>>>>>> świecie i inne ecie pecie.
>>>>> Ale takie "zapewnienia" to czysta kurtuazja i sa co najwyzej "na czas
>>>>> okreslone", jesli w ogole kiedykolwiek sa szczere...
>
>> O nie - jeśli to czysta kurtuazja, tzn. jeśli już na starcie z
>> premedytacją zakładasz (lub ona), że jesteś taka(-i) warunkowa(-y)
>> "bo nie znalazłem(-am) lepszej(lepszego)", to to dość kiepsko
>> wróży na przyszłość.
>
> Alez skad. A jesli myslisz inaczej, jestes idiota i samooszukujacym sie,
> zaklinajacym rzeczywistosc mitomanem.
>
Czytaj dalej.
>
>> Tutaj potrzebne jest trochę tego spoiwa, a którym wspomniałeś a
>> propos ewentualnego uderzenia kobiety - i Ty i Ona nie powinniście
>> potrafić sobie wyobrazić sytuacji, iż znajdziecie lepszego partnera
>> od siebie.
>
> Uderzenie i zastapienie, to dwie odrebne rzeczy. Nie mozna tego porownywac.
>
Nie kumam ani ani.
> Nawiasem mowiac: Oczywiscie moglbym uderzyc kobiete *nie moja*, np. w
> samoobronie. Gdyby moja kobieta sprobowalaby dokonac zamachu na moje
> zycie, automatycznie przestalaby byc "moja" i do obrony przed jej
> napascia uzylbym sily fizycznej.
>
>
>>>> Co Cię łączy z Twoja kobietą?
>>> Uwazam, ze jestem zakochany. Ona deklaruje to samo.
>
>> Pokusiłbyś się chociaż o jakąś przybliżoną definicję
>> zakochania?
>
> Definiowac mi sie nie chce, ale moge podac introspektywny opis objawowy:
>
> # Obsesyjno-kompulsywne mysli na temat kobiety, opanowujace wiekszosc uwagi.
> # Zadza monpolizowania jej czasu.
> # Zadza ukazywania sie przed nia od jak najlepszej strony, swoiste
> "godowe pozerstwo".
> # Skanalizowanie popedu seksualnego na kobiecie.
> # Indukacja "instynktow opiekunczych" i dzialan (pozornie)
> altruistycznych skierowanych na kobiete.
> # Zadza fizycznego kontaktu i bliskosci.
> # Zazdrosc.
> # "Laskoczace" uczucie blogosci podczas kontaktu z kobieta.
> # Nieznosny stan ogolnego pobudzenia, "rozdygotania" przypominajacy stan
> po zazyciu efedryny.
> # Uczucie "glodu narkotycznego" podczas rozlaki.
>
> To chyba tylem jesli chodzi o sama komponent "passion". Sa jeszcze 2
> inne komponenty, w roznych proporcjach - vide:
> [ http://tinyurl.com/fad23 ]
> [ http://tinyurl.com/gw3f9 ]
> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Triangular_theory_of_lo
ve ]
>
>
>>>> Czy uprzedziłeś Ją, że jeśli
>>>> tylko lepsza od niej zwróci na Ciebie uwagę, to Ją natychmiast
>>>> opuścisz?
>>> Nie, jesli "zwroci sie lepsza", tylko jesli jakas inna wywola we mnie
>>> emocje, ktore przelamia moj pakiet uczuciowy wobec aktualnej partnerki
>>> (w tym przywiazanie, poczucie lojalnosci, przyjazn etc.), co poki co
>>> wydaje mi sie skrajnie malo prawdopodobne.
>
>> No więc spoiwo, o którym wspominałem jest, przynajmniej u Ciebie. (...)
>
> Jakie "spoiwo" i gdzie o nim wspominales?
>
A ledwie parę linijek wyżej:
>> Tutaj potrzebne jest trochę tego SPOIWA, a którym wspomniałeś a
>> propos ewentualnego uderzenia kobiety - i Ty i Ona nie powinniście
>> potrafić sobie wyobrazić sytuacji, iż znajdziecie lepszego partnera
>> od siebie.
