Data: 2009-11-26 05:43:10
Temat: Re: teatrzyk zmielone życie niedoszłego katolika przedstawia - donos na mm
Od: Iza <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 26 Lis, 01:56, tren R <t...@n...sieciowy> wrote:
> panowie i panie!
> lejdis end dżentlmen!
>
> mam zaszczyt przedstawić państwu dramat w trzech aktach, czyli -
> dzisiejszą rozmowę z matką moją rodzoną -
> na świecie tym od roku pańskiego 1942
> mającą w swym życiu ojca przez lat 2
> pozostałe zaś lata spędziła z ojczymem.
>
> i już na wstępie mruga do was drwiące oko historii -
> ojciec jej był z AK, ale ojczym z SB
>
> osoby dramatu
>
> ja
> żm - żona moja
> mm- matka moja
> om - ojciec mój
>
> miejsce akcji: stół w jadalni u mnie, środa 25 listopada, po południu
>
> akt 1
>
> om: a ten bondaryk, ojciec mu zmarł
> ja: tak, widziałem
> om: to z nim pracowałeś, tak?
> ja: tak
> om: no i co tam z nim, uczciwy?
> ja: trudno powiedzieć, słyszałem, że zajmował się zbieraniem danych
> wrażliwych o politykach
> mm: że jak?
> ja: no czy ktoś jest pedałem czy nie
> mm: ale ten homoseksualizm to dęta sprawa, o co chodzi, chrześcijan jak
> prześladują!
> żm: no nie taka dęta, homoseksualistów też prześladują
> ja: dobra, mama, ale chodzi o to, że on zbierał te dane o politykach
> mm: i co, mam znajomego co sie z facetami zabawia!
> ja: i co z tego wynika?
> mm: nie wiem.
> ja: no właśnie, ja mówię o politykach. że im to może szkodzić
> mm: e tam, w pracy miałam takiego jednego, coś mu ktoś tam mówił, czy jak?
> om: ale nic nie rozumiesz
> ja: ale on nie był politykiem
> mm: z tymi homoseksualistami to przesada, taka jak z tą grypą
> ja: może i przesada, ale ja mówiłem o bondaryku
>
> (mija 10 minut rozmowy o dzieciach)
>
> Akt 2
>
> mm nagle: a mam pytanie do was - czy oddalibyście dzieci do adopcji
> homoseksualistom?!
> żm: ale dlaczego miałabym oddawać?!
> mm: nie ważne, ale czy to nie byłoby okrutne?!
> żm: ja bym nie oddała nikomu
> mm: a widzisz!
> om: ale nic nie rozumiesz!
> ja: rozmawialiśmy o bondaryku, chciałem przypomnieć!
> mm: i drugie pytanie mam - czy homoseksualistę można wychować?!
> żm: no to odwieczne spory naukowców
> mm: gdyby to opanowało cały świat to by nas czekała zagłada
> ja: ale nie opanuje
> mm: no nie wiem, to się powiększa, a na całym świecie tylko chrześcijan
> męczą
> żm: homoseksualistów też męczą
> ja: dobra, ale o co ci mamo chodzi?