>
>>> Tak, "uprzedzilem". Przeciez to truizm.
>
>> Ale Ty nie wierzysz, że to możliwe,
>
> Alez skad. Wierze, ze to mozliwe, tylko wydaje mi sie (na podstawie
> dotychczasowego doswiadczenie z "nowymi" kobietami i wymogow relacji z
> nimi), ze poki co jest to malo prawdopodobne.
>
>> Ona też nie (?!?) -
>
> Ona deklaruje podobnie do mnie: "nie chce odchodzic jako pierwsza".
>
>> sytuacja
>> jest więc IMHO normalna.
>
> Oczywiscie, ze jest normalna. To Twoje wyobrazenia chyba sa "nienormalne"...
>
>
Nie - to tylko niedostatecznie giętki język.
> (...)
>
>
>>>> Ty od Niej pewnej lojalności nie oczekujesz?
>>> "Oczekuje" - w sensie: chce, by byla lojalna, marze o tym, by byla
>>> wierna i domyslnie zakladam, ze taka jest ("domniemanie
>>> wiernosci/lojalnosci").
>
>> 'Albercik - nie krepuj się się usta-usta!'
>
> ??? ("Sexmisja"?)
>
>> Oczekujesz, oczekujesz
>
> j.w. - "oczekuje" w tym sensie, w jakim to opisalem.
>
>> - coś dajesz i czegoś oczekujesz w zamian -
>> jak dla mnie to jak najzdrowszy układ (ten kapitalista zawsze ze mnie
>> wylezie ;).
>
> A da sie inaczej???
>
Tak - czasem udeje mi się zapanować nad manifestowaniem ukrytego we
mnie filokapitalisty ;)
>
>>> Jednak swoim chciejstwem nie probuje zaklinac rzeczywistosci i biore pod
>>> uwage mozliwosc, ze mnie zdradzi... To truizm.
>
>> Bzdura - gdybyś na prawdę dopuszczał to do świadomości,
>
> Naprawde dopuszczam to do swiadomosci.
>
>> gdybyś
>> uważał, iż to dostateczne prawdopodobne, nie byłbyś z Nią.
>
> Bzdura. W ogole nasz zwiazek rozpoczynal sie jako "romans na probe"...
>
>
>> Prawdopodobieństwo tego zdarzenia nie przekracza w Twojej
>> świadomości pewnej masy krytycznej - wydaje Ci się to wystarczająco
>> nieprawdopodobne.
>
> Wystarczajaco, zeby sie tym nie przejmowac i na tym nie koncentrowac
> przy "konsumpcji" zwiazku...
>
>> Nie bierzesz więc de facto pod uwagę takiej
>> możliwości,
>
> Biore.
>
>> tak samo, jak kierowca nie bierze pod uwagę, iż może
>> uczestniczyć w wypadku.
>
> Jestem kierowca i biore taka ewentualnosc pod uwage. Nawet zapinam pasy
> i przestrzegam przepisy...
>
>> Nie bierzesz tego na serio pod uwagę, bo jeśli się to zdarzy będzie
>> to dla Ciebie całkowitym zaskoczeniem.
>
> Pewne "zaskoczenie" bedzie zawsze, bez wzgledu na to czy sie cos bierze
> na serio ("o, a jednak sie to wydarzylo i to akurat teraz") czy nie.
>
>> No chyba, że jesteś bardziej
>> androidalny, niż sądzę.
>
> Znowu kolejny z tym "androidalnym" pomowieniem... Ech...
>
Jak dla mnie EOT w/s prawdopodobieństwa, dopuszczania do
świadomości, oczekiwania itd.
Pozdrawiam
EG
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
168. Data: 2006-09-11 14:57:36
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tance
"Quasi" <q...@g...pl> wrote in message
news:ee3q99$d54$1@amigo.idg.com.pl...
> elGuapo napisał(a):
>
> (...)
>
>> Czy gdyby było inaczej ośmieliłbym się naparzać z QBusiem? ;)
>
> Skad znasz moje prawdziwe imie? Pytam powaznie. Zgadles, czy znalazles w
> jakims moim pradawnym poscie?
>
Bawię się słowami i tyle. Połączyłem Q z Quasi i B z Biologa.
>
> (...)
>
>
>>> Wszystkie emocje mamy, jakie mamy. Faktem jest, że utworzone zostały
>>> w najróżniejszych etapach ewolucyjnej drogi prowadzącej do aktualnego
>>> stanu, ale działają w całości, tu i teraz, w eleganckim komplecie.
>
>> Włączając homofobię,
>
> Homofobia nie jest zadnym specyficznym odczuciem lecz przejawem
> ogolniejszego odczucia - szowinizmu. A szowinistyczne mechanizmy
> psychiczne sa jak najbardziej dziedzictwem ewolucji, stad homofobia nie
> jest ani odrobine dziwna. Zreszta, pisalem Ci juz o tym:
> [ http://tinyurl.com/ll9wk ].
>
Rozmowa zeszła na okolice, w których powinna się od początku
znaleźć - czyli emocje.
Homofobia to IMHO odczucie niechęci wobec sexu z osobnikiem tej samej
płci i obcowania osobnikami taki sex uprawiającymi.
Niechęć czysto emocjonalna - jak niechęć (poczucie obrzydzenia)
wobec pająków.
Taka niechęć jest IMHO naturalna - szalenie łatwo biologicznie
uzasadnialna - jak niechęć do stosunków kazirodczych.
(Niechęć do kazirodztwa zapobiegać ma degeneracji genów, zaś
niechęć do homoseksualizmu zapobiegać ma marnotrawieniu genów).
Homofobia sytuowana wo okolicy szowinizmu jest jakimś lewackim
wymysłem zamącającym prawdziwą naturę problemu. Osobnicy
homofobiczni nie czują się lepsi od homoseksualistów, tylko czują
do nich fizyczną odrazę - jak irracjonalna obrzydzenie wobec
pająków. Antyhomofobom nie idzie o zmianę wartości wyznawanych
przez homofobów, a o tresurę dążącą do zmiany odczuwanych przez
nich emocji - comprende?
>> a także i wiarę w zabobony, wróżby, czary,
>
> Tak. Ludzki umysl tak wyewoluowal, ze jest podatny na nasiakanie tego
> typu memetycznymi smieciami. I tez juz o tym pisalem, podajac odnoscnik
> do artykulu: [ http://www.wiw.pl/biblioteka/rozplatanie_dawkins/01.
asp ]
>
>> czy przekonanie, że gówniarza trza lać, żeby z niego niezłe
>> ziółko nie wyrosło.
>
> To "przekonanie" pierwotnie nie wynika z zadnej ideologii ("zeby nie
> wyroslo niezle ziolko") tylko z faktu, ze rodzic odruchowo czuje, ze
> gowniarz powinien byc mu ulegly i posluszny, a niesubordynacja wyzwala w
> nim wkurwienie i agresje. A dajac im upust - leje. Bez cienia
> filozofowania...
>
Bez cienia filozofowania, ale również bez cienie zastanowienia się
czy aby ten mechanizm nie jest sensowny, tylko z charakterystycznym dla
lewactwa potępianiem go w czambuł.
>> Wszystko to, do czego QBi (i lewactwo) traktuje
>> tak nonszalanco,
>
> Jak pokazalem wyzej - lzesz jak pieseczek, ktory szarpie za nogawke nie
> intruza lecz slomianego luda...
>
Kategoria taka, jak nieporozumienie dla Ciebie nie istnieje?
Nie tak ostro - to efekciarskie, ale tandetnie gówniarskie.
>
>> jako zbyteczny balast i co stara się wykorzenić w
>> skali globalnej (...)