> mm: przeczytaj ten artykuł, co ci dałam, tam jest, mądry chyba on jest,
> on opisuje jak się nawrócił, nawróć się synu, a wszystko będzie dobrze
> ja: dobrze mamo, przeczytam, nawrócę się
> mm: przeczytaj go, położyłam ci tam
> ja: przeczytam
> mm: jakieś reiki, jakieś duchy, a teraz pisze że kościół jest najlepszy,
> przeczytaj
> ja: przeczytam
> mm: tam na ścianie macie takie puste miejsce, coś może powieś tam
> ja: dobrze, przeczytam i powieszę, dobra
> mm: no nie gniewaj się że tak mówię
> ja: nie gniewam się, przeczytam, powieszę
> mm: całe życie miałam tylko jedno marzenie, wychować dzieci na katolików
> ja: no to się nie spełniło
> mm: ale może się jeszcze spełni. spójrz, dzieci xxx, ta rodzina xxx, tak
> mi się podoba
> ja: mi też się podoba
> mm: uwierz synu, wszystko będzie dobrze, wróć do kościoła
> ja: dobrze mamo, przeczytam, powieszę, wrócę
> mm: nie gniewaj się
> ja: nie gniewam się
> mm: pa
> ja: pa
>
> akt 3
>
> nucę:
>
> siedzę i myślę
> a woda w wiśle opada
> myśl zaś przybiera i z brzegów głowy wypada
> płynie szeroko
> na skraju brody zawija
> łapie za gardło
> wyciska koślawy wyraz
> oglądam wyraz
> co właśnie wylazł
> z czeluści ciemnej potwornej
> oglądam wyraz
> co przyozdobił
> pewną zwyczajną mordę
>
> wyraĽnie widzę
> ten wyraz niedoskonały
> bo myśli szpetne
> a wyraz jakby wspaniały
> coś trzeba zrobić
> z tym dualizmem kreacji
> wirują myśli
> z myślą o ich amputacji
> usta otwieram
> myśli wypieram
> na samo dno konieczności
> nagle poczułem
> że ten sam wyraz
> na twarzy znowu zagościł
>
> wychodzę z domu
> spektakl się znowu zaczyna
> widzowie patrzą
> nie widzą że to kurtyna
> niektórzy klaszczą
> niektórzy płaczą -- normalne
> inni czekają
> no kiedy w łeb sobie palnę
> matka nadzieja
> serce mi skleja
> co dzień na pół rozrywane
> i każe patrzeć
> i każe myśleć
> więc myślę -- co tu jest grane?
>
> --http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut
***
Leżywszy na plecach o ścianę oparta nogami
myślałam nad cudu słowami.
Może tak krew co dotąd tylko w nogach była
Tak mnie natchnęła i pobudziła.
Umysł otwarty i czysty
fakt jasny i oczywisty.
Słowa są darem w swoim rodzaju
Człowiek i człowiek mówią... na Boga mówią, nie szczekają
Jak dobrze ,że słowo ma te przewagę
daje - rumieńce, ale i odwagę
Człowiek i człowiek ich potrzebują
zaiste wówczas żyją i czują, rozumują
Słowa - są żółcią i miodem...
Skutkiem pragnień, myślenia dowodem....
Słowa - są chlebem i równe śmiertelnym mieczom
Owszem potrafią i karmić do syta... czasem do cna kaleczą
Słowa są słodyczą kiedy w potrzebie...
A pachną gdy twarz przy twarzy -prezentem, preludium gdy się zdarzy
swądem i dramatem gdy nie zdarzy
Wówczas jak rozżarzona pieczęć wypalają na sercu
martwiczy znak - zgódź się bo to prawda ...tak
Słowa dają sens...
Słowa dają nadzieję - wczoraj przez nie łkała, a dziś ...ku nim
się śmieje
Słowa drażnią gdy głupie, puste, gdy racji w nich brak,
człowieczeństwa brak
Słowa bywają lekarstwem dla serca... umysłu ...i duszy
Skałę ignorancji nimi kruszysz,
beton uprzedzeń tłuczesz zacięcie
Eh! Spięcie?... Musi być to spięcie
Sercu złamanemu są maścią bandażem bo spójrz...
dzisiaj marzysz a jutro sens istnienia ważysz
Dla umysłu są afrodyzjakiem...
zbędnie by tłumaczyć, wszyscy wiedza jakiem
Duszy bywają przystanią, ochroną, ostoją bo dusze są lękliwe
A nawet gdy dusze bywają jak masyw skalny
to czasem za mało by również się nie lękały
I znów nogi położyłam na kapanie, pierzchła jasność
Oh... już wiem czemu nie mogę spać, on znów chrapie
Może gdy jutro z nogami na ścianie - przyjdzie świt w myśleniu ... a
zniknie chrapanie.
____
Iza(bedezycnasterydach)
|