>
> Ludzmi w pewnym zakresie da sie manipulowac w ten sposob, by stlumic
> badz skanalizowac w pozadanym kierunku ich pierwotne mechanizmy psychiczne.
>
No i stłumić dość naturalną IMHO homofobię ('poczucie odrazy')
lewacy się starają,
tak jak też starali się stłumić i skanalizować inne naturalne
reakcje jak np. poczucie własności, większą troskę i dbałość o
własną własność, niż o własność kolektywną etc.
Spodziewam się równie opłakanych efektów, bo kierunek jest równie
'pożądany'.
Pozdrawiam
EG
PS. Państwo minimum to pewna minimalnie ucywilizowana forma
konkurencji genów. Niech różne strategie, sposoby życia konkurują
ze sobą i niech wygra lepszy (ha - nie wygra, bo nie wygranie jednego
sposobu tu idzie, tak jak natura nie wyewoluowaała jednego gatunku
organizmu, a całe ich mnóstwo przystosowane do najróżniejszych
warunków). Lewactwo zaś stara się wziąć ewolucję w łapy, bo
lewiej od niej samej wie dokąd ma ona zmierzać i dlatego jest aż tak
niebezpieczne - sabotuje mechanizm, który pozwolił nam zajść tak
wysoko, jak jesteśmy.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
169. Data: 2006-09-11 16:34:46
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tancePrzemysław Dębski; <450563ee$0$17965$f69f905@mamut2.aster.pl> :
> Użytkownik "Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
> news:ee3qhr$pqq$1@atlantis.news.tpi.pl...
> > Berek! ;)
>
> Proponuję "Bar Wodnik" 30 km od Świnoujścia przy Trasie na Gorzów Wlkp. w
> sobotę 16.09 o godzinie 9:32
> Sorki, ale mnie nie będzie - nie odpowiada mi termin i troszkę za daleko jak
> dla mnie.
> :)
Gdyby to miało być we wrześniu, jak jeszcze jest w miarę miarę pogoda,
to mogłaby być Lola na Polach - do 18 pifko tańsze, a później też chyba
nie było tragicznie. Tylko, że miejsca niezbyt dużo, więc trzebaby
zacząć ok. 17, a w razie zimna i złej pogody jest mało miejsca wewnątzz,
żeby się schronić.
Flyer
--
gg: 9708346
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
170. Data: 2006-09-11 17:50:28
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tanceSlawek [am-pm] napisał(a):
(ciach) Wielka zgoda - dac mu wodki! ;-)
A co do moja zazdrosci, to coz - faktycznie uwazam sie za "ostatnia
szmate" i moze to jest przyczyna mojej hiperzazdrosci. No i moze
faktycznie w tym watku troche przesadzilem ze stanowczoscia,
wulgaryzmami itd., ale pisalem to wszystko autentycznie bedac zazdrosny
i z tego powodu zalany krwia, bo dziewczyna przyznala sie, ze
koresponduje z jakims parchem....wrrr... Oczywiscie, jej nie robilem
zadnych scen, nie domagalem sie absolutnie przerwania korespondencji -
po prostu przyznalem, co czuje i jednoczesnie to obsmialem... przez
lzy... ;P
Mam tylko jedno pytanie, ktore nie daje mi spokoju: za co ow
anegdotyczny maz dostal w swoja anegdotyczna pape od swojej
anegdotycznej zony???
> Dodam coś na koniec, nie tylko w kontekście tutejszej wymiany
> po(d)glądów. Jesteś na tej grupie bardzo szczery. Otwarty do granic
> naiwności oraz ekshibicjonizmu.
Zawsze i wszedzie taki jestem, bylem i pewnie bede. Szczerosc i
otwartosc - moja wrodzona (AS?) przypadlosc...
> Bardzo to w Tobie Cenię.
A to dlaczego?
pozdrawiam
Quasi
--
"Nothing in Biology Makes Sense Except in the Light of Evolution"
Theodosius Dobzhansky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